Para lęgowa. Co to takiego?

Ryc.1

Para lęgowa kubaników mniejszych

Tak nietypowo postawione pytanie może zadziwić wielu miłośników ptaków ozdobnych. W swojej praktyce hodowlanej spotykam się jednak z tym zagadnieniem nadzwyczaj często. Wielu hobbystów nie rozumie do końca, co tak naprawdę kryje się za określeniem „para lęgowa”. Postanowiłem przeto podzielić się z Czytelnikami bloga kilkoma swoimi spostrzeżeniami w tym temacie i spróbować odpowiedzieć na postawione w tytule artykułu pytanie. W ogólnym, potocznym rozumieniu para lęgowa to ptaki dobrze dobrane (złożone, dopasowane) i dzięki temu bez problemu odchowujące swoje potomstwo. Jednak czy zawsze?

Ryc.2

Krasnogonki oliwkowe, czyli astryldy trzcinowe na gnieździe

Rozmawiając z różnymi hodowcami na omawiany temat, szczególnie ujęło mnie przeświadczenie niektórych z nich (będących notabene w znaczącej mniejszości), że coś takiego jak para lęgowa w ogóle nie istnieje. Jako wyjaśnienie podają oni za najczęstszy przykład amadyńce (amadyny wspaniałe), które hodowca może dowolnie zestawiać w pary, a te gniazdują następnie bez nijakiego zwykle problemu. Nie ma tu bowiem konieczności umożliwiania ptakom swobodnego wyboru partnera, choć oczywiście jest to jak najbardziej u tego gatunku możliwe. Nie mniej sceptyczni pod tym względem są hodowcy kanarków, zeberek, mewek japońskich, papużek falistych, którzy także łączą ptaki wedle swego uznania i nie mają zwykle kłopotu z lęgami. U wspomnianych wyżej gatunków, od pokoleń hodowanych w niewoli i przeto ukształtowanych pod względem wyglądu i behawioru w stopniu dalece odbiegającym od naturalnego, zdarzają się oczywiście niepowodzenia, ale nie są one czymś nagminnym i odrzucenie narzuconego przez hodowcę partnera lęgowego ma tu miejsce rzeczywiście nieczęsto.

Ryc.3

Samica papużki falistej z potomstwem

Ponadto jako kolejny argument przemawiający za nieistnieniem pary lęgowej większość moich rozmówców przytaczała warunki środowiskowe, w jakich aktualnie przebywają ptaki i które zawsze trzeba wziąć głęboko pod rozwagę. Nawet bowiem zakup pary lęgowej danego gatunku od uczciwego hodowcy nie oznacza bynajmniej, że od teraz będziemy już tylko liczyli od niej przychówek. Mamy jedynie zagwarantowane ku temu sprzyjające okoliczności na start (dobre dobranie się osobników rodzicielskich). To jednak jakie będzie rzeczywiste zachowanie się ptaków w nowych warunkach ich bytowania pozostaje oczywiście dużą niewiadomą. Niestety nie każdy kupujący zdaje sobie z tego sprawę. Często bowiem zdarza się, że mogą one zupełnie nie być zainteresowane lęgami, marnować je lub przystąpić do nich po wielu tygodniach, miesiącach, a niekiedy dopiero w kolejnym sezonie lęgowym (np. wróbliczka szaroskrzydła, rozele, duże papugi).

Ryc.4

Piskleta amadyńca, czyli amadyny wspaniałej

Dlatego też w argumentacji hodowców sceptyków przeważa pogląd, że określenie „para lęgowa” to jedynie kwestia umowna, absolutnie nie dająca stuprocentowej gwarancji na sukces hodowlany. Muszę przyznać, że jest w tym dużo prawdy, co bardzo dobrze znam z autopsji. Niejednokrotnie bowiem ptaki, które dobrze lęgły się wcześniej u kogoś, po przeniesieniu do mojej hodowli zupełnie nie chciały się rozmnażać. Co więcej, sytuacja taka niejednokrotnie dotyczy zupełnie, zdawać by się mogło, łatwych w rozrodzie gatunków. Na przykład para krasnogonków oliwkowych (astryldów trzcinowych) wyprowadziła u mojego kolegi kilka pokoleń młodych, a u mnie całe lato ptaki nawet nie zajrzały do budki lub koszyczka lęgowego. Oddane koledze z powrotem szybko przystąpiły do lęgu. I jak to można wyjaśnić? Czasami mają miejsce dość kuriozalne sytuacje. Raz wymieniłem się ze znajomym na parę lęgową amadynek maskowych (amadyn stepowych). Ptaki wydajnie rozmnażające się u poprzedniego właściciela zupełnie nie chciały skorzystać z moich budek, koszyczków i platform. Dopiero potem hodowca ten zdradził mi, że jego ptaki są co prawda lęgowe, ale zagniazdują jedynie w budce półotwartej … I tu płynie dla hodowców praktyczna nauka.

Ryc.6

Samica wróbliczki szaroskrzydłej z młodymi

Zawsze trzeba dokładnie wypytywać poprzedniego właściciela o warunki w jakich ptaki były u niego utrzymywane. To znacznie ułatwia ich aklimatyzację i skraca jałowy czas, kiedy ma miejsce przystosowywanie się do nowych warunków. Pamiętajmy, że biologia to nie matematyka i wielu hodowców wskazuje na fakt, że zwierzęta potrzebują na to określonego czasu, podobnie zresztą jak przesadzona w inne miejsce roślina 🙂 Jeśli warunki będą zbliżone do poprzednich, wówczas z dużym prawdopodobieństwem można liczyć na korzystny obrót spraw – nastąpi szybsze przystąpienie ptaków do lęgu.

Ryc.8

Para srebrnodziobków afrykańskich przy budce lęgowej

Niekiedy jednak zdarza się sytuacja zgoła odwrotna. Niejednokrotnie kupowałem pary, które w opinii sprzedawcy nie rozmnażały się u niego lub marnowały lęgi, a u mnie wyprowadzały z sukcesem młode. Tak było np. z nierozłączkami czarnogłowymi, które przechodziły z rąk do rąk i dopiero u mnie wyprowadziły młode. To wariant znacznie rzadszy, ale jak najbardziej możliwy i nie należy go bagatelizować.

Druga i większa, moim zdaniem, grupa hodowców bardzo sobie ceni i wręcz ślepo polega na parach lęgowych. Dla nich określone w ten sposób ptaki przedstawiają największą wartość, są warte każdych pieniędzy i zachodu, jako podstawa hodowli i gwarancja na pewny sukces w rozmnożeniu danego gatunku. Zakładając, że ktoś uczciwie nam sprzeda dobrze dobrane ptaki, które bez problemu będą odchowywać własne potomstwo, to jest to jak najbardziej zrozumiałe. Jednakże takie okazje nie trafiają się często, a raczej sporadycznie, gdy ktoś redukuje lub likwiduje swoją hodowlę. Nie zawsze też sprzedający i kupujący mają to samo na myśli, gdy chodzi o parę lęgową. Po pierwsze osobniki rodzicielskie mogą być dobrze dobrani, ale zupełnie pozbawieni instynktu macierzyńskiego. Mogą widowiskowo się parzyć i wić gniazdo, a nawet sumiennie wysiadywać jaja, ale nie podejmują karmienia piskląt, składają permanentnie jaja niezapłodnione, wyrzucają młode z gniazda, zadeptują je w nim, nie karmią podlotów lub zachowują się wobec nich agresywnie i wiele, wiele innych sytuacji, będących dużym stresem dla hodowcy.

Ryc.9

Młode łąkówki turkusowej

Generalnie u ptaków to samice wybierają samce. Te ostatnie bowiem akceptują praktycznie każdą przychylną im partnerkę. Bez wątpienia u wielu gatunków ptaków egzotycznych (zwłaszcza tych nieczęsto rozmnażanych, nie poddawanych tak ostrej selekcji i wykazujących behawioryzm wciąż bliski naturalnemu) najlepsze pary lęgowe to takie, które powstały ze spontanicznego połączenia się młodych, acz w pełni dojrzałych rozpłodowo (ukończony wzrost somatyczny, odpowiednia kondycja hodowlana itp.) oraz niespokrewnionych ze sobą osobników. Znam hodowcę papuzików (różne gatunki), który przed sezonem lęgowym wpuszcza do wspólnej wolierki kilkanaście młodych, dorosłych ptaków pochodzących z różnych gniazd i obserwuje ich zachowanie. Z chwilą gdy dojrzy gdzieś dwa różnopłciowe osobniki, które mają się ku sobie (np. spędzają obok siebie dużo czasu, odganiają innych współmieszkańców, zaglądają do budek, wiskają się i karmią itp.), wówczas szybko odłapuje je do osobnej klatki lub wolierki, aby w jej zaciszu podjęły lęgi. Takie pary są najcenniejsze i stanowią zaczyn każdej udanej hodowli. Osobiście zawsze na takie „poluję” staram się pozyskać do swojej ptaszarni 🙂

Ryc.5

Dobór par w grupie młodych, niespokrewnionych ze soba osobników

Jednakże większość hodowców nie stosuje systemu swobodnego doboru partnera lęgowego. Najczęściej bowiem, zwłaszcza osoby niecierpliwe i żądne sukcesu hodowlanego chcą jak najszybciej dochować się przychówku i inwestują w dorosłe ptaki. Jeśli ktoś myśli, że kupi od jakiegoś hodowcy samczyka, a od innego samiczkę i że będzie od razu miał parę lęgową, ten zwykle grubo się myli. Owszem, zdarza się, że połączone osobniki od razu przypadną sobie do gustu, ale jest to sytuacja rzadka. Jeśli ptaki nie przystąpią do lęgu, wówczas po jakimś czasie jeden z partnerów jest wymieniany na innego. Czasami takich wymian trzeba dokonać kilka zanim trafi przysłowiowy swój na swego 🙂

Ryc. 10

Para rodzicielska kanarków – lizardów wraz z pisklętami na gnieździe

Wniosek, jaki można wysnuć z powyższych dywagacji nasuwa się taki, że każda para jest inna i każda zachowuje się inaczej w różnych warunkach środowiskowych u poszczególnych hodowców. A zatem, do końca nie wiadomo o co tak naprawdę chodzi z tymi „parami lęgowymi” 🙂 Zachęcam wszystkich hodowców do eksperymentowania ze swoimi podopiecznymi. W pewnych przypadkach dobrze jest pozwalać im na samoistny dobór partnera lęgowego, w innych zestawiać pary samemu, a w jeszcze innych wymieniać jednego z partnerów na innego aż do uzyskania pożądanego skutku hodowlanego. Pamiętajmy, że najcenniejsze pary lęgowe powstają z połączenia się ptaków (oczywiście niespokrewnionych) wychowanych przez nas samych. Uzyskane od nich potomstwo cieszy wówczas bez wątpienia najbardziej.