Paletka. Kiedy zacząć i czym karmić narybek?

Poglądy hodowców-amatorów różnią się w tych kwestiach niekiedy dość znacznie. Czy jest jednak jakiś złoty standard, którym zwłaszcza mniej doświadczeni akwaryści mogliby się posiłkować? Jest, ale … U paletek larwy wylęgają się po mniej więcej 65 godzinach (około 2,5 doby). Rodzice przenoszą je zwykle w róg zbiornika (niekiedy gromadzą u podstawy stożka itp.). Po kolejnej 2,5 doby wylęg podejmuje intensywne żerowanie na skórze obojga rodziców, która w tym czasie produkuje odżywczą wydzielinę. Zwykle po 7 dniach od tego momentu młode należy zacząć karmić, najczęściej larwami solowca. Od tego zdawałoby się standardowego postępowania jest jednak wiele odstępstw. Oto niektóre z nich.

I tak, niektórzy hodowcy zalecają, aby już w 5. dniu po rozpoczęciu żerowania na skórze rodziców (czyli po około 9 dniach od wylęgu) podawać narybkowi tzw. pył (pierwotniaki i wrotki), a po 2-3 dniach – najdrobniejsze larwy solowca i oczlika. Drudzy natomiast bazują wyłącznie na naupliusach słonaczków i karmią nimi narybek zwykle po dwóch tygodniach od wylęgu. Znam jednak dobrego hodowcę, który podaje narybkowi wyłącznie nicienie „mikro” i to dopiero od 3-4 tygodnia życia, a po kilku kolejnych dniach włącza stopniowo do diety skrobane serce wołowe lub indycze (po usunięciu wszelkich tłustych i żylastych elementów!). Inny znowu starej daty kolega radzi, aby narybek w trzecim tygodniu życia zacząć przyzwyczajać do pobierania wyłącznie mrożonego oczlika. Dodatkowo jeszcze hodowca ten przeprowadza rozród paletek w wodzie chłodniejszej o kilka stopni od powszechnie zalecanej. Jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało najważniejsze, że odnosi sukcesy, a jego młode paletki niczym kurczaczki „wydziobują” opadłą na dno zbiornika (czyste, bez podłoża!) mrożonkę. Aby zapobiec psuciu się wody jegomość ów wpuszcza do akwarium z rosnącym przychówkiem kilkanaście sztuk małych ślimaków (czerwone zatoczki lub młode ampularie), bądź 1-1,5 cm zbrojników niebieskich, które znakomicie wyjadają wszelkie niedojedzone resztki karmy.

Mój kolega z kolei bazuje także na oczliku, ale wyłącznie żywym, drobno przesianym. Inny zaś znajomy akwarysta stosuje wyłącznie rureczniki ze sprawdzonego źródła, zawsze starannie zmiażdżone, przeciśnięte przez gazę lub niezbyt gęstą płócienną szmatkę oraz nicienie „mikro”. Jak mówi, nigdy nie miał kłopotów ze zdrowiem u swoich podopiecznych. Coraz częściej hodowcy-amatorzy, chcąc uprościć sobie niewątpliwie pracochłonne czynności związane z pozyskiwaniem i przygotowywaniem pokarmów żywych, sięgają po gotowe prestartery. Jeszcze raz okazuje się, że doświadczenie w akwarystyce ma bardzo duże znaczenie. Oto bowiem wielu hodowców odnosi sukcesy zaczynając dokarmiać narybek paletek zarówno od końca pierwszego, jak i od początku 4. tygodnia życia młodych i to z użyciem bardzo różnych rodzajów pokarmu. Stąd też przy wyborze momentu na dokarmianie przychówku należy kierować się swoistym wyczuciem, a ono wyrabia się dopiero z czasem. Dużo zależy także od indywidualnych cech tarlaków, bowiem ilość i jakość produkowanej wydzieliny/troficznych warstw komórek nabłonka jest uwarunkowana genetycznie. Jedno jednak jest, moim zdaniem, pewne – larwy solowca są w amatorskiej hodowli paletek absolutnie najlepszym pokarmem na pierwsze tygodnie intensywnego żerowania narybku paletek. Trzeba pamiętać, że każdy nowy pokarm należy podawać początkowo w małej ilości, zmieszany z dotychczasowym i stopniowo zwiększać jego udział procentowy w diecie.

O platekach pisałem też tu: http://www.multihobby.net/?p=76



Samica z młodymi


Czyszczenie stożka


Składanie jaj


Samiec polewa jaja mleczem


Opieka nad ikrą


Młodziutki wylęg żeruje
na skórze rodzica


Młode obsiadły samca


Samica panuje nad gromadą


Rosnące młode cieszą hodowcę

Gębacz wielobarwny (Pseudocrenilabrus multicolor victoriae)

 

Gębacz wielobarwny – podgatunek Pseudocrenilabrus multicolor victoriae w naturze zamieszkuje głównie rzeki tworzące północną zlewnię Jeziora Wiktorii. Odznacza się małymi rozmiarami ciała, łagodnością, wszystkożernością, małymi wymaganiami środowiskowymi i bardzo ciekawą strategią rozrodczą. Samce są większe (dorastają do 8-9 cm) i jaskrawo ubarwione. Gębacze doskonale nadają się do chowu w akwariach zespołowych, gdyż poza niewielkimi rozmiarami ciała są łagodne i spokojne (do niegroźnych utarczek dochodzi jedynie między samcami). Haremowy system chowu to najlepszy sposób ich utrzymywania, choć w dużym zbiorniku z licznymi kryjówkami można oczywiście trzymać kilka samców i kilkanaście samic. Dla samca i 3-4 samic wystarcza zbiornik o pojemności 60-80 l. Drobny żwirek o ciemnej barwie najlepiej podkreśla przepiękne barwy mleczaka. Rośliny są bardzo wskazane, gdyż gębacze ich nie niszczą i nie podpokują. Nieodzowne są natomiast kryjówki w postaci grot, kamiennych jazów, korzeni, łupin kokosu itp. Generalnie są to ryby mało wymagające. Znakomicie czują się w wodzie zarówno chłodnej (20°C), jak i ciepłej (25-28°). Osobiście używam grzałki tylko w najmroźniejsze zimowe dni. Preferują wodę średnio twardą o pH 6,5-7,5, ale zadowolą się każdą, o ile jej parametry fizyko-chemiczne nie będą skrajne. Podobnie jak pyszczaki z jezior Malawii i Tanganika także gębacze (dla odróżnienia dawny rodzaj Haplochromis nazwano umownie gębaczami) są rybami owofilnymi, które inkubują jaja w pyskach.

U gębaczy jednak osobnikiem inkubującym ikrę jest wyłącznie samica (z języka angielskiego maternal mouthbrooders). Miejsce tarła jest wybierane przez samca. Zwykle kopie on w podłożu niewielki zagłębienie, do którego zwabia (pręży ciało, zatacza koła, napina płetwy, drży itp.) gotową do odbycia tarła samicę. Ta zatwierdza je robiąc wcześniej „inspekcję”. Wielokrotnie jednak samiec nie kopie dołka, lecz tarło odbywa się nad litą szybą dna (tak jest często w moim akwarium, które nie ma podłoża), kamieniem, płaską częścią korzenia, przy grocie itp. Ryby krążą dookoła nad miejscem wybranym na tarło i wzajemnie pobudzają się, dotykając delikatnie pyskami okolic otworu moczopłciowego partnera. Często przyjmują przy tym charakterystyczną pozycję w kształcie litery „T”. Po kilku przymiarkach „na sucho” samiec stymuluje samicę pyskiem, ta obraca się składając jednocześnie kilka ziaren żółtawej ikry, które natychmiast zbiera do pyska. Teraz to ona przejmuje inicjatywę, podczas gdy samiec ustawia się przed nią i podsuwa pod jej pysk swoją płetwę odbytową, na której widnieje barwna atrapa jaj. Samica próbuje ją pochwycić drażniąc samca w okolice otworu moczopłciowego, co pobudza go do wydalenia mleczu – nasienie wpływając do pyska samicy najpierw zaplemnia, a potem zapładnia znajdujące się w nim jaja. Przy niektórych jednak aktach płciowych ma się wrażenie, że do zapłodnienia jaj dochodzi także poza pyskiem samicy – bezpośrednio na substracie. Samica nosi jaja w worku gardłowym przez 12-14 dni. W ostatniej fazie inkubacji skóra worka gardłowego jest tak rozciągnięta, że widać przez nią młode rybki.

Jest kilka sposobów postępowania z samicą po tarle. W zbiorniku jednogatunkowym z obfitą roślinnością i mnóstwem kryjówek można oczywiście pozostawić ją wraz ze współplemieńcami licząc na to, że odchowają się najsilniejsze sztuki. Do kilku dni po tarle inkubującą samicę można delikatnie, z użyciem szklanej fajki lub miseczki, odłowić do kotnika z identyczną wodą i kryjówkami (doniczka, kępa roślin itp.). W czasie odławiania ikrzyca powinna być przez cały czas w wodzie, gdyż jej pozbawienie (np. przy odłowie siatką) wywołuje u niej silny stres i może skutkować połknięciem jaj, a przynajmniej ich części. Niemniej są samice, które raczej wyschną na powietrzu, a nie połkną jaj. Choć w literaturze spotyka się dane mówiące o ponad 100 młodych uzyskiwanych z tarła, to jednak w przeciętnych warunkach akwariowych jest ich dużo mniej – około 30-50 sztuk. U mnie rekordem było uzyskanie 36 sztuk. Samica troskliwie zajmuje się potomstwem nawet przez 2-3 tygodnie. Można oczywiście ją odłowić zaraz po wypuszczeniu młodych, ale stracimy wówczas cenne obserwacje opieki matki nad młodymi. Narybek bowiem chroni się w jej jamie gębowej w razie jakiegokolwiek zagrożenia oraz na noc. Młode zjadają każdy żywy i suchy pokarm odpowiednich rozmiarów. Najszybciej jednak rosną karmione dużymi larwami solowca, siekanymi rurecznikami i zooplanktonem.



Samiec w pełnej
krasie



Samica



Gębacze wielobarwne
to ryby spokojne
i łagodne



Ubarwienie samicy
jest skromne



Samiec – widoczne
atrapy jaj –
kolorowe plamki
na płetwie odbytowej



Gębacze najlepiej
chować w haremie



Samica w czasie
inkubacji jaj



Samica z narybkiem



Młodziutki narybek

Pielęgniczka Ramireza (Mikrogeophagus ramirezi). Chów

Pielęgniczka Ramireza, zwana również wenezuelską lub motylową należy do rodziny pielęgnicowatych (Cichlidae). Niewielkie rozmiary ciała (do 6-7 cm), spokojne usposobienie, żywy temperament, interesujący behawioryzm i przepiękne ubarwienie sprawiły, że wśród miłośników akwarystyki ryby te cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem. Żyją jednak stosunkowo krótko (do 3 lat). W naturze występuje zarówno w wodach krystalicznie czystych (leniwie płynące strumienie), jak i silnie nagrzanych, mętnych (niewielkie oczka wodne, a nawet wodopoje dla bydła lub przydrożne rowy), otoczonych palmami i położonych na sawannach w dorzeczu Orinoko. Odznaczają się spokojnym usposobieniem, choć między współplemieńcami częste są niegroźne utarczki i mniej lub bardziej nasilone zachowania terytorialne. Ramirezki wykazują niekiedy znacznego stopnia płochliwość. Nadają się do zbiornika zespołowego, a najlepszym dla nich towarzystwem są ryby kąsaczowate (bystrzyki i zwinniki), spokojne pielęgnice (skalary, paletki) oraz łagodne ryby labiryntowe (np. gurami mozaikowe, prętniki). W jednym zbiorniku można utrzymywać jedną, bądź kilka par razem. Dla pary ryb przeznaczamy 40-50 l. Bardzo wskazanym elementem wyposażenia akwarium są korzenie, łupiny kokosu, zatopione gałęzie, dębowe liście, szyszki olszy itp.. To głównie dzięki nim woda nabiera charakterystycznych właściwości, tak preferowanych przez omawiane ryby. Piękno barw „ramirezek” staje się najlepiej widoczne na tle soczystej zieleni. Polecam gatunki zarówno miękko- jak i twardolistne. Trzeba pamiętać o pozostawieniu wolnej przestrzeni do swobodnego pływania. Pływające paprocie są jak najbardziej pożądane, gdyż zapewniają lubiany przez ryby półcień. Można pokusić się o stworzenie zbiornika biotopowego z przytłumionym oświetleniem, mnóstwem korzeni i zatopionych gałęzi oraz dnie wysłanym grubą warstwą dębowych liści.

Dla pomyślnego chowu ramirezek, od pokoleń urodzonych i odchowanych w niewoli, twardość wody nie ma większego znaczenia i bez szkody dla zdrowia znoszą one wodę średnio twardą oraz obojętny, a nawet lekko zasadowy jej odczyn (pH 7,5). Zdarzają się jednak partie ryb nader wrażliwe na jakość wody. Generalnie jednak jest to gatunek bardzo plastyczny. Ryby są jednak wrażliwe na gwałtowne wahania temperatury – optymalna dla nich ciepłota wody wynosi 25-26ºC. Nieodzownym urządzeniem technicznym w zbiorniku jest wydajny filtr (ale o niezbyt silnym strumieniu), który z jednej strony doskonale natleniałby wodę, a z drugiej zapewniał jej krystaliczną przejrzystość. W wodzie nie może bowiem znajdować się jakakolwiek zawiesina (np. z pierwotniaków), gdyż pielęgniczki bardzo źle się wtedy czują – są płochliwe, mają złożone płetwy i przyśpieszony oddech oraz niechętnie pływają. Wkład filtra trzeba często czyścić i nigdy nie wolno dopuścić do jego zapchania. Bardzo przydatne są wkłady torfowe. Podmiany wody muszą być dokonywane regularnie, najlepiej raz w tygodniu i dotyczyć około 20% jej objętości. Pielęgniczki bardzo źle bowiem znoszą nagromadzenie w wodzie produktów przemiany materii i wyjątkowo łatwo ulegają zatruciu związkami azotu. Bezwzględnie woda chlorowana przed wlaniem jej do akwarium musi się odstać przez co najmniej dobę. Podmiany należy zawsze łączyć ze starannym czyszczeniem dna zbiornika. Wszelkie zalegające w nim resztki pokarmu, obumarłe kawałki roślin czy odchody wpływają na podwyższenie zawartości związków azotu w wodzie, co w krótkim czasie negatywnie odbija się na zdrowiu ryb.

Żywienie nie sprawia specjalnych kłopotów. Ważny jest duży udział w diecie pokarmów żywych, w tym mrożonych oraz niewielki dodatek karmy roślinnej (np. zielonego groszku). Chętnie zjadane są larwy komarów, wioślarki, oczliki, szklarki. Larwy ochotek i rureczników mogą być skarmiane, ale pod warunkiem, że dobrze znamy miejsce ich pochodzenia (ramirezki są wyjątkowo wrażliwe na zatrucia). Karmienie najlepiej jest przeprowadzać 2-3 razy dziennie, zawsze małymi porcjami. Przekarmianie, jak również monodieta łatwo prowadzą do szeregu niebezpiecznych chorób oraz niezdolności zwierząt do rozrodu. Pielęgniczki Ramireza są podatne na wiele chorób. Szczególnie łatwo dochodzi u nich do inwazji kulorzęska (ichtioftirioza) i infekcji bakteryjnych. Ryby te leczy się trudno. Są bowiem bardzo wrażliwe na chemikalia i często padają w czasie kuracji. Nowo zakupione osobniki należy każdorazowo poddawać 2-3 tygodniowej kwarantannie.



Para ryb – samiec u góry



Utarczka między samcami



Ryb nie wolno przekarmiać



Para ryb – samica z lewej



Samica



Zieleń roślin dodaje uroki



Samiec



Postawa grożąca samców



Dębowe liście podnoszą
dobrostan ryb



Dla pary wystarcza 40-50 l



Samiec odmiany
niebieskiej

Pielęgnica Eliota (Thorichthys ellioti)

Pielęgnica Eliota (Thorichthys ellioti) to mój nowy nabytek. Należy do rodziny pielęgnicowatych (Cichlidae). Pochodzi z wód Meksyku (głównie rzeka Papaloapan wraz z jej dopływami) i jest bliskim krewniakiem pielęgnicy Meeka (T.meeki). Dorasta do 15-17 cmdługości. Piękne ubarwienie ryby najlepiej oddają zdjęcia. Samica jest mniejsza, ma ciemną plamę pośrodku płetwy grzbietowej, przy jej nasadzie (nie zawsze jednak widoczną z powodu turkusowych zygzaków). Samiec jest intensywniej ubarwiony i ma dłuższe płetwy nieparzyste. W okresie spoczynku płciowego „eliotki” nie są agresywne i szczególnie młode osobniki można utrzymywać w zbiorniku ogólnym. Powinien być on jednak znacznych rozmiarów (co najmniej 250 l), gęsto zarośnięty roślinnością (także pływającą, która tłumi światło), wyposażony w rozmaite kryjówki w postaci kamieni i korzeni oraz dobrą filtrację mechaniczno-biologiczną. Jako podłoża używamy najlepiej wyparzonego, drobnego żwirku lub grubszego piasku (ułatwi to samcowi kopanie dołków). Podstawę sukcesu hodowlanego stanowi dobrana para tarlaków. Ryby łączone „na siłę” mogą co prawda odbywać tarło, ale często zjadają ikrę (zwłaszcza samiec) lub larwy. Gatunek litofilny składający jaja najczęściej na twardych powierzchniach (płaskie kamienie, korzenie itp.). W okresie okołotarłowym ryby stają się agresywne. Najlepiej jest więc przenieść dobraną parę do zbiornika tarliskowego o pojemności około 100 l. Napełniamy go odstaną wodą wodociągową, której odczyn powinien być obojętny. Instalujemy wewnętrzny filtr gąbkowy, np. napędzany brzęczykiem i ustalamy temperaturę wody na około 27°C. Konieczne są płaskie kamienie, połówki orzecha kokosowego, dachówka, położona na bok gliniana doniczka itp. Dobrostan ryb znakomicie polepsza rozłożysty korzeń lub pojemnik z kępą roślinności twardolistnej (dobrze zabezpieczonej kamykami, co zapobiegnie wykopaniu i zniszczeniu ich przez ryby).

Tarło prowokuje większa (20-25%) podmiana wody (niekoniecznie na miękką, ale ja stosuję wodę z filtra RO, która dobrze imituje naturalny opad deszczu) i chłodniejszą o około 3°C. Samica może złożyć ponad 400 ziaren ikry. Tarlaki są troskliwymi rodzicami. Wylęg larw (we wspomnianej temperaturze wody) następuje po 3 dobach. Jaja narażone są więc na inwazje grzybów pleśniowych, stąd czystość zbiornika i dobra jakość mikrobiologiczna wody odgrywają duże znaczenie dla pomyślnego rozwoju zarodków. Larwy przenoszone są do wykopanych wcześniej (głównie przez samca) dołków w piasku (wykopywane i niszczone są przy tym ewentualne rośliny) i pilnie strzeżone. Resorpcja zawartości woreczków żółtkowych zabiera wylęgowi dość długo, bo niemal 6 dni. Jego wykarmienie nie stanowi problemu – młode najchętniej jednak jedzą żywy (węgorki „mikro”, siekane rureczniki, zooplankton) i mrożony pokarm (oczliki, moina, larwy komara itp.). Bardzo ważne jest utrzymywanie zbiornika w czystości, regularne podmiany wody oraz wydajna jej filtracja z jednoczesnym napowietrzaniem.



Samiec – piękno barw



Zaloty – samiec ręży się i
odchyla pokrywy
skrzelowe (z prawej)



Samica w pełnej okazałości



Czyszczenie kamienia,
na którym będzie złożona ikra



Samica przymierza się do
złożenia ikry – widoczne
pokładełko



Ikra złożona na płaskim
kamieniu



Samica wachluje płetwami
nad ikrą



Larwy w wykopanym przez
samca dołku



Narybek tuż po rozpoczęciu
pływania i żerowania

Naskalnik Dickfelda (Julidochromis dickfeldi)

Naskalnik Dickfelda (Julidochromis dickfeldi) to speleofilny, monogamiczny gatunek z rodziny pielęgnicowatych (Cichlidae), pochodzący z jeziora Tanganika. Do rozrodu najodpowiedniejsza jest woda twarda do bardzo twardej (15–25°n), o odczynie zasadowym (pH 8-9) i temperaturze 24-25°C. Do wody można dodać soli kuchennej niejodowanej w ilości łyżeczka od herbaty na 20 l. W zbiorniku z omawianymi rybami nie należy umieszczać korzeni, które wydzielają do wody substancje zakwaszające. Należy również unikać wszelkich zmian w jego wystroju, a nawet bardzo obfitych, jednorazowych podmian wody (>50%), które mogą wywołać u naskalników silną agresję wewnątrzgatunkową (nawet pomiędzy osobnikami tworzącymi dotąd zgodną parę hodowlaną). Są wrażliwe na niedostatek tlenu w wodzie, dlatego też, mimo działania filtra i/lub napowietrzacza, należy co jakiś czas zmniejszać stale rozmnażającą się obsadę ryb w akwarium. Generalnie rozróżnienie płci u wielu gatunków naskalników jest dość trudne. U naskalnika Dickfelda samice są mniejsze od samców. Płeć można jednak najpewniej rozróżnić w okresie tarła, kiedy to pokładełko ikrzycy jest tępo, a mleczaka szpiczasto zakończone. Starsze samce mogą mieć także bardziej wysklepione czoła oraz zaostrzone płetwy brzuszne, grzbietową i odbytową.

Najlepsze do utworzenia pary hodowlanej są osobniki młode. Skojarzenie ze sobą sztuk dorosłych jest często zawodne. Najłatwiej wyłonić dobraną parę, wpuszczając kilka osobników do nowo założonego akwarium – wtedy para ryb wspólnie broni obranego rewiru lęgowego (bardzo silnie rozwinięty terytorializm). Przeznaczamy dla niej zbiornik tarliskowy o pojemności około 60-80 l, wyposażony w kryjówki (gliniane rurki drenarskie, doniczki, sklejone i stabilne konstrukcje z kamieni – piaskowce, łupki, wapienie). Ikra składana jest w szczelinach skalnych w płaszczyznach pionowych w wąskich szczelinach lub na sklepieniach różnorakich kryjówek Bezpośrednią opiekę nad jajami, larwami i narybkiem sprawuje samica, podczas gdy samiec jest zajęty patrolowaniem rewiru lęgowego. Ustawiczne przebywanie ikrzycy w kryjówce (często nie wychodzi nawet do karmienia) i wzmożona aktywność mleczaka zazwyczaj nieomylnie świadczą o pilnowaniu ikry lub larw. Samica może złożyć do kilkudziesięciu jaj.

Larwy lęgną się po 2–3 dniach. Po dalszych kilku dniach zaczynają pływać i żerować. Wówczas opieka rodziców polega głównie na strzeżeniu rewiru lęgowego, na którym przebywa narybek. Pierwszym pokarmem dla przychówku może być najdrobniejszy zooplankton (oczliki i ich larwy, wioślarki), larwy solowca oraz nicienie „mikro”. Starszym podajemy drobno siekane i dokładnie przepłukane rureczniki lub wazonkowce, larwy wodzienia, czarne larwy komarów, artemię, mysis, rozdrobniony kryl oraz markowe pokarmy gotowe (granulowane i płatkowe, w tym roślinne). Naskalniki pływają w charakterystyczny sposób, dotykając brzuchem do litej powierzchni (również brzuchem do góry w chwili odpłynięcia od niej!), co jest ich normalnym zachowaniem. Po 2–3 tygodniach tarlaki podchodzą do kolejnego tarła, często w obecności podrośniętego narybku z poprzednich lęgów (wielopokoleniowe rodziny). Najstarsze sztuki, ustawicznie odpędzane przez rodziców (mierzą wtedy zwykle 3–4 cm), dobrze jest sukcesywnie odławiać. Zbiornik utrzymujemy zawsze w czystości.



Samiec w całej okazałości



Para ryb -samiec z przodu



Samiec przy kryjówkach



Rodzice z młodymi



Podrośnięte młode



Para ryb – samiec u góry

Cryptoheros sp. „Honduran Red Point”

 

Cryptoheros sp. „Honduran Red Point” to atrakcyjnie ubarwiona i pochodzącej z wód Hondurasu, średniej wielkości pielęgnica, znana także pod nazwami: Blue convict, Honduran blue, Honduran red fins lub Honduran red point blue. Wyglądem przypomina popularną pielęgnicę zebrę (Amatitlania nigrofasciata). Niektórzy twierdzą nawet, że „hondurany” są jej odmianą barwną, lecz nie ma na to jednoznacznych dowodów, a wręcz istnieje wiele zaprzeczeń tej tezy. Samiec jest większy, ma dłuższe i bardziej ostro zakończone płetwy grzbietową i odbytową, które oprócz metalicznej, błękitnej barwy (czasami przechodzącej lekko w złotawą lub zielonkawą) zawierają dodatkowo także pomarańczową. Stare samce mogą mieć nieduże wzgórki tłuszczowe na głowie. Czarne, poprzeczne pasy są mniej lub bardziej widoczne, w zależności od aktualnego nastroju ryby. Z moich obserwacji wynika, że „hondurany” są mniej agresywne od „zeber”, choć w okresie opieki nad ikrą i potomstwem nie ustępują im troskliwością, zaangażowaniem i determinacją. Omawiane ryby odznaczają się zdecydowanie mniejszą płodnością od swych kuzynów. W mojej hodowli z jednego tarła uzyskiwałem nie więcej niż 50 młodych. Wielokrotnie narybku jest znacznie mniej, nawet niewiele ponad 20 sztuk. Temperatura wody przy tarle powinna wynosić 26-27°C. Moim zdaniem twardość wody nie odgrywa tu większej roli, tak samo jak jej odczyn, choć wskazany jest obojętny (wielu autorów wskazuje na odczyn lekko zasadowy jako najbardziej optymalny). To co ujęło mnie w zachowaniu rozrodczym „honduranów”, to ich niezwykła wprost troskliwość względem ikry oraz potomstwa. Po złożeniu jaj samica niemal przez 7-10 dni nie opuszcza kryjówki. Dopiero gdy wyklują się larwy zaczyna na krótko z niej wypływać, praktycznie tylko przy karmieniu. Po 3-4 dniach na dobre wyprowadza z niej młode. Rodzice wspólnie i zaciekle bronią potomstwo przed niebezpieczeństwem, jakie może im grozić ze strony intruzów (nawet tych domniemanych – za szybą :)). Mleczak strzeże rewiru wokół gniazda i często kopie dołki w podłożu, gdzie następnie przenoszone są młode. W okresie spoczynku płciowego samiec może być dość agresywny w stosunku do samicy nawet wówczas, gdy tworzy z nim ona zgraną parę w okresie tarłowym. Jednakże dużo różnorodnych kryjówek w zbiorniku łagodzi tę niekorzystną sytuację. Czasami w handlu dostępne są krzyżówki pomiędzy pielęgnicą zebrą a Cryptoheros sp. „Honduran Red Point”.



„Hondurany” to bardzo
troskliwi rodzice



Samiec w okresie
spoczynku płciowego.



Samica w okresie
spoczynku płciowego



Samiec wchodzący
w gody



Para ryb w
okresie godowym

5. paraOpieka

Troskliwa opieka obojga
rodziców nad potomstwem



Samica w pozie odstraszającej



Samica przejawia większą
inicjatywę w opiece nad
potomstwem

Barwniaki szmaragdowe (Pelvicachromis taeniatus)

 

Barwniaki szmaragdowe (Pelvicachromis taeniatus) odmiany Nigeria Red to mój nowy nabytek. Pochodzą z Zachodniej Afryki (Nigeria, Kamerun) i należą do rodziny pielęgnicowatych (Cichlidae). Są to ryby bardzo pięknie ubarwione, a przez to niezwykle dekoracyjne. Nie niszczą roślin, które najlepiej sadzić w podłożu z drobnego żwirku. W nowym środowisku często wykazują mniejszą lub większą płochliwość. Generalnie są spokojne, ale także nieco skryte, lubiące przebywać w kryjówkach. Dorosłe osobniki najlepiej jest utrzymywać w dobranych parach. Samce są większe (do 9 cm) i mają bardziej wydłużone, ostro zakończone płetwy grzbietowe i odbytowe. Paradoksalnie jak na ryby samice tego gatunku są barwniejsze – zwraca uwagę ich kolorowa, bardziej uwypuklona partia brzuszna, która w zależności od odmiany, może przybierać barwę od ciemnogranatowej, poprzez różową, czerwoną, wiśniową do żółto-zielonej. W porównaniu z pospolitym barwniakiem czerwonobrzuchym (Pelvicachromis pulcher) omawiane ryby rozmnażają się nieco trudniej. Przede wszystkim wymagają wody miękkiej (do 10°n), lekko kwaśnej (pH 6,5) i ciepłej (27-28°C). Najlepiej wodę z filtra RO zmieszać w odpowiednich proporcjach z odstaną kranówką. Można dodać do wody soli kuchennej niejodowanej w proporcji łyżka stołowa na 20 l. W zbiorniku tarliskowym (około60 l) niezbędne są liczne kryjówki w postaci korzeni, łupin orzecha kokosowego, przewróconej na bok glinianej doniczki, kamiennych grot itp. Woda powinna być filtrowana i dobrze natleniona. Kluczem do sukcesu hodowlanego jest jednak dobrana para tarlaków. To co szczególnie zachwyca mnie u barwniaków, oprócz wspomnianych pięknych barw, to ich niezwykła wprost troskliwość w stosunku do potomstwa. Obserwacje zachowań rozrodczych tych niewielkich pielęgnic są bardzo pasjonujące i polecam je każdemu akwaryście.



Samiec (poniżej) zalecający
się do samicy



Samica dojrzała do tarła



Para ryb- samica z przodu



Samiec w okresie
okołotarłowym

Paletka (Symphysodon aequifasciatus)

Posiadanie pary paletek (Symphysodon aequifasciatus) nie gwarantuje jeszcze sukcesu hodowlanego. Dopiero dysponowanie dobrze dobranymi tarlakami stanowi praktycznie jego połowę. Akwaryści, którzy zdecydowali się na hodowlę paletek stają często przed dylematem w jakim wieku ryby nabyć na początek? Chodzi głównie o to, czy korzystniej jest samemu wychować sobie przyszły materiał hodowlany poprzez zakup większej liczby młodych, 2-4 miesięcznych, niespookrewnionych ze sobą osobników, czy też może spróbować zestawiać w pary egzemplarze dorosłe, względnie nabyć już dobrane tarlaki? Odpowiedź na to pytanie nie jest bynajmniej prosta. Każdy bowiem wariant ma swoje wady i zalety. Przeważająca jednak większość hodowców-amatorów wybiera pierwszy wariant, czyli zakup młodych ryb, najlepiej tej samej odmiany barwnej. Po osiągnięciu przez nie dojrzałości płciowej następuje okres spontanicznego dobierania się paletek w pary. Tak złączone tarlaki przedstawiają najwyższą wartość hodowlaną i dają największą gwarancję sukcesu. Jednakże metoda ta wymaga długiego okresu przetrzymywania ryb (zasadniczo paletki dojrzewają płciowo w wieku 10-12 miesięcy, ale dojrzałość rozpłodową, czyli hodowlaną osiągają w 15-18-tym miesiącu życia), a tym samym uzyskanie od nich zdrowego potomstwa jest znacząco odłożone w czasie.

Mimo to zestawiając pary z materiału przez siebie wychowanego mamy pewność, że ryby są zdrowe i przyzwyczajone do stworzonych im warunków środowiskowych. Wielu jednak niecierpliwych hodowców rozpoczyna swoją przygodę z rozrodem paletek od łączenia w pary dorosłych, niejednokrotnie kilkuletnich osobników. Jakkolwiek nie jest to łatwe (starsze egzemplarze bywają kapryśne, często nieprzewidywalne w zachowaniu), to przy pewnym doświadczeniu sposób ten daje względnie zadowalające wyniki. W przypadku jednak osobników dorosłych, pozyskiwanych z różnych źródeł istnieje potencjalnie większe prawdopodobieństwo natrafienia na sztuki chore. Jednocześnie mogą one wykazywać objawy kliniczne, jak i być bezobjawowymi nosicielami, np. nicieni z rodzaju Capillaria, a częstokroć także pierwotniaków – wiciowców z rodzaju Hexamita lub Spironucleus. U paletek nierzadkie są także monogenetyczne przywry skrzelowe (z rodzaju Dactylogyrus) oraz skórne (z rodzaju Gyrodactylus). Niejednokrotnie u ryb przebywających w dużych grupach manifestacja objawów chorobowych występuje dopiero po przeniesieniu ich do innego środowiska (akwarium). Ma wtedy miejsce osłabienie systemu odpornościowego organizmu (na skutek stresu związanego z transportem, nowymi warunkami itp.), co doprowadza do wystąpienia objawów klinicznych u wcześniej bezobjawowych nosicieli chorobotwórczych zarazków lub pasożytów. Ponadto zakup kilku dorosłych osobników pochodzących z różnych linii genetycznych jest dla większości akwarystów, bądź co bądź sporym wydatkiem. Od uczciwego hodowcy można, co prawda nabyć już sprawdzoną parę, lecz i tu nie ma 100% gwarancji sukcesu. Dobrze bowiem dobrane tarlaki, odbywające regularne tarła i odchowujące bez problemu młode po przeniesieniu do nowych warunków środowiskowych mogą marnować ikrę i larwy przez szereg razy z rzędu. W każdym wypadku wszystkie nowo zakupione sztuki (nawet od najlepszych hodowców) powinny obowiązkowo zostać poddane co najmniej 3-4 tygodniowej kwarantannie w oddzielnym zbiorniku higienicznym przy zapewnieniu im optymalnych warunków środowiskowych. Każdy kto tego zaniecha z reguły potem gorzko żałuje swej lekkomyślności. Leczenie paletek jest bowiem pracochłonne, żmudne, niejednokrotnie trudne i zawodne. Ponadto od akwarysty wymagana jest żelazna konsekwencja i staranność, jako że nie wystarczy po prostu podać chorym zwierzętom właściwego leku – trzeba wiedzieć w jakiej formie go zaaplikować, w jakiej dawce, w jakich odstępach czasu itp. Wszystko to sprawia, że zdecydowanie mniej kłopotów unikniemy stosując kwarantannę i profilaktykę.



W każdej sytuacji warantanna
jest nieodzowna



Młode paletki to najlepszy
materiał na przyszłe pary



Spontanicznie dobrane tarlaki
są najlepszym gwarantem
sukcesu



Dojrzewające płciowo
osobniki to dopiero
początek drogi
do sukcesu



Sprawdzone pary w nowych
warunkach nierzadko
rozczarowują



Najlepszy materiał hodowlany
przedstawiają ryby przez
siebie wyhodowane



Podstawą sukcesu są zdrowe
ryby



Pasożyty są najczęstszą
przyczyną chorób



Bezobjawowi nosiciele to
bomba z opóźnionym zapłonem