Susza 2020 a ogrodowe oczka wodne

Tyle zostało z tętniącego niegdyś życiem stawu w okolicach Milanówka pod Warszawą

Z uwagi na narastającą od kilkunastu lat w Polsce suszę (zasoby wodne w naszym kraju są trzykrotnie mniejsze od średniej europejskiej) postanowiłem poświęcić jej niniejszy wpis (odnoszę się tu głównie do bliskiego mi Mazowsza). Mimo, że w lutym br. (statystycznie jest to najbardziej suchy miesiąc w roku ze średnią opadów rzędu 30 mm) opady deszczu były nadzwyczaj duże (np. w Warszawie odnotowano za luty ponad 70 mm), to jednak wody gruntowe (zaopatrują głównie rolnictwo) niewiele zyskały. Ich poziom najbardziej podnosi się bowiem w wyniku topniejącego (z wolna i stopniowo) wiosną śniegu oraz z retencji wody (np. choćby w rowach melioracyjnych, a najlepiej w rozmaitych zbiornikach o czym piszę poniżej). Tej zimy jednak opadów śniegu prawie nie było (a jeszcze pół wieku temu Warszawa szczyciła się aż 50 dniami w roku ze śniegiem – padającym lub zalegającym!). Wiosną nie miało zatem co topnieć ☹

Bagniska, moczary, mokradła i rozlewiska są rezerwuarem wody w przyrodzie chłonąc ją niczym wielka gąbka

Głębokość wody w Wiśle w okolicach Warszawy oscyluje wokół 50 cm (stan na 30.04.2020 r.). W lasach mamy stan zagrożenia pożarowego, bo wilgotność ściółki jest bardzo niska (z końcem kwietnia 2020 r. ledwo zdołano ugasić koszmarny pożar w Bierbrzańskim Parku Narodowym), produkcja roślinna (obniżone zbiory niemal wszystkich upraw, tereny zielone zamieniające się w step) i zwierzęca (niedostatki paszy, dyskomfort i spadek wydajności wywołany letnimi upałami) ulegają zmniejszeniu (co winduje ceny żywności w sklepach, bo przecież popyt na nią nie maleje), a woda w zbiornikach nie dość, że intensywnie latem paruje (straty), to jeszcze nadmiernie się nagrzewa, co zaburza dobrostan gatunków wodnych i doprowadza do inwazji uciążliwych glonów i/lub sinic.

To oczko wodne odwiedziła para kaczek krzyżówek. U góry po prawej widać wylot rury, którą z dachu domku działkowego odprowadzana jest do oczka deszczówka

W Polsce średni opad roczny wynosi około 600 mm/m2. Jest to generalnie niewiele. Charakterystyczne dla naszego kraju jest ponadto – ze strony przemysłu – to, że elektrownie (oparte na węglu) zużywają ogromne masy wody z rzek do chłodzenia bloków energetycznych, a ze strony rolnictwa – to, że od lat powojennych funkcjonuje system melioracji wodnych, którego pierwotnym celem było wówczas osuszanie zbyt wilgotnego w tamtych czasach terenu (dziś wydaje się to co najmniej dziwne, ale tak było). Jeśli w dużych rzekach zabraknie wody, to w mieszkaniach nie będziemy mieli prądu, a jeśli nie przebuduje się szybko wspomnianego systemu melioracyjnego (np. poprzez wprowadzenie w rowach struktur typu tamy/grodzie spiętrzające wodę na danym odcinku), to globalnie rzecz ujmując produkcja roślinna i zwierzęca mogą nie podołać wyzwaniom XXI w (przeludnienie i widmo głodu w wielu częściach świata).

Pielęgnacja oczka wodnego to prawdziwa przyjemność, a przy tym mała cegiełka w poprawę zasobów wodnych

A zatem konieczna jest zatrzymywanie wody po obfitym opadzie na danym obszarze (obecnie tka retencja wynosi zaledwie kilka procent). Jednak nie chodzi tu bynajmniej o budowę olbrzymich, sztucznych zbiorników wodnych (jak np. wybudowane w 1970 r. Jezioro Włocławskie, będące sztucznym zalewem na Wiśle), gdyż trwa to wiele lat i jest bardzo kosztowne. W pierwszym rzędzie należy, moim zdaniem, skupić się na budowie zbiorników retencyjnych o powierzchni np. do 0,5 ha (kilka na każdą wieś) oraz na przebudowie istniejącego systemu melioracji wodnych w kierunku nawadniania, a nie jak dotychczas – odwadniania terenu. Jednym słowem powinniśmy tu uczyć się od … bobrów – ich praca bowiem to doskonały przykład na zatrzymywanie wody na danym terenie.

Oczko wodne bez ryb, a jedynie z roślinami i płazami także ma swój niezaprzeczalny urok

Także my, miłośnicy oczek wodnych, możemy mieć swój mały wkład w retencję wody. Podczas, gdy wokół wysychają niewielkie bajorka, rozlewiska, moczary a nawet stawy, gdy masowo (z niewiedzy, chęci zysku lub głupoty) zasypywane są naturalne zbiorniki wodne (np. śródpolne), wycinane są zatrzymujące wodę drzewostany (np. na miedzach), osuszane są tereny bagienne i podmokłe (ich oddziaływanie przypomina wielką „gąbkę”, która najpierw chłonie wodę, a potem oddaje ją w czasie suszy), wybudowanie oczka wodnego na działce może być naszą małą cegiełką w poprawie stanu zasobów wodnych. Gdybyśmy jeszcze nie utrzymywali w nim ryb, lecz skupili się na roślinach i płazach odbywających wiosną gody, wówczas nasz wkład w ochronę przyrody byłby jeszcze większy.

Bardzo ładne, stylowe, małe źródełko ogrodowe, z którego zasobów wodnych chętnie korzystają ptaki

Na szczęście od czasu do czasu jeszcze pada. Niestety przynosi to często tylko chwilową ulgę. W dzisiejszych bowiem czasach opady mają nierzadko charakter bardzo gwałtowny – woda z takich nawałnic prawie nie wsiąka w ziemię i nie wzbogaca zasobów gruntowych, lecz szybko spływa głównie do rzek i paruje. Dlatego też „łapmy” deszczówkę na swych posesjach jak tylko się da – przekierowujmy rynnami z dachów do oczek wodnych, odstojników, beczek itp.

Ponadto sami oszczędzajmy wodę podczas codziennej higieny, ręcznego zmywania, mycia warzyw i owoców, samochodu (niektórzy pucują swe auta wręcz nałogowo – nawet 2-3 razy w tygodniu) itp. To się nam wszystkich niezwykle opłaci! Dodatkowo nie zapominajmy o zwierzętach i w upalne dni stawiajmy w ogrodach, na działkach i posesjach miseczki z wodą – ja robię tak od lat.

Gołąb grzywacz pijący wodę z oczka wodnego na działce autora