Gołąb miejski (Columba livia forma urbana)

Gołąb miejski wywodzi się od gołębia skalnego (Columba livia). Pierwotną ojczyzną tego ostatniego była południowa Europa i północna Afryka oraz środkowo-zachodnia Azja (skaliste klify z licznymi wnękami i jaskiniami do wysokości nawet ponad 4000 m n.p.m.). Dziś żyje on na wszystkich kontynentach z wyjątkiem Antarktydy. Pierwszego opisu gatunku dokonał w 1789 r. niemiecki botanik, naturalista i entomolog Johann Friedrich Gmelin (1748-1804).

Populację gołębia miejskiego cechuje obecnie ogromna zmienność genetyczna, zupełnie odmienna od pierwotnej (nominatywnej). Stało się to i nadal dzieje za sprawą nieustannie dołączających do niej gołębi hodowlanych (tak osobników rasowych, jak i mieszańców) – zarówno uciekinierów z prywatnych hodowli, jak i celowo wypuszczanych, niechcianych ptaków. Choć uwalnianie do środowiska naturalnego gatunków obcych jest prawnie zabronione, to w przypadku gołębi nie stanowi realnego zagrożenia dla miejscowej fauny.

W związku z powyższym ubarwienie gołębi miejskich to efekt najprzeróżniejszych kombinacji barwnych z udziałem kolorów: białego, czarnego, brązowego i niebieskiego. Zdarza się nawet, że ptaki mają mniejsze lub większe pióra na kończynach, odstające partie upierzenia na piersiach lub na głowie, odstają nieco wielkością od reszty itp. Jest to spowodowane, ni mniej, ni więcej, domieszką genów gołębi ras hodowlanych.  

Jednakże, niemały odsetek gołębi miejskich zachowuje pierwotne ubarwienie swego przodka – gołębia skalnego. Jest ono mniej lub bardziej szaroniebieskie z charakterystycznymi dwoma, czarnymi paskami na skrzydłach (a także pasem na końcu sterówek) oraz niewielką, białawą plamą na dole grzbietu. Nie znaczy to wszakże, że jest ono zawsze wiernie przekazywane na potomstwo, nawet wówczas gdy oboje rodzice są jednakowo ubarwieni. Prym wiedzie tu bowiem wszechobecna loteria genów odpowiedzialnych za barwę.

Gatunek wybitnie synantropijny (przystosowany się do życia w środowisku silnie przekształconym przez człowieka, związanym z miejscem jego zamieszkania i/lub działalnością) i kosmopolityczny (o bardzo szerokim zasięgu występowania, obejmującym wiele stref klimatycznych i ekologicznych). Generalnie im bardziej rozbudowane miasto i pokaźniejsza jego zabudowa, tym populacja gołębi miejskich jest większa. W małych miejscowościach może ich nie być wcale, bądź są reprezentowane przez nieliczne pary.

Gołąb miejski objęty jest w Polsce ochroną częściową. Prowadzi osiadły i społeczny tryb życia. Żyje w grupach lub stadach, choć nierzadko zdarza się, że jakaś para gniazduje zupełnie z dala od współplemieńców. Żywi się wszelkimi nasionami i roślinnymi odpadkami generowanymi przez ludzi. Często jest przez nich dokarmiany. Bywa uciążliwy dla mieszkańców miast [odchody (zawarty w nich kwas moczowy może uszkadzać wybrane elementy konstrukcji), roznoszenie niektórych zarazków i pasożytów groźnych dla ludzi], hałas spowodowany jednostajnym gruchaniem samców itp.]. Z drugiej jednak strony gołąb miejski po prostu lubi ludzi i jest wobec nich mniej lub bardziej ufny (siadanie na rękach, przyjmowanie pokarmu z ręki itp.). Dlatego też wiele osób nie potrafi sobie wyobrazić miast bez gołębi.

Dymorfizm płciowy jest subtelny i widoczny zazwyczaj dopiero u dorosłych osobników. Samiec jest nieco potężniejszej budowy niż samica, a jego upierzenie wokół szyi i na piersi znacznie bardziej połyskuje metalicznie na fioletowo i seledynowo. Zalecający się do samicy osobnik wytrwale grucha, ostentacyjnie szoruje ogonem po podłożu i zawzięcie wabi je do gniazda. Między samcami nierzadkie są bójki (uderzania dziobem, „strzelanie” skrzydłami), które nie prowadzą do uszczerbku na zdrowiu u słabszego z nich. Poważnie ucierpieć (włącznie ze śmiercią) mogą jednak pisklęta, jeśli akurat walka rozwinie się na gnieździe i bezpośredniej jego bliskości.

W ciągu roku możliwe jest odbycie przez ptaki 4-5 lęgów. Te mogą jednak trwać przez cały rok, jeśli tylko gołębie znajdą sprzyjające ku temu warunki, np. zadaszone hale dworców, tunele, hangary, magazyny itp. Generalnie, do gniazdowania wykorzystywane są najróżniejsze odpowiadające im wielkością elementy konstrukcji budynków i nie tylko (np. mostów, wiaduktów), zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz (gzymsy, wnęki, balkony, parapety, poddasza, strychy, wieże itp.). Gniazdo ma postać luźnej, ażurowej, wręcz niedbałej konstrukcji, którą tworzą patyki i gałązki znoszone przez gołębie tworzące parę.

Samica składa 2 białe jaja (bardzo rzadko jedno). Wysiadują je oboje rodzice na zmianę przez około 17 dni. Gołębie to typowe gniazdowniki – pisklęta wykluwają się bezradne, ślepe, głuche i pokryte żółtawym puchem. Pierwszym pokarmem piskląt jest tzw. ptasie mleczko, czyli bogatą w substancje odżywcze (największy procent zajmują kolejno: białko, tłuszcze i cukry) serowatą wydzieliną komórek nabłonka wola (pod wpływem hormonu prolaktyny wypełniają się one tłuszczem, rozrastają, grubieją a następnie złuszczają).

Po 5-6 dniach w diecie potomstwa zwiększa się sukcesywnie udział pobranych przez rodziców, rozmiękczonych i wstępnie nadtrawionych pokarmów. Po około 14 dniach ustaje produkcja „ptasiego mleczka” w wolu. Chcąc nakarmić młode dorosły ptak nawołuje je cichym gruchaniem, a następnie chwyta dziób pisklęcia tak, że wchodzi on głęboko do jego gardzieli. Teraz następuje bierne przesunięcie treści pokarmowej z żołądka do przełyku bez odruchów wymiotnych (proces ten zwie się regurgitacją).

Młode są ogrzewane przez rodziców do mniej więcej 10. dnia życia (termoregulacja, dzięki której może być utrzymana stała temperatura ciała zaczyna działać dopiero 12. dnia życia). Piątego dnia otwierają im się oczy a 1-2 dni później widać zawiązki piór – tzw. pałki (pióra zaczynają z nich wyrastać po 2 tygodniach). Niepokojone w gnieździe przejawiają zachowania obronne – przy zbliżaniu ręki unoszą się na nogach, „jeżą” pióra/pałki i z otwartym dziobem „kąsają” intruza. Takie zachowanie ma miejsce zwykle między 10 a 25 dniem życia młodych i potem zanika.

W wieku około miesiąca młode zaczynają pobierać pokarm stały, ale dalej gwarnie dopominają się o niego u rodziców. Po kilku dalszych dniach stają się zdolne do lotu i opuszczenia gniazda. Początkowo podloty są na tyle niezdarne, że nierzadko padają ofiarą rozmaitych drapieżników, giną pod kołami aut itp.

https://www.youtube.com/shorts/EW2dF8IzNRo

Ptasi sezon hodowlany 2013

Jaki był ten ptasi sezon hodowlany? Znajomi hodowcy jednoznacznie odpowiadają mi, że kiepski, a nawet że tragiczny. Co wpłynęło na tak złe wyniki hodowlane? Czy można się było przed tym uchronić? A może to przesada i było całkiem znośnie? No właśnie, jak było naprawdę? Osobiście nie podzielam pesymizmu wielu swoich kolegów – hodowców ptaków egzotycznych i uważam sezon 2013 za całkiem udany. Dowodem na to są zdjęcia uchowanych przeze mnie młodych 🙂 Nie robiłem nic specjalnego, może poza podawaniem ptakom naprawdę sporych ilości zielonek (mniszek lekarski, tasznik pospolity, gwiazdnica pospolita, kwiatostany traw itp.). W przypadku amadyn obrożnych ważne było podawanie karmiącym rodzicom żywych larw owadów (mączniaki, pleśniakowce, mszyce). Prawdą jest jednak, że późna wiosna mocno przestawiła ptakom w głowach, rozregulowując ich biologiczne rytmy. Niektóre zaprzestały nagle przygotowań do lęgów, zaczęły się pierzyć, a potem weszły w stan spoczynku, po czym dopiero po ustabilizowaniu się pogody rozpoczęły lęgi. Jednak te u wielu hodowców były z reguły nieudane. A to jaja były nie zapłodnione, a to samica zniosła małą ich liczbę, a to ledwo 1-2 pisklaki udało się wreszcie odchować itp. Taki obraz zastałem niestety w wielu zaprzyjaźnionych hodowlach. Byłem nawet świadkiem, jak u kolegi – hodowcy kanarków, ptaki zupełnie nie podjęły lęgów z końcem marca, lecz dopiero około czerwca. Takie opóźnienie zdarzyło się u niego pierwszy raz od wielu lat. Kolega jest przekonany, że to z powodu opóźnionej wiosny tego roku. U innego zaś, ptaki co prawda podjęły lęgi planowo, lecz wiele młodych zmarzło nie tyle z powodu złej pogody i nieogrzewanego pomieszczenia, co ze złej opieki matek. Hodowca ten zauważył bowiem, że częściej niż w latach poprzednich samice zaprzestawały ogrzewania młodych już po kilku dniach po wylęgu. U jeszcze innego z kolei – hodowcy amadyn wspaniałych na osiem dorosłych par żadna nie podjęła lęgów. Jedynie część samic (sprawdzonych) złożyła jaja bez skorupek. Zaczęło się wnikliwe analizowanie diety, sprawdzanie stanu zdrowia, szukanie pasożytów itp. Nic nadzwyczajnego nie znaleziono w stosunku do lat ubiegłych. A mimo to, ptaki zupełnie nie były zainteresowane lęgami. Ot, zagadka przyrodnicza. Zastanawia mnie, czy z ptakami egzotycznymi nie jest czasem tak, jak z owocowaniem niektórych gatunków drzew owocowych? Choćby nie wiem jak im dogadzał, to i tak nie wydają rokrocznie tak samo obfitych plonów/potomstwa. Są lata, że nie owocują zupełnie. Może trzeba nad tym przejść do porządku dziennego i nie walczyć z naturą, która właśnie rok 2013 upatrzyła sobie, jako mniej wydajny? A może to ta trzynastka tak źle na ptaki działa? 🙂



Kanarki lizardy


Ryżowce siwe odm. kawowej


Papużki faliste


Gołąbek diamentowy


Mewki japońskie


Amadyny obrożne


Kanarki


Nierozłączki czerwonoczelne

Podkładanie jaj i piskląt. Imprinting

Coraz rzadziej na szczęście spotykam się z podkładaniem jaj lub piskląt trudniejszych w rozrodzie gatunków astryldów (np. amadyn) tzw. mamkom, czyli mewkom japońskim lub zeberkom. Dlaczego jest to działanie nieetyczne, szkodliwe i co się z nim wiążę czytaj poniżej. U źródeł szkodliwości podkładania jaj/piskląt mamkom leży, skądinąd bardzo potrzebny w naturze, tzw. imprinting (z ang. wdrukowanie, wpajanie, odbicie, piętno, ślad, odcisk) – u ptaków zarówno akustyczny, jak i wzrokowy. Jest to swoista więź, jaka wytwarza się między rodzicami a ich własnym potomstwem we wczesnym okresie jego życia. Więź ta pozwala pisklętom rozpoznawać własnego rodzica (po wydawanych dźwiękach, wyglądzie, ubarwieniu, kształcie dzioba, zachowaniu, wielkości itp.) po to, aby np. otworzyć mu dziobek podczas karmienia, podążać za nim po wykluciu (zagniazdowniki) lub w przyszłości dobrać sobie partnera płciowego itp. Tak nauczone pisklę będzie w dorosłym życiu powielało wszystkie wyuczone w okresie pisklęcym szczególne, bo charakterystyczne dla gatunku swoich rodziców, schematy zachowań. Te zaś są trwałe i nieodwracalne. Tymczasem podkładanie jaj/piskląt jednych gatunków drugim zaburza więzi i wypacza je. Oto bowiem np. podłożone mewkom jednodniowe pisklęta amadyny wspaniałej owszem, zostaną przez nie znakomicie odchowane, są dorodne i piękne, ale … jakby „wewnętrznie uszkodzone”. Mam tu na myśli właśnie imprinting, który u podrzuconych młodych uległ nie tyle zaburzeniu, co zafałszowaniu. Amadynki bowiem wdrukowały sobie cechy zachowań swoich przybranych rodziców – mewek i wzorce te będą odtąd powielały, jako jedynie prawdziwe i obowiązujące w ich dorosłym życiu. W praktyce hodowlanej oznacza to zwykle tyle, że ptaki takie nie będą nadawały się do naturalnych lęgów, gdyż nie będą dbały (karmiły, ogrzewały) swoich młodych, które jawić im się będą, jako obce, odmiennie zachowujące się i w ogóle dziwne. A zatem, tylko moim zdaniem, wyjątkowe sytuacje mogą być usprawiedliwieniem do podkładania jaj/piskląt innych gatunków, np. ucieczka lub śmierć ich prawdziwych rodziców. Osobną kwestią, którą kiedyś omówię jest sztuczne odchowywanie piskląt, szczególnie papug oraz hodowla zmierzająca do pozyskania bastardów.



Pisklęta amadyn wspaniałych
w okresie intensywnego imprintingu


Piskląta amadyn obrożnych
podłożone do gniazda z
młodymi mewkami japońskimi


Wyrzucone przez rodziców
z gniazda jednodniowe
pisklę amadny obrożnej


Pisklę od pierwszych chwil
życia doświadcza imprintingu
wzrokowego i dźwiękowego


Podloty amadyn wspaniałych
choć wyglądają okazale i dorodnie,
to jednak mogą być „wewnętrznie
uszkodzone”

Lęgi zimowe

 

Lęgi zimowe – czy warto? Wielu hodowców staje przed dylematem, czy kontynuować rozmnażanie ptaków ozdobnych w okresie zimowym, czy też nie dopuszczać do lęgów? O tym jakie są za i przeciw, czym ewentualnie ryzykujemy i co na to organizm ptaka, czytaj poniżej.

Ci hodowcy, którzy dysponują ciepłymi pomieszczeniami mogą ewentualnie pozwolić ptakom (np. amadynom wspaniałym/papuzikom/trzciniakom, które dorosły jesienią i dobrały się w parę wczesną zimą) na odbywanie lęgów, o ile są one w dobrej kondycji fizycznej, całkowicie wypierzone, zainteresowane rozrodem (budują gniazdo, wchodzą do budki itp.) i nie były wcześniej w intensywnym ciągu rozrodczym. W innym wypadku nie zawsze się to opłaca i nie mam tu absolutnie na myśli zysku pieniężnego, który w hodowli amatorskiej nigdy nie powinien być celem samym w sobie (a tak niestety często bywa), lecz czysto biologiczne przeciwwskazania.

Przede wszystkim każdy ptak musi po intensywnym okresie lęgowym odpowiednio długo odpocząć, aby jego organizm odbudował utracone siły. Ponadto ważnym elementem jest prawidłowe wypierzenie się ptaka, co wcale nierzadko przebiega z różnymi zaburzeniami. Ptaki, które lęgną się w zimie mogą potem (wiosną, latem) zupełnie nie mieć do tego ani sił, ani ochoty, a jeśli nawet to samice często znoszą wówczas mało jaj, pisklęta są słabsze i mniej żywotne. Nierzadkie są upadki wyczerpanych samic. U wielu gatunków tzw. regres gonad (zmniejszenie i zaprzestanie produkcji hormonów) następuje pod wpływem skróconego dnia świetlnego. Ponowne wejście gonad w stan czynny może odbywać się dopiero po jakimś czasie – okresie spoczynku, czyli wyciszenia płciowego i z chwilą, gdy dzień świetlny się wydłuża (np. kanarki).

Wielu hodowców zimuje ptaki zapewniając im w okresie zimy dietą ubogą w białko, krótki dzień świetlny (wspomniana regresja gonad) i obniżoną temperaturę powietrza (stosownie do gatunku). Inni, nie rozdzielają okresów hodowli na porę letnią i zimową, lecz prowadzą lęgi przez cały rok, z tym że ptaki mają po „eksploatacji” zapewnione dłuższe okresy spoczynku, niezależnie od pory roku (np. amadyny wspaniałe). Wśród hodowców kanarków panuje odwieczny dylemat, czy rozpoczynać lęgi w okresie późnej zimy, czy może zgodnie z rytmem natury, czyli z nastaniem wiosny.

Jakiekolwiek nie byłyby nasze decyzje hodowlane odnośnie lęgów proponuję zawsze działać jak najbardziej zgodnie z naturą. Nie znaczy to jednak, żeby parce zeberek, które z jakiś powodów nie odbyły udanych lęgów latem i teraz w zimie się do nich rwą, nie pozwolić na rozród w domowym zaciszu. Wszak obserwacja ptaków wychowujących swoje młode, podczas gdy za oknem mróz i zamieć może przysporzyć hodowcy wiele „ciepłych” wrażeń. Ma to jednak i swoje złe strony, o których radzę pamiętać. Zdrowie ptaków powinno być dla każdego hodowcy zawsze najważniejsze.



Lęgi zimowe w ciepłym
pomieszczeniu



Młodziutkie papużki faliste



Klujące się amadyny wspaniałe



Młode ryżowce siwe na wylocie



Pisklęta papużki falistej



Pisklęta amadyny wspaniałej



Kanarki – kiedy zaczynać
te lęgi?



Zdrowie ptaka liczy
się zawsze najbardziej