Przedstawiciele licznej rodziny kąsaczowatych prezentują zróżnicowaną skalę trudności, jeśli chodzi o rozmnażanie – od taksonów mało, poprzez średnio, do bardzo wymagających. Żałobniczki należą do tej pierwszej grupy z pewnymi jednak zastrzeżeniami, o których piszę poniżej. Szczególnie dobrze widać u nich, jak żywienie urozmaiconym, żywym pokarmem (czarne larwy komarów, rureczniki, szklarki, ochotki, zooplankton itp.) sprawia, że jajniki samic szybko wypełniają się komórkami jajowymi. Jeśli tarło przeprowadzane jest z nastawieniem na uzyskanie jak największej liczby przychówku, to dodatkowo osobniki rodzicielskie należy rozdzielić według płci na 7-10 dni i karmić w tym czasie obficiej. Wówczas gody będą bardziej intensywne. Czasem hodowcy wpuszczają na tarlisko najpierw samce, a dopiero po 1-2 dniach samice, co także zwiększa wydajność tarła (obznajomione ze zbiornikiem samce ruszają od razu do akcji). Niemniej w warunkach amatorskich takie postępowanie jest, moim zdaniem, niepotrzebne. Czarne tetry można rozmnażać parami lub też z przewagą samców – trójkami, piątkami, bądź grupowo.
Zbiornik tarliskowy powinien mieć pojemność 30-60 l i głębokość do 25 cm. Należy ustawić go w spokojnym miejscu, gdyż tarlaki są często do tego stopnia płochliwe, że nie przystępują do tarła. Także zbyt małe akwarium lub zbyt twarda w nim woda mogą powodować ten sam niekorzystny efekt. Niemniej doświadczeni hodowcy, znający doskonale swoje ryby, przeprowadzają ich rozród nawet w zbiornikach 15-20 l. Wystarcza słabe oświetlenie o mocy kilku W lub tylko naturalne. Niekiedy dobrze jest przysłonić boki akwarium hodowlanego, a także przód tekturą, ale generalnie zacienienie wymagane jest po skończonym tarle (poranne światło słoneczne znakomicie bowiem stymuluje osobniki rodzicielskie do godów).
Podobnie jak w przypadku wielu innych przedstawicieli rodziny kąsaczowatych także i tutaj jakość mikrobiologiczna wody ma priorytetowe znaczenie na osiągane wyniki hodowlane. Ikra żałobniczek jest bowiem dość wrażliwa na wszelkie zanieczyszczenia, w tym mikrobiologiczne (szczególnie grzyby). Zarodki w jajach źle się rozwijają, jeśli woda jest zbyt twarda (a także bardzo miękka) oraz gdy są wystawione na zbyt intensywne światło. Do rozmnażania omawianych ryb zalecam zatem dobrze odstaną wodę wodociągową zmieszaną z jej partią pochodzącą z filtra RO w takich proporcjach, które pozwolą na uzyskanie twardości rzędu 6-8ºn (są to moim zdaniem najlepsze parametry). Odczyn wody powinien być obojętny lub lekko kwaśny (pH 6,5-7,0), a temperatura w granicach 26-28ºC.
Osobiście zawsze używam odkażonego rusztu ikrowego w postaci plastikowej siatki o niewielkich oczkach (do 0,5 cm), przymocowanej na ramkach lub obciążonej kamykami, która najlepiej chroni jaja przed żarłocznością tarlaków (głównie po zakończonym tarle). W jednym lub dwóch częściach zbiornika należy dodatkowo umieścić gęstą kępę wywłócznika, rogatka lub mchu. Rośliny (zamiast nich można także użyć wyparzonej włóczki, przędzy syntetycznej) trzeba wcześniej odkazić poprzez 5-10 minutowe zanurzenie w roztworze nadmanganianu potasu (0,05 g/l) lub rivanolu (2 tabletki rozpuszczone w szklance przegotowanej i ostudzonej do temperatury pokojowej wody). Niektórzy hobbyści nie stosują rusztu ikrowego i przykrywają dno tylko warstwą wspomnianych wyżej miękkolistnych roślin, które przyciskają niewielkimi kamykami. Inni zaś rozkładają równomiernie na dnie szklane kulki o średnicy 1-2 cm. Przy zastosowaniu tych ostatnich miejscowe użycie kęp roślinności także jest, moim zdaniem, konieczne.
Jakość materiału hodowlanego ma zawsze bardzo duże znaczenie. Hodowca powinien zawsze brać pod uwagę takie kryteria selekcyjne przeznaczonych do rozrodu ryb jak: dobry stan zdrowia (brak wspomnianych wyżej ognisk nowotworowych), kondycję (najlepsza to tzw. hodowlana, a więc brak zarówno wychudzenia, jak i zapasienia organizmu) oraz wybarwienie (tu liczy się np. „czarność”, czyli „spódnica” samców). Odnośnie tej ostatniej cechy, to według moich obserwacji mleczak, który nie jest wystarczająco „czarny” nie musi być od razu kwalifikowany jako gorszy. Nierzadko bowiem, także „jasne” samce zdają się być tak samo żywiołowymi i jurnymi partnerami dla samic. Statystycznie jednak rzecz ujmując (jest to moja subiektywna ocena) przy bardziej „ciemnym” mleczaku większe jest prawdopodobieństwo, że procent zapłodnionych jaj będzie wyższy.
Dysponując obszerniejszym zbiornikiem tarliskowym (80-100 l) można przeprowadzić tarło grupowe z udziałem kilku par lub kompletów z przewagą samców (2×3 lub 3×5 lub nawet 8×12). Wybrane tarlaki najlepiej jest wpuścić do niego wieczorem. Jeśli wszystko jest w najlepszym porządku to tarło następuje zwykle na drugi dzień rano. Ma ono burzliwy i gwałtowny przebieg (zwłaszcza, gdy ryby zostały uprzednio dobrze przygotowane) i trwa zwykle 3-5 godzin. Pojedyncze akty tarła mają miejsce głównie pośród rozłożonej na ruszcie roślinności, a także w górnej warstwie toni wodnej. Podczas kolejnych zbliżeń ikrzyca wyrzuca kilka do kilkunastu jajeczek, które mleczak natychmiast zapładnia. Są one cięższe od wody i opadają na dno. Ich średnica wynosi 0,8-0,9 mm. Żałobniczka to gatunek bardzo płodny – w pełni wyrośnięta i dobrze odkarmiona samica może ponoć złożyć nawet 2000 jaj. Na podstawie swoich wieloletnich doświadczeń hodowlanych z omawianym gatunkiem uważam, że jest to liczba zawyżona i powielana w literaturze przez różnych autorów. Chwała bowiem temu hodowcy, który uzyska z tarła ponad 1000 ziaren ikry od samicy (przeciętnie jednak w warunkach amatorskich jest ich zazwyczaj kilkaset). Po skończonym tarle odpoczywające w bezruchu, wyczerpane amorami ryby należy odłowić. Zbiornik zaciemniamy (raczej całkowicie) tekturą lub szarym papierem. Od tej chwili wskazanie jest stałe i delikatne filtrowanie (wystarcza do tego celu zwykły filtr gąbkowy bez obudowy) oraz drobnoperliste napowietrzanie wody.
Larwy wylęgają się po około 24-36 godzinach i mierzą mniej niż 2 mm. Początkowo, do czasu zresorbowania woreczka żółtkowego wiszą na szybach i roślinach. Po dalszych 3-4 dniach napełniwszy powietrzem atmosferycznym pęcherz pławny zaczynają swobodnie pływać. Intensywne zaś żerowanie wylęg rozpoczyna po kolejnych 2-3 dobach. I tu mogą pojawić się pierwsze rozczarowania. Hodowca może bowiem stwierdzić nagle, że narybku jest bardzo mało i że, co gorsza, z każdym dniem go ubywa. Praktycznie po kilku dniach, mimo zdawałoby się prawidłowego żywienia, po przychówku nie ma już śladu. Przyczyną takiego niekorzystnego stanu rzeczy mogą być nieodpowiednie, inne warunki środowiskowe dla rozwoju zarodków w jajach (głównie zła twardość wody), wątpliwej jakości materiał hodowlany, nieprawidłowo urządzony zbiornik tarliskowy itp.
Narybek jest wrażliwy na światło, stąd utrzymujemy nadal umiarkowane zacienienie zbiornika. Bezwzględnie najlepszym dla niego pierwszym pokarmem jest karma żywa, która zapewnia optymalny wzrost i rozwój. Początkowo, przez pierwsze 3-4 dni, należy podawać tzw. pył, czyli pierwotniaki wyhodowane odpowiednio wcześniej na pożywkach organicznych (skórka banana, siano itp.) lub preparatach handlowych (np. Protogen), larwy oczlików oraz wrotki (te ostatnie z powodzeniem stosowałem niekiedy w monodiecie). Praktycznie od piątego dnia można próbować skarmiać najdrobniejszymi larwami solowca. Po kolejnych kilku dniach podajemy już węgorki bananowe i/lub mikro, miażdżone i doskonale wcześniej przepłukane rureczniki, drobniutki zooplankton. Oczywiście zamiennie lub naprzemiennie z pokarmem żywym można (od samego początku) podawać narybkowi karmę mrożoną (moina, wrotka, a potem bosmina, cyklop) oraz suchą – markowe prestartery dla narybku ryb jajorodnych (np. typu fluid lub pyliste).
Doświadczeni hodowcy nierzadko karmią narybek rozdrobnionymi drożdżami i/lub żółtkiem ugotowanego na twardo jaja kurzego. Jeszcze inni stosują pył ze zmielonego granulatu pstrągowego. Pokarmy te niosą jednak za sobą ryzyko szybkiego zepsucia się wody w przypadku przekarmienia nimi. Lepiej, moim zdaniem, sprawdza się tzw. przecier. Jest to mieszanina odrobiny żółtka jaja, dokładnie zmiażdżonych pomiędzy szklanymi płytkami rureczników, larw ochotek i doniczkowców. Całość przeciskamy następnie przez płócienną szmatkę, a uzyskaną masę przenosimy do niewielkiego naczynia (np. małego słoika) zalanego wodą. Intensywnie mieszamy do chwili aż wytworzy się drobniutka, mglista zawiesina. Odczekujemy aż większe cząstki karmy opadną na dno i strzykawką pobieramy zawiesinę z powierzchniowej i środkowej warstwy. Pokarm podajemy często, lecz w małych ilościach.
Młode żałobniczki rosną bardzo szybko, lecz nierównomiernie. Mimo to przejawy kanibalizmu obserwuje się u nich raczej rzadko (głównie z powodu zaniedbań ze strony opiekuna). W wieku 3-4 tygodni podrośnięty narybek należy przenieść do obszerniejszego zbiornika wypełnionego odstaną wodą, o parametrach fizyko-chemicznych zbliżonych do docelowych przy chowie. Mimo zapewnienia sprawnego systemu napowietrzająco-filtrującego najdalej co drugi dzień przeprowadzamy dokładne czyszczenie dna z resztek pokarmowych i odchodów. Tu w roli sanitariuszy dobrze sprawdzają się także ślimaki lub młode zbrojniki. W tym czasie czarne tetry przyjmują już praktycznie każdy rodzaj pokarmu. Ich dalszy odchów nie napotyka na trudności. Szczególnie piękny widok na tle soczystej zieleni prezentują podrośnięte, smoliście czarne i pływające w zwartym stadku osobniki młodociane.
O chowie żałobniczki pisałem tu: