Ten niewielki, bo dorastający do około 5,5 cm, krótko żyjący (w akwarium – zwykle do około 1,5 roku), afrykański gatunek należy do rodziny Nothobranchiidae. Zwany jest także suszcem Rachowa, a w języku angielskim – Bluefin nothobranch. Drugi człon nazwy gatunkowej został nadany na cześć Arthura Rachowa (1884-1960), niemieckiego akwarysty i ichtiologa amatora. Samiec jest nieco większy i diametralnie jaskrawiej ubarwiony – wręcz emanuje bajecznymi kolorami, które mogą się różnić w zależności od miejsca pochodzenia. Ojczyzną omawianego gatunku jest dolny bieg rzeki Pungwe (okolice miasta Beira) oraz dorzecze Zambezi na obszarze Mozambiku. Są to tereny astatyczne, zalewowe, bagienne, o zmiennym poziomie wody, okresowo wysychające.
Dorosły samiec w pełnej krasie – feeria barw po prostu urzeka
Na długiej drodze ewolucji u taksonów sezonowych, do których należą zagrzebki wykształciło się osobliwe przystosowanie, będące odpowiedzią na ekstremalnie niesprzyjającą sytuację środowiskową. A jest nią okresowa i nieuchronna susza, stanowiąca nieodłączny element odwiecznego rytmu afrykańskiej przyrody. Przed jej nastaniem jest jednak czas obfitości, czyli pora deszczowa. Wraz z jej początkiem pobudzone ryby odbywają intensywne tarło, podczas którego jaja zagrzebywane są w mule dennym (stąd pierwszy człon nazwy gatunku). Akty płciowe mają miejsce codziennie i trwają do ostatnich chwil życia tarlaków. Te bowiem giną bez wyjątku z uduszenia w momencie, gdy woda w zbiorniku wyschnie całkowicie – znak, że tragiczny wyścig z czasem dobiegł końca. Rozwijające się zarodki są jednak bezpieczne – przed palącym słońcem chronią je mocne osłonki jaj oraz warstwa osadów dennych. Niestety, ceną za takie przystosowanie jest znaczne skrócenie długości życia ryb – w naturze żyją one zwykle kilka, kilkanaście tygodni. Podczas swej krótkiej egzystencji celem nadrzędnym staje się dla nich zdeponowanie w dnie jak największej liczby zapłodnionych jaj. Dadzą one początek następnemu pokoleniu i tym samym zapewnią przedłużenie gatunku jako takiego.
Samica jest diametralnie skromniej ubarwiona
Sukces rozrodczy zagrzebek wieńczący opisaną wyżej strategię rozrodczą możliwy jest dzięki zjawisku zwanemu diapauzą. Jest to nic innego, jak okresowa przerwa (zawieszenie) w rozwoju zarodka (anabioza), czyli drastyczne zmniejszenie jego funkcji życiowych (przemiany materii) do niezbędnego minimum. Co ciekawe, w procesie embriogenezy diapauzy są zazwyczaj dwie i stanowią formę obrony wobec krańcowo niesprzyjających warunków środowiskowych. Pierwsza pojawia się w momencie, gdy woda wyparuje na tyle, że podłoże ma postać mazistego, pozbawionego tlenu błota. Rozwój zarodków zostaje wtedy zahamowany (na etapie gastrulacji) na kilka tygodni, a nawet miesięcy. Dalszy ich rozwój następuje po jeszcze większym wyschnięciu podłoża i powstania w nim rozstępów, dzięki którym do głębszych warstw zaczyna docierać powietrze atmosferyczne z życiodajnym tlenem. Druga diapauza rozpoczyna się w momencie, gdy ostatnia faza rozwoju embrionalnego jest już prawie ukończona. W naturze może ona trwać nawet ponad pół roku. Przerywają ją dopiero pierwsze opady deszczu, czyli miękka i chłodniejsza woda, która szybko się natlenia. Wkrótce po tym zaczyna się masowy wylęg larw, a także całej masy najróżniejszych mikroorganizmów, służących im za pierwszy pokarm. Zazwyczaj nie ze wszystkich jaj wylęgają się larwy – część z nich bowiem wydostaje się z nich dopiero podczas drugiego lub kolejnego opadu deszczu. To przystosowanie zabezpiecza z kolei nowe pokolenie (i gatunek jako taki) przed całkowitą zagładą w przypadku nagłego powrotu suszy lub zbyt skąpego pierwszego opadu, który uniemożliwiłyby potomstwu normalny rozwój i zdobywanie pokarmu.
Para dorosłych osobników
Zagrzebki zasadniczo nie nadają się do utrzymywania w akwariach zespołowych, gdzie w stosunku do współmieszkańców mogą być czasami zadziorne (podgryzanie wydłużonych płetw). Najczęściej jednak są do tego stopnia zdominowane przez inne gatunki (szczególnie żyworódki, karpiowate), że niemal cały czas spędzają w kryjówkach. Wyraźnie wówczas widać, że ryby czują się źle, co negatywnie odbija się na ich zdrowiu i długości życia. Pełnię swoich ciekawych zachowań przedstawiciele omawianego gatunku mogą rozwinąć dopiero w zbiorniku jednogatunkowym, który jest dla nich optymalnym rozwiązaniem. Jego pojemność może być niewielka (20-30 l), ale konieczne jest zawsze szczelne przykrycie (ryba dość skoczna). Woda powinna mieć twardość ogólną najlepiej do 17ºn, odczyn lekko kwaśny do obojętnego (pH 6-7) i temperaturę 19-23ºC. Ten ostatni parametr ma największy wpływ na długość życia zagrzebek – im wyższa ciepłota wody, tym trwa ono krócej, a ryby szybciej ulegają rozrodczemu „wypaleniu się”. Dlatego też akwarium bez grzałki w normalnie ogrzewanym zimą lokalu wydaje się być dobrym dla nich rozwiązaniem. Do filtrowania wody wystarcza mały, wewnętrzny filtr bez obudowy, powietrzny napędzany brzęczykiem lub zewnętrzny przelewowy (kaskadowy).
Urządzając zbiornik dla zagrzebek trzeba koniecznie uwzględnić bogatą roślinność oraz elementy wystroju, w tym korzenie i liście
Dno pokrywamy warstwą drobnego żwirku o ciemnym odcieniu. W związku z tym, że dorosłe osobniki i tak będą się w nim wycierały można alternatywnie użyć wygotowanego torfu włóknistego w całości lub jako, mniejszego lub większego) dodatku do żwirku. Z elementów wystroju idealne są korzenie, kawałki drewna, łupiny kokosu, zatopione liście i gałęzie tworzące kryjówki (korzystają z nich słabsze osobniki oraz samice). Miękkolistna roślinność jest jak najbardziej wskazana, w tym szczególnie pływająca, która rozpraszałaby światło (luźne kępy moczarki, wywłócznika, najas, limnobia, paprocie, wątrobowce itp.).
Podstawę diety zagrzebek stanowi pokarm pochodzenia zwierzęcego – żywa i/lub mrożona
Podstawę diety zagrzebek stanowi pokarm pochodzenia zwierzęcego – żywa i/lub mrożona (rozmaite larwy owadów, doniczkowce, grindal, rurecznik, auloforus, kryl, solowiec itp.). Można również podawać karmy suche o wysokiej zawartości białka, ale wymaga to uprzedniego przyzwyczajenia ryb do ich pobierania (trzeba tu uzbroić się niekiedy w iście anielską cierpliwość). W żadnym razie nie wolno ich długotrwale przekarmiać. Prowadzi to bowiem do znacznego skrócenia ich, już i tak niedługiego życia. Także praktykowane często u innych gatunków akwariowych jednodniowe głodówki w tygodniu nie mają tu zastosowania. Ryby te bowiem muszą codziennie jeść (choćby w niewielkich ilościach), gdyż ich przemiana materii przebiega wyjątkowo szybko i wydatki energetyczne organizmu muszą być na bieżąco uzupełniane (w przeciwnym razie ich kondycja szybko ulegnie pogorszeniu).
Piękno zagrzebek jest niezaprzeczalne, ale ryby żyją w akwarium niestety krótko
Ten przepięknie ubarwiony proporczykowiec należy do rodziny Nothobranchiidae i w akwarium dorasta do około 6,5 cm i przeciętnie żyje w nim do 3 lat. W języku angielskim zwie się Cinamon Killifish. Należy do grupy gatunków niesezonowych, czyli takich, u których w rozwoju zarodka nie występuje zjawisko diapauzy (przerwa, zawieszenie). Ojczyzną tego nietuzinkowego endemity są ocienione potoki i strumienie na obszarze gęstych lasów deszczowych w zachodniej części Kamerunu (dorzecze górnego biegu rzeki Mungo). Woda jest tam zdecydowanie miękka oraz mniej lub bardziej kwaśna, zaś dno usłane resztkami organicznymi. Dymorfizm płciowy jest bardzo wyraźny. Ubarwienie samicy to głównie mieszanka szarości i brązu z lekkim niekiedy żółtawym, bądź oliwkowym odcieniem. U samca uwagę przykuwa piękna kompozycja i jaskrawość kolorów. Całe ciało mieni się w zielonkawym i/lub niebieskawym odcieniu. W przedniej, górnej jego części oraz na płetwach rozmieszczone są spektakularne, żółto-cynamonowe partie. Boki i głowę zdobią karminowo-czerwone plamki i krótkie kreski, a łuski mają ciemnobrązowo-nordowe obramowanie. Kształt i wielkość powyższych rysunków na ciele i płetwach oraz odcień ubarwienia mogą się różnić w zależności od miejsca występowania ryb w naturze.
Dorosły samiec – w ubarwieniu ciała i płetw dominuje barwa żółto-cynamonowa
Omawiany gatunek jest łatwy w chowie, ale nie nadaje się, moim zdaniem, do utrzymywania go w akwarium zespołowym. Proporczykowce czują się w nim wyraźnie źle, zwłaszcza w towarzystwie ruchliwych, większych i/lub mających szybką przemianę materii gatunków, np. z rodziny karpiowatych lub piękniczkowatych. Podobnie jak i inni przedstawiciele rodzaju Fundulopanchax mogą atakować inne ryby, zwłaszcza o wydłużonych płetwach. Ewentualne jednak ataki są o wiele mniej nasilone i rzadsze niż ma to miejsce na przykład u okrytego pod tym względem złą sławą proporczykowca Gardnera (F. gardneri). Co do agresji wewnątrzgatunkowej, to pomiędzy dorosłymi samcami często dochodzi do niesnasek, a bywa, że i do ostrzejszych walk, zwłaszcza w małym i nieodpowiednio urządzonym zbiorniku. Zdecydowanie zatem najbardziej optymalne dla „cynamonków” jest akwarium gatunkowe. W nim z kolei najlepiej sprawdza się chów haremowy, gdzie na jednego samca przypadają 2-4 samice. Dla takiego zestawu wystarcza akwarium o pojemności około 60 l. W odpowiednio większym litrażu można wszakże, bez większych obaw utrzymywać kilka samców (zawsze jednak więcej niż dwa) pod warunkiem, że słabsze osobniki będą miały zapewnione różnorodne kryjówki. Do chowu omawianych ryb twardość wody nie ma praktycznie znaczenia, choć lepiej, aby nie przekraczała ona wartości 15°n. Optymalna jej temperatura zawiera się w przedziale 20-24°C, zaś odczyn może być kwaśny do minimalnie zasadowego (pH 5-7,5). Niemniej, ryby można z powodzeniem przyzwyczaić do chowu w akwarium nieogrzewanym (oczywiście w normalnie ogrzewanym zimą lokalu). Jest to szczególnie korzystne dla ich zdrowia i stopnia wybarwienia oraz wydłuża im życie. Nie następuje wtedy także szybkie „wypalanie się” tarlaków pod względem rozrodczym, jak ma to niejednokrotnie miejsce przy stałym utrzymywaniu ich w ciepłej wodzie.
Dorosła samicama o wiele bardziej skromniejsze ubarwienie ciała
Akwarium musi być zawsze szczelnie przykryte. Ryby te potrafią bowiem niespodziewanie z niego wyskoczyć nawet przez niewielkie otwory (np. wycięcia w pokrywie na filtr). Na dno najlepiej jest zastosować drobny żwirek o ciemnym odcieniu, co zapewni lepsze wyeksponowanie pięknych barw, zwłaszcza samców. Warunkiem zachowania optymalnego dobrostanu omawianych ryb jest obfite (ale z pozostawieniem 1-2 wolnych miejsc) zarośnięcie zbiornika różnorodną roślinnością (głównie miękkolistną, jak np. rozmaite mchy). Nieodzowna jest także roślinność pływająca (luźne kłęby rogatka, moczarki, wywłócznika, najasu, a także paprocie, limnobium, wgłębka itp.), która tonując oświetlenie stwarza preferowany przez proporczykowce półcień. Niezbędne są także rozmaite kryjówki w postaci rurek, kamieni, lignitów, korzeni, zatopionych gałęzi, liści itp. Raz w tygodniu należy czyścić dno zbiornika z wszelkich zalegających na nim resztek organicznych i podmieniać przy okazji 10-15% wody na świeżą, zawsze odstaną. W zupełności wystarcza zastosowanie niewielkiego gąbkowego filtra wewnętrznego, który zapewniałby subtelny ruch wody. W okresie letnich upałów wskazane jest dodatkowe zainstalowanie napowietrzacza.
Kryjówki i gęsta szata roślinna w akwarium są niezbędne dla zapewnienia proporczykowcom optymalnego dobrostanu
Proporczykowiec cynamonowy to typowy mięsożerca, który w akwarium powinien mieć zapewnioną karmę żywą i/lub mrożoną pochodzenia zwierzęcego (larwy komarów, ochotek i wodzienia, rureczniki, auloforus, doniczkowce, dorosła artemia, kryl, zooplankton itp.). Po przyzwyczajeniu ryby wprawdzie pobierają karmę suchą płatkową pochodzenia zwierzęcego, o wysokiej zawartości białka, ale powinna być ona traktowana jedynie jako niewielki dodatek do diety. Poza okresem przygotowawczym do tarła żywienie „cynamonków” nie powinno być nigdy zbyt obfite – lepiej karmić je częściej, ale w mniejszych ilościach, tym bardziej że ten gatunek proporczykowca nie jest przesadnie żarłoczny. Omawiany gatunek nie jest zbyt płodny i ewentualny sukces hodowlany daleki jest od spektakularnego (niewiele uzyskanego potomstwa).
Do rozrodu wybieramy zawsze osobniki najlepsze pod względem fenotypowym – ikrzyce z najbardziej wypukłymi partiami brzusznymi (dobre wypełnienie jajników komórkami jajowymi) i pełne wigoru, najintensywniej wybarwione mleczaki. Ryby powinny być całkowicie wyrośnięte (ukończony rozwój somatyczny) i jednocześnie młode, ale co najmniej w wieku powyżej 5 miesięcy. Do tarła najlepiej jest zestawiać samca z 2-3 samicami. Umieszczanie ryb w parami zawsze niesie za sobą ryzyko zagonienia ikrzycy na śmierć przez pełnego wigoru mleczaka. Dzieje się tak szczególnie wtedy, gdy nie jest ona jeszcze w pełni dojrzała do tarła lub gdy w zbiorniku brakuje kryjówek.
Tarło ma najczęściej miejsce na miękkim substracie, np. na kępie mchu
Poprzez odpowiednie przygotowanie osobników rodzicielskich na około tydzień przed planowanym rozrodem można, mniej lub bardziej, wpływać na intensywność tarła. W tym celu, ryby należy rozdzielić według płci i karmić dość obficie (3-4 razy dziennie) różnorodnym żywym (najlepiej) pokarmem. Po przeniesieniu do zbiornika hodowlanego tarlaki są tak spragnione prokreacji, że przystępują do godów znacznie gwałtowniej i trą się intensywniej. W efekcie samice w ciągu zaledwie kilku dni pozbywają się znacznego zapasu dojrzałej ikry. Daje to potem w miarę wyrównany wzrostem narybek, co z kolei ułatwia jego odchów. Do tarła „cynamonków” dochodzi najczęściej w strefie przydennej zbiornika, zarówno w podłożu, jak i wśród roślinności.Aby rozród był udany konieczne jest spełnienie kilku warunków. Przede wszystkim woda w zbiorniku tarliskowym musi być jak najbardziej miękka (najlepiej 2-4°n). Dzięki temu plemniki zachowają pełną żywotność i zdolność do zapłodnienia komórek jajowych, rozwój zarodków będzie przebiegał prawidłowo, a jaja będą mniej narażona na zakażenia grzybicze. Ponadto woda powinna mieć zdecydowanie kwaśny odczyn (pH 5,5-6,5) oraz temperaturę około 25°C. Wskazane jest delikatne jej filtrowanie przez zwykły filtr gąbkowy bez obudowy lub napędzany brzęczykiem. I oczywiście, jak już wspomniano, w zbiorniku niezbędne są kryjówki.
Do tarła można użyć małego (około 20 l) i płytkiego (do 20 cm) zbiornika, ustawionego zawsze w ocienionym miejscu. Jako substratu dla ikry używamy gęstych kęp miękkolistnych roślin wodnych, włóczki/przędzy syntetycznej (dobrze wymytej i odkażonej!) przymocowanej do obciążającego ją kamyka. Jest to tzw. mop zatapialny, który powinien być umieszczony na dnie lub w niedalekiej od niego odległości (niemniej, jeśli mop jest przymocowany do korka i zwisa pod powierzchnią wody, to ryby też złożą na nim ikrę). Niemałe wszakże grono miłośników proporczykowców woli używać do tarła F. cinnamomeus wyłącznie torfu włóknistego. Grubość jego warstwy na dnie może wynosić 2-5 cm. Torf może być także rozkładany w wydzielonych miejscach, np. w tzw. piaskownicach, czyli wszelkiego rodzaju pojemnikach o wysokości boków do 5-6 cm.
Bywa, że podniecone i dobrze przygotowane tarlaki trą się nawet na żwirku
Tarło rozpoczyna się gonitwami samca za daną partnerką. W pewnym momencie, na powierzchni substratu, udaje mu się przywrzeć do niej bokiem i nakryć z góry płetwą grzbietową (niekiedy także i ogonową). Po krótkim trzepotaniu się tarlaków uwolnione zostają gamety – jaja i plemniki. Jeśli do tarła nie dochodzi należy rozpocząć codzienne podmiany 30–40% objętości wody na świeżą i chłodniejszą o 2-3°C, najlepiej w całości pochodzącą z filtra RO. W zbiorniku hodowlanym tarlaki karmimy bardzo oszczędnie – pokarm musi być od razu w całości przez nie zjadany. Bezwzględnie najlepsza jest tu oczywiście karma żywa.
Najmniej pracochłonną metodą rozrodu omawianego gatunku jest, moim zdaniem, tzw. długie tarło. Mianowicie tarlaki łączy się ze sobą na 7-10 dni, po czym odławia ze zbiornika tarliskowego, w którym dalej odchowywany jest narybek. I teraz, jeśli jako substratu dla ikry użyto roślin i/lub mopów, to na czas jej inkubacji poziom wody obniżamy do 5-6 cm a cały zbiornik jeszcze bardziej zaciemniamy (szary papier, tektura). Przez cały czas powinien pracować napowietrzacz dający delikatne, drobnoperliste pęcherzyki. Tylko bardzo wytrwałym hobbystom mogę polecić codzienne (ewentualnie co 2–3 dni) wybieranie jaj z substratu i przenoszenie ich do małych naczyń inkubacyjnych (szalki, słoiki, głębokie talerze, plastikowe kuwety, pojemniki, itp.), wypełnionych wodą z akwarium tarliskowego. Na bieżąco trzeba wtedy usuwać ziarna zapleśniałe i obumarłe, których nie brakuje nawet po zastosowaniu preparatu przeciwko pleśnieniu ikry. Wylęg larw z jaj złożonych na roślinach i/lub mopach w wodzie o temperaturze 23-24°C następuje zwykle po 3-4 tygodniach.
Proporczykowce to typowi mięsożercy i powinny mieć zapewnioną karmę żywą i/lub mrożoną pochodzenia zwierzęcego
Z kolei, jeśli na dnie został użyty torf, to po zakończonym tarle delikatnie wyjmujemy go na gęste sitko i czekamy aż odsączy się z niego nadmiar wody (można delikatnie i z wyczuciem uciskać palcami). W momencie gdy torf zaczyna się rozpadać pakujemy go do plastikowego pojemnika na okres 5-6 tygodni. Aby jaja nie zapleśniały pojemnik codziennie wietrzymy przez mniej więcej kwadrans. W razie potrzeby można też delikatnie zruszać co jakiś czas wierzchnią warstwę torfu, aby przerwać parowanie. Jeśli w naszej ocenie substrat jest zbyt suchy, to spryskujemy go miękką wodą. Po wspomnianym okresie czasu zawartość pojemnika rozkładamy równomiernie w kuwecie i zalewamy do wysokości 5–6 cm ponad jego powierzchnię miękką, odstaną i chłodniejszą wodą o temperaturze 18-20°C (idealnie, jeśli była ona wcześniej napowietrzona). Pobudza to larwy do wylęgu, podczas gdy wyższa ciepłota wody działa na nie osłabiająco i spowalnia wylęganie się. Wszelkie większe zbrylenia substratu należy ostrożnie rozkruszyć, a następnie całość lekko, delikatnie wymieszać, np. gęsim piórem lub pędzelkiem. Larwy wylęgają się w ciągu 1-3 dni. Generalnie, im dłużej ikra „leżakuje” w torfie, tym większa jest liczba równocześnie wylęgających się larw. Odłapujemy je co jakiś czas (np. łyżką) i przenosimy do zbiornika – odchowalni. Jeśli przez dwa dni nie doszło do wylęgu wszystkich (często trudno to stwierdzić), torf należy ponownie odsączyć i na powrót zapakować do pojemnika na kolejny tydzień. Procedurę tę powtarza się nawet trzykrotnie, ale bywa, że za ostatnim razem nie pojawi się już ani jedna larwa. Modyfikacją tej metody jest spuszczenie w zbiorniku wody po tarle do około 0,5 cm nad warstwą torfu, przykrycie go szybą i zaciemnienie na dwa tygodnie. Dopiero po tym czasie wodę odsączamy i postępujemy z substratem jak opisano to wyżej. Okres jego „leżakowania” jest jednak krótszy, bo trwa 2-3 tygodnie, po czym zalewamy go miękką i chłodniejszą wodą.
Najprostszą metodą rozmnażania jestspontaniczny rozródniewielkiej grupy tarlaków stale przebywających w gęsto zarośniętym akwarium jednogatunkowym
Oczywiście najprostszą i najmniej pracochłonną metodą rozmnażania proporczykowca cynamonowego (i wielu innych z rodzaju Fundulopanchax) jest spontaniczny rozród niewielkiej grupy tarlaków stale przebywających w gęsto zarośniętym akwarium jednogatunkowym. Przy urozmaiconym ich karmieniu żywym pokarmem zwykle nie dochodzi do pożerania przez nie potomstwa lub też zdarza się to sporadycznie. Sukcesywnie pojawiający się pośród roślinności pływającej wylęg (w tym przypadku są to dosłownie pojedyncze osobniki) należy wyławiać i przenosić do zbiorników – odchowalni. W nich jednak młode trzeba co jakiś czas segregować według wzrostu, inaczej może dochodzić do aktów kanibalizmu wśród zróżnicowanego wiekiem potomstwa. Metoda ta umożliwia odchowanie niewątpliwie najsilniejszych osobników, co z amatorskiego punktu widzenia wydaje się być zupełnie wystarczające. Jakikolwiek inny, a szczególnie każdy bardziej intensywny sposób rozrodu wymusza na hodowcy dbałość o zdrowie i kondycję przede wszystkim o samic. Muszą one mieć zapewniony wystarczający okres czasu na odpoczynek i regenerację. W przeciwnym razie szybko zaczną chudnąć, zaprzestaną składać ikrę i nierzadko mogą zapaść na choroby zwykle kończące się zwykle śmiercią. Odpowiedzialny hodowca nie powinien nigdy dopuszczać do zaistnienia takiej sytuacji.
Jasne podłoże sprawia, że barwy ryb stają się wyblakłe
Zawartość woreczka żółtkowego zostaje zużyta przez zarodek jeszcze w jaju, dlatego też wylęg podejmuje intensywne żerowanie zaraz po wydostaniu się z niego. Jest on dość drobny, ale żarłoczny i ma stosunkowo duży otwór gębowy. Jako pierwszy pokarm mogą być mu podane najdrobniejsze larwy solowca (uzupełniająco także w formie pasty lub żelu) i/lub larwy oczlików oraz wrotki. Żywienie nimi stosujemy przez 7–10 dni, po czym do diety wprowadzamy nicienie „mikro” i bananowe oraz markowe pokarmy suche wysokobiałkowe (szczególnie roztarte płatkowe). Naprzemiennie z nimi można podawać karmę mrożoną (moina, bosmina). Od drugiego tygodnia życia serwujemy najdrobniejsze rozwielitki i oczliki (także mrożone, zwłaszcza cyklop), a od trzeciego – bardzo drobno siekane: auloforus, larwy wodzienia i doniczkowce (bardzo ostrożnie, bo zbyt duże cząstki mogą prowadzić do zadławień u młodych rybek). Młode rosną umiarkowanie szybko i dopiero przy wielkości 1,5–2 cm można zacząć skarmiać je drobnymi larwami ochotki i komarów oraz kawałkowanymi rurecznikami.
Tzw. długie tarło (7-10 dni) to najlepsza, moim zdaniem, metoda rozrodu omawianych ryb
Mniej więcej co dwa tygodnie segregujemy przychówek według wzrostu i przenosimy do zbiorników odchowalni. Powinny mieć one pojemność co najmniej 20-30 litrów i być wypełnione odstaną, dobrze natlenioną (delikatne napowietrzanie) i filtrowaną wodą (zwykły filtr gąbkowy bez obudowy lub napędzany brzęczykiem). Ruch wody musi być jednak jak najmniejszy. Zbyt silny strumień męczy bowiem narybek i może być powodem jego śnięć. Codziennie lub co drugi dzień usuwamy wężykiem wszelkie niedojedzone resztki pokarmu i nieczystości z dna (bez podłoża), dolewając przy tym świeżej, odstanej wody. Dobry wpływ na samopoczucie i wzrost rybek wywiera też kilkugodzinny w ciągu dnia dostęp światła słonecznego oraz miękkolistna roślinność pływająca. Tej ostatniej w żadnym razie nie powinno zabraknąć, gdyż stwarza ona dogodne warunki do żerowania i schronienia się słabszych osobników, co znacząco polepsza dobrostan zwierząt. Zbiornik, do którego przenoszony jest później narybek, dobrze jest założyć dużo wcześniej. Bardzo dobrym rozwiązaniem jest zasiedlenie go niewielką populacją wioślarek (skorupiaki te wymagają dobrze natlenionej i chłodnej wody), które namnożywszy się będą stanowić doskonałą bazę pokarmową. Do odchowalni dobrze jest też wpuścić kilka niedużych ślimaków, które będą zjadały resztki pokarmu, zapobiegając w ten sposób zepsuciu się wody.
Proporczykowiec cynamonowy to gatunek mało płodny, ale piękny i nietuzinkowy
Ten endemiczny gatunek zwany również brzanką Titteya zasiedla w naturze cieki wodne Sri Lanki (dorzecza rzek Kelani i Nilwala, a także zbiorniki, stawy, laguny położone w ich obrębie). Jego nazwa w języku angielskim brzmi Cherry barb. Ryba dorasta do 5 cm długości i należy do popularnej, dobrze znanej akwarystom rodziny karpiowatych (Cyprinidae).
Dorosły samiec– ubarwienie ciała to niezwykła feeria czerwieni i różu
Ciało ryby jest wydłużone i wraz z płetwami pięknie ubarwione, co doskonale widać na załączonych zdjęciach. Samiec jest smuklejszy i jaskrawiej wybarwiony (szczególnie intensywnie w okresie godowym). W niewoli wyhodowano, m.in. odmianę super red, albinotyczną, długopłetwą. Duże walory dekoracyjne gatunku sprawiają, że jest on chętnie utrzymywany w akwariach, w tym także towarzyskich.
Dorosłe samice– u samic najlepiej widać dwie podłużne pręgi na ciele – ciemną i jasną
Jest to ryba odporna, stadna (w akwarium powinno się utrzymywać minimum 6 osobników), bardzo spokojna, łagodna i towarzyska, zwinna, choć umiarkowanie ruchliwa (odpoczywając, np. po karmieniu często „zawisa” w toni wykonując jedynie niewielkie, jakby leniwe ruchy i strzygąc przy tym rytmicznie płetwami). Może wykazywać mniejszą lub większą płochliwość, szczególnie gdy grupa pobratymców jest nieliczna, zbiornik nieprawidłowo urządzony, a jego obsada źle dobrana. Gatunek absolutnie wszystkożerny. Jednakże najlepszy wzrost, wybarwienie oraz wyniki hodowlane osiąga się żywiąc brzanki urozmaiconym pokarmem żywym lub mrożonym pochodzenia zwierzęcego. Nieodzowny jest również dodatek w diecie pokarmu roślinnego (np. na bazie spiruliny).
Brzanki wysmukłe należy utrzymywać zawsze w grupie
Dla grupy kilku osobników wystarcza zbiornik o pojemności 60 l. Jako podłoże najlepiej sprawdza się 3-4 cm warstwa drobnego żwirku o ciemnym odcieniu. Z elementów dekoracyjnych wykorzystujemy zaś rozmaite korzenie, zatopione gałęzie, liście, kawałki drewna. Roślinność zanurzoną sadzimy raczej w zwartych kępach, pamiętając o zapewnieniu rybom sporo miejsca do swobodnego pływania. Oświetlenie powinno być przytłumione przez umiarkowanie obfitą roślinność pływającą (limnobium, luźno unoszące się zwoje moczarki lub rogatka, paprocie itp.). Jeśli akwarium stoi w miejscu zapewniającym mu 2-3 godzinny w ciągu dnia dostęp światła słonecznego wówczas barwy brzanek będą najlepiej wyeksponowane. Zachęcam do stworzenia im zbiornika biotopowego, uwzględniającego nie tylko wybrane azjatyckie gatunki ryb, ale także roślin.
W zbiorniku z brzankami nie może zabraknąć różnorodnej roślinności, ale pamiętać należy o pozostawieniu sporo wolnej przestrzeni do swobodnego pływania
Do chowu wystarcza zwykła woda wodociągowa, ale jej optymalne parametry fizyko-chemiczne to: twardość ogólna do 15°n, odczyn kwaśny do lekko zasadowego (pH 6-7,5) i temperatura w przedziale 18-24°C. Omawiane ryby, po przyzwyczajeniu można utrzymywać przez cały rok w zbiorniku bez grzałki (oczywiście w normalnie ogrzewanym zimną lokalu). Z moich obserwacji wynika, że osobniki z „zimnego” chowu chętniej i gwałtowniej przystępują do tarła i żyją dłużej. Woda powinna być filtrowana (wystarcza gąbkowy filtr wewnętrzny lub zewnętrzny przelewowy), regularnie podmieniana (do 15%, raz w tygodniu) oraz być w lekkim, subtelnym ruchu.
Brzanki wysmukłe to ryby odporne, a przy tym bardzo spokojne, łagodne i towarzyskie
Na osobniki rodzicielskie wybieramy najintensywniej wybarwione i obdarzone najwyższym temperamentem mleczaki oraz ikrzyce z najbardziej napęczniałymi partiami brzusznymi (dobre wypełnienie jajników ikrą). Tarlaki można przed tarłem rozdzielić według płci na okres 8-10 dni i intensywnie karmić w tym czasie pokarmem pochodzenia zwierzęcego – żywym i/lub mrożonym (larwy owadów, rurecznik, auloforus, doniczkowiec itp.). Temperatura wody w okresie przygotowawczym nie powinna przekraczać 23°C.
Do tarła ryby zestawiamy najczęściej parami lub trójkami z przewagą samców
Do tarła należy przygotować oddzielny zbiornik o pojemności 25-30 l (dla pary lub dwóch samców i samicy). Napełniamy go świeżą, ale odstaną przez dobę wodą do wysokości 15-20 cm. Powinna być ona miękka (> 10°n, a optymalnie (3-5ºn), lekko kwaśna (pH, 6-6,5), o temperaturze około 25°C. Dno pokrywamy szklanymi kulkami o średnicy ok. 1 cm lub wkładamy ruszt siatkowy. Na nich układamy kępy odkażonego substratu w postaci miękkolistnych kęp roślin (najlepsze są mchy, zwłaszcza jawajski) lub przędzy syntetycznej, waty perlonowej. Oczywiście niezbędne jest napowietrzanie wody (drobnoperliste pęcherzyki).
W rozrodzie amatorskim najczęstszym substratem dla ikry są miękkolistne rośliny
Do zbiornika hodowlanego tarlaki przenosimy wieczorem. Odpowiednio przygotowane przystępują do rozrodu już wczesnym rankiem następnego dnia. Można także wpuścić najpierw samicę – ma to na celu wysycenie wody produkowanymi przez nią hormonami, co zwiększa intensywność tarła. Po 1-2 dniach dołączamy samce. Ryb na tarlisku raczej nie karmimy chyba, że niewielkimi ilościami żywego pokarmu, który od razu będzie zjadany.
W zbiorniku tarliskowym ryb raczej nie karmimy
Jeżeli tarlaki nie chcą przystąpić do tarła można próbować je do niego sprowokować. W tym celu codziennie podmieniamy 1/3 objętości wody na świeżą, odstaną przez co najmniej 12 godzin i najlepiej pochodzącą z filtra RO. Idealnie, jeśli wcześniej wodę na dolewkę poddaliśmy kilkugodzinnemu działaniu promieni słonecznych, dobrze ją przy tym napowietrzając. Skutkuje to przeważnie szybkim podjęciem przez ryby godów. W czasie dość burzliwego aktu płciowego samiec stara się mocno przycisnąć do boku partnerki. Brzanki rozrzucają bezładnie ikrę wśród substratu (z reguły blisko dna), nie interesując się dalszym jej losem. Tarlaki z apetytem jednak wyjadają złożone jaja. Dlatego też po zakończonym tarle należy je czym prędzej odłowić, a zbiornik osłonić, np. szarym papierem, tekturą. Choć literatura podaje, że dorodna samica może złożyć nawet ponad 200 jaj, to jednak przeciętnie jest ich kilkadziesiąt.
Tarłoma dość burzliwy przebieg, a ikra jest bezładnie rozrzucana wśród substratu
Wylęg larw następuje po 36-48 godzinach. Po kolejnych dwóch dobach zaczynają one swobodnie pływać i żerować. Wtedy należy odsłonić zbiornik. Można też zacząć go oświetlać. Najlepszym pierwszym pokarmem jest bezwzględnie najdrobniejszy „pył”, czyli mieszanina pierwotniaków (wyhodowane na odżywkach organicznych lub z gotowych preparatów handlowych), larw oczlików i wrotek. Znakomitym dodatkiem jest tzw. zielona woda zawierająca silnie namnożone w niej (pod wpływem intensywnego oświetlenia, głównie promieniami słonecznymi) zielenice (Chlorophyta sp.) i eugleniny (Euglenophyta), a także pierwotniaki, okrzemki.
Tarlaki odławiamy zaraz po zakończonym tarle, gdyż chętnie zjadają złożone jaja
Odchów potomstwa jest jak najbardziej możliwy również z użyciem gotowych prestarterów przeznaczonych dla narybku ryb jajorodnych (np. typu fluid, pył, pasta itp.) oraz mrożonkach (moina, larwy solowca, wrotka). Należy jednak pamiętać, że jednorazowa porcja karmy powinna zostać zjedzona w ciągu kwadransa po podaniu, gdyż w przeciwnym razie łatwo dochodzi do zepsucia się wody i śnięcia przychówku. Jeszcze dalej idące obostrzenia dotyczą karmienia mlekiem w proszku, żółtkiem jaja kurzego lub drożdżami. Te dwa ostatnie pokarmy dokładnie rozbełtuje się w niewielkiej ilości wody, a następnie po opadnięciu większych cząstek pobiera zakraplaczem mikrozawiesinę, którą równomiernie rozprowadza się po powierzchni akwarium.
Woda w akwarium z brzankami powinna być filtrowana, regularnie podmieniana i znajdować się w lekkim, subtelnym ruchu
Narybek w wieku 5-7 dni pobiera już żywe larwy solowca oraz nicienie „mikro”. Dwutygodniowym rybkom można podawać najdrobniejsze rozwielitki i oczliki (także mrożone) oraz zmiażdżone i przetarte przez gęstą gazę lub drobniutkie siteczko bardzo drobno siekane i starannie przemyte rureczniki, auloforus i/lub doniczkowce. W trzecim tygodniu życia rybkom można podawać najdrobniejsze rozwielitki i oczliki (także mrożone). Początkowo narybek karmimy wielokrotnie w ciągu dnia, potem coraz rzadziej, aż około 1,5-2 miesiąca życia rybek wystarcza dwu, trzykrotne podanie karmy.
Odpowiednio wcześniej przygotowane tarlaki przystępują do tarła ze znacznie większą intensywnością
Codziennie lub najdalej, co drugi dzień, najlepiej wieczorem należy dokładnie czyścić (za pomocą cienkiego wężyka) dno zbiornika z wszelkich resztek karmy i odchodów. Dolewana zaś woda powinna być świeża, ale po 24 godzinnym odstaniu. Przez cały czas powinien działać mały filtr gąbkowy bez obudowy lub napędzany brzęczykiem, który jednocześnie dobrze natleniałby wodę. Nie może jednak powodować zbyt silnego jej ruchu, co bardzo męczy narybek. W zbiorniku z narybkiem w zupełności wystarcza temperatura 23-24°C.
Bez wątpienia brzanki wysmukłe (zwłaszcza odmiany super red) to ryby niezwykle dekoracyjne i bardzo wdzięczne do obserwowania
Młode rosną stosunkowo szybko, lecz nierównomiernie. Można je więc sortować według wielkości i umieszczać w przestronnych, jasno oświetlonych zbiornikach. Narybek jest wrażliwy na wysoki poziom związków azotowych (powodują one zahamowanie jego wzrostu), dlatego też przez cały okres odchowu należy dokonywać systematycznych podmian wody na świeżą (zwykle przy okazji czyszczenia dna z resztek organicznych). Należy mieć na uwadze, że ewentualne błędy popełnione w pierwszym miesiącu życia młodych rybek są potem często nie do odrobienia. Ryby niedożywione, skarlałe, z wadami budowy nigdy potem nie osiągną pełnego wyrośnięcia i nie będą nadawały się do rozrodu.
Naskalnik wężogłowy to przedstawiciel rodziny pielęgnicowatych (Cichlidae), pochodzący z afrykańskiego jeziora Tanganika (skrajnie północna część jeziora, na zachodnim brzegu DRK, w pobliżu miejscowości Bemba oraz od Makobola do Luhanga). Występuje w nim jako gatunek endemiczny, którego nazwa w języku angielskim brzmi: Masked Julie Cichlid. W niniejszym wpisie zaprezentuję wyjątkowo piękną jego odmianę „Kissi”. Ryby ze wspomnianego rejonu mogą być wizualnie jaśniejsze lub ciemniejsze. Według jednej z teorii, wysnutej na podstawie obserwacji w warunkach naturalnych, ich ubarwienie zależy od środowiska, w którym przebywają. I tak, osobniki bytujące w siedlisku pozbawionym osadów organicznych mają ubarwienie ciemniejsze. Z kolei tam, gdzie występuje obfity osad ubarwienie jest jaśniejsze. Podobna sytuacja ma także miejsce w odniesieniu do głębokości, na której żyją ryby – osobniki z płytszych partii wód są jaśniejsze, a z głębszych ciemniejsze. Naskalniki wężogłowe można spotkać w strefie skalistej, na głębokości od 5 do 25 m, w wodzie silnie napowietrzonej. Siedliska ich bytowania pokrywają się z zajmowanymi przez naskalnika kędzierzawego (J. ornatus). Nazwa odmiany – Kissi jest często stosowana zamiennie z Bemba (Pemba) – osobniki tej pierwszej są nieco jaśniejsze w porównaniu do populacji z Bemba.
Naskalniki wężogłowe cechuje umiarkowany terytorializm i niezbyt silna agresja wewnątrzgatunkowa – uważane są za jedne z łagodniejszych
Samiec dorasta do 7 cm (samica mierzy co najwyżej 5 cm), co czyni go jednym z najmniejszych naskalników (wraz z J. dickfeldi i J. ornatus). Torpedowatego kształtu, walcowato wydłużone ciało i długa głowa (z wystającą górną wargą, służącą do wybierania bezkręgowców z podłoża oraz zeskrobywania glonów) sprawiają, że są to ryby szybkie i zwinne. Oczywiście w momencie, gdy zajdzie taka potrzeba. Normalnie bowiem są niezbyt ruchliwe i przez większość czasu przebywają w swych kryjówkach, głównie w dolnej strefie zbiornika. Nierzadko pływają w charakterystyczny sposób delikatnie dotykając brzuchem do litej powierzchni, a w chwili odpłynięcia od niej lub będąc pod sklepieniem kryjówki – także grzbietem do dołu. Ryby mogą także zastygać w bezruchu po wpłynięciu do szczeliny skalnej lub innego zakamarka. Po przeniesieniu w nowe miejsce wykazują znacznego stopnia nieśmiałość i płochliwość. Zwykle jednak, po kilku dniach, uspokajają się i z czasem stają nader ciekawskie. Naskalniki wężogłowe prezentują umiarkowany terytorializm i niezbyt silną agresję wewnątrzgatunkową – powszechnie uchodzą za jedne z łagodniejszych.
Torpedowate ciało i wydłużona głowa z wystającą górną wargą to cechy budowy morfologicznej przedstawicieli rodzaju Julidochromis
Akwarium dla dobranej pary powinno mieć pojemność co najmniej 100 l. Na dnie usypujemy 4-5 cm warstwę grubszego piasku. Zazwyczaj tylną połowę zbiornika urządzamy w typie rumowiska skalnego z mnóstwem szczelin i kryjówek. Nadają się do tego celu sklejone i stabilne konstrukcje z kamieni (piaskowce, łupki, wapienie), groty, skałki, kawałki rurek, ułożone na boku doniczki itp. Rośliny są zbędne, ale ryby ich w żaden sposób nie niszczą. Można zatem pokusić się o uprawę niektórych gatunków, np. anubiasów, nurzańca lub luźno pływających, jak najas, rogatek, moczarka itp. Poza walorami czysto dekoracyjnymi roślinność dobrze tłumi oświetlenie zbiornika, co polepsza dobrostan naskalników. Ewentualnymi dla nich współmieszkańcami mogą być wybrani przedstawiciele rodzajów Lamprologus, Neolamprologus, Cyprichromis lub Altolamprologus. Nie wolno natomiast omawianych ryb utrzymywać z naskalnikiem kędzierzawym (Julidochromis ornatus), jako że może dochodzić między nimi do krzyżówek, a ich świadomy akwarysta powinien zawsze unikać. Innym, godnym polecenia sposobem chowu jest biotopowy zbiornik dedykowany.
U odmiany „Kissi” szczególnie piękne są błękitne krawędzie płetw.
Optymalne parametry fizyko-chemiczne wody to: średnio twarda do bardzo twardej (13-25°n), o odczynie obojętnym do zasadowego (pH 7-8,8) i temperaturze 24-26°C (ryby można z powodzeniem przyzwyczaić do chłodniejszej ciepłoty rządu 20-22°C). Wymagana jest bardzo dobra jej filtracja i natlenienie (naskalniki są dość wrażliwe na niedostatek tlenu w wodzie oraz zawartość w niej związków azotu) oraz cotygodniowe podmiany w objętości do 15%. W zupełności wystarcza subtelny jej ruch wody. Zalecany przez niektórych autorów dodatek soli kuchennej niejodowanej (a nawet jodowanej ze względu na prawidłowe działanie tarczycy) w ilości łyżeczka od herbaty na 20 l wody nie jest bezwzględnie konieczny (mimo, że sól zwiększa przewodność elektryczną wody, co wiąże się także z jej twardością).
W żywieniu naskalników nie zaleca się zbyt częstego skarmiania larwami ochotek i całkowicie wyklucza z diety mięso zwierząt ciepłokrwistych
W warunkach naturalnych naskalniki odżywiają się zooplanktonem, glonami i niewielkimi organizmami bezkręgowymi, żyjącymi przy dnie (zoobentos). Co ciekawe, podobnie jak pozostałe taksony z rodzaju Julidochromis, ryby te jako nieliczne zjadają i to w znacznej ilości gąbki słodkowodne (Porifera). Pokarm ten nie należy do łatwostrawnych ze względu na swoją strukturę. W akwarium pobierane są rozmaite karmy mrożone i/lub żywe (nie zaleca się zbyt częstego skarmiania larwami ochotek i całkowicie wyklucza z diety mięso zwierząt ciepłokrwistych). Całkiem dobrze zjadane są także granulaty, natomiast karmy w postaci płatków cieszą się wyraźnie mniejszym zainteresowaniem ryb. Dietę koniecznie uzupełniamy pokarmami pochodzenia roślinnego, np. wyprodukowanymi na bazie spiruliny. Nigdy nie powinno się dopuszczać do nagminnego przekarmiania naskalników. Prawidłowo pielęgnowane mogą dożyć w akwarium ponad 7 lat.
W akwarium z naskalnikami rośliny są zbędne, ale warto pokusić się o uprawę niektórych gatunków
Dymorfizm płciowy jest słabo zaznaczony u młodych osobników. U dorosłych natomiast ustalenie płci jest znacznie łatwiejsze – samiec jest smuklejszy i o 1-2 cm większy. Czasami jednak zdarza się, że podczas tarła to samica jest większa od znaczniej mniejszego partnera. W tym czasie pokładełko mleczaka jest ostro, podczas gdy u ikrzycy tępo zakończone. W celu spontanicznego dobrania się pary hodowlanej najlepiej jest zakupić kilka podrośniętych, niespokrewnionych ze sobą osobników. Wówczas, po jakimś czasie, można zaobserwować jak wyłoniona para wspólnie broni obranej kryjówki i rewiru lęgowego wokół niej. Kojarzenie ze sobą ryb dorosłych może okazać się cokolwiek trudne ze względu na nierzadką wzajemną niechęć przedstawicieli obydwu płci. Na pewno trzeba tu dysponować większą liczbą osobników.
Najbardziej odpowiednie dla J. transcriptus są zbiorniki urządzone w stylu rumowiska skalnego z licznymi szczelinami
Naskalnik wężogłowy jest przedstawicielem grupy szczelinowców i speleofili (ikra składana jest w szczelinach skalnych, w płaszczyznach pionowych oraz na sklepieniach skał, grot i tym podobnych kryjówek). Do przeprowadzenia tarła można użyć odpowiednio urządzonego (wspomniane kryjówki) zbiornika hodowlanego, do którego przenosimy dobraną parę tarlaków. Wówczas, trzeba się jednak liczyć z krócej lub dłużej trwającym okresem ich płochliwości. Nierzadkie są niepowodzenia w rozrodzie. Zdarza się bowiem, że młode tarlaki zjadają ikrę (nawet kilka razy z rzędu) zanim nauczą się nią opiekować. U naskalnika wężogłowego (i nie tylko) tarło przebiegać może z różną intensywnością. Samica może bowiem od razu pozbyć się całego zapasu dojrzałej ikry (jest jej wtedy więcej – kilkanaście do 30 ziaren) lub też dochodzi do składania przez nią zaledwie kilku jaj, ale w interwałach czasowych trwających 2-7 dni. W drugim przypadku narybek jest oczywiście zróżnicowany wzrostem. Taka strategia rozrodcza stanowi zapewne ewolucyjnie wykształcone przystosowanie ryb do aktualnie panujących warunków środowiskowych w naturze.
Nadmierne zagęszczona obsada ryb w akwarium pogarsza ich dobrostan
Ikrzyca deponuje jaja na stropie lub ścianach osłoniętej kryjówki. Ona także opiekuje się zarówno nimi, jak i larwami, podczas gdy mleczak pilnuje terytorium lęgowego. Ustawiczne przebywanie samicy w kryjówce (często nie wypływa z niej nawet do karmienia) i wzmożona aktywność samca świadczą zazwyczaj o złożeniu ikry lub pojawieniu się larw w gnieździe. Te ostatnie opuszczają osłonki jajowe po 2–3 dniach. Wylęg jest bardzo drobny i początkowo przebywa w kryjówce. Dopiero po osiągnięciu wielkości 5-6 mm (wiek 7-8 dni) zaczyna z niej wypływać i penetrować obszar wokół. Z wyżywieniem narybku nie ma zwykle problemu, ale trzeba pamiętać o dostosowaniu pokarmu do jego niewielkich otworów gębowych. Można mu zatem podawać żywy lub mrożony, najdrobniejszy zooplankton (moina, cyklop, bosmina itp.), nicienie „mikro” i bananowe lub larwy solowca. Chętnie zjadana jest także karma sucha (typu prestarter, first bite itp.) lub nawet odpowiednio rozdrobnione pokarmy dla ryb dorosłych, w tym roślinne. Do diety podchowanych osobników młodocianych można włączyć drobno siekane i dokładnie przepłukane rureczniki, auloforusa lub wazonkowce, a także larwy owadów (ochotek, wodzienia, komarów), artemię, mysis itp.
Po przeniesieniu w nowe miejsce wykazują znacznego stopnia nieśmiałość i płochliwość
Chronienie brzusznej części ciała jest widoczne również u narybku, który przez dłuższy czas porusza się tylko ściśle przy elementach wystroju zbiornika, w tym brzuchem do góry w chwili odpływania od nich. Młode naskalniki rosną dość wolno. W ich pomyślnym odchowie, oprócz żywienia, dużą rolę odgrywają stabilne parametry fizyko-chemiczne wody. Trzeba zatem uważać zwłaszcza przy podmianach (do 10%), aby partia na dolewkę nie odbiegała zbytnio parametrami od wody w akwarium. Opieka rodziców trwa dość długo i polega głównie na strzeżeniu rewiru lęgowego, na którym przebywa potomstwo. Bierze w niej czynny udział także starsze rodzeństwo z poprzednich tareł. U omawianego gatunku można bowiem zaobserwować rozbudowane, wielopokoleniowe zachowania społeczne. Jest to niezapomniany widok, który sprawia wiele radości każdemu hobbyście. Osobniki młodociane, które przekroczyły wielkość 3 cm są przez rodziców przepędzane z zajętego terytorium. Można je wówczas odłowić do innego zbiornika. Chociaż tarlaki mogą odbywać tarło średnio co 3 tygodnie, to jednak obserwuje się u nich dłuższe lub krótsze okresy wyciszenia płciowego.
Naskalnik wężogłowy jest przedstawicielem grupy szczelinowców i speleofili
Obserwacje rozrodu J. transcriptus poczynione w warunkach sztucznych ujawniły ciekawą strategię, kiedy to dojrzała płciowo samica odbywa tarło jednocześnie z dwoma samcami różnej wielkości. Większy z nich (bywa, że samica jest od niego mniejsza) zajmuje pozycją dominującą, podczas gdy drugi (przeważnie mniejszy od samicy) staje się osobnikiem zdominowanym, podległym. Mimo to, ten ostatni, zachowuje przez cały czas gotowość do odbycia aktu płciowego, gdy tylko nadarzy się ku temu dogodna okazja. Wówczas, samica składa ikrę w dwóch różnych miejscach, należących do dużego i małego samca (zwykle kryjówki znajdują się na stykach obydwu terytoriów). Szerszą, obszerniejszą szczelinę zajmuje większy z nich, a węższą, mniejszą – mniejszy. Oczywiście, do tej ostatniej większy rywal nie jest fizycznie w stanie wpłynąć przez co ten mniejszy ma względny spokój. Bardziej aktywnym i zaangażowanym w opiece nad jajami i larwami jest właśnie mniejszy z samców (co jest obserwowane także u innych przedstawicieli rodzaju Julidochromis, gdzie bardziej aktywne w opiece są tarlaki o mniejszych rozmiarach ciała). Po wylęgnięciu się larw oba samce strzegą swoich terytoriów, a samica balansuje pomiędzy nimi i roztacza troskliwą opiekę nad potomstwem z obydwu gniazd. Z czasem narybek miesza się ze sobą.
U naskalnika wężogłowego (i nie tylko) tarło przebiegać może z różną intensywnością. Zdarza się też, że samica odbywa tarło jednocześnie z dwoma samcami różnej wielkości
Naskalniki mają pojedyncze nozdrza z każdej strony głowy (przed oczami). Tymczasem u innych ryb są one narządem parzystym, który tworzą nozdrze przednie (woda wpływa przez nie do jamy nosowej) oraz nozdrze tylne (woda nim wypływa). U ryb nozdrza nie biorą udziału w oddychaniu, a jedynie służą do rozpoznawania zapachów. U przeważającej większości gatunków nozdrza nie mają połączenia z jamą gębową. Naskalnik wężogłowy jest często mylony z pokrewnym mu gatunkiem – naskalnikiem Marliera (Julidochromis marlieri). Ten ostatni ma jednak czarną pręgę pod okiem (u wężogłowego przechodzi ona przez dolną połowę oka) i co najmniej trzy rzędy białych plam na tułowiu (u wężogłowego są co najwyżej dwa). Ponadto J. marlieri dorasta do zdecydowanie większych rozmiarów ciała a u dorosłego samca może występować na karku charakterystyczny, aczkolwiek nieduży, guz tłuszczowy.
Linki do filmików na kanale YT autora wpisu:
Więcej o omawianym gatunku można przeczytać w artykule Huberta Zientka i Lechosława Łątki pt. Naskalnik wężogłowy (Julidochromis transcriptus) odmiany „Kissi” – niewielki, piękny i spokojny, Magazyn Akwarium: 2024, ? (20?), s. ?, https://magazynakwarium.pl/
Ten piękny i jakże ciekawy pod względem prezentowanych zachowań przedstawiciel rodziny Elassomatidae zwie się w języku angielskim: Gulf Coast Pygmy Sunfish. W naturze zamieszkuje południowo-wschodnie rejony USA (północno-zachodnia część Florydy i południowo-zachodnie rejony Georgii). Spotyka się go najczęściej w zarośniętych i płytkich stawach, mokradłach, bagniskach, torfowiskach, kanałach itp., a także w leniwie płynących, miejscami zarośniętych podwodną roślinnością ciekach wodnych ze sporą ilością materii organicznej na dnie (np. dorzecze rzeki Suwannee, Wakulla i inne). Niestety okończyki nie żyją zbyt długo – w akwarium, przy odpowiedniej pielęgnacji, mogą dożyć do około 3 lat. Jednakże po ukończeniu dwóch często stają się apatyczne i nieskore do rozrodu mimo zapewnienia im optymalnych warunków środowiskowych.
Dorosły samiecokończyka Gilberta
Okończyki to ryby o niewielkich rozmiarach ciała, niezbyt ruchliwe (zwłaszcza samice i niegodujące samce, które często po prostu „stoją” wśród roślinności lub chowają się w kryjówkach) i okresowo nader płochliwe. Szczególnie w okresie aklimatyzacji, po przeniesieniu do nowego akwarium, mogą całymi tygodniami nie wychodzić z kryjówek lub opuszczać je na krótko, w celu zaspokojenia głodu. Trzeba zawsze mieć na uwadze, że różnorodne czynniki środowiskowe mogą łatwo wywołać u okończyków stres. To, jak ryby go zniosą ma bezpośredni wpływ na ich zdrowie i zachowanie. Generalnie, mimo drapieżnej natury, okończyki są iście spokojne i wyraźnie stronią od towarzystwa innych gatunków, zwłaszcza większych, agresywniejszych, ruchliwych i żywiołowych. Z między innymi tego powodu zdecydowanie nie nadają się do chowu w akwariach zespołowych. Stają się w nich bowiem zdecydowanie bardziej bojaźliwe i wycofane. Najlepsze zatem jest dla nich akwarium jednogatunkowe. Okończyki można utrzymywać w grupach lub haremach z przewagą samic, np. 1×2-3 lub 2-3×5-6. Dla tej ostatniej opcji wystarcza zbiornik o pojemności około 80 l. Wprawdzie parę ryb można trzymać już w około 25 l nanoakwarium, to jednak polecam o wiele większe lokum, w którym nasi podopieczni będą mieli szansę na rozwinięcie pełnej gamy swoich bardzo ciekawych zachowań.
Dorosła samica okończyka Gilberta
Parametry fizyko-chemiczne wody są praktycznie bez znaczenia. Okończyki Gilberta potrafią bowiem znakomicie zaadaptować się do każdych praktycznie warunków poza oczywiście skrajnymi. Optymalnie jednak zaleca się wodę miękką do lekko twardej (4-14°n), o odczynie oscylującym wokół obojętnego (pH 6,5-7,5) i temperaturze 17-21°C. Zupełnie niepotrzebna jest tu grzałka, także zimą. Woda powinna być delikatnie filtrowana z jednoczesnym napowietrzaniem, zwłaszcza w upalne, letnie dni i noce. Stosujemy cotygodniowe jej podmiany na świeżą, ale odstaną w objętości do około 15%. Omawiane ryby najlepiej czują się i prezentują w zbiorniku o miejscami gęstej, różnorodnej szacie roślinnej, Szczególnie są tu polecane gatunki miękkolistne (mchy, wywłóczniki, moczarka, hemiantus itp.) oraz, koniecznie, pływające (paprocie, limnobium gąbczaste, najas, itp.). Elementy wystroju zbiornika takie jak korzenie, kawałki drewna, zatopione gałęzie i liście, kilka kamieni o łagodnych krawędziach, ceramiczne mufki lub kawałki rurek powinny tworzyć dogodne dla nich kryjówki. Ich rozmieszczenie powinno tworzyć naturalne bariery oddzielające terytoria samców. Jako podłoże wystarcza gruboziarnisty piasek o ciemnym odcieniu lub markowy substrat.
Okończyki są z natury drapieżnikami i zjadają przede wszystkim drobny pokarm żywy, który powinien stanowić przeważającą, jak nie jedyną podstawę ich diety. Zdecydowanie mniej chętnie pobierana jest karma mrożona, a już zupełnie wyjątkowo – sucha, zwłaszcza płatkowa (drobnymi jej cząstkami interesują się tylko niektóre osobniki). Pokarm zawsze musi być dostosowany wielkością do niedużych, górnie położonych otworów gębowych ryb. Najchętniej zjadane są przez nie, m.in.: larwy owadów (szczególnie komara, po których samice szybko „nabierają” ikry, a samce są pełne wigoru), zooplankton, kawałkowane rureczniki, auloforus, czarne robaki kalifornijskie i doniczkowce, a także lasonogi, dobrze rozpadający się, mrożony solowiec itp. W akwarium gatunkowym pokarm trzeba zadawać wyjątkowo ostrożnie, gdyż przekarmienie szybko prowadzi do zepsucia się wody (wzrost stężenia związków azotu i spadek tlenu).
Dorosła para okończyków Gilberta– dymorfizm płciowy jest dobrze zaznaczony
W okresie godowym (w naturze zawsze wiosną) zarówno zachowanie, jak i ubarwienie dorosłych samców ulegają radykalnej zmianie. Te najsilniejsze i dominujące stają się terytorialne i agresywne wobec rywali. Obierają sobie niewielkie terytoria, zwykle w pobliżu jakiejś dogodnej kryjówki, z których mniej lub bardziej zdecydowanie przeganiają inne samce. W odpowiednio urządzonym zbiorniku ryby nie robią sobie jednak żadnej krzywdy. Niezmordowanie też wabią samice starając się im ze wszech miar zaimponować. Prezentują przy tym osobliwy taniec godowy, podczas którego wyginają rytmicznie ciało, drżą, wykonują kołyszące ruchy na boki, napinają i falują płetwami. W tym czasie ubarwienie mleczaka ulega diametralnej zmianie – staje się on iście ciemnogranatowy do wręcz czarnego z metalicznie lśniącymi, licznymi, niezwykle kontrastującymi, niebieskimi, poprzecznymi prążkami oraz rozmaitymi kreskami i punkcikami, rozsianymi po ciele i na płetwach. Kolorystyka samic nie ulega wówczas zmianie (pozostają jasne z mniej lub bardziej ciemniejszym, marmurkowatym wzorem), ale niekiedy te najbardziej wyrośnięte i dorodne mogą mieć nieznaczne, niebieskawe kreski wokół oczu. Poza okresem okołotarłowym ubarwienie obydwu płci jest podobne, a mianowicie szaro-jasnobrązowo-beżowe, czasami z domieszką oliwkowego. Niemniej, nawet wtedy samce są z reguły ciemniejsze i prawie zawsze widać u dorosłych osobników mniejsze lub większe niebieskawe rysunki (choćby zupełnie blade i ledwie widoczne). Nasycenie barw może także zmieniać się w zależności od stanu emocjonalnego osobnika. Pod wpływem silnego stresu ryba zwykle jaśnieje i nierzadko wówczas „leży” nieruchomo na dnie. Generalnie samce są większe od samic o około 0,5 cm (dorastają do około 3 cm) i mają liczne plamki na płetwach. Te ostatnie są u samic rzadkie, a jeśli już występują to są niewielkie i nieliczne.
Bogata roślinność i różnorodne kryjówki to podstawa dobrostanu okończyków
Rozmnażanie okończyków Gilberta nie jest trudne pod warunkiem, że spełnionych jest kilka warunków. Chęć do tarła jest najwyższa u osobników odpowiednio wcześniej zimowanych w okresie jesienno-zimowym przez 3-5 miesięcy. Niezbędne jest wówczas zapewnienie rybom chłodnej wody (13-14°C), co można osiągnąć ustawiając akwarium w piwnicy, podziemnym garażu, na względnie ocieplonym poddaszu, strychu, werandzie itp. Ryby karmimy skąpo (niewielkie porcje żywego lub mrożonego pokarmu) i rzadko – dwa, góra trzy razy w tygodniu (ewentualnie co drugi, trzeci dzień). Ma to na celu wprowadzenie ich w stan wyciszenia płciowego, co regeneruje organizm i przygotowuje go na kolejny sezon rozrodczy. Niska ciepłota wody (nawet rzędu 6-8°C) nie czyni okończykom żadnej krzywdy, lecz sprawia, że żyją one dłużej, są odporniejsze na choroby a gody mają o wiele intensywniejszy przebieg. Dzieje się tak dzięki hormonom, głównie gonadotropowym wydzielanym przez przysadkę mózgową pod wpływem bodźców środowiskowych (wzrost temperatury wody, wydłużanie się dnia świetlnego, dieta wysokobiałkowa itp.). Wprawdzie bez zimowania omawiane ryby również przystępują do tarła, ale wówczas jest ono mało wydajne, wielce nieregularne i nie ma burzliwego charakteru. Często wówczas jedyną oznaką tego, że ryby są w ogóle zainteresowane rozmnażaniem jest spontaniczne pojawienie się w akwarium dosłownie pojedynczych sztuk narybku.
Samiec w okresie spoczynku płciowego
Pamiętajmy wszakże, aby nie przenosić tarlaków od razu z zimowiska do ciepłej wody. Powinien być to bowiem proces stopniowy, podczas którego sukcesywnie i powoli, przez około 2 tygodnie, zwiększamy temperaturę wody (np. używając grzałki z precyzyjnym termostatem). Jednocześnie wprowadzamy częste jej podmiany (20-30% objętości, 2-3 razy w tygodniu) na świeżą, najlepiej miękką (filtr RO) i odstaną przez co najmniej dobę. Zaczynamy także obficiej żywić ryby różnorodnym żywym pokarmem. Dopiero po tym czasie przenosimy je do docelowego akwarium gatunkowego lub tarliskowego. Po takiej zimowej przerwie i przygotowaniu okończyki bardzo chętnie przystępują do tarła i odbywają je kilkakrotnie w ciągu całego sezonu rozrodczego (zwykle od połowy lutego do końca czerwca). Podobnie dzieje się w warunkach naturalnych.
Samiec na początku okresu godowego
Jeśli akwarium gatunkowe jest obficie obsadzone roślinnością, znajdują się w nim liczne kryjówki, a obsada ryb jest nieliczna wówczas ryby mają najlepsze warunki do rozrodu. Tarło okończyków Gilberta przebiega dość skrycie i zwykle ma miejsce wczesnym rankiem. Tarlaki są płochliwe i reagują ucieczką, gdy tylko coś ich zaniepokoi. Należy przeto zapewnić im absolutny spokój. Do aktów płciowych dochodzi w gęstwinie miękkolistnej roślinności, spośród której najlepszym substratem dla ikry są, moim zdaniem, rozmaite mchy. Z innych gatunków dobre są m.in.: kępy wywłócznika lub rogatka, względnie moczarki poprzerastane glonami nitkowatymi. Może nie wygląda to zbyt dekoracyjnie, ale ryby niewątpliwie preferują właśnie takie warunki. Zawsze nieodzowne są liczne egzemplarze pływające, które będą tonowały oświetlenie i zwiększały dobrostan ryb. Jaja składane są partiami, po kilka ziaren. Dorodna ikrzyca może złożyć ich w sumie 40-50, ale zwykle ich liczba jest dużo mniejsza. Jasna ikra jest raczej niekleista, bo opada na dno, choć w większości osiada na drobnych częściach roślin, w tym na wspomnianych glonach nitkowatych.
Intensywnie godujący samiec – feeria granatu, czerni i błękitu
Potomstwo można wychowywać wspólnie z rodzicami. Te wprawdzie nie polują aktywnie na wylęg (nie zauważyłem także, aby kiedykolwiek zjadały jaja lub larwy), ale z pewnością nie pogardzą nim, gdy znacząco zubożymy ich dietę w białko zwierzęce. Realnym natomiast zagrożeniem mogą być podrośnięte już i intensywnie żerujące osobniki młodociane z poprzednich tareł. Dlatego też sukcesywnie pojawiający się narybek można wyłapywać (za pomocą miseczki lub innego naczynia) i umieszczać w oddzielnym zbiorniku odchowalni. Przenosić możemy także złożoną ikrę, którą zbieramy pipetą i umieszczamy w małych lęgnikach z odkażoną środkiem zapobiegającym jej pleśnieniu i delikatnie napowietrzaną wodą o takich samych parametrach fizyko-chemicznych.
Użycie dobrze przygotowanych tarlaków (zimowanie) i oddzielnego akwarium tarliskowego o pojemności 20-30 l sprawia, że tarło ma bardziej intensywny przebieg i jest wydajniejsze. Wypełniamy go wodą o twardości ogólnej najlepiej poniżej 10°n, odczynie bliskim obojętnego (pH 6,5–7,5) i temperaturze 19-21°C. Dno wykładamy obficie wspomnianą miękkolistną roślinnością, choć zamiast niej można też z powodzeniem użyć kęp/mopów włóczki/przędzy syntetycznej (starannie wymytej i odkażonej). Umieszczamy 1-2 niewielkie korzenie, kilka liści, mufkę lub rurki dzięki czemu tarlaki będą czuły się bezpiecznie. Jako podłoża można użyć 1–2-centymetrowej warstwy grubszego, ciemnego żwirku (część ikry wpada pomiędzy kamyki). Stosujemy co najwyżej słabe oświetlenie (świetlówka niewielkiej mocy).
Najlepiej rozmnażają się ryby, które poddano wcześniej zimowaniu przez 3-5 miesięcy
Do tarła wybieramy dobrze wyrośnięte osobniki w wieku minimum 5-6 miesięcy – ikrzyce z nabrzmiałymi partiami brzusznymi oraz mleczaki najintensywniej wybarwione na czarno). Stosujemy zestawy tarlaków z przewagą samic, np. 2×1, 3-4×2, 5-6×3-4. Gdy zauważymy, że aktywność rozrodcza tarlaków wyraźnie spada należy podmienić 50-60% wody na świeżą (najlepiej miękką, pochodzącą z filtra RO i zawsze odstaną). Jeśli to nie pomaga, wymieniamy niektóre z nich na inne, często młodsze, o większym wigorze i temperamencie. Na tarlisku zalecam trzymać ryby co najmniej tydzień, bowiem akty tarła mogą przeciągać się na kilka dni. Praktykuje się także rozdzielanie osobników rodzicielskich według płci na 7-10 dni przed tarłem i obfite żywienie ich w tym czasie żywym pokarmem. Szczególnie należy dbać o dobrą kondycję samic, które muszą mieć czas na odpoczynek i regenerację, inaczej produkcja komórek jajowych w jajnikach będzie znikoma. W chowie parami niegotowa do tarła samica (a niekiedy nawet gotowa) może być przez podniecone samce napastowana do tego stopnia, że jeśli nie ma gdzie się ukryć, może uciekając ulec zranieniu. Rany u okończyków są zawsze groźne, bowiem łatwo dochodzi u nich do wtórnych zakażeń, które mogą prowadzić do śmierci osobnika, zwłaszcza niemłodego.
Zaaferowany godami samiec staje się niekiedy prawie czarnyna głowie i tułowiu
W temperaturze 20-22°C larwy wylęgają się po około trzech dobach. Drugie tyle zajmuje im resorpcja zawartości woreczków żółtkowych. Wylęg jest bardzo drobny, prawie przezroczysty, ledwie widoczny i iście płochliwy. Z drugiej zaś strony wykazuje sporą aktywność w poszukiwaniu pierwszego pokarmu. Powinny to być pierwotniaki, larwy oczlików i wrotki, czyli tzw. pył. Także drobniutkie widłonogi morskie mogą być stosowane. Moim zdaniem, dopiero po 3-4 dniach takiego żywienia do diety można wprowadzić świeżo wyklute larwy solowca. Naprzemiennie można podawać mrożonki (bosmina, moina itp.). Stanowczo odradzam karmienie wylęgu żółtkiem ugotowanego na twardo jaja kurzego lub drożdżami, gdyż niechybnie doprowadzi to do pogorszenia się jakości wody i utraty przychówku. Jeśli nie mamy akurat żywych i/lub mrożonych pokarmów, to awaryjnie można zastosować (w małych ilościach) markowe karmy pyłowe (w tym liofilizowane i/lub dekapsułowane) dla narybku gatunków jajorodnych. Powinny się one charakteryzować jak najwyższym (optymalnie ponad 50%) udziałem białka. Ponadto dysponując większym i długo już funkcjonującym akwarium, w którym rozmnażamy okończyki można zwykle liczyć na to, że przez pierwsze kilka dni narybek wyżywi się sam. Wówczas przeżywają najsilniejsze osobniki.
Wymęczona tarłami samica powinna mieć możliwość odpoczynku celem zregenerowania sił
W jasnym miejscu warto zawczasu ustawić kilka naczyń wypełnionych częściowo wodą z takiego dojrzałego już zbiornika (resztę stanowi świeża, odstana) i wrzucić do niej jakąś pożywkę organiczną (łodyżka siana lub wywar z niego, kawałeczek skórki banana itp.) lub sztucznego koncentratu dostępnego w handlu. Kilkudniowemu narybkowi możemy zacząć podawać larwy solowca oraz nicienie bananowe i/lub mikro. Od 14 dnia zjadany jest już najdrobniejszy zooplankton oraz starannie miażdżone rureczniki, auloforus lub doniczkowce. Młode rosną umiarkowanie szybko. Najważniejsze w jego odchowie są prawidłowe żywienie i dobra jakość wody. Najdalej co drugi dzień czyścimy dno zbiornika z wszelkich resztek organicznych dolewając przy tym świeżej, odstanej wody. Przy tej czynności należy bacznie zwracać uwagę na narybek, który lubi chować się w takich resztach. Wodę należy przeto spuszczać do jasnego pojemnika (najlepiej białego), gdzie łatwo będziemy mogli go zauważyć i odłowić. Także filtr wewnętrzny zainstalowany w zbiorniku musi być pozbawiony obudowy, aby nie wciągał narybku.
Po lewej podrośnięty osobnik młodociany okończyka Gilberta
O pokrewnym gatunku – okończyku moczarowym (Elassoma evergladei, ang. Everglades pygmy sunfish) można przeczytać tu:
Więcej o okończyku Gilberta można przeczytać na łamach „Magazynu Akwarium”: Hubert Zientek: Okończyk Gilberta (Elassoma.gilberti) – mały drapieżnik z USA, Magazyn Akwarium: 2024, 4 (206), s. 26-38, https://magazynakwarium.pl/
W tym poście skupię się bardziej na rozmnażaniu omawianych ryb, które należą oczywiście do rodziny guramiowatych (Osphronemidae) i w naturze zamieszkują głównie wody Wietnamu. Pisałem uprzednio, że według moich obserwacji samce wielkopłetwa czarnego są bardziej agresywne w czasie tarła i że szczególnie ryzykowne jest zestawienie ich z niedojrzałą do rozrodu samicą. Może to bowiem skończyć się jej mocnym poturbowaniem. Niemniej, miałem ostatnio parę, która zupełnie odbiegała od tego schematu. Ale po kolei… W jednym z warszawskich zoologów wypatrzyłem dorodne, czarne wielkopłetwy. Były wśród nich zarówno atrakcyjnie wybarwione samce, jak i pękate samiczki. Bez wahania kupiłem najładniejszą parkę.
Samiec w pełnej krasie– zwracają uwagę wydłużone płetwy
Ryby umieściłem w dojrzałym zbiorniku o pojemności 30 l, wypełnionym dość miękką wodą (8°n), o temperaturze 24°C i odczynie obojętnym. Dno pokryte było cienką warstwą żwirku, a na jednym korzeniu uczepiona była spora kępa anubiasa. Ponadto cały zbiornik był gęsto usłany rogatkiem sztywnym i moczarką argentyńską (luźno pływające). Jego oświetlenie (belka LED, 11 W) było zatem znacznie przytłumione. Mały, wewnętrzny filtr gąbkowy bez obudowy i napędzany brzęczykiem zapewniał minimalny ruch wody. Jej poziom wynosił 18 cm.
Dorosła samica ma znacznie pełniejsze partie brzuszne
Po wpuszczeniu do zbiornika tarliskowego para od razu przejawiała dużą aktywność, nie wykazując przy tym żadnej płochliwości. Samiec był bardzo łagodny wobec partnerki, ale idylla ta skończyła się to po trzech dniach. Rozpoczęło się bowiem budowanie przez niego pienistego gniazda, które wkomponowane było w górną część anubiasa sięgającego powierzchni wody i przyobleczonego zwojami rogatka. Mleczak w gwałtownych zrywach co i raz uderzał w samicę, zwłaszcza wtedy, gdy ta zbytnio zbliżyła się do gniazda. Trwało to kilka dni, po czym samiec ukończył budowę pokaźnego gniazda (było wysokie na 2 cm!) i, o dziwo, zupełnie przestał okazywać partnerce jakąkolwiek wrogość.
Para wielkopłetwów czarnych w czasie zalotów
Ryby odbyły tarło dość skrycie, pod wieczór. W czasie licznych aktów płciowych mleczak charakterystycznie owijał się wokół przedniej połowy ciała partnerki. Podniecone ryby drżąc przez chwilę uwalniały gamety – komórki jajowe i nasienie. Ikra jest lżejsza od wody i sama wypływa pod gniazdo. Te ziarenka, które zbytnio od niego zniosło samiec (samica nie była tu zaangażowana) zbiera do pyska i utyka w gnieździe. Po zakończeniu godów tradycyjnie mleczak przejmuje opiekę nad gniazdem i jego zawartością.
Jednakże, moja ikrzyca, która wcześniej poznała co znaczy brutalność samca podczas zalotów teraz pływała zupełnie spokojnie i to w pobliżu gniazda. Samiec nigdy jej nie zaatakował, a przynajmniej ja tego nie zaobserwowałem. Nie jest to częste zjawisko, bowiem u wielkopłetwów, w tym szczególnie u wielkopłetwa wspaniałego (Macropodus opercularis) (patrz linki na końcu wpisu) bardzo często zdarza się, że samiec nie toleruje samicy po tarle. Rzadko jest inaczej, ale bywa też tak, że mleczak pozwala partnerce na pomaganie mu w budowie gniazda. U mnie samiec wyraźnie złagodniał po tarle i nic się w tym względzie nie zmieniło nawet po pojawieniu się larw. W tym momencie jednak odłowiłem obydwa tarlaki do innego zbiornika.
Samiec budujący gniazdo – jego ciało jeszcze bardziej w tym czasie ciemnieje
Wylęg larw następuje po około 36 godzinach. Przez dalsze 36-48 godzin zwisają one swobodnie uczepione gniazda, a następnie zaczynają pływać i żerować. Wylęg jest bardzo drobny (ok. 3 mm). Przez pierwszy tydzień najlepiej jest karmić go tzw. pyłem, czyli wyhodowanymi na pożywkach organicznych lub z gotowych preparatów pierwotniaki, a także wrotki i larwy oczlika.
Od 8 dnia można skarmiać najdrobniejszymi larwami solowca oraz węgorkami „mikro” lub bananowymi. Niektórzy hodowcy w żywieniu narybku z powodzeniem stosują od samego początku zawiesinę z ugotowanego na twardo żółtka jaja kurzego i/lub drożdży. Wiąże się to jednak z niebezpieczeństwem przekarmienia, które pociąga za sobą zepsucie się wody i utratę całego przychówku. Dobrej jakości pokarmy sztuczne dla narybku typu prestarter, first bite lub fluid są także godne polecenia, ale zwykle nie wykarmia się na nich zbyt dużego odsetka młodych.
Samce wielkopłetwów zwykle przeganiają samice po tarle, ale są wyjątki
Inną karmą przeznaczoną dla starszego potomstwa może być tzw. przecier. W celu jego przygotowania mieszamy ze sobą starannie zmiażdżone pomiędzy szklanymi płytkami rureczniki, larwy ochotek i doniczkowce. Całość przeciskamy następnie przez płócienną szmatkę, a uzyskaną masę przenosimy do niewielkiego naczynia (np. szklanki lub małego słoika). Zalewamy wodą i intensywnie mieszając dodajemy (do chwili aż wytworzy się drobniutka, mglista zawiesina) szczyptę suchej, markowej karmy pylistej, bądź ociupinkę ugotowanego na twardo i rozgniecionego żółtka jaja kurzego. Odczekujemy kilka minut aż większe cząstki opadną na dno i za pomocą strzykawki lub pipety pobieramy najdrobniejszą zawiesinę z warstwy przypowierzchniowej.
Tarło pod pienistym gniazdem (z lewej) i samica zaraz po akcie płciowym
Do końca drugiego tygodnia życia młode nie mają jeszcze wykształconego labiryntu i oddychają tlenem rozpuszczonym w wodzie. Dlatego też bardzo ważne przy ich wychowie jest stałe napowietrzanie (strumień powietrza nie może jednak być za silny, aby zbytnio nie męczył rybek, co może doprowadzić nawet do ich śmierci). Początkowo codziennie, a potem co 2-3 dni czyścimy dno zbiornika usuwając wszelkie zalegające na nim pozostałości organiczne. Ubytek wody uzupełniamy partią świeżej i odstanej, o takiej samej temperaturze. Rygorystyczne przestrzeganie powyższych zaleceń pozwala na utrzymanie dobrej jakości wody, co przy obfitym żywieniu jest bardzo ważne. Do zbiornika z podrośniętym narybkiem można także wpuścić kilka małych (1-1,5 cm) zbrojników lub ślimaków zatoczków, które wyjedzą wszelkie resztki karmy.
Końcówka tarła z lewej i gotowe, kopułowate gniazdo z prawej
Drugi krytyczny okres w wychowie ma miejsce w trzecim tygodniu życia młodych. Jest to bowiem moment, gdy zaczyna się u nich wykształcać narząd błędnikowy (labirynt) i młode rybki przechodzą na oddychanie powietrzem atmosferycznym. W tym czasie hodowca musi bezwzględnie zadbać o to, aby temperatura powietrza nad wodą była jak najbardziej zbliżona do ciepłoty wody (najlepiej taka sama). Akwarium musi być zatem dobrze przykryte i nie narażone na przeciągi (np. w czasie czyszczenia, gdy zdjęta jest pokrywa).
W przeciwieństwie do wielkopłetwa wspaniałego, jego czarny kuzyn jest znacznie rzadszy w akwariach polskich hobbystów
Na koniec pamiętajmy, że prawdziwie ciemne ubarwienie wielkopłetwów czarnych występuje dopiero w odpowiednich warunkach środowiskowych (dużo roślin, stonowane oświetlenie, ciemne podłoże oraz urozmaicone żywienie). Dobre samopoczucie i kondycję ryb można rozpoznać, m.in. po intensywnej, pomarańczowo-czerwonej barwie wydłużonych promieni płetw brzusznych (zwłaszcza u samca).
Ten jakże piękny (największą rolę odgrywają tu barwy poboczne) i kształtny muszlowiec pochodzi oczywiście z jeziora Tanganika, a jego nazwa w języku angielskim brzmi: Calliurus Shelldweller. W naturze zamieszkuje w jeziorze strefę przejściową o podłożu piaszczysto-skalistym na głębokości od 10 do 40 metrów. Środowiskiem preferowanym przez samice są luźno rozrzucone na dnie muszle, w tym także te znajdujące się w nieckach utworzonych przez inny gatunek – Neolamprologus callipterus. Ten ostatni pełni w nich, w pewnym sensie, rolę „strażnika” chroniącego muszlowce przed drapieżnikami. Razem z „kaliurusami” miejsce skupienia muszli zajmować może także Telmatochromis vittatus. Z kolei samce N. calliurus zajmują kryjówki pomiędzy kamieniami/skałkami. Ich terytoria obejmują kilka, kilkanaście muszli, w których znajdują się samice. Jest to bowiem gatunek z natury haremowy. Ikrzyca spędza większość czasu w kryjówce, podczas gdy mleczak patroluje rewir wokół, będący jego terytorium.
Samiec jest większy, ma lirowaty ogon, żółtą (lub żółto-pomarańczową) plamę na głowie (może być ona różnej wielkości w zależności od odmiany) oraz niebiesko-fioletowe, metaliczne kreski pod oczami i na wargach
W akwarium omawiane ryby dość umiarkowanie strzegą swego rewiru i kryjówki. Samce nierzadko walczą między sobą, niemniej dość szybko ustala się między nimi hierarchia, o ile zbiornik jest duży i odpowiednio urządzony (liczne kryjówki). W nieodpowiednich warunkach środowiskowych walki mogą przybierać na sile i być cokolwiek brutalne. Także samice bywają wobec siebie od czasu do czasu zadziorne. Mimo pokaźnych rozmiarów samca wzajemne relacje pomiędzy partnerami są dość łagodne. Jednakże, po przeniesieniu w nowe miejsce, ryby wykazują zwykle wzmożoną płochliwość. Bywa, że samica przez kilka kolejnych dni nie wychodzi z muszli, a samiec zza kamieni. Towarzystwem dla „kaliurusów” w zbiorniku mogą ewentualnie być inne gatunki muszlowców, np. Neolamprologus similis, Lamprologus callipterus, a także przedstawiciele rodzajów Telmatochromis, Altolamprologus.
Samica dorasta do około 4 cm, a jej płetwa ogonowa ma prostą krawędź
Dla pary ryb powinno się przeznaczyć zbiornik o pojemności co najmniej 80 l; dla niedużego haremu – min. 150 l, najlepiej długi i niezbyt wysoki. Jako podłoże stosujemy tradycyjnie 4-5 cm warstwę piasku o średniej granulacji. I teraz, najbardziej zbliżone do naturalnych warunki (a do stworzenia takowych każdy prawdziwy akwarysta powinien zawsze dążyć) są wówczas, gdy na dnie akwarium umieścimy dla samic – muszle tanganickiego ślimaka Neothauma tanganyicense (najlepiej, co najmniej dwie na każdą), a dla dorosłego samca – kamienie ułożone tak, aby tworzyły dogodne kryjówki. Chcąc obserwować naturalne zachowania „kaliurusów” należy zadbać o to, aby muszle nie były zbyt duże. Powinny one mieć średnicę otworu wejściowego pozwalającą samicy na swobodny dostęp do ich wnętrza, zaś całkowicie uniemożliwiać wpłynięcie do niej samcowi. W warunkach akwariowych hodowcy dla swojej wygody stosują często zamiennie muszle pospolitego ślimaka winniczka dla samic oraz większe muszle, niepochodzące od ślimaków z jeziora Tanganika dla samca. Niemniej trzeba zdawać sobie sprawę, że takie postępowanie stoi w sprzeczności do zachowań i biologii ryb prezentowanych w środowisku naturalnym. Pamiętajmy ponadto, aby w zbiorniku nie używać wyłącznie dużych muszli, gdyż samiec będzie miał wówczas łatwy dostęp do kryjówki samicy. Ta ostatnia, w wyniku niepokojenia, będzie żyła w ciągłym stresie. Także ewentualny narybek znajdujący się w muszli może zostać przez samca pożarty.
Choć najbardziej zbliżony do naturalnego jest system chowu omawianych ryb w haremie, to w akwarium nierzadko utrzymuje się je parami
L. calliurus można utrzymywać parami lub w haremie. Ten ostatni system jest, jak wspomniano, bardziej bliski naturze, gdzie na jednego samca może przypadać nawet 12 samic (w warunkach akwariowych ich liczba może wynosić 2-5). Raczej nie polecamy umieszczania w jednym zbiorniku dwóch samców chyba, że w znacznie większym litrażu (200 l i powyżej). Woda powinna być w miarę twarda (do 23°n), o odczynie zasadowym (pH 7,5-9,0) i temperaturze 23-26°C. Wydajna filtracja i jej dobre natlenienie oraz regularne, cotygodniowe podmiany około 10-15% objętości na świeżą, ale odstaną to podstawa zachowania optymalnego dobrostanu naszych podopiecznych.
Zaloty inicjuje samica prowokując samca do odbycia tarła
Neolamprologus calliurus to zooplanktonożerca. Mimo to, w akwarium ryby będą chętnie zjadały wszelkie karmy suche (szczególnie płatkowe, ewentualnie bardzo drobny granulat) oraz drobne bezkręgowce – mrożone lub żywe. Wskazane jest aby pokarm przepływał nad skupiskiem muszli. Ryby wyłapują go wówczas z toni wodnej, co jest preferowanym sposobem pobierania pokarmu w środowisku naturalnym.
Narybek w wieku około tygodnia
Jasnobrązowo-cielisto-szarej barwy ciało ryby jest nieco wydłużone, z górnym położeniem dużego pyska. Samiec dorasta do 10 cm (w akwarium może być nawet większy) i ma przepiękny lirowaty ogon (stąd nazwa łacińska: kallos – piękny, oura – ogon), żółtą (lub żółto-pomarańczową) plamę na głowie (może być ona różnej wielkości w zależności od odmiany – od niewielkiej plamki po tzw. kapturek zakrywający przednią część głowy) oraz niebiesko-fioletowe, metaliczne kreski (pod oczami i na wargach). Samica osiąga zwykle nie więcej niż 4 cm, a jej płetwa ogonowa ma prostą krawędź. Niekiedy tułów tej ostatniej upstrzony jest rozlanymi, ciemniejszymi plamami, co nadaje jej ciału marmurkowaty wygląd. Owe plamy mogą również przybierać formę ciemniejszych pasów, szczególnie w okresie godowym. U obydwu płci, na końcu wieczka skrzelowego, za płetwą piersiową, znajduje się zwykle mniej lub bardziej widoczna czarna plama.
Młode w wieku około dwóch tygodni
To samica inicjuje zaloty i prowokuje samca do tarła. Obie ryby mogą wówczas wykonywać szereg drgań i potrząsań ciałem. Tarło składa się z kilku aktów płciowych. Podczas każdego z nich ikrzyca składa wewnątrz muszli partię jaj, które samiec zapładnia nie wpływając jednak do jej wnętrza. W sumie może zostać złożonych kilkadziesiąt ziaren ikry – u pierwszego autora było to zawsze między 30 a 40 sztuk. Czasami jednak zdarzają się większe mioty. Po tarle samica sumiennie się nimi opiekuje (potem także larwami), podczas gdy samiec patroluje rewir wokół gniazda. Ten ostatni może odbywać jednocześnie kilka tareł z samicami, które są w jego haremie. Po opuszczeniu kryjówki narybek trzyma się w gromadzie, pływa nad dnem i rozłożonymi na nim elementami wystroju, np. kamieniami. W momencie jakiegokolwiek zagrożenia młode natychmiast przywierają nieruchomo do dna. Osobniki rodzicielskie zupełnie nie interesują się dalszym losem swego potomstwa. Całkowicie je ignorują, nie szkodząc mu jednak w żaden sposób. Niemniej, inne dorosłe ryby (tego lub innego gatunku muszlowców), a także starsze rodzeństwo, które akurat znajduje się w zbiorniku mogą na nie polować. Pierwszy autor zawsze odławiał rodziców i odchowywał młode w akwarium, w którym doszło do tarła.
Starsze, odchowane już osobniki młodociane
Młode są nietrudne do wykarmienia. Prawidłowo karmione rosną dość szybko i całkiem równomiernie. Po około tygodniu ich płochliwość stopniowo zanika. Początkowo dobrze jest je karmić karmą żywą (np. wrotki), suchą (prestartery, w tym także te dla innych gatunków jajorodnych i żyworodnych). Po kilku dniach możemy już podawać larwy solowca (należy pamiętać, aby nie było wśród nich pustych, pozostałych po wylęgu skorupek jajowych, których zjedzenie może prowadzić do zadławień i padnięć wśród narybku) i nicienie „mikro”, naprzemiennie z mrożonkami (moina, bosmina, wrotka) oraz doskonale przepłukanymi i starannie miażdżonymi na szkle rurecznikami. W wieku 3-4 tygodni można przenieść je do większego zbiornika z dobrze filtrowaną i regularnie podmienianą wodą.
Narybek w trzecim tygodniu życia
Więcej o opisywanym gatunku można przeczytać w artykule Huberta Zientka i Lechosława Łątki pt. „ Neolamprologus calliurus – piękny i ciekawy muszlowiec, Magazyn Akwarium: 2023, 5 (201), s. 84-98, https://magazynakwarium.pl/
Samiec jest o 2-3 cm większy od samicy i dorasta do około 12 cm (przeciętnie w akwarium). Ma także bardziej masywną budowę ciała, a na jego głowie widnieje zdecydowanie pokaźniejszych rozmiarów garb tłuszczowy, który powiększa się wraz z wiekiem osobnika i zajmowaniem przez niego lepszej pozycji w ewentualnej hierarchii stada. U wyrośniętych mleczaków promienie płetw nieparzystych są zwykle bardziej wydłużone. Najlepiej jeśli para ryb dobierze się samoistnie pośród grupy młodych, ale już dorosłych, niespokrewnionych ze sobą osobników. Takie pary są bardzo trwałe (niektórzy autorzy twierdzą, że łączą się one ze sobą na całe życie) w przeciwieństwie do zestawianych przez hodowcę.
Młoda para garbaczy hełmiastych
Optymalne parametry fizyko-chemiczne wody w zbiorniku tarliskowym to: twardość ogólna do co najwyżej 10°n, odczyn kwaśny (pH 6,0-6,5) i temperatura 27-28°C. Okres godowy zwiastuje nerwowe zachowanie się pary – ryby mogą kopać wgłębienia w podłożu (jednakże jego brak nie pociąga za sobą żadnych negatywnych konsekwencji), zazwyczaj przy lub wręcz pod grotą, kamieniem itp. Tarło ma skryty przebieg i odbywa się najczęściej wewnątrz osłoniętej kryjówki. Na jej stropie i ścianach samica zwykle składa od kilkudziesięciu do stu kilkudziesięciu żółtopomarańczowych, lepkich jaj. W przypadku młodych tarlaków pierwsze mioty być znacznie mniej liczne – nawet niewiele ponad 20 osobników.
Okres godowy zwiastuje nerwowe zachowanie się dobranej pary ryb
Wylęg larw następuje po około 5 dniach. Drugie tyle potrzebują one na strawienie zawartości woreczków żółtkowych. Początkowo narybek wyprowadzany jest z kryjówki tylko na krótko. Zarówno samiec, jak i samica mają na niego baczne oko, choć tarlaki (zwłaszcza młode) z reguły unikają otwartej wody i wolą przemieszczać się pod osłoną kryjówek. Takim zalęknionym parom trzeba zapewnić absolutny spokój.
Tarło ma skryty przebieg i odbywa się najczęściej wewnątrz osłoniętej kryjówki
Rodzice z furią atakują każdego intruza (zwłaszcza współplemieńca), który za bardzo zbliżył się do potomstwa. Ich opieka może trwać kilka, a nawet kilkanaście tygodni. Młode z danego tarła tolerowane są (zwykle) nawet wówczas, gdy w zbiorniku pojawi się kolejne pokolenie rodzeństwa (niemniej starsze potomstwo może pożerać młodsze). Początkowo narybek jest płochliwy, trzyma się dna lub litej powierzchni przedmiotu leżących na dnie i często chowa się w kryjówce. Jest jednak na tyle duży, że bez problemu pobiera od samego początku larwy solowca, rozdrobnione karmy suche, węgorki bananowe i „mikro”, mrożonki (moina, wrotka, bosmina itp.), naprzemiennie z markową karmą suchą przeznaczoną dla pielęgnic tej grupy wiekowej.. Wskazane jest dolewanie do zbiornika z nim tzw. zielonej wody, zawierającej kultury namnożonych w niej pod wpływem intensywnego oświetlenia (głównie promieniami słonecznymi) zielenic (Chlorophyta sp.) i euglenin (Euglenophyta).
Narybek garbaczy jest generalnie żywotny, szybko rośnie i dobrze się odchowuje
Po tygodniu można podawać starannie przepłukane i drobniutko posiekane rureczniki, mrożony lub żywy zooplankton, zwłaszcza oczlika. Młode garbacze rosną szybko, o ile mają zapewnione optymalne warunki środowiskowe – prawidłowe żywienie i regularne podmiany wody. Ta ostatnia musi być także dobrze filtrowana i napowietrzana. Po miesiącu od rozpoczęcia pływania osobniki młodociane mierzą około 1-1,5 cm.
Samica garbacza hełmiastego z narybkiem
Podchowany narybek garbacza hełmiastego
Więcej o omawianym gatunku można przeczytać w artykule autora pt. „Gębacz trójbarwny (Astatotilapia burtoni) – afrykański żarłok i owofil”, Magazyn Akwarium: 2023, 5 (201), s. 84-62, https://magazynakwarium.pl/
Ta osobliwa ryba należy do rodziny pielęgnicowatych (Cichlidae). Mimo skromnego ubarwienia (rozmaite odcienie szarości i brązu z niekiedy oliwkowym lub sinym odcieniem) odznacza się nietuzinkowym wyglądem zewnętrznym, specyficznym poruszaniem się i ciekawym behawiorem. W języku angielskim zwana jest: Lionhead-, Humphead-, Buffalo- lub Blockhead Cichlid. W dobrych warunkach środowiskowych garbacze mogą dożyć nawet 8 lat. W naturze zasiedla dolny i środkowy bieg rzeki Kongo na obszarach DRK i Republiki Konga, a także Basen Malebo (dawniej Stanley Pool).
Dorosły samiec – widoczny okazalszy garb na głowie
Cechami wyglądu zewnętrznego ryby, które najbardziej rzucają się w oczy są: duża głowa z mniejszym lub większym na niej guzem/garbem tłuszczowym, duże oczy z tęczówką zabarwioną na turkusowo (względnie zielonkawo), mocne i mięsiste wargi, długa płetwa grzbietowa oraz wydłużone, relatywnie niskie i lekko spłaszczone ciało. Po jego bokach widać niekiedy 4-5 szerokich, pionowych, ciemnych pasów (względnie jasnoszarych). Innym razem można z kolei dostrzec nieregularne, jaśniejsze plamy.
Samica jest o 2-3 cm mniejsza od samca, szczuplejsza i ma zdecydowanie mniejszych rozmiarów garb tłuszczowy na głowie
Gatunek monogamiczny, prądolubny (reofilny), terytorialny oraz dość płochliwy i umiarkowanie agresywny. Przejawia aktywność głównie w przydennej strefie zbiornika tym bardziej, im silniejszy jest prąd wody w zbiorniku. Garbacze są do tego niejako zmuszone, gdyż mają silnie zredukowany pęcherz pławny, co jest ewolucyjnym przystosowaniem do silnego nurtu wody. Ciało ryby jest wówczas cięższe co zapobiega unoszeniu go i ewentualnemu porwaniu przez prąd wody. Jednakże konsekwencją takiej budowy anatomicznej organizmu jest specyficzny sposób poruszania się – zwierzęta te wykonują zazwyczaj krótkie, nierówne, aczkolwiek zdecydowane i niewątpliwie mniej lub bardziej nerwowe skoki – susy (szczególnie podczas karmienia). W przeciętnym jednak akwarium, ze standardową filtracją pielęgnice te wielokrotnie zapuszczają się w środkowe warstwy toni (unikając wszakże tej przypowierzchniowej), gdzie pływają w charakterystyczny, opisany wyżej sposób.
W zbiorniku z garbaczami roślinność twardolistna jest generalnie bezpieczna, ale dorosłe ryby mogą upatrzyć sobie jakąś konkretną roślinę, którą sukcesywnie niszczą
Są to ryby wszystkożerne i bardzo żarłoczne. Łapczywie rzucają się na pokarm co widać na jednym z filmików. W ich diecie nie powinno zabraknąć komponenty roślinnej (chętnie jedzą m.in. glony, spirulinę). Jej podstawą są jednak karmy pochodzenia zwierzęcego (mrożone i żywe) oraz suche, markowe granulaty i/lub płatki. Preferują dojrzałe, długo już działające akwaria. W naturze garbacze chętnie zeskrobują tzw. aufwuchs, czyli peryfiton, na który składają się zespoły drobnych organizmów roślinnych (glony, w tym jednokomórkowe okrzemki) i zwierzęcych (wrotki, pierwotniaki, małe skorupiaki), zamieszkujących różnorakie podłoża znajdujące się w wodzie, ale niebędące dnem. Naszych podopiecznych w żadnym wypadku nie wolno przekarmiać, co w perspektywie (raczej bliższej niż dalszej) może skończyć się dla nich chorobą lub nawet śmiercią. Ponadto otłuszczone osobniki nie są skore do rozmnażania się. Dobrą praktyką jest jeden dzień w tygodniu całkowitej głodówki.
W zbiorniku, poza okresem tarła, inne gatunki nie są zwykle przez garbacze atakowane, ale z chęcią polują one na narybek
Z uwagi na rozmiary ciała dla pary dorosłych ryb należy przeznaczyć co najmniej 180 l zbiornik. Powinien być on wyposażony w rozmaite kryjówki (przewrócone na bok doniczki, ceramiczne rurki, groty skalne, korzenie, kokosy, konstrukcje z kamieni tworzące większe szczeliny itp. Jako podłoża najlepiej jest użyć grubszego piasku. Niektórzy hodowcy układają na dnie sporą jego warstwę (6-7 cm) argumentując to skłonnością omawianych ryb do kopania. Jeśli zdecydujemy się na takie rozwiązanie to konstrukcje skalno-kamienne powinny być bardzo stabilne (np. złączone silikonem), aby nie runąć w momencie ich podkopania i destabilizacji. Rośliny nie są konieczne, ale ze względów dekoracyjnych oraz dobrego wpływu na jakość wody (pochłanianie m.in. związków azotu) warto pokusić się o uprawę gatunków twardolistnych (miękkolistne mogą zostać przez garbacze szybko obskubane, choć mchy pozostają nietknięte). Najlepiej jest sadzić je w pojemnikach, inaczej mogą zostać wykopane. Bezproblemowa za to jest uprawa taksonów pływających (pistia rozetkowa, różdżyca rutewkowa, wgłębka wodna, wąkrota itp.) lub luźno unoszących się w toni wodnej (moczarka, wywłócznik, rogatek, najas itp.). Z moich obserwacji wynika, że młode i dorastające osobniki nie podkopują specjalnie roślin, o ile mają zagwarantowane liczne kryjówki. Zdarza się natomiast, że ryby dorosłe upodobają sobie jakiś egzemplarz rośliny (np. lotos, żabienicę) i permanentnie obrywają pyskami liście.
Chcąc zapewnić rybom optymalne warunki środowiskowe najbardziej zbliżone do naturalnych należy urządzić akwarium w stylu cieku wodnego
Optymalne parametry fizyko-chemiczne wody przedstawiają się następująco: twardość do 15°n (średnio twarda), odczyn lekko kwaśny do lekko zasadowego (pH 6,5-7,5) i temperatura 24-26°C. Niemniej omawiany gatunek odznacza się dużą plastycznością i potrafi doskonale przystosować się do różnorodnych warunków środowiskowych (w tym do znacznie niższej twardości, odczynu i ciepłoty wody) poza oczywiście skrajnymi. Bardzo ważny dla właściwego dobrostanu garbaczy jest stały, zróżnicowany ruch wody w zbiorniku. Oczywiście nie powinno w nim zabraknąć także miejsc spokojniejszych. Oprócz zatem filtra zewnętrznego (wskazane jest zamontowanie deszczownicy) można zastosować także wewnętrzny, np. z głowicą typu powerhead lub kaskadowy, zamontowany na zewnętrznej krawędzi akwarium. W takich warunkach zwykle nie ma problemu z dobrym natlenieniem wody, choć w okresie letnich upałów hodowcy nierzadko uruchamiają dodatkowo napowietrzacz. Filtracja z kolei musi zapewniać przede wszystkim zerowy poziom związków azotu w wodzie. Zaniedbanie powyższych elementów dobrostanu środowiskowego naszych podopiecznych skutkuje ich złym samopoczuciem, zapadaniem na choroby a nierzadko kończy się upadkami. Doświadczeniu akwaryści mogą pokusić się o stworzenie rybom warunków najbardziej zbliżonych do naturalnych poprzez urządzenie akwarium w stylu cieku wodnego. Choć w literaturze nie brakuje ostrzeżeń przed jednorazowo zbyt obfitymi podmianami wody (>25%), to ja jednak nigdy nie zaobserwowałem u swoich ryb negatywnych tego skutków. Niemniej, zupełnie wystarcza im podmiana objętości wody rzędu 15%, dokonywana raz w tygodniu, a nawet co dwa tygodnie, o ile filtracja działa prawidłowo.
Wystrój zbiornika dla garbaczy hełmiastych
Jako współmieszkańców zbiornika z omawianym gatunkiem unikamy innych przedstawicieli pielęgnicowatych, a także ruchliwych gatunków dennych. Obecność tych ostatnich niepokoi i zaburza dobrostan garbaczy. Za to dobrze koegzystują one z taksonami spełniającymi rolę tzw. dither fish, czyli przejawiającymi odmienne zachowania i biologię oraz zamieszkującymi inne partie toni wodnej w zbiorniku. I tak, z powodzeniem mogą być to afrykańskie świeciki (kongijski, wielkołuski, żółty), a w dużym litrażu także niektóre gatunki zbrojników lub sumokształtne giętkozęby, które z reguły zajmują swoje własne kryjówki. Zadaniem „dither fish” u garbaczy jest przede wszystkim zmniejszenie ich płochliwości, która nasila się zwłaszcza po przeniesieniu w nowe miejsce. Moim zdaniem ryby te są całkiem spokojne jak na pielęgnice. Niemniej, w okresie godowym, dobrane osobniki rodzicielskie powinno się trzymać, moim zdaniem, oddzielnie od pobratymców. Z chwilą bowiem pojawienia się potomstwa niesnaski i waśnie mogą dość gwałtownie przybierać na sile przechodząc okresami w furię, co niepotrzebnie naraża inne osobniki na stres.
Karmienie garbaczy hełmiastych– pamiętajmy, aby nie przekarmiać ryb
Dymorfizm płciowy jest dobrze zaznaczony. Samiec jest o 1,5-2 cm większy od samicy (dorasta do około 5,5 cm). Na ciele tej ostatniej, w części brzusznej, widnieje pięknie opalizująca (zwłaszcza w świetle słonecznym) żółto-złota, czasami lekko miedziana lub wręcz połyskująca na fioletowo, duża, owalna plama. Z kolei na kremowo-szarym ciele samca znajdują się liczne, ciemnobrązowe, poprzeczne pręgi. Na płetwach nieparzystych zaś naprzemiennie układają się jaśniejsze i ciemniejsze wzorki. U gotowej do tarła samicy ciało wyraźnie ciemnieje. W optymalnych warunkach środowiskowych u obydwu płci, w okolicach oczu i przedniej część tułowia, widać metaliczne, błękitne refleksy.
Samiec jest większy, a charakterystyczną cechą jego ubarwienia są poprzeczne pręgi i wzorki na płatwach
W środowisku naturalnym L. signatus, jak już wcześniej wspomniano, kopie niewielkie tunele w mulistym dnie. Wejście do takiego tunelu jest w kształcie stożka, a on sam ciągnie się na głębokość ok. 12 cm i ma średnicę 1,5 cm. Tunel samca jest zwykle dłuższy i szerszy. Poza okresem rozrodczym samiec i samica zajmują oddzielnie kryjówki oddalone od siebie nawet do 50 cm. Czasami może się zdarzyć, że na obszarze występowania „signatusów” alternatywą dla mulistych tuneli stają się puste muszle ślimaków, o ile nie są już zajęte przez inne muszlowce.
Pięknie wybarwiona samica (z lewej)
Para lęgowa (samiec u góry) przy wybranej kryjówce – muszli winniczka
W warunkach akwariowych tarło następuje wewnątrz kryjówki samicy, ma skryty przebieg i bardzo trudno jest je zaobserwować. Ikrzyca składa w niej zwykle od kilkunastu do niewiele ponad dwudziestu, niekleistych jaj. Po tym akcie opuszcza kryjówkę, a do jej wnętrza szybko wpływa mleczak w celu ich zapłodnienia. Główną opiekę nad rozwijającymi się w jajach zarodkami sprawuje samica, podczas gdy jej partner czuwa na zewnątrz i strzeże terytorium wokół muszli/rurki. Ochroną może być objęta także jego własna, pusta wówczas kryjówka oraz rewir wokół niej. Larwy wylęgają się po ponad 2 dobach, a po kolejnych 5 wylęg pojawia się u wylotu gniazda. Początkowo przebywa w jego sąsiedztwie kryjąc się w zakamarkach dna. Narybek jest bardzo drobny (ok. 2 mm), jasnej barwy z nieco ciemniejszymi upstrzeniami i stosunkowo ruchliwy. Pływa dość nieporadnie, tuż przy dnie (lub nawet lekko dotykając podłoża), co i raz osiadając to na nim, to na zewnętrznych powierzchniach muszli, rurek lub kamieni. W momencie natomiast zagrożenia charakterystycznie nieruchomieją. Z każdym dniem narybek rozpływa się coraz śmielej, ale przez pierwsze dwa tygodnie raczej nie opuszcza terytorium lęgowego rodziców (promień około kilkunastu cm od kryjówki).
Samica opiekująca się młodziutkim narybkiem
Narybek żeruje bardzo intensywnie wyłapując drobiny pokarmu przy dnie. Obydwoje rodzice troskliwie opiekują się potomstwem, krążąc nerwowo wokół i będąc zawsze gotowymi do jego obrony. Odganianie potencjalnych intruzów z zajętego rewiru odbywa się zdecydowanie i bezkompromisowo. Szczególnie samiec może atakować nawet zanurzoną do wody rurkę odmulacza lub rękę opiekuna. Ryby mogą także (oboje lub jedno z nich) kopać niewielkie wgłębienia w podłożu, do którego co jakiś czas zwabiane jest potomstwo.
Podrośnięty narybek L. signatus
Nigdy jednak nie zaobserwowałem, aby dorosłe osobniki kiedykolwiek przenosiły młode (lub ikrę) w pyskach do innej kryjówki lub też wykazywały wobec nich jakąkolwiek agresję. Niemniej u omawianego gatunku takie zachowania (zwłaszcza w obliczu zagrożenia) są znane, obserwowane i opisane w literaturze. Może się także zdarzyć sytuacja podziału miotu pomiędzy rodziców, ale zazwyczaj odbywa się to pokojowo i nie słabnie przy tym instynkt opiekuńczy każdego z nich. Mimo to, trzeba być zawsze przygotowanym na nieprzewidywalne sytuacje, które zwłaszcza w okresie odchowu młodych mogą jak najbardziej mieć miejsce.
Samiec pilnujący rewiru wokół muszli
Choć, jak wspomniano, przychówek jest drobny to z ochotą pobiera żywe wrotki oraz pylistą karmę suchą (np. dla narybku ryb jajorodnych z dodatkiem tej przeznaczonej dla przedstawicieli jajożyworodnych). Takie żywienie stosujemy przez kilka pierwszych dni, a następnie wprowadzamy larwy solowca (należy pamiętać, aby nie było wśród nich pustych, pozostałych po wylęgu skorupek jajowych, których zjedzenie może prowadzić do zadławień i padnięć wśród narybku) i nicienie „mikro”, naprzemiennie z mrożonkami (moina, bosmina, wrotka) oraz doskonale przepłukanymi i starannie miażdżonymi na szkle rurecznikami (grubsze cząstki wyjadały dorosłe). Przy takim schemacie żywienia młode radzą sobie bardzo dobrze, niemniej ich wzrost jest umiarkowanie szybki i często także nierównomierny.
Piękna para lęgowa L. signatus – samica u dołu
Czyszcząc odmulaczem dno akwarium, w którym odchowywany jest narybek trzeba bardzo uważać, aby go przypadkiem nie wciągnąć. Lepiej wstrzymać się z tego typu czynnościami na jakiś czas, a w celu dokonania podmiany wody, odsysać ją w bezpiecznym miejscu, np. bliżej powierzchni. W wieku 3-4 tygodni można przenieść je do oddzielnego zbiornika, w którym kontynuowany będzie ich dalszy odchów. Pozwoli to na spokojne dorastanie kolejnych miotów.
Samica z młodziutkim narybkiem
Narybek w wieku pięciu dni
Więcej o opisywanym gatunku można przeczytać w artykule Huberta Zientka i Lechosława Łątki pt. „Lamprologus signatus – tanganicki klejnot w akwarium”, Magazyn Akwarium: 2023, 3 (199), s. 38-50.
Ta piękna, niewielkich rozmiarów ryba należy do rodziny pielęgnicowatych (Cichlidae). Umownie można ją zaliczyć do tzw. muszlowców fakultatywnych, czyli takich, które do rozrodu nie wymagają bezwzględnej obecności pustych muszli w zbiorniku (w przeciwieństwie do gatunków obligatoryjnych). Zadowalają się bowiem także innymi rodzajami kryjówek, np. wykopanymi lub wydrążonymi w dnie jamkami (np. pod osłoną kamienia), tunelami (podłoże musi zawierać wtedy znaczną komponentę mułu, aby być wystarczająco zbitym, co zapewnia trwałość konstrukcji), bądź też rozmaitymi rurkami – ceramicznymi lub wykonanymi z PCW.
L. signatus zazwyczaj utrzymujemy parami, ale można także w niewielkim haremie
W naturze L. signatus jest gatunkiem endemicznym pochodzącym z jeziora Tanganika. Występuje w określonych jego obszarach. I tak, spotykany jest w Tanzanii, na wschodnim brzegu jeziora, w środkowej jego części (Kasongola, Kekese), w części południowej, na terenie Zambii (Chimba, Munshi) oraz na zachodnim brzegu w DRK (Moba). Ryby bytują w przybrzeżnych strefach jeziora na głębokości od kilku do nawet 50 m, gdzie dno pokryte jest piaskiem, mułem, bądź jednym i drugim, z miejscowo rozrzuconymi skałkami, kamieniami i skupiskami muszli ślimaka Neothauma tanganvicense.
Samiec– widać liczne, ciemnobrązowe poprzeczne pręgi po bokach ciała oraz jaśniejsze i ciemniejsze wzorki na płetwach nieparzystych
Gatunek mało płochliwy, ale terytorialny – samce są wobec siebie dość agresywne. Także samice często wzajemnie się przeganiają z rewirów zajętych wokół kryjówek. Jeśli zaś chodzi o relacje z innymi gatunkami muszlowców, to moje obserwacje są dwojakie. Raz bowiem para będąca w moim posiadaniu zupełnie nie radziła sobie w towarzystwie dorosłych N. similis i N. brevis. „Signatusy” były przez nie ustawicznie nękane i przeganiane. Doszło nawet do tego, że zaczęły chować się wśród rzadkich kęp roślin podwodnych, bo nie pomagało nawet ukrycie się w muszli. W trosce o życie i zdrowie ryb jedynym wyjściem było ich odłowienie i przeniesienie do innego zbiornika. W nim odżyły już po kilku dniach. Co ciekawe, po około miesiącu do wspomnianego akwarium ogólnego została wpuszczona nowo zakupiona para omawianego gatunku. Ta manifestowała zgoła odmienne zachowania. Przede wszystkim ryby były bardzo żywiołowe i nieprzejednane w obronie zajętego terytorium. Ani na chwilę nie pozwalały na wtargnięcie w jego granice jakiemukolwiek intruzowi (nawet maksymalnie wyrośniętym samcom „similisa”). Każdy był bowiem natychmiast przez nie gorliwie, zaciekle i bezpardonowo atakowany i przeganiany. Generalnie nie powinno się utrzymywać „signatusów” z innymi muszlowcami i najlepiej jest przeznaczyć dla nich akwarium jednogatunkowe. Niemniej nie brakuje zwolenników ich chowu z innymi gatunkami tanganidzkimi, szczególnie otwartej toni, np. z rodzaju Paracyprichromis.
Samica– w części brzusznej widać opalizującą, żółto-złotą (czasami lekko miedzianą), dość dużą i bardzo dekoracyjną, owalną plamę
Zazwyczaj, w okresie spoczynku płciowego, samce i samice zajmują oddzielne kryjówki, nierzadko mniej lub bardziej od siebie oddalone. U nas prawie zawsze były nimi puste muszle ślimaków (głównie winniczków), które ryby obierały w obrębie strzeżonych przez siebie terytoriów. Nie zawsze muszle muszą znajdować się w bezpośredniej bliskości – raz obserwowałem sytuację, gdzie zajęte zostały różne muszle leżące po obu stronach sporego, niebyt wysokiego kamienia. Samce częściej, moim zdaniem, przebywają w pobliżu lub w obrębie rewirów samic (niekiedy nawet kilku, np. w chowie haremowym). W tym czasie można zauważyć podziwu godne zachowanie mleczaka, który majestatycznie napina przed samicą swe płetwy przyozdobione pięknymi nań wzorkami. Wygląda to iście imponująco (patrz zdjęcia). Niemniej to do samicy należy główna inicjatywa w zalotach. Dopiero po dobraniu się pary [Panuje dość powszechna opinia, jakoby u L. signatus były one raczej luźno ze sobą związane i niezbyt zażyłe. Jednakże w sytuacji, gdzie tarlaki wykazują podziwu godną zgodność, determinację i odwagę można mieć uzasadnioną co do tego wątpliwość (przynajmniej w niektórych wypadkach)] dana kryjówka może (ale nie musi) być przez dłuższy czas wykorzystywana przez obydwa osobniki, a szczególnie przez ikrzycę. Samiec bowiem rzadko do niej wpływa (jeśli już to okazjonalnie i na chwilę, najczęściej nie cały, lecz np. do połowy ciała), a zazwyczaj tylko „przysiada” u jej wejścia. Ryby mogą też przekopywać piasek w jego pobliżu i częściowo je zasypać (czasami bardzo znacznie), formować wokół małe dołki, kopczyki, podkopywać sąsiadujące kamienie, nieznacznie przesuwać sąsiednie muszle itp. Niepokojone przez współmieszkańców akwarium „signatusy” mogą zmienić kryjówkę na inną, położoną w zupełnie innym miejscu. Czasami zdarza się, że po jakimś czasie ryby powracają do tej zajmowanej uprzednio.
U L. signatus pary powszechnie uchodzą za raczej luźno ze sobą związane i niezbyt zażyłe. Jednakże w sytuacji, gdzie tarlaki wykazują podziwu godną zgodność, determinację i odwagę można mieć niekiedy uzasadnioną co do tego wątpliwość …
Omawiane ryby zazwyczaj utrzymuje się parami, ale równie dobrze sprawdza się ich chów w haremie (samiec x 2-3 samice), a w dużym zbiorniku także grupowy z przewagą samic, np. 3×6-7. Dla pary wystarcza zbiornik o pojemności około 60 l, przy czym jego wysokość może nie przekraczać 20 cm. Jako podłoża najlepiej użyć drobnego piasku, którego warstwa powinna wynosić 4-6 cm. Elementami wystroju są zwykle kamienie, a jako kryjówki doskonale sprawdzają się puste muszle po ślimakach, głównie winniczkach (w zbiorniku gatunkowym dla pary wystarczają 2-3, a w ogólnym 4-5, zgrupowanych wyspowo, co kilkanaście cm) i/lub wspomnianych we wstępie rurek (średnica 1-2,5 cm i długość od 5 do 15 cm). Te ostatnie dobrze jeśli są z jednej strony zaślepione. W charakterze zaślepki można użyć muszli ślimaka winniczka, którą nakładamy na jeden z końców rurki i uszczelniamy silikonem. Zaleca się, aby rurki umieszczać w podłożu (zwykle do głębokości 2-5 cm), chyba najlepiej pod skosem. Można użyć także wielu innych kryjówek, np. przeznaczonych dla krewetek lub zbrojników (nieduże jaskinie, łączone zestawy rurek, itp.). Choć rośliny są tu niepotrzebne, to naszym zdaniem, warto pokusić się o skromną choćby uprawę wybranych gatunków – ryby ich nie niszczą i nie wykopują z podłoża (chyba, że przypadkiem). W akwariach z L. signatus dobrze rosną przydając jednocześnie walorów dekoracyjnych, m.in. rogatek sztywny (w formie zwartych kęp), nurzaniec z rodzaju Vallisneria oraz przytwierdzone do niektórych kamieni anubiasy. W jednym z moich zbiorników występuje bujna roślinność pływająca w postaci zwojów moczarki argentyńskiej.
Piękne wybarwione, dorodne samice L. signatus to chluba każdego hodowcy
Woda powinna być w miarę twarda (do 25°n), o odczynie zasadowym (pH 8,0-9,0) i temperaturze 23-26°C. Wydajna filtracja i jej dobre natlenienie oraz regularne, cotygodniowe podmiany około 10-15% objętości na świeżą, ale odstaną to podstawa zachowania optymalnego dobrostanu ryb. W naturze „signatusy” zjadają przede wszystkim niewielkich rozmiarów skorupiaki (widłonogi) i larwy owadów. Ich żywienie w warunkach akwariowych nie przedstawia większego problemu, ale pokarm musi być dostosowany do wielkości otworu gębowego ryb. Chętnie pobierana jest zarówno markowa karma sucha, zwłaszcza płatkowa o wysokiej zawartości białka, także, choć w mniejszej ilości, wyprodukowana na bazie spiruliny), jak i mrożona oraz żywa (oczlik, rozdrobniony mysis lasonogi, artemia, larwy owadów, okazjonalnie siekany rurecznik). Ryb w żadnym wypadku nie wolno przekarmiać, a zadana porcja powinna być zjadana w ciągu 1-2 minut.
Para z narybkiem w muszli. Wzmożoną nerwowość wykazuje tu szczególnie samiec.
O tej pięknej rybie z rodziny guramiowatych (Osphronemidae) pisałem już wcześniej na blogu. Teraz chciałem pokazać na zdjęciach piękno barw, przede wszystkim samców oraz podzielić się z Państwem najważniejszymi spostrzeżeniami hodowlanymi.
Samiec prętnika karłowatego odmiany niebieskiej
Usposobienie prętnika karłowatego jest zwykle towarzyskie i łagodne wobec innych mieszkańców akwarium, choć w okresie okołotarłowym może się to zmienić (samiec staje się wówczas terytorialny i atakuje zbliżających się do gniazda intruzów).
Pięknie ubarwiony samiec prętnika karłowatego formy nominatywnej
Prętniki karłowate to generalnie ryby mało wymagające, ale preferujące „dojrzałe” akwaria, wypełnione tzw. starą wodą.
Samica prętnika karłowatego jest diametralnie skromniej ubarwiona
Prętniki są niewybredne pod względem rodzaju podawanego im pokarmu i do tego bardzo żarłoczne. Zadowalają się praktycznie każdym jego rodzajem (wszystkożerność), byle był on dostosowany do niedużego otwory gębowego
Pary hodowlane dobierają się na krótko przed tarłem
U prętników dobre wyniki hodowlane daje oddzielenie samca od samicy na 7–10 dni. Najważniejsze jest jednak to, aby obydwa tarlaki były w pełni wyrośnięte i dojrzałe rozpłodowo (następuje to w wieku 7-8 miesiąca życia). Dobrze odżywione tarlaki, w odpowiednich warunkach środowiskowych podchodzą do tarła bardzo ochoczo i często bez specjalnego przygotowania (obniżka słupa wody, dolewka chłodniejszej i miękkiej, a następnie podniesienie jej temperatury).
Zaloty – ostatnie przygotowania do tarła
Ikra prętników zawiera mikro kropelki tłuszczu dzięki, którym jest lżejsza od wody i sama wypływa na jej powierzchnię. Narybek jest bardzo drobny i w przeciwieństwie do osobników dorosłych dość wybredny pod względem zadawanej karmy. Pierwszym i zdecydowanie najlepszym dla niego pokarmem są pierwotniaki, wyhodowane na pożywkach organicznych lub z preparatów handlowych oraz żywe wrotki (do kupienia w zgrzewanych torebkach).
Pieniste gniazdo prętnika karłowatgo. Na przedostatnim zdjęciu widać jak samiec zaciekle atakuje zanurzony do wody palec hodowcy. Na ostatnim zdjęciu gniazdo z widoczną ikrą
Więcej o chowie i rozrodzie prętnika karłowatego pisałem tu:
Ta niezwykle piękna, niewielka ryba (dorasta do około 5 cm) jest o wiele rzadziej spotykana w akwariach niż zagrzebka afrykańska (Günthera) (Nothobranchius guentheri). Samiec jest większy i diametralnie jaskrawiej ubarwiony – wręcz emanuje kolorami (barwy mogą się różnić w zależności od miejsca pochodzenia). W naturze gatunek ten zasiedla dolny bieg rzeki Pungwe (okolice miasta Beira) – stąd pochodzi najbardziej popularna w akwarystyce forma oraz dorzecze Zambezi na terenie Mozambiku. Są to obszary astatyczne, zalewowe, bagienne, o zmiennym poziomie wody, zazwyczaj okresowo wysychające. W odpowiednich warunkach zagrzebki mogą dożyć w akwarium do niewiele ponad roku. Drugi człon nazwy gatunku został nadany na cześć Artura Rachowa (1884-1960), niemieckiego akwarysty i ichtiologa. W języku angielskim jego nazwa brzmi: Bluefin notho. W handlu pojawia się także forma albinotyczna. Przez pewien czas była też odmiana czarna, ale od 2010 r. naukowcy doszli do wniosku, że jest to inny gatunek – N. pienaari.
Samiec zagrzebki Rachowa jest pięknie ubarwiony – dominują barwy pomarańczowa i seledynowa
Warto wspomnieć jak na skomplikowanej drodze ewolucji omawiany gatunek doskonale przystosował się do niesprzyjających warunków środowiskowych (okresowe susze). Niestety ceną za to było znaczne skrócenie długości życia ryb (w naturze to kilka tygodni do góra 3-5 miesięcy). A życie ich wyznacza jeden nadrzędny cel – zdeponowanie na zewnątrz możliwie jak największej liczby gamet (jaj i plemników), które mają szansę na połączenie się. Im bardziej liczne będzie bowiem potomstwo, tym większa gwarancja na przetrwanie gatunku jako takiego. Wszystko bowiem wplecione jest tu w odwieczny rytm zmiennych okresów pogodowych w ciągu roku. Mianowicie w porze deszczowej tarlaki odbywają intensywne tarło niemal codziennie, a jaja są zagrzebywane w mule dennym (brak jakiejkolwiek opieki ze strony rodziców). Ten osobliwy wyścig z czasem trwa do ostatnich chwil życia ryb, czyli do momentu, gdy woda w danym zbiorniku nie wyschnie całkowicie. Wówczas giną wszystkie osobniki dorosłe, natomiast zarodki w jajach zdeponowanych w podłożu rozwijają się dalej bez przeszkód (warstwa osadów dennych dobrze chroni je przed palącym słońcem).
Samica zagrzebki Rachowa ma skromne ubarwienie ciała, ale od jej jakości hodowlanej w głównej mierze zależą wyniki w rozrodzie
Taka strategia rozrodcza możliwa jest dzięki zjawisku zwanemu diapauzą. Jest to przerwa (zawieszenie) w rozwoju zarodka (anabioza), czyli stan okresowego wstrzymania jego funkcji życiowych (przemiany materii) do niezbędnego minimum. Co ciekawe, diapauzy są zazwyczaj dwie. Pierwsza pojawia się wtedy, gdy woda całkowicie wyparuje, a podłoże ma postać mulistego, pozbawionego tlenu błota. Rozwój zarodków zostaje wtedy po raz pierwszy zahamowany (na etapie gastrulacji), zwykle na kilka miesięcy. Dalszy rozwój zarodka następuje po dalszym wyschnięciu podłoża i powstania w nim rozstępów, dzięki którym do głębszych warstw zaczyna docierać powietrze atmosferyczne z życiodajnym tlenem.
Żywy pokarm i ciepła woda wzmagają chęć ryb do rozrodu, ale niestety skracają im też życie
Druga diapauza rozpoczyna się, gdy faza rozwoju embrionalnego jest już prawie ukończona. W naturze może ona trwać w naturze nawet ponad pół roku. Przerywają ją dopiero pierwsze opady deszczu, czyli miękka, pozbawiona zanieczyszczeń, natleniona i chłodniejsza woda. W podłożu zwiększa się wówczas nagromadzenie dwutlenku węgla. Wkrótce ze złożonych jaj zaczynają masowo wylęgać się larwy, a wraz z nimi – cała masa najróżniejszych mikroorganizmów, służących narybkowi za pierwszy pokarm. Zwykle jednak nie ze wszystkich jaj od razu wylęgają się larwy – część z nich wydostaje się z osłonek jajowych dopiero podczas drugiego lub kolejnego opadu deszczu. To przystosowanie zabezpiecza z kolei nowe pokolenie (i gatunek jako taki) przed całkowitą zagładą w przypadku nagłego powrotu suszy lub zbyt skąpych opadów, które uniemożliwiłyby potomstwu normalny rozwój i zdobywanie pokarmu. Gdy jednak wszystko układa się pomyślnie (brak anomalii pogodowych), następuje wspomniany już swoisty wyścig ryb z czasem. Narybek wyjątkowo szybko podejmuje żerowanie i dobrze odżywiony rośnie niemal „w oczach” (przemiana materii u gatunków sezonowych przebiega bardzo szybko). Według wielu autorów młode osobniki są zdolne do rozrodu już po około 4 tygodniach i wycierają się w akwariach niemal codziennie (tzw. ciągły cykl rozrodczy).
W naturze zagrzebki doskonale przystosowały się do niesprzyjających warunków środowiskowych (okresowe susze)
Z moich obserwacji wynika jednak, że ryby te, aby rzeczywiście w pełni nadawały się do rozrodu potrzebują co najmniej 2 miesięcy życia, a bywa że i dłużej. Wszystko bowiem zależy od materiału hodowlanego, którym dysponujemy oraz od warunków środowiskowych, a zwłaszcza temperatury wody i odpowiedniego żywienia. Osobniki rozmnażane dziś komercyjnie są niejednokrotnie nienajlepszej jakości hodowlanej, zwłaszcza samice (przygarbione, niewyrośnięte, cherlawe). Także z codziennym odbywaniem tarła przez zagrzebki może wcale nie być tak, jak to się powszechnie uważa i pisze. Zaobserwowałem, że mają one dłuższe lub krótsze okresy wyciszenia płciowego. Szczególnie samice, w jajnikach których komórki jajowe na skutek różnych czynników (zależnych lub niezależnych od hodowcy) nie dojrzewają tak szybko lub też dojrzewają, ale jest ich niewiele. W Internecie, podobnie jak w przypadku wielu innych karpieńcowatych można kupić także zapłodnioną ikrę do samodzielnego wylęgania.
W przypadku zagrzebki Rachowa substrat z ikrą można po raz pierwszy zalać po pełnych 3 miesiącach leżakowania. Wówczas jednak nie wszystkie larwy mogą opuścić osłonki jajowe i konieczne jest dalsze leżakowanie substratu (oczywiście po oddzieleniu narybku) i odsączeniu nadmiaru wody. Ponowne zalanie można poczynić po kolejnych 1-1,5 miesiąca. Niektórzy hodowcy rozpoznają moment, w którym należy zalać ikrę po wyraźnym rysunku oczu (ze srebrną obwódką) zarodków w jajach. Wylęg larw następuje zwykle po kilku godzinach, choć lepiej jest odczekać 1-2 dni.
Warunki chowu są podobne jak u zagrzebki afrykańskiej (Notobranchius guentheri):
Ta niezwykle piękna ryba jest blisko spokrewniona z bojownikiem wspaniałym zwanym też syjamskim (Betta splendens, ang. Siamese fighting fish) i należy oczywiście do rodziny guramiowatych (Osphromenoidae). Obydwa gatunki mają identyczny wręcz behawioryzm godowy, ale różni je zachowanie w okresie spoczynku płciowego, temperament oraz wygląd zewnętrzny. Bojownik bezbronny zwany jest także karłowatym, spokojnym lub niebieskim. Nazwa omawianego gatunku w języku angielskim to: Peaceful Betta, Crescent Betta. Jego ojczyzną jest Malezja – pierwotnie okolice Kuala Lumpur (zwykle płytkie, szybko nagrzewające się, mętne i ubogie w tlen zamulone i błotniste rozlewiska, pola ryżowe, rowy melioracyjne, bagna, mokradła, stawy i cieki o leniwym nurcie itp.). Gatunek ten rozprzestrzenił się jednak na inne rejony Azji i można go spotkać m.in. w Singapurze, południowych rejonach Tajlandii, na Sumatrze. Bywa znajdowany także w przybrzeżnych wodach słonawych. W akwarium dorasta do około 4,5 cm i ma o wiele krótsze płetwy niż bojownik wspaniały (zwłaszcza płetwa ogonowa jest charakterystycznie łagodnie, półkoliście zaokrąglona). W niewoli, prawidłowo pielęgnowany, dożywa 3-4 lat.
Samiec bojownika bezbronnego w okresie godowym
U omawianego gatunku behawior poza godowy, w okresie spoczynku płciowego, jest w powszechnej opinii odmienny od reprezentowanego przez bojownika syjamskiego. Czy jednak aż tak bardzo zachowania obydwu taksonów różnią się od siebie? Przede wszystkim bojowniki bezbronne można utrzymywać w jednym zbiorniku nie dość, że w grupach, to jeszcze w konfiguracji obupłciowej. Samce mogą co prawda być wobec siebie okazjonalnie szorstkie, ale ewentualne niesnaski między nimi nie są nasilone (lub raczej, nie przybierają zbytnio na sile), absolutnie bezkrwawe i nie zagrażają ich zdrowiu ani życiu, o ile (to ważne!) zbiornik jest odpowiedniej wielkości i prawidłowo urządzony (samice mogą się jedynie przeganiać lub rzadziej, całkowicie ignorować). W innym wypadku prześladowany osobnik może nie wytrzymać ciągłej presji i zakończyć swój żywot. Także sytuacja, gdy w akwarium mamy dwa samce i jedną samicę nie wróży spokoju – wówczas terytorializm i walki są nieuniknione między rywalami, a słabszy osobnik jest gnębiony przy każdej okazji.
Samica bojownika bezbronnego
Behawior godowy jest natomiast bardzo podobny u obydwu wspomnianych gatunków. Mleczak umieszczony ze zbyt młodą lub niegotową do tarła ikrzycą w małym, słabo obsadzonym roślinami zbiorniku może łatwo zagonić ją na śmierć. Obserwowałem także agresję samca wobec partnerki, z którą właśnie odbył tarło, bądź też usiłował ją zagonić pod pieniste gniazdo jeszcze w trakcie jego budowy. A zatem, polemizowałbym tutaj dość mocno z tezą stawianą przez wielu autorów jakoby omawiany gatunek jest do tego stopnia łagodny, że aż bezbronny, a agresja u niego jest szczątkowa i niemal nie występuje. Moim zdaniem, owszem jest ona znacznie mniej nasilona niż u bojownika wspaniałego, ale jednak w określonych sytuacjach może przybrać ba sile. Jej ewentualne negatywne skutki zależą natomiast w dużej mierze od warunków środowiskowych w jakich utrzymywane są ryby. Powyższe przykłady to dowód na agresję wewnątrzgatunkową, a jakie jest zachowanie bojoników bezbronnych wobec innych taksonów w tym samym akwarium? Otóż, nigdy nie zaobserwowałem, aby kiedykolwiek zaatakowały one przedstawiciela innego gatunku [w tym bardzo małego (razbory z rodzaju Boraras czy podrośnięty narybek głowaczyka barwnego] i to nawet w okresie okołotarłowym (tu jednak ciężko to potwierdzić na 100%, gdyż inne ryby i tak trzymały się z daleka od godującej pary i ich gniazda). Mimo to uważam, że tytułowy bohater raczej nie nadaje się do utrzymywania w zbiorniku towarzyskim. Bojowniki będą w nim tylko wegetowały, a ich naturalny behawior będzie tłumiony i mocno zaburzony. Można jednak bardzo starannie dobrać obsadę akwarium, która będzie gwarantowała dobre samopoczucie wszystkich współmieszkańców. W charakterze ryb towarzyszących zalecałbym tu przede wszystkim niewielkie gatunki azjatyckie, jak małe razbory, bocje, brzanki i dania, piskorki, cierniooczki, kardynałki chińskie, przeźroczki indyjskie, jak również przedstawicieli innych biotopów, np. stadne kąsaczowate, zbrojniki itp.
Para bojowników bezbronnych
Dla kilku osobników omawianego gatunku wystarcza około 60 l zbiornik, najlepiej długi i niski. Preferowane jest przytłumione światło, stąd nie może zabraknąć licznej roślinności pływającej (najlepsze, moim zdaniem to: pistia rozetkowa, różdżyca rutewkowa, limnobium gąbczaste). Należy uważać jednak na ekspansywny rozrost tych ostatnich – trzeba regularnie ograniczać ich ilość, bowiem bojowniki oddychają (za pomocą narządu błędnikowego, czyli labiryntu) powietrzem atmosferycznym i muszą mieć stale nieskrępowany dostęp do powierzchni wody. Ponadto zbiornik powinien być dobrze zarośnięty gatunkami podwodnymi. Z elementów dekoracyjnych możemy wykorzystać: zatopione liście (bukowe, dębowe, migdałecznika), gałęzie i korzenie, łupiny kokosu, lignity, bambusowe łodygi itp. Oczywiście akwarium powinno być szczelnie przykryte jako że ryby te są dość skoczne oraz ze względu na fakt, iż powietrze nad wodą powinno być ogrzane i tworzyć specyficzny mikroklimat (różnica między temperaturą wody i powietrza nad nią nie może być większa niż 2-3°C). W przeciwnym razie grozi to przeziębieniem błędnika, co zwłaszcza u młodych osobników prawie zawsze kończy się śmiercią.
Samica bojownika bezbronnego w okresie godowym jest niejednokrotnie nie mniej piękna niż samiec
Optymalne parametry fizyko-chemiczne wody to: twardość ogólna do 12°n (średnio twarda), odczyn lekko kwaśny do lekko zasadowego (pH 6,5-7,5) i temperatura około 25°C. Niemniej do chowu wystarcza zwykła woda wodociągowa, jej odczyn z powodzeniem może być nawet zdecydowanie kwaśny (pH 5,5-6), a ciepłota wahać się od 21-26°C. Ponadto woda powinna być filtrowana (wystarcza tu spokojnie działający gąbkowy filtr wewnętrzny), regularnie podmieniana (15-20%/tydzień) i znajdować się co najwyżej w lekkim, subtelnym ruchu. Jako podłoża używamy najlepiej drobnego żwirku o ciemnym odcieniu. Bojowniki z rodzaju Betta bardzo dobrze czują się także w paludariach, w których rośliny nabrzeżne uprawiane są np. w systemie hydroponicznym. Żywienie bojowników jest bezproblemowe. Trzeba tylko pamiętać, że są to generalnie mięsożerni drapieżcy, stąd podstawą ich diety powinna być karma pochodzenia zwierzęcego, mrożona lub żywa. Pokarmy zaś suche muszą mieć wysoką zawartością białka.
Tarło bojowników bezbronnych
Dymorfizm płciowy jest dobrze zaznaczony. Samiec jest nieco większy, znacznie barwniejszy i ma dłuższe płetwy nieparzyste. U dorosłej, o wiele skromniej ubarwionej ikrzycy (brązowo-szara) widać czasami dwie podłużne, ciemne pręgi po bokach ciała. Choć mleczaki z różnym rejonów geograficznego występowania mogą się nieco różnić kolorystyką to generalnie w okresie godowym barwami dominującymi są u nich niebiesko-granatowa (lśniąca, niekiedy z zielonkawym połyskiem) oraz czerwono-bordowa (rysunki na płetwach ogonowej, odbytowej oraz brzusznych). W tym czasie również samica przybiera szatę godową, choć oczywiście nie tak efektowną jak u samca (niemniej czasami zdarzają się wyjątki). W czasie spoczynku płciowego ubarwienie omawianych ryb mocno blednie. Ta cecha także odróżnia je od bojownika wspaniałego, którego jaskrawe barwy nie zależą (lub zależą w małym stopniu) od okresu godowego.
Narybek bojownika bezbronnego w wieku 1,5 miesiąca
Tarło i technika jego przeprowadzania są takie same jak u Betta splendens, o czym można przeczytać w poniższym wpisie. Bojownik bezbronny jest jednak mniej płodny – z jednego tarła uzyskuje się zwykle kilkadziesiąt do stu kilkudziesięciu jaj, choć bywa, że zaledwie 30-40.
Ta niewielka (dorasta do około 4 cm) rybka należąca do rodziny kąsaczowatych (Characidae) zwana jest także bystrzykiem cytrynowym, tetrą cytrynową lub po prostu cytrynką. Jej nazwa w jęz. angielskim brzmi zaś: Lemon Tetra. Najbardziej prawdopodobną (bo wciąż toczy się dyskusja w tej sprawie), pierwotną ojczyzną gatunku jest dolne dorzecze Amazonki, w tym dopływy Rio Curua do Sol, a także dolne i środkowe dorzecze Rio Tapajos. U bystrzyka pięknopłetwego nie tylko płetwy są atrakcyjnie, kontrastowo ubarwione (żółte i czarne rysunki), ale uwagę zwraca także rubinowo-czerwona (względnie pomarańczowo-czerwona) górna połowa tęczówki oka (pięknie opalizuje w świetle słonecznym). Miejscami półprzezroczyste ciało ryby jest bocznie spłaszczone i umiarkowanie krępe. Wyhodowano również odmianę albinotyczną. Czasami w handlu pojawia się także forma pomarańczowo-czerwona. Tu jednak nie można z całą pewnością stwierdzić, że jest to ten sam gatunek.
Dorosły samiec z lewej – widać intensywniejsze, żółto-czarne kontrasty. Na środkowym zdjęciu samiec (u dołu) i dwie samice u góry. Na zdjęciu po prawej – dwa samce – młodszy poniżej.
Cytrynki to ryby stadne, stąd powinno się utrzymywać je w grupie złożonej z co najmniej 6, a najlepiej kilkunastu osobników. Im będzie ich więcej, tym lepsze będzie samopoczucie i dobrostan ryb i mniejsza ich płochliwość. Są umiarkowanie ruchliwe (często „zawisają” w toni lub wśród roślinności dryfując i strzygąc od czasu do czasu płetwami) i mają łagodne, towarzyskie i spokojne usposobienie. Dlatego też doskonale nadają się do zbiornika zespołowego. Nigdy nie zauważyłem, aby kiedykolwiek atakowały, np. współmieszkańców o wydłużonych płetwach lub podgryzały miękkie, młode części roślin, jak sugerują niektórzy autorzy. Samce mogą oczywiście ze sobą konkurować o względy samic i miejsce w hierarchii grupy – prezentują wówczas pozy grożące, napinają płetwy i charakterystycznie uderzają (biją) w siebie z impetem. Niesnaski owe nie są jednak groźne dla zdrowia ryb, a tym bardziej życia. W większym stadzie bystrzyki uchodzą za prawdziwą ozdobą zbiornika, w którym zajmują głównie strefę środkową i przydenną. Znakomicie koegzystują ze skalarami, paletkami, małymi pielęgniczkami z AP i innymi kąsaczowatymi, zbrojnikami, kiryskami, drobnoustkami, piskorkami oraz wieloma innymi, spokojnymi gatunkami.
W złych warunkach środowiskowych ubarwienie cytrynek blednie. Podstawą dobrego dobrostanu ryb jest obecność w akwarium dość obfitej roślinności, korzeni, liści, łupin kokosu itp.
Bystrzyk pięknopłetwy to gatunek bardzo plastyczny pod względem zdolności przystosowawczych do zmiennych parametrów fizyko-chemicznych wody. Do chowu w zupełności wystarcza tu zwykła, wodociągowa (odstana), o twardość ogólnej do 18°n, odczynie kwaśnym do umiarkowanie zasadowego (pH 5,5-8,0) i temperaturze 23-25°C. Zbyt wysoka ciepłota wody utrzymywana przez długi czas skraca rybom życie, wydelikaca je i nie sprzyja ich ewentualnemu rozmnażaniu w przyszłości. Z drugiej jednak strony w chłodnej wodzie ubarwienie cytrynek blednie, a one same stają się mało ruchliwe, wręcz osowiałe. Podobne zachowanie obserwowałem u osobników przetrzymywanych w zbyt małym akwarium. W takich warunkach ryby zupełnie nie tworzą stada, a częściej przebywają w rozproszeniu, nierzadko pojedynczo.
Wystrój zbiornika jest bardzo ważny, gdyż od niego zależy prawidłowy behawior omawianych ryb. Przede wszystkim powinien być on dobrze zarośnięty różnorodną roślinnością, ale z pozostawieniem sporo wolnej przestrzeni do swobodnego pływania. Bystrzyki bardzo lubią miejsca ustronne, nieco przysłonięte, np. przez korzenie, zatopione gałęzie, łupiny kokosu, liście itp. Lustro wody powinno być częściowo przykryte przez roślinność pływającą, która tonowałaby zbyt silne oświetlenie. Barwy ryb podkreśla także ciemne podłoże – najlepiej drobny żwirek. Dla kilkunastu osobników trzeba przeznaczyć akwarium o pojemności co najmniej 80 l. Cytrynki są wszystkożerne a pokarm musi być jedynie dostosowany do wielkości ich otworu gębowego. U mnie ze szczególną ochotą pobierały zawsze drobny, markowy granulat dla ryb żyworodnych, kawałkowane rureczniki oraz zooplankton.
Bystrzyki pięknopłetwe to ryby stadne, łagodne i towarzyskie. Dla podkreślenia barw ryb nalezy zastosować w akwarium ciemne podłoże – tu jest ono zbyt jasne.
Dymorfizm płciowy jest dość słabo zaznaczony, a płeć najpewniej można ustalić u osobników dorosłych. Samiec jest nieco jaskrawiej ubarwiony i smuklejszy (przez co wydaje się też mniejszy). W oczy rzuca się zwłaszcza intensywniejszy, żółto-czarny kontrast na płetwach grzbietowej i odbytowej. W praktyce, przy odróżnianiu płci należy zwracać uwagę przede wszystkim na krawędź płetwy odbytowej, która u samca jest grubsza i intensywniej czarna, a przez to bardziej widoczna. Niemniej u cytrynek panuje określona hierarchia w stadzie i podległy samiec może w obecności dominanta prezentować ubarwienie typowe dla samicy. Dojrzała do rozrodu ikrzyca ma zdecydowanie bardziej wypukłą partię brzuszną.
Filtracja i dobre napowietrzanie wody sprawia, że ryby czują się dobrze i chętnie żerują. Uwagę zwraca u nich rubinowo-czerwona górna połowa tęczówki oka.
Jako typowe kąsaczowate bystrzyki pięknopłetwe zupełnie nie opiekują się ikrą, którą w czasie tarła rozrzucają bezładnie wśród miękkolistnych roślin (gatunek fitofilny). Chętnie przy tym ją zjadają. Do spontanicznego tarła może dochodzić także w akwarium ogólnym, o ile nie jest ono przerybione i ma bogatą szatę roślinną. W tym czasie dominujący samiec jest najintensywniej ubarwiony. Może on także przejawiać zachowania terytorialne, dopuszczając na swój rewir dojrzałe do rozrodu samice. Częściej jednak ryby po prostu trą się w jakimkolwiek miejscu, które uznają za odpowiednie. Nie zaobserwowałem natomiast, aby tworzyły się jakieś bardziej sympatyzujące ze sobą pary, jak ma to miejsce u niektórych innych gatunków z tej rodziny, np. u zwinnika jarzeńca (Hemigrammus erythrozonus). Oczywiście, jeśli w zbiorniku będzie tylko pięć bystrzyków, w tym trzy samice, to może się zdarzyć, że dominant będzie preferował którąś bardziej niż inne. Jeśli bystrzyki są same w większym, obficie zarośniętym zbiorniku to niekiedy udaje się samoistny wychów kilku osobników młodocianych. Nie zdarza się to jednak często, gdyż mało kto utrzymuje cytrynki w akwarium gatunkowym i to jeszcze odpowiednio urządzonym. Osobiście bardzo do tego zachęcam, gdyż wówczas będziemy mogli obserwować prawdziwy behawior omawianych ryb.
Raczej nie polecam rozdzielania osobników rodzicielskich przed tarłem na 7-10 dni, jak to się niekiedy praktykuje u innych gatunków. Po osiągnięciu dojrzałości płciowej bystrzyki pięknopłetwe są bowiem w stałej praktycznie gotowości do rozrodu. Oczywiście tylko wówczas, gdy utrzymywane są w optymalnych warunkach środowiskowych, obejmujących także urozmaicone żywienie, zwłaszcza żywym pokarmem. Wówczas dojrzały mleczak może trzeć się z dojrzałą w danym momencie samicą okresowo nawet codziennie (wtedy jednak znacząco spada procent zapłodnionych jaj). Co ciekawe, zbadano, że samica może owulować co 4 dni i że średnio potrzeba 23 pojedynczych aktów płciowych, aby pozbyła się ona zapasu dojrzałej ikry. Niemniej w przeciętnym akwarium cytrynki mają dłuższe lub krótsze okresy wyciszenia płciowego. Obserwowałem także zbiorniki, w których ryby w ogóle nie podejmowały godów, nawet mimo wydawałoby się sprzyjających ku temu warunków. Przyczyn takiego stanu rzeczy może być wiele. Jedno jednak jest pewne, że najlepsze osobniki rodzicielskie to ryby wychowane przez nas samych lub zaprzyjaźnionego hodowcę amatora i od małego utrzymywane w chłodniejszej wodzie (19-23°C). Co prawda ryby są wtedy gorzej ubarwione, a nierzadko mniej ruchliwe, ale znacznie chętniej podchodzą potem do tarła w odpowiednich rzecz jasna warunkach środowiskowych.
Do spontanicznego tarła może dochodzić także w zbiorniku ogólnym. Dorodna samica może złożyć ponad 200 jaj, ale zwykle jest ich kilkadziesiąt.
Tarło najlepiej jest przeprowadzić w oddzielnym zbiorniku hodowlanym o pojemności 15-20 l, z rusztem ikrowym na dnie (lub warstwą szklanych kulek, a nawet sztucznej trawy) i rozłożonymi na nim kępami uprzednio odkażonych (najlepiej pochodzących ze zbiornika, w którym nie ma żadnych zwierząt) miękkolistnych roślin (idealne do tego celu są wszelkie mchy), bądź kłęby włóczki, przędzy. Także powierzchnia wody powinna być co najmniej w połowie przysłonięta przez roślinność pływającą (paprocie, limnobium, luźno unoszący się w toni rogatek lub wywłócznik). Woda powinna być w miarę miękka (do 6°n), lekko kwaśna (pH 6,2-6,5), odstana i idealnie przezroczysta, o temperaturze 26-27°C. Wystarcza mały filtr gąbkowy bez obudowy lub napędzany brzęczykiem, bądź tylko drewniana (lipowa) kostka napowietrzająca, dająca bardzo drobne bąbelki powietrza. Dobrze odkarmiona samica może złożyć ponad 200 jaj, choć zwykle jest ich kilkadziesiąt do co najwyżej stu kilkudziesięciu.
Po lewej para tarlaków w zbiorniku hodowlanym (samica u dołu).Bystrzyki pięknopłetwe można także rozmnażać haremowo lub w grupach z przewagą samców.
Tarło można przeprowadzać parami, haremowo (samiec x 2-4 samic) lub w grupach z przewagą samic. Do zbiornika hodowlanego tarlaki wpuszczamy późnym popołudniem. Tarło następuje zwykle już następnego dnia, rankiem zaraz po wschodzie słońca. Nie wszystkie jednak samice nadają się do tarła z uwagi na często występujące u nich zapieczenie ikry w jajnikach. Do tego niekorzystnego stanu dochodzi u omawianego gatunku wcale nierzadko (obserwacje własne). Wówczas ryba nie jest w stanie uwolnić do środowiska zewnętrznego jaj lub też składa niewielką ich liczbę. Do powyższej patologii doprowadza, m.in. zbyt długie rozdzielanie tarlaków przed tarłem (jeśli już, to moim zdaniem nie powinno ono trwać dłużej niż 4-5 dni). Osobiście nigdy nie obserwowałem u cytrynek samoistnego zrzucania ikry, stąd tendencja do jej „zapiekania się”, być może z tego właśnie powodu jest u nich częstsza.
Jako typowe kąsaczowate bystrzyki pięknopłetwe zupełnie nie opiekują się ikrą, którą w czasie tarła rozrzucają bezładnie wśród miękkolistnych roślin (gatunek fitofilny).
Zarodki w jajach a także wylęg są wrażliwe na światło, stąd po tarle zbiornik hodowlany należy zaciemnić (niektórzy hodowcy robią to już na krótko przed tarłem lub na samym jego początku). Larwy wylęgają się po 24-36 godzinach i po kolejnych 5 dobach wylęg zaczyna pływać. Najlepszym pierwszym pokarmem dla narybku jest tzw. pył, czyli larwy oczlików, wrotki i pierwotniaki (wyhodowane wcześniej na pożywkach organicznych lub z preparatów handlowych). Naprzemiennie z pokarmem żywym można (od samego początku) podawać także karmę mrożoną (moina, wrotka, bosmina, potem oczlik) oraz suchą – markowe prestartery dla narybku ryb jajorodnych (np. typu fluid lub pyliste). Starszy narybek (8-10 dni) przyjmuje już najdrobniejsze larwy solowca, nicienie mikro. Trzytygodniowy zaś – starannie miażdżone i doskonale wcześniej przepłukane rureczniki, drobniutki zooplankton itp. Po miesiącu młode powinny mierzyć około 1 cm. Przez cały czas odchowu potomstwa konieczne jest dbanie o dobrą jakość wody. Przede wszystkim chodzi tu o regularne jej podmiany połączone z każdorazowym oczyszczaniem dna z wszelkich resztek organicznych. Do zbiornika z podrośniętym narybkiem dobrze jest też wpuścić kilka małych (około 1 cm) zbrojników lub ślimaków, które znakomicie pomogą nam w tym zadaniu. W miarę wzrostu, który jest nierównomierny, osobniki młodociane należy segregować pod względem wielkości (osobiście nie obserwowałem aktów kanibalizmu, ale … ) i przekładać do większych zbiorników odchowalni.
Więcej na temat omówionego gatunku można przeczytać w artykule Huberta Zientka pt. „Bystrzyk pięknopłetwy (Hyphessobrycon pulchripinnis) – chów i rozród w akwarium”, Magazyn Akwarium: 2022, 2 (192), s. 20-29.
Do przeprowadzenia tarła wystarcza zbiornik o pojemności 30-40 l. Napełniamy go odstaną wodą wodociągową (względnie przegotowaną) do wysokości 15-20 cm. Na przystąpienie tarlaków do rozrodu stymulująco działa już samo ich odosobnienie oraz świeża woda, często nawet bez podwyższania jej temperatury (optymalnie powinna ona wynosić 25-27°C). Samica musi mieć zapewnione jakieś kryjówki w postaci kępy roślin, korzenia itp., a w razie ataku ze strony samca i realnego zagrożenia jej zdrowia i życia – być czym prędzej odłowiona ze zbiornika tarliskowego.
Zaloty samca – gonienie za samicą, prężenie przed nią płetw, odchylanie wieczek skrzelowych
Podniecony samiec zwykle w kilka godzin (czasami jednak trwa to 3-5 dni) buduje na powierzchni wody pieniste gniazdo z pęcherzyków powietrza atmosferycznego przyobleczonych śluzową wydzieliną jamy gębowej. Znajduje się ono zwykle w tylnym rogu akwarium lub wkomponowane jest pomiędzy roślinność pływającą (nie ma absolutnie żadnej potrzeby przygotowywania samcowi jakiejkolwiek platformy pod gniazdo). Nigdy nie zaobserwowałem, aby mleczak budował więcej niż jedno gniazdo. Zdarza się jednak, że z jakiś powodów rozpada się ono na 2-3 mniejsze elementy, które samiec jednocześnie stara się odbudować, co może powodować tego typu złudzenie. Bywa też, że rozpocznie on budowę w jakimś miejscu, a ostatecznie ukończy w innym, bardziej w jego ostatecznej ocenie optymalnym (np. po spłoszeniu). Czasami w powstawanie gniazda zaangażowana jest także samica, ale zazwyczaj jej obecność nie jest w tym czasie dobrze przez samca tolerowana, który przeganiana ją lub co najwyżej pozwala na pozostawanie w pobliżu. Gody u omawianego gatunku są bardzo widowiskowe. Mleczak goni ikrzycę, pręży przed nią ciało, napina płetwy, odchyla pokrywy skrzelowe i jest ogólnie mocno pobudzony. W czasie licznych aktów płciowych samiec charakterystycznie owija się wokół głównie przedniej połowy ciała partnerki. Podniecone ryby drżą przez chwilę, po czym następuje uwolnienie gamet na zewnątrz. Ikra jest lżejsza od wody i sama wypływa pod gniazdo. Te ziarenka, które zbytnio od niego zniosło samiec (czasami w asyście samicy) zbiera do pyska i utyka w gnieździe. Po zakończonym tarle samicę należy odłowić, gdyż jej partner przejmuje opiekę nad gniazdem i jego zawartością. Samiec staje się z reguły wobec niej agresywny (bywa jednak, choć rzadko, że wykazuje mniejszą lub większą obojętność na obecność partnerki, zwłaszcza w większym zbiorniku). Dobrze wyrośnięta ikrzyca przy zapewnieniu jej odpowiedniej bazy pokarmowej może złożyć do nawet 500 jaj, ale zazwyczaj ich liczba waha się w przedziale 150-250 szt.
Pieniste gniazdo wielkopłetwa wspaniałego z ikrą
Mleczak całkiem troskliwie strzeże jaj, stale dobudowując i ulepszając konstrukcję niezbyt trwałego gniazda. Niekiedy jego opieka roztaczana jest także na larwy, ale są to raczej nieczęste przypadki i większość hodowców odławia go zaraz po zakończonym tarle, razem z samicą. U wielkopłetwów rozwój zarodków w jajach trwa krótko – już po około 36 godzinach pojawiają się larwy. Zwisają one z gniazda przez 1-2 doby. Jeśli samiec został pozostawiony to początkowo pieczołowicie chwyta pyskiem każdego uciekiniera, którego sprowadza (wypluwa) z powrotem do gniazda. Jednakże po kolejnych 3-4 dniach nie jest już w stanie zapanować nad rozpływającym się na wszystkie strony i podejmującym żerowanie potomstwem. Jest to ostateczny moment na jego wyłowienie i przystąpienie do karmienia wylęgu. Na tym etapie hodowli mają najczęściej miejsca niepowodzenia, ponieważ narybek jest malutki (ok. 3 mm). Bardzo drobny pokarm powinien być zatem podawany kilka razy dziennie i w dość dużych ilościach w przeciwnym bowiem razie narybek zacznie masowo padać z głodu (należy jednak zachować daleko idącą ostrożność ze względu na niebezpieczeństwo pogorszenia się jakości wody). Przez co najmniej tydzień (niektórzy hodowcy zalecają 10-14 dni) po rozpoczęciu swobodnego pływania podajemy mu wyhodowane na pożywkach organicznych pierwotniaki, wrotki oraz larwy oczlika, czyli tzw. „pył”. Od około 10. dnia można skarmiać najdrobniejszymi larwami solowca oraz nicieniami bananowymi. Niektórzy hodowcy w żywieniu narybku z powodzeniem stosują od samego początku zawiesinę z ugotowanego na twardo żółtka jaja kurzego i/lub drożdży. Wiąże się to jednak z niebezpieczeństwem przekarmienia, które pociąga za sobą zepsucie się wody i utratę całego przychówku. Dobrej jakości pokarmy sztuczne typu prestarter lub fluid dla narybku ryb jajorodnych są także godne polecenia, ale zwykle nie wykarmia się na nich zbyt dużego odsetka młodych. Inną karmą przeznaczoną dla starszego potomstwa i moim zdaniem awaryjną jest tzw. przecier. W celu jego przygotowania mieszamy ze sobą zmiażdżone pomiędzy szklanymi płytkami rureczniki, larwy ochotek i doniczkowce. Całość przeciskamy następnie przez płócienną szmatkę, a uzyskaną masę przenosimy do niewielkiego naczynia (np. szklanki lub małego słoika). Zalewamy wodą i intensywnie mieszając dodajemy (do chwili aż wytworzy się drobniutka, mglista zawiesina) szczyptę suchej, markowej karmy pylistej lub typu fluid, bądź ostatecznie – ociupinkę ugotowanego na twardo i rozgniecionego żółtka jaja kurzego. Odczekujemy kilka minut aż większe cząstki karmy opadną na dno i za pomocą strzykawki lub pipety pobieramy (z warstwy przypowierzchniowej) zawiesinę uważając, aby nie zassać większych cząstek.
Tarło wielkopłetwa wspaniałego
Do końca drugiego tygodnia życia młode nie mają jeszcze wykształconego labiryntu i oddychają tlenem rozpuszczonym w wodzie. Dlatego też tak ważne przy ich wychowie jest stałe napowietrzanie (strumień powietrza nie może jednak być za silny, aby zbytnio nie męczył rybek, co może doprowadzić nawet do ich śmierci), względnie filtrowanie wody. Początkowo codziennie, a potem co 2-3 dni czyścimy dno zbiornika usuwając wszelkie zalegające na nim pozostałości organiczne. Ubytek wody uzupełniamy partią świeżej i odstanej, o takiej samej temperaturze. Rygorystyczne przestrzeganie powyższych zaleceń pozwala na utrzymanie dobrej jakości wody, co przy obfitym żywieniu jest bardzo ważne. Do zbiornika z podrośniętym narybkiem można także wpuścić kilka małych (1-1,5 cm) zbrojników lub ślimaków, które wyjedzą wszelkie resztki karmy. Drugi krytyczny okres w wychowie narybku przychodzi w trzecim tygodniu jego życia. Jest to bowiem moment, gdy zaczyna się wykształcać narząd błędnikowy i młode rybki przechodzą na oddychanie powietrzem atmosferycznym. W tym czasie hodowca musi bezwzględnie zadbać, aby temperatura powietrza nad wodą była jak najbardziej zbliżona do ciepłoty wody (najlepiej taka sama). Akwarium musi być zatem dobrze przykryte i nie narażone na przeciągi (np. w czasie czyszczenia, gdy zdjęta jest pokrywa). U wielkopłetwów wszakże liczy się przede wszystkim nie sama temperatura wody i powietrza znajdującego się bezpośrednio nad jej powierzchnią (oczywiście pomijając wartości skrajne), co brak znaczących odchyleń pomiędzy nimi. Jeśli różnica wyniesie powyżej 3-4ºC, wówczas bardzo łatwo może dojść do przeziębienia błędnika – chore ryby opadają na dno, poruszają się charakterystycznymi skokami, są osowiałe, wyblakłe i tracą apetyt, z najwyższym trudem pobierają powietrze atmosferyczne i przeważnie szybko giną z uduszenia. Generalnie zaś u guramiowatych narażenie na tą chorobę występuje w sytuacji, gdy temperatura powietrza nad wodą jest niższa niż samej wody. W przypadku odwrotnym do patologii dochodzi według moich obserwacji znacznie rzadziej.
Larwy wielkopłetwa wspaniałego
Początkowo wzrost narybku jest raczej wolny i nierównomierny, dlatego powinno się go segregować, aby nie dochodziło do ewentualnego kanibalizmu. Przekładamy go więc do większych zbiorników wypełnionych umiarkowanie ciepłą i regularnie podmienianą wodą, której poziom stopniowo podnosimy do docelowego. Dalszy wychów młodych wielkopłetwów nie sprawia już większych trudności. W wieku dwóch miesięcy powinny one mierzyć około 2,5 cm, ale wiele zależy od warunków środowiskowym, w tym oczywiście od żywienia. W pełni wyrośnięte i dojrzałe rozpłodowo osobniki rodzicielskie po połączeniu zwykle szybko przystępują do tarła. U wielkopłetwa wspaniałego, jak wspomniałem, już samo odosobnienie tarlaków od reszty współmieszkańców wpływa stymulująco na podjęcie przez nie godów i nie ma tu potrzeby na przedtarłowe rozdzielanie tarlaków celem ich przygotowania (ewentualnie na krótko, gdy ryby mogą widzieć się nawzajem przez czystą szybę). Rzadko kiedy hodowca zmuszony jest do wymienienia jednego z nich na innego. Niemniej mleczaki budujące gniazda w sposób niechlujny (niemal natychmiast rozpadające się) lub szczątkowy (bardzo mało pienistego substratu) eliminujemy z rozmnażania w przyszłości. Bywa, że samiec wcale nie podejmujące budowy gniazda lub zjada jaja zaraz po ich każdorazowym złożeniu przez samicę. Innym znowu razem jest on tak agresywny, że zabija partnerkę (czasami którąś z kolei). Takie skrajnie agresywne mleczaki również eliminujemy z dalszej hodowli. U silnie podnieconej zaś samicy może dojść do składania („zrzucania”) jaj bez udziału samca. Jedynym wyjściem jest wówczas jak najszybsze połączenie jej z tym ostatnim, a jeśli proceder się powtarza – wyeliminowanie z rozrodu.
Nie wiem czemu, ale jako miłośnik akwarystyki wciąż wracam do tego pięknego i jakże ciekawego gatunku z rodziny śpioszkowatych (eleotrowatych) (Eleotridae), którego ojczyzną są wody Papui – Nowej Gwinei. Moje głowaczki raz za razem odbywają tarła w niewielkich zbiornikach o pojemności około 20 l. Utrzymywane są systemem zarówno haremowym (samiec na 2-3 samice), jak i w grupach z przewagą samic. Woda nie jest jakoś specjalnie preparowana, ale do odstanej kranówki starałem się zawsze dolewać przynajmniej 40-50% wody z filtra RO. Przeciętnie z jednego tarła uzyskuję kilkadziesiąt larw (raczej nie więcej niż 50), ale raz udało mi się odchować około setki młodych. W niniejszym wpisie zamieszczam głównie zdjęcia z różnych okresów życia tych kolorowych, nietuzinkowych, niewielkich rybek.
Samce głowaczyka barwnego mogą być wobec siebie agresywne
Moim zdaniem głowaczyki barwne najlepiej jest utrzymywać w zbiorniku jednogatunkowym. Wówczas będziemy mogli obserwować pełną gamę ich ciekawych zachowań, zwłaszcza w okresie godowym. Dorosłe samce okazjonalnie walczą między sobą, stąd w akwarium nie może zabraknąć roślinności i różnorodnych kryjówek. Walki te nie prowadzą jednak do okaleczenia lub co gorsza śmierci słabszego osobnika. Narybek doskonale zaś współżyje z małymi gatunkami krewetek.
Samice głowaczyka barwnego, przy czym na pierwszym zdjęciu jest para, a ikrzyca znajduje się u dołu
W mojej hodowli w temperaturze wody około 25°C larwy wylęgają się po około tygodniu, a po dalszych 3–4 dniach wylęg zaczyna pływać i żerować. Drobniutki, ale dobrze widoczny narybek nie chowa się w zakamarkach, lecz jest ruchliwy i cały czas pływa w dolnej połowie zbiornika. Aktywnie też żeruje.
Samiec pilnujący ikry w przewróconej na bok ceramicznej doniczce
Najlepszym pierwszym pokarmem dla narybku jest tzw. pył, czyli pierwotniaki, larwy oczlików oraz wrotki. Te ostatnie można kupić w dobrych zoologach w zgrzewanych torebkach i stosować przez kilka dni nawet jako monodietę. Zwykle po tygodniu (niektórzy hodowcy już od 3-4. dnia) możemy podawać najdrobniejsze larwy solowca, nicienie „mikro” i bananowe oraz rozdrobnioną, markową karmę suchą dla narybku ryb ikrowych – pylistą lub typu fluid.
Samiec pilnujący larw w kryjówce
Narybek głowaczyka rośnie umiarkowanie szybko. Służą mu dobre żywienie i częste podmiany wody na świeżą, odstaną, połączone z usuwaniem wszelkich resztek organicznych z dna. Nieodzowne jest także zapewnienie rybkom optymalnego dobrostanu, stąd w zbiorniku powinna znajdować się liczna roślinność, korzenie, kryjówki itp.
Osobniki młodociane głowaczyka barwnego – zupełnie młode, jak i podchowane
Więcej o głowaczyku barwnym można dowiedzieć się z poniższego wpisu i z zawartych w nim innych linków odsyłających do moich wcześniejszych opracowań na temat tego urokliwego gatunku:
Ten zasłużony weteran akwarystyki znany jest w naszym pięknym hobby już od ponad 150 lat. Po raz pierwszy ryby te sprowadzono do Europy (Paryż) w 1869 r., gdzie zostały rozmnożone przez francuskiego ichtiologa Pierre’a Carbonnier’a (1828-1883). Na ziemiach polskich zaś wielkopłetwy pojawiły się w latach 70. XIX wieku. Od końca lat 80-tych ubiegłego stulecia nastąpił mniejszy lub większy zmierzch popularności gatunku, niemniej nigdy nie został on zapomniany, ani też nie zniknął na dobre z akwariów polskich hobbystów. W niewoli wyhodowano kilka odmian wielkopłetwa wspaniałego, np. „Snakeskin”, niebieską (w tym także Super Blue), albinotyczną, czerwoną i inne. Z kolei pokrewnym do omawianego gatunkiem jest wielkopłetw czerwony (Macropodus erythropterus, ang. Red-backed Paradisefish), pochodzący z górskich strumieni Wietnamu. Barwa czerwona wcale nie jest u niego tak dominująca, jak mógłby na to wskazywać drugi człon nazwy gatunku. Owszem górna część tułowia oraz gdzieniegdzie płetwy, zwłaszcza brzuszne mogą być czerwonawe, ale kolorem dominującym jest szaro-brunatno-niebieskawy. Zwykle brak jest tu plamy na wieczku skrzelowym, a jeśli występuje to jest dość niewyraźna i wyblakła. Na uwagę akwarystów zasługuje także inny wietnamski gatunek, a mianowicie wielkopłetw czarny (Macropodus spechti, ang. Black Paradisefish). Jest on podobnie ubarwiony co opisywany wyżej z tym, że nie ma czerwonych znaczeń na ciele i płetwach (za wyjątkiem niekiedy promieni płetw brzusznych). Prawdziwie ciemne ubarwienie ryby te przybierają dopiero w odpowiednich warunkach środowiskowych (dużo roślin, stonowane oświetlenie, ciemne podłoże oraz urozmaicone żywienie), a także w okresie tarła. Niektórzy badacze podejrzewają, że wielkopłetw czerwony i czarny to w rzeczywistości ten sam takson.
Wielkopłetw czarny (Macropodus spechti, ang. Black Paradisefish)
Wielkopłetw wspaniały należy do rodziny guramiowatych (Osphronemidae) i dawniej zwany był makropodem lub, rzadziej, rybą rajską. Jego nazwa zaś w języku angielskim brzmi: Paradisefish. Pierwotną ojczyzną występowania są w naturze wody Azji Wschodniej (Chiny) i Południowo-Wschodniej (Wietnam) – od zlewisk dużych rzek i starorzeczy po kanały, pola ryżowe, rowy melioracyjne, sadzawki, rozlewiska i bagna. Są to siedliska wodne zwykle ubogie w tlen, ciepłe, niezbyt głębokie, często zamulone lub wręcz błotniste, mętne i bogate w materię organiczną zalegającą na dnie. W wyniku działalności człowieka wielkopłetwy rozprzestrzeniły się także na inne, czasami odległe tereny (np. Madagaskar, USA). Aby móc żyć w opisanych powyżej, niekorzystnych warunkach środowiskowych gatunek ten, jak i inni przedstawiciele błędnikowców (Anabantoidei) natura wyposażyła w dodatkowy, parzysty narząd oddechowy zwany błędnikiem (narządem błędnikowym) lub labiryntem.
Wielkopłetw wspaniały odmiany czerwonej
Znamienną i bardzo korzystną dla akwarysty cechą wielopłetwów wspaniałych jest ich duża żywotność i odporność zarówno na choroby (w tym pasożytnicze), jak i na niekorzystne warunki środowiskowe (oczywiście poza skrajnymi). W okresie spoczynku płciowego można, zwłaszcza młode osobniki, bez problemu utrzymywać z większością ryb akwariowych. Dorosłych natomiast lepiej nie łączyć z gatunkami najmniejszymi oraz tymi o zdecydowanie wydłużonych płetwach. Makropody szczególnie dobrze współżyją z taksonami zwinnymi, stadnymi takimi jak dania, razbory, brzanki, ukleje nagie oraz z wieloma kąsaczowatymi, innymi guramiowatymi (gurami, ostrogony), pospolitymi żyworódkami (mieczyki, molinezje, zmienniaki itp.) oraz dennymi – kiryskowatymi, zbrojnikami, bocjami, cierniooczkami itp. Oczywistym jest, że zbiornik pełen skalarów i wielkopłetwów to dziwne i wysoce niepożądane połączenie, ale do okazjonalnego napadania na osobniki o wydłużonych płetwach dochodzi, według moich obserwacji, naprawdę rzadko. Wszelkie tego typu przypadki są często wyolbrzymiane i powielane przez różnych autorów i hobbystów, zwłaszcza udzielających się na internetowych forach. Bezsprzecznie jednak agresja wewnątrzgatunkowa i terytorializm są u wielkopłetwów dość silnie rozwinięte, szczególnie u dorosłych samców. W niektórych krajach Azji wielkopłetwy są specjalnie selekcjonowane pod względem zadziorności i wykorzystywane do walk samców, podobnie jak ma to miejsce u bojowników wspaniałych (Betta splendens).
Samice wielkopłetwa wspaniałego w tym odmiany czerwonej
Dymorfim płciowy jest dobrze zaznaczony u osobników, które osiągnęły co najmniej 4-5 cm. Samiec jest większy, zdecydowanie barwniejszy i ma znacznie dłuższe płetwy nieparzyste. Szczególnie ogon ma u niego postać sporej liry z wydłużonymi, skrajnymi promieniami, których końce mogą przechodzić w dłuższe filamenty. Samica gotowa do tarła ma wyraźnie powiększone partie brzuszne.
Samiec wielkopłetwa wspaniałego
Choć makropody dorastają do około 9 cm (samce), to generalnie mają one małe potrzeby przestrzenne – niemniej dla samca i 2-3 samic (chów haremowy) powinniśmy przeznaczyć akwarium o pojemności co najmniej 100 l. Pamiętajmy, aby było ono zawsze szczelnie przykryte, bo ryby te potrafią dobrze skakać. Dodatkowo wytwarzany jest w ten sposób swoisty mikroklimat w strefie między powierzchnią wody a sklepieniem pokrywy, od którego nierzadko zależy zdrowie i dobrostan wielu przedstawicieli rodziny guramiowatych (wielkopłetwy należą jednak do tych najbardziej tolerancyjnych na zbyt niską ciepłotę powietrza nad lustrem wody i tym samym dość odpornych na zapalenie błędnika). Omawiane ryby najlepiej czują się w zbiornikach dobrze zarośniętych roślinami, w tym także gatunkami pływającymi. Z elementów dekoracyjnych możemy wykorzystać: zatopione liście (bukowe, dębowe, migdałecznika), gałęzie i korzenie, łupiny kokosu, lignity, bambusowe łodygi, kamienie itp. Do chowu wystarcza zwykła woda wodociągowa, o mniej więcej zbliżonym do obojętnego odczynie (pH 6,5-7,5) i temperaturze 19-25°C (wielkopłetwy wytrzymują bez szkody dla zdrowia nawet długotrwałe jej spadki do około 12°C, jak również wyśmienicie radzą sobie w czasie letnich upałów, gdy ciepłota wody nierzadko przekracza 30°C). Po przyzwyczajeniu można je z powodzeniem utrzymywać w zbiorniku bez grzałki (oczywiście w normalnie ogrzewanym zimą mieszkaniu), a także w paludarium, w którym poziom wody wynosi nie mniej niż 12-13 cm. Jeśli zaś chodzi o jej filtrację to w zupełności wystarcza zwykły gąbkowy filtr wewnętrzny lub zewnętrzny, kaskadowy. Woda powinna być podmieniana raz w tygodniu w objętości 10-15% i znajdować się co najwyżej w lekkim, subtelnym ruchu. Jako podłoża używamy najlepiej drobnego żwirku o ciemnym odcieniu, co jeszcze bardziej uwypukli piękne barwy ryb.
Para wielkopłetwów wspaniałych
Makropody to mięsożercy. Ich żywienie nie przedstawia żadnego problemu – jedzą pokarm w każdej postaci, choć zdecydowanie najbardziej gustują w żywych i mrożonych. Pełnię swych barw ryby osiągają szczególnie wtedy, gdy karmione są urozmaiconą karmą żywą (larwy owadów, rureczniki, doniczkowce, zooplankton itp.). Osobniki, którym zapewni się optymalny dobrostan potrafią zachwycić pod tym względem niejednego obserwatora. Szczególnie imponująco prezentują się maksymalnie wyrośnięte samce, które przez lato utrzymywane były w akwarium na wolnym powietrzu (np. na balkonie) lub w dedykowanym, odpowiednio urządzonym oczku wodnym (opis poniżej). Naprawdę mało który gatunek akwariowy (w tym współplemieńcy wychowani w domowym zbiorniku w najlepszych nawet warunkach) może wówczas dorównać feerią barw tak wypielęgnowanym okazom. Piękno i intensywność pomarańczowych (czasem aż czerwonych lub wręcz karminowych) i niebieskich (z zielonkawym niekiedy połyskiem) pasów ułożonych poprzecznie po wydłużonych bokach ciała, żywo pomarańczowo-czerwona, widłowata, dość duża płetwa ogonowa i wydłużone pozostałe (z niebieskimi i czerwonymi gdzieniegdzie rysunkami) oraz ciemnobrązowe (czasami niemal czarne) z jaskrawą otoczką, połyskujące metalicznie na zielono charakterystyczne plamy na pokrywach skrzelowych zachwycają nawet wybrednego „kolorystę”. Przyczyną złego wyglądu oferowanych w handlu ryb prócz nieprawidłowych warunków utrzymywania może być także wątpliwej jakości materiał hodowlany, z którego się wywodzą (masowe rozmnażanie na azjatyckich fermach).
Niesnaski pomiędzy samcami – odmiany klasycznej i czerwonej
Przedstawiciele licznej rodziny kąsaczowatych prezentują zróżnicowaną skalę trudności, jeśli chodzi o rozmnażanie – od taksonów mało, poprzez średnio, do bardzo wymagających. Żałobniczki należą do tej pierwszej grupy z pewnymi jednak zastrzeżeniami, o których piszę poniżej. Szczególnie dobrze widać u nich, jak żywienie urozmaiconym, żywym pokarmem (czarne larwy komarów, rureczniki, szklarki, ochotki, zooplankton itp.) sprawia, że jajniki samic szybko wypełniają się komórkami jajowymi. Jeśli tarło przeprowadzane jest z nastawieniem na uzyskanie jak największej liczby przychówku, to dodatkowo osobniki rodzicielskie należy rozdzielić według płci na 7-10 dni i karmić w tym czasie obficiej. Wówczas gody będą bardziej intensywne. Czasem hodowcy wpuszczają na tarlisko najpierw samce, a dopiero po 1-2 dniach samice, co także zwiększa wydajność tarła (obznajomione ze zbiornikiem samce ruszają od razu do akcji). Niemniej w warunkach amatorskich takie postępowanie jest, moim zdaniem, niepotrzebne. Czarne tetry można rozmnażać parami lub też z przewagą samców – trójkami, piątkami, bądź grupowo.
Wyselekcjonowane osobniki rodzicielskie to podstawa sukcesu hodowlanego (pod uwagę hodowca powinien brać: dobry stan zdrowia, kondycję oraz wybarwienie
Zbiornik tarliskowy powinien mieć pojemność 30-60 l i głębokość do 25 cm. Należy ustawić go w spokojnym miejscu, gdyż tarlaki są często do tego stopnia płochliwe, że nie przystępują do tarła. Także zbyt małe akwarium lub zbyt twarda w nim woda mogą powodować ten sam niekorzystny efekt. Niemniej doświadczeni hodowcy, znający doskonale swoje ryby, przeprowadzają ich rozród nawet w zbiornikach 15-20 l. Wystarcza słabe oświetlenie o mocy kilku W lub tylko naturalne. Niekiedy dobrze jest przysłonić boki akwarium hodowlanego, a także przód tekturą, ale generalnie zacienienie wymagane jest po skończonym tarle (poranne światło słoneczne znakomicie bowiem stymuluje osobniki rodzicielskie do godów).
Zbiornik tarliskowy do rozrodu czarnych tetr z użyciem plastikowej siatki w charakterze rusztu ikrowego
Podobnie jak w przypadku wielu innych przedstawicieli rodziny kąsaczowatych także i tutaj jakość mikrobiologiczna wody ma priorytetowe znaczenie na osiągane wyniki hodowlane. Ikra żałobniczek jest bowiem dość wrażliwa na wszelkie zanieczyszczenia, w tym mikrobiologiczne (szczególnie grzyby). Zarodki w jajach źle się rozwijają, jeśli woda jest zbyt twarda (a także bardzo miękka) oraz gdy są wystawione na zbyt intensywne światło. Do rozmnażania omawianych ryb zalecam zatem dobrze odstaną wodę wodociągową zmieszaną z jej partią pochodzącą z filtra RO w takich proporcjach, które pozwolą na uzyskanie twardości rzędu 6-8ºn (są to moim zdaniem najlepsze parametry). Odczyn wody powinien być obojętny lub lekko kwaśny (pH 6,5-7,0), a temperatura w granicach 26-28ºC.
Osobiście zawsze używam odkażonego rusztu ikrowego w postaci plastikowej siatki o niewielkich oczkach (do 0,5 cm), przymocowanej na ramkach lub obciążonej kamykami, która najlepiej chroni jaja przed żarłocznością tarlaków (głównie po zakończonym tarle). W jednym lub dwóch częściach zbiornika należy dodatkowo umieścić gęstą kępę wywłócznika, rogatka lub mchu. Rośliny (zamiast nich można także użyć wyparzonej włóczki, przędzy syntetycznej) trzeba wcześniej odkazić poprzez 5-10 minutowe zanurzenie w roztworze nadmanganianu potasu (0,05 g/l) lub rivanolu (2 tabletki rozpuszczone w szklance przegotowanej i ostudzonej do temperatury pokojowej wody). Niektórzy hobbyści nie stosują rusztu ikrowego i przykrywają dno tylko warstwą wspomnianych wyżej miękkolistnych roślin, które przyciskają niewielkimi kamykami. Inni zaś rozkładają równomiernie na dnie szklane kulki o średnicy 1-2 cm. Przy zastosowaniu tych ostatnich miejscowe użycie kęp roślinności także jest, moim zdaniem, konieczne.
Tarło u żałobniczek ma burzliwy, gwałtowny przebieg i trwa 3-5 godzin
Jakość materiału hodowlanego ma zawsze bardzo duże znaczenie. Hodowca powinien zawsze brać pod uwagę takie kryteria selekcyjne przeznaczonych do rozrodu ryb jak: dobry stan zdrowia (brak wspomnianych wyżej ognisk nowotworowych), kondycję (najlepsza to tzw. hodowlana, a więc brak zarówno wychudzenia, jak i zapasienia organizmu) oraz wybarwienie (tu liczy się np. „czarność”, czyli „spódnica” samców). Odnośnie tej ostatniej cechy, to według moich obserwacji mleczak, który nie jest wystarczająco „czarny” nie musi być od razu kwalifikowany jako gorszy. Nierzadko bowiem, także „jasne” samce zdają się być tak samo żywiołowymi i jurnymi partnerami dla samic. Statystycznie jednak rzecz ujmując (jest to moja subiektywna ocena) przy bardziej „ciemnym” mleczaku większe jest prawdopodobieństwo, że procent zapłodnionych jaj będzie wyższy.
Tarło żałobniczek to żywiołowe gonitwy samców za samicami
Dysponując obszerniejszym zbiornikiem tarliskowym (80-100 l) można przeprowadzić tarło grupowe z udziałem kilku par lub kompletów z przewagą samców (2×3 lub 3×5 lub nawet 8×12). Wybrane tarlaki najlepiej jest wpuścić do niego wieczorem. Jeśli wszystko jest w najlepszym porządku to tarło następuje zwykle na drugi dzień rano. Ma ono burzliwy i gwałtowny przebieg (zwłaszcza, gdy ryby zostały uprzednio dobrze przygotowane) i trwa zwykle 3-5 godzin. Pojedyncze akty tarła mają miejsce głównie pośród rozłożonej na ruszcie roślinności, a także w górnej warstwie toni wodnej. Podczas kolejnych zbliżeń ikrzyca wyrzuca kilka do kilkunastu jajeczek, które mleczak natychmiast zapładnia. Są one cięższe od wody i opadają na dno. Ich średnica wynosi 0,8-0,9 mm. Żałobniczka to gatunek bardzo płodny – w pełni wyrośnięta i dobrze odkarmiona samica może ponoć złożyć nawet 2000 jaj. Na podstawie swoich wieloletnich doświadczeń hodowlanych z omawianym gatunkiem uważam, że jest to liczba zawyżona i powielana w literaturze przez różnych autorów. Chwała bowiem temu hodowcy, który uzyska z tarła ponad 1000 ziaren ikry od samicy (przeciętnie jednak w warunkach amatorskich jest ich zazwyczaj kilkaset). Po skończonym tarle odpoczywające w bezruchu, wyczerpane amorami ryby należy odłowić. Zbiornik zaciemniamy (raczej całkowicie) tekturą lub szarym papierem. Od tej chwili wskazanie jest stałe i delikatne filtrowanie (wystarcza do tego celu zwykły filtr gąbkowy bez obudowy) oraz drobnoperliste napowietrzanie wody.
Akty tarła mogą mieć również miejsce w górnej warstwie toni wodnej
Larwy wylęgają się po około 24-36 godzinach i mierzą mniej niż 2 mm. Początkowo, do czasu zresorbowania woreczka żółtkowego wiszą na szybach i roślinach. Po dalszych 3-4 dniach napełniwszy powietrzem atmosferycznym pęcherz pławny zaczynają swobodnie pływać. Intensywne zaś żerowanie wylęg rozpoczyna po kolejnych 2-3 dobach. I tu mogą pojawić się pierwsze rozczarowania. Hodowca może bowiem stwierdzić nagle, że narybku jest bardzo mało i że, co gorsza, z każdym dniem go ubywa. Praktycznie po kilku dniach, mimo zdawałoby się prawidłowego żywienia, po przychówku nie ma już śladu. Przyczyną takiego niekorzystnego stanu rzeczy mogą być nieodpowiednie, inne warunki środowiskowe dla rozwoju zarodków w jajach (głównie zła twardość wody), wątpliwej jakości materiał hodowlany, nieprawidłowo urządzony zbiornik tarliskowy itp.
Narybek jest wrażliwy na światło, stąd utrzymujemy nadal umiarkowane zacienienie zbiornika. Bezwzględnie najlepszym dla niego pierwszym pokarmem jest karma żywa, która zapewnia optymalny wzrost i rozwój. Początkowo, przez pierwsze 3-4 dni, należy podawać tzw. pył, czyli pierwotniaki wyhodowane odpowiednio wcześniej na pożywkach organicznych (skórka banana, siano itp.) lub preparatach handlowych (np. Protogen), larwy oczlików oraz wrotki (te ostatnie z powodzeniem stosowałem niekiedy w monodiecie). Praktycznie od piątego dnia można próbować skarmiać najdrobniejszymi larwami solowca. Po kolejnych kilku dniach podajemy już węgorki bananowe i/lub mikro, miażdżone i doskonale wcześniej przepłukane rureczniki, drobniutki zooplankton. Oczywiście zamiennie lub naprzemiennie z pokarmem żywym można (od samego początku) podawać narybkowi karmę mrożoną (moina, wrotka, a potem bosmina, cyklop) oraz suchą – markowe prestartery dla narybku ryb jajorodnych (np. typu fluid lub pyliste).
Jaja widoczne pod rusztem z siatki – zarodki w nich źle się rozwijają, gdy woda jest zbyt twarda (a także bardzo miękka) oraz gdy są wystawione na zbyt intensywne światło
Doświadczeni hodowcy nierzadko karmią narybek rozdrobnionymi drożdżami i/lub żółtkiem ugotowanego na twardo jaja kurzego. Jeszcze inni stosują pył ze zmielonego granulatu pstrągowego. Pokarmy te niosą jednak za sobą ryzyko szybkiego zepsucia się wody w przypadku przekarmienia nimi. Lepiej, moim zdaniem, sprawdza się tzw. przecier. Jest to mieszanina odrobiny żółtka jaja, dokładnie zmiażdżonych pomiędzy szklanymi płytkami rureczników, larw ochotek i doniczkowców. Całość przeciskamy następnie przez płócienną szmatkę, a uzyskaną masę przenosimy do niewielkiego naczynia (np. małego słoika) zalanego wodą. Intensywnie mieszamy do chwili aż wytworzy się drobniutka, mglista zawiesina. Odczekujemy aż większe cząstki karmy opadną na dno i strzykawką pobieramy zawiesinę z powierzchniowej i środkowej warstwy. Pokarm podajemy często, lecz w małych ilościach.
Czarne tetry to gatunek bardzo płodny – przeciętnie w warunkach amatorskich samica składa kilkaset jaj
Młode żałobniczki rosną bardzo szybko, lecz nierównomiernie. Mimo to przejawy kanibalizmu obserwuje się u nich raczej rzadko (głównie z powodu zaniedbań ze strony opiekuna). W wieku 3-4 tygodni podrośnięty narybek należy przenieść do obszerniejszego zbiornika wypełnionego odstaną wodą, o parametrach fizyko-chemicznych zbliżonych do docelowych przy chowie. Mimo zapewnienia sprawnego systemu napowietrzająco-filtrującego najdalej co drugi dzień przeprowadzamy dokładne czyszczenie dna z resztek pokarmowych i odchodów. Tu w roli sanitariuszy dobrze sprawdzają się także ślimaki lub młode zbrojniki. W tym czasie czarne tetry przyjmują już praktycznie każdy rodzaj pokarmu. Ich dalszy odchów nie napotyka na trudności. Szczególnie piękny widok na tle soczystej zieleni prezentują podrośnięte, smoliście czarne i pływające w zwartym stadku osobniki młodociane.
O paletkach pisałem na blogu już wielokrotnie. Teraz usystematyzuję wszystkie wpisy i zapodam aktualne zdjęcia (4-8. blok zdjęciowy). Niedawno bowiem dostałem od kolegi dobraną parę z grupy niebieskich, która u niego nie mogła dochować się potomstwa – tarlaki zjadały ikrę lub narybek najdalej do 10 dnia po wylęgu. U mnie para ta z sukcesem wychowała 25 młodych. Po oddaniu jej koledze również i on doczekał się wreszcie potomstwa – paletki odchowały ponad 150 młodych. Powodem poprzednich niepowodzeń w rozrodzie było najprawdopodobniej widzenie przez tarlaki (przez szybę, którą przedzielone było akwarium) innej pary współplemieńców, co wywoływało u nich silny stres prowadzący do pożerania potomstwa. Pamiętajmy zatem, aby osobnikom rodzicielskim zapewniać zawsze jak największy spokój i odosobnienie. Pod zdjęciami umieściłem swoje komentarze hodowlane.
Z młodych, dobrze wyrośniętych i wybarwionych oraz niespokrewnionych ze sobą osobników wyłaniają się najcenniejsze pary hodowlane
Odpowiedź na pytanie czy lepiej jest nabyć młode paletki, osobniki dorosłe czy też dobrane już tarlaki nie jest łatwa. Każdy akwarysta powinien przeanalizować wszystkie za i przeciw i dopiero podjąć ostateczną decyzję
O tym kiedy i czym zacząć karmić narybek paletek pisałem tu:
Paletki mają wiele cech, które można uznać za niezwykłe – przede wszystkim oryginalny kształt ciała, piękne barwy i unikalny behawior rozrodczy. Wyhodowano setki odmian, więc jest w czym wybierać. Nic jednak nie da się porównać z widokiem dobrze dobranej pary tych ryb, która troskliwie opiekuje się potomstwem.
O paletkach nieco nostalgicznie, cz. I pisałem tu:
U pielęgnicowatych sukces hodowlany w dużej mierze zależy od warunków środowiskowych. Nierzadko u marnujących tarła par, zjadających permanentnie ikrę, larwy lub narybek wystarcza czasami mała zmiana, aby ich niekorzystne zachowanie radykalnie się zmieniło. Taką zmianą może być przestawienie stożka, zmiana akwarium na większe lub mniejsze, zmiana jego wystroju, oświetlenia, modyfikacja żywienia itp. Nie bójmy się zatem zmieniać – gwarantuję, że na pozytywne efekty nie będzie trzeba długo czekać (oczywiście nie zawsze, bo biologia to nie nauka ścisła :))
O paletkach nieco nostalgicznie, cz. II pisałem tu:
W każdym wypadku wszystkie nowo zakupione sztuki (nawet od najlepszych hodowców) powinny obowiązkowo zostać poddane co najmniej 3-4 tygodniowej kwarantannie w oddzielnym zbiorniku higienicznym przy zapewnieniu im optymalnych warunków środowiskowych. Każdy kto tego zaniecha z reguły potem gorzko żałuje swej lekkomyślności. Leczenie paletek jest bowiem pracochłonne, żmudne, niejednokrotnie trudne, zawodne i kosztowne.
Jako że często wracam do hodowli paletek moje uwagi hodowlane znajdziecie Państwo także w tym wpisie:
Generalnie u paletek samo doprowadzenie pary do tarła nie stanowi zwykle większego problemu. Dopiero stworzenie takich warunków środowiskowych, w których tarlaki dobrze odchowują swoje młode oraz prawidłowe żywienie tych ostatnich mogą być problemem
Paletki to bezsprzecznie ryby fascynujące, piękne, majestatyczne i czasami płochliwe. Niemniej niektórzy akwaryści nie przepadają za nimi z powodu prezentowanej przez nie powolności, dużej przewidywalności zachowań (tu bym się do końca nie zgodził), jak również faktu, że często chorują (tylko, jeśli hodowca popełnia błędy i dopuszcza się zaniedbań oraz wówczas, gdy kupujemy ryby z niewiadomych, wątpliwej reputacji źródeł) i rozmnażanie ich nie jest takie proste (no cóż, faktem jest, że woda dla prawidłowego rozwoju zarodków w jajach musi być odpowiednia, ale obecnie odchowanie potomstwa zdarza się i całkiem początkującemu hodowcy).
Generalnie u paletek larwy wylęgają się po mniej więcej 65 godzinach (około 2,5 doby). Po kolejnej 2,5 doby wylęg podejmuje intensywne żerowanie na skórze obojga rodziców, która w tym czasie produkuje odżywczą wydzielinę. Zwykle po 7 dniach od tego momentu młode należy zacząć karmić, najczęściej larwami solowca.
O paletkach można by pisać wiele. Tak samo jak o ich hodowcach. O tych ostatnich krąży powszechna opinia, że to inny sort akwarystów 🙂 Tak samo zresztą można by powiedzieć o malawistach, tanganikarzach czy miłośnikach gatunków żyworodnych … A zatem wszystkie ryby są piękne a akwarystyka wspaniałym hobby dającym bardzo dużo zadowolenia 🙂
Wszystkim hodowcom tych pięknych ryb życzę jak największych sukcesów hodowlanych i zapraszam do czytania mojego bloga 🙂
Inna nazwa żałobniczki to czarna tetra. W języku angielskim zwie się zaś różnie: Black tetra, Black skirt tetra, Black widow itp. Jest to ryba z rodziny kąsaczowatych (Characidae). Dorasta do około 5,5 cm. W naturze zasiedla spokojne dorzecza rzek: Rio Paraguay i Rio Guapore na kontynencie południowoamerykańskim (Brazylia, Paragwaj i północno-wschodnie obszary Argentyny). Do Europy została sprowadzona w 1933 r. (według innych źródeł w 1935 r.). Od tego czasu żałobniczki to częściej, to rzadziej pojawiały się w akwariach polskich hobbystów.
Samica z lewej i dwa samce o rożnym natężeniu barwy czarnej
Ponoć ryby te nigdy nie chorują, a jeśli już to tylko w wyjątkowych wypadkach. Kilkakrotnie byłem świadkiem, jak w zbiornikach opanowanych przez kulorzęska (ichtioftirioza, rybia „ospa”) lub Oodinium sp. (choroba aksamitna, oodinioza, choroba welwetowa), ryby te jako jedyne nie ulegały zarażeniu pasożytami. Przy bardzo jednak zaawansowanej inwazji tych ostatnich obserwowano, jak słabsze osobniki padały, ale najczęściej bez wyraźnych objawów chorobowych. Także bakterie, wirusy i grzyby zdają się je oszczędzać, o ile oczywiście warunki środowiskowe nie są krańcowo niekorzystne. Jedynie na nowotwory wywodzące się z czarnego barwnika skóry (melaniny) żałobniczki są wrażliwe. Zapadają na nie wraz z wiekiem – praktycznie już w 7-8 miesiącu mogą pojawiać się ich ogniska, najczęściej w okolicach dolnej i górnej szczęki, rzadziej na wieczkach skrzelowych. Nie wiadomo co pobudza je do nienaturalnego wzrostu, ale za wszystkim stoją wspomniane komórki pigmentowe i oczywiście konkretne geny. Jeśli nowotwór rozrośnie się za nadto (przybrać może wówczas postać iście kalafiorowatych narośli) to osobnik nimi dotknięty niechybnie ginie. Mój kolega, akwarysta i lekarz weterynarii, który amatorsko od wielu lat hoduje czarne tetry twierdzi, że praktycznie chora ryba żyje 3-5 miesięcy od momentu pojawienia się guza (tzn. gdy stanie się on widoczny).
Czarne tetry należy utrzymywać w licznych grupach, gdyż są to ryby stadne
Żałobniczki mają owalne, silnie bocznie spłaszczone ciało. Ubarwienie ryby to mieszanka czerni i szarości ze srebrzystym połyskiem. Barwy są znacznie bardziej wyraziste u osobników młodych, z wiekiem bowiem bledną. W przedniej części ciała widoczne są trzy czarne pręgi (rysunek barw począwszy od trzeciej z nich, poprzez tylną część ciała wraz z płetwą odbytową przypomina jednym … spódnicę, a drugim … strój żałobny. Stąd właśnie wzięły się nazwy ryby w języku angielskim i polskim. Nie jest to zapewne zbyt efektowna kolorystyka, ale może właśnie dlatego żałobniczki są tak cenione przez niektórych hobbystów. Jeśli bowiem odpowiednio urządzimy zbiornik, w którym prym będą wiodły nasadzenia jasnozielonych roślin, wówczas stadko kilkudziesięciu młodych osobników wygląda na ich tle iście olśniewająco. W akwariach zaś pełnych jaskrawo ubarwionych gatunków wpuszczenie żałobniczek (chodzi mi tu o klasyczny, nominatywny gatunek) stwarza ciekawy kontrast kolorystyczny i niejako uzupełnia oraz tonuje paletę jaskrawszych barw. Nierzadko w sklepach zoologicznych natrafić można na formy o mniej lub bardziej wydłużonych płetwach (obecnie mocno przekrzyżowane). Jako pierwszy, w 1964 r. welonową odmianę omawianego gatunku (znaną w świecie jako Polish tetra), odznaczającą się znacznie wydłużonymi płetwami nieparzystymi wyhodował polski akwarysta Franciszek Kowalec z Bytomia. Była ona wynikiem nagłego pojawienia się mutacji, którą na drodze selekcji i pracy hodowlanej udało się utrwalić w populacji. Dostępne są także inne odmiany barwne (np. biała, zwana też perłową) oraz, o zgrozo, sztucznie barwione, różnokolorowe dziwactwa, których szanujący się akwarysta nie powinien nigdy utrzymywać. Obecnie prawo unijne na szczęście zabrania handlu takimi osobnikami.
Ryby dostępne w handlu są często przekrzyżowane między odmianami i powstałe w wyniku tego osobniki mogą mieć pośrednią długość płetw
Dymorfizm płciowy nie jest oczywisty. Owszem, u dorosłych, wyrośniętych ryb różnice między płciami widać dobrze, ale u osobników młodocianych już niekoniecznie. Samce w wieku dorosłym są mniejsze i szczuplejsze od samic. Partie brzuszne tych ostatnich mają bardziej zaokrąglone i wypukłe obrysy. Ponadto ubarwienie samic jest srebrzyste do jasno szarego, podczas gdy u samców dominuje ciemniejsza, jakby przydymiona kolorystyka (jednak nie u wszystkich). Innym kryterium rozpoznawania płci jest kształt płetwy odbytowej i grzbietowej. U ikrzycy ta pierwsza jest nieco węższa, a jej przednia krawędź biegnie równolegle do drugiej pręgi na brzuchu (u mleczaka płetwa ta jest szersza, a jej przednia krawędź nieco pochylona ku tyłowi). Płetwa grzbietowa natomiast jest u samca bardziej ostro zakończona(często niełatwo jest to potwierdzić, tak samo jak białawe końce lub plamki na płetwie ogonowej u dorosłych mleczaków). Doświadczeni hobbyści potrafią również wychwycić różnice anatomiczne u obydwu płci. I tak, oglądając dorosłe ryby pod światło można zaobserwować odmiennie ukształtowany pęcherz pławny.
Żałobniczki nie niszczą roślin i mają łagodne, zwykle towarzyskie usposobienie
Żałobniczki dobrze nadają się do zbiornika towarzyskiego, nie niszczą roślin i mają łagodne, zwykle towarzyskie usposobienie. Są wprawdzie doniesienia mówiące o tym, że wyrośnięte okazy mogą skubać wydłużone płetwy innym rybom. Ja jednak nigdy takiego zachowania u omawianego gatunku nie obserwowałem. Między współplemieńcami natomiast dochodzi często do niegroźnych niesnasek, polegających głównie na wzajemnym przepędzaniu się. Czarne tetry są bardziej lub mniej płochliwe. Ich bojaźliwość wzrasta znacząco przy zbyt silnym oświetleniu zbiornika, braku w nim wystarczającej liczby elementów dekoracyjnych, w tym roślinności (także pływającej) oraz małej liczby współplemieńców.
Jasne podłoże sprawia, że barwy żałobniczek są wyblakłe
Przede wszystkim należy zawsze pamiętać, że przedstawiciele omawianego gatunku należą do ryb stadnych, zajmujących w zbiorniku środkową i górną część toni wodnej. Proponowałbym zatem utrzymywać je w grupie złożonej z co najmniej kilkunastu osobników – wówczas czują się najlepiej i można obserwować ich prawdziwy behawioryzm. Poza tym z takiego stadka łatwiej jest wybrać potencjalne tarlaki. Utrzymywanie żałobniczek tzw. parkami jest dużym błędem – ryby wyraźnie źle się czują, są blade i płochliwe, mało ruchliwe i apatyczne (długotrwale „zawisają” bez ruchu wśród roślinności lub między korzeniami). W takich właśnie niekorzystnych sytuacjach mogą ujawniać się niepożądane cechy zachowania, jak np. wspomniane obskubywanie wydłużonych płetw innym współmieszkańcom zbiornika.
Wśród roślinności najchętniej przebywają starsze, wyrośnięte osobniki
Akwarium powinno być możliwie przestronne – dla powyższej grupy ryb, co najmniej o objętości 120 l. Nie może zabraknąć w nim miejsc do swobodnego pływania, jak i zarośniętych roślinnością. Wśród tej ostatniej szczególnie starsze, wyrośnięte okazy chętnie przebywają, podczas gdy młode grupują się na otwartych przestrzeniach, gdzie ochoczo pływają. Rośliny sadzimy przede wszystkim z tyłu zbiornika, ewentualnie także po jego bokach. Oczywiście w innych częściach, tu i tam, może rosnąć jakaś zwarta kępa, np. kryptokoryn. Niektórzy hobbyści tworzą osobliwe „dywany” z niskopiennej, jasnozielonej roślinności, co jeszcze bardziej uwypukla ciemne elementy ubarwienia żałobniczek. Bardzo wskazana jest także roślinność pływająca, która tonowałaby zbyt silne oświetlenie. Z elementów dekoracyjnych można wykorzystać różnorodne korzenie (szczególnie porośnięte mchami, mikrozorium, anubiasem), kilka kamieni, lignity, łupiny kokosu itp. Podłoże w zbiorniku powinien stanowić drobny żwirek o ciemnym lub jasnym odcieniu, w zależności od natężenia światła, ilości roślin pływających, odmiany barwnej itp. Choć zawsze namawiam hodowców do utrzymywania ryb w akwariach jednogatunkowych, to muszę przyznać, że w przypadku czarnych tetr nie spotkałem się nigdy z taką sytuacją (poza oczywiście w sklepie). Owszem, widywałem zbiorniki, w których stanowiły one gatunek przeważający, ale nigdy jedyny. Tak czy owak towarzystwem dla omawianych ryb może być szerokie grono równie spokojnych, towarzyskich gatunków.
Jako pierwszy, w 1964 r. welonową odmianę żałobniczek wyhodował polski akwarysta Franciszek Kowalec z Bytomia
Praktycznie parametry fizyko-chemiczne wody nie mają dla żałobniczek większego znaczenia, poza oczywiście skrajnymi. Optymalnie jednak powinny one wynosić: temperatura wody 23-25ºC, odczyn od lekko kwaśnego do lekko zasadowego (pH 6,5-7,5) i twardość do 15ºn. W normalnie jednak ogrzewanym mieszkaniu grzałka wydaje się być zbędna, o ile ryby są stopniowo przyzwyczajane do chłodniejszej wody (okresowo, bez szwanku dla zdrowia znoszą spadki ciepłoty wody do około 15ºC). Czarne tetry, podobnie jak wielu innych przedstawicieli rodziny kąsaczowatych wymagają dobrej jakości wody, pozbawionej zawiesin i związków azotu. Niemniej dla dobrego samopoczucia preferują raczej wodę starą, podmienianą raz w tygodniu w objętości do 15%. Podmiany warto zawsze łączyć z odmulaniem dna z wszelkich resztek organicznych, które rozkładając się pochłaniają drogocenny tlen i pogarszają jakość wody.
Para czarnych tetr – samiec po prawej
Żywienie wszystkożernych żałobniczek jest absolutnie bezproblemowe. Górne położenie, niedużego otworu gębowego, przystosowane do pobierania pokarmu z powierzchni wody, sprawia, że opadły na dno zjadany jest niechętnie. Dieta powinna być jak najbardziej urozmaicona i nie powinno zabraknąć w niej także dodatku karmy roślinnej.
Zbyt intensywne oświetlenie zbiornika także nie sprzyja efektownemu wybarwieniu żałobniczek
Ta należąca do rodziny pielęgnicowatych (Cichlidae) barwna ryba pochodzi z Afryki Zachodniej (od Gwinei, poprzez Sierra Leone do Liberii). Jej nazwa w jęz. angielskim brzmi: African Butterfly Cichlid. Zamieszkuje głównie silnie zarośnięte, mało przezroczyste leśne cieki wodne, choć spotykana jest także w płytkich, mulistych rozlewiskach sawannowych. Z pozoru, swym wyglądem i ubarwieniem przypomina popularną pielęgniczkę Ramireza, stąd hodowcy często potocznie określają ten gatunek mianem „afrykańskiej ramirezki”. Barwniak Thomasa ma bardzo łagodne (często wręcz nieśmiałe) i przyjazne usposobienie względem innych gatunków ryb, jednakże agresja wobec współplemieńców może być niekiedy silna. Szczególnie samce okazywać mogą wobec siebie umiarkowaną wrogość, która polega głównie na przeganianiu się z zajętych rewirów. Także mleczak może niekiedy zajadle gnębić niedojrzałą do tarła samicę. Wrogie interakcje nierzadkie można również obserwować pomiędzy tarlakami Mimo to chów w grupie, w odpowiednich warunkach jest jak najbardziej możliwy.
Samica jest jaskrawiej i bardziej kontrastowo ubarwiona – po lewej i u dołu
Barwniak Thomasa doskonale chowa się w wodzie o temperaturze 23-25°C (można je wszakże przyzwyczaić do chłodniejszej – około 20°C), o odczynie zarówno kwaśnym, jak i lekko zasadowym (pH 6-7,7) i twardości ogólnej najlepiej do 15°n (niemniej do chowu twardość wody praktycznie jest bez znaczenia). Jako podłoża używamy drobnego żwirku o ciemnym odcieniu. Bardzo wskazane są kawałki drewna, korzenie, zatopione gałęzie, łupiny kokosu, liście, płaskie kamienie itp. Najpiękniej barwniaki Thomasa prezentują się na tle soczystej zieleni roślin, której absolutnie nie niszczą (mogą co najwyżej lekko ją podkopywać w okresie tarła, ale raczej dzieje się to rzadko). Wskazane są gatunki pływające, które tonowałyby nieco oświetlenie zbiornika. Woda powinna być ponadto dobrze natleniona i filtrowana, regularnie raz w tygodniu podmieniana (do 15% objętości), co najlepiej jest połączyć ze starannym oczyszczaniem dna z resztek organicznych, innych niż elementy dekoracyjne (np. zatopione liście).
Barwniaki Thomasa zwane są potocznie „afrykańskimi ramirezkami”
Jak wiele innych gatunków tak i ten najlepiej chowa się w akwarium jednogatunkowym. Jednakże utrzymywanie go wespół z innymi, spokojnymi i starannie dobranymi taksonami jest jak najbardziej możliwe (np. świeciki, małe, ławicowe kąsaczowate, kiryski, zbrojniki, otoski, małe karpiowate i/lub guramiowate, drobnoustki, ukośniki, smuklenie, aterynki itp.). Nie zalecam chowu z żyworódkami, które mają zbyt szybką przemianę materii oraz z innymi pielęgnicowatymi, w tym szczególnie taksonami bardziej agresywnymi i terytorialnymi (barwniaki są wówczas płochliwe, zwykle przegrywają rywalizację o dogodne rewiry w zbiorniku i wyraźnie źle się czują). Żywienie nie przedstawia żadnego problemu – ryby te jedzą każdy rodzaj pokarmu, choć na żywym ich ubarwienie jest żywsze, a chęć do tarła zdecydowanie większa.
Barwniak Thomasa ma bardzo łagodne (często wręcz nieśmiałe) i przyjazne usposobienie względem innych gatunków ryb
Moim zdaniem, w litrażu 60-80 l najkorzystniej jest utrzymywać jedną, dobraną parę barwniaków (plus ewentualne, nieliczne ryby towarzyszące). W odpowiednio dużym akwarium przy zapewnieniu licznych kryjówek i roślinności omawiany gatunek można chować w grupie złożonej z 6-8, zwłaszcza młodych osobników. Ewentualne niesnaski między współplemieńcami nie są zwykle groźne. Jeśli dobiorą się dwie pary to w krótkim czasie podzielą zbiornik na strefy wpływów. Do ewentualnej agresji (głównie, jak wspomniałem przeganiania) będzie dochodziło wówczas, gdy obcy osobnik wpłynie do rewiru podlegającego innej parze. Im więcej par, tym poziom agresji jest mniejszy i być może fakt ten najbardziej przemawia za grupowym chowem omawianego gatunku.
Woda w akwarium z barwniakami powinna być dobrze natleniona i filtrowana, regularnie raz w tygodniu podmieniana (do 15% objętości)
Samiec jest nieco większy (także wyższy) i dorasta w akwarium do około 6 cm (czasami zdarza się, że i więcej). Ma także bardziej zaostrzone płetwy nieparzyste, a u starszych, wyrośniętych osobników może występować nieduży garb tłuszczowy z przodu głowy. Samica, co nieczęste u ryb, jest jaskrawiej i bardziej kontrastowo ubarwiona (ma na ciele więcej, m.in. czarnych rysunków), co mam nadzieję dobrze odzwierciedlają załączone zdjęcia. Ikrzyca dojrzała do tarła ma też bardziej wypukłą partię brzuszną, choć w porównaniu z samcem jej ciało jest ogólnie smuklejsze (nie zawsze to dobrze widać). Trzeba tu dodać, że u młodych osobników precyzyjne ustalenie płci jest częstokroć kłopotliwe. Najlepiej jeśli para hodowlana wyłoni się spontanicznie spośród grupy w pełni już dojrzałych rozpłodowo, niespokrewnionych ze sobą ryb. Takie osobniki trzymają się razem i bronią wspólnie obranego terytorium (wokół jakiejś kryjówki). Są także najwartościowsze pod względem hodowlanym, gdyż stwarzają największe szanse na uzyskanie od nich przychówku.
Rozmnażanie barwniaków Thomasa jest z reguły nietrudne, ale często bywa zawodne. Jednak po kolei – akwarium tarliskowe. Powinno mieć ono pojemność około 60 l, być wypełnione miękką wodą (do 7°n) o temperaturze 26-27°C. Udane tarła obserwowałem także i w chłodniejszej wodzie (23-24°C) oraz odczynie umiarkowanie zasadowym – tak naprawdę u tego gatunku liczy się przede wszystkim jak najlepsze dobranie się osobników rodzicielskich. Oczywiście w zbiorniku nie może zabraknąć kryjówek obieranych na gniazdo (np. rurki, mufki, przewrócone na bok doniczki, płaskie kamienie, itp.). Aby ryby czuły się dobrze i nie przejawiały zbytniej bojaźliwości można umieścić pojemnik z kępą roślin, np. zwartek a na powierzchni umieścić luzem nieco rogatka, wąkrotki, salwinii itp.
W okresie godowym ubarwienie ryb znacznie ciemnieje
Niestety nie zawsze dysponowanie spontanicznie dobraną parą tarlaków gwarantuje sukces hodowlany. Oto bowiem zdarza się, że zapewniając jej dogodne do odbycia tarła warunki środowiskowe można wprawdzie obserwować intensywne zaloty pięknie wybarwionych ryb (ich ciała mocno wówczas ciemnieją, a miejscami stają się smoliście czarne), ale do złożenia ikry niejednokrotnie nie dochodzi. Bywa nawet tak, że samica znika na 2-5 dni w kryjówce, lecz potem wypływa z niej sama, bez młodych, jak gdyby nigdy nic. Oczywiście mogło dojść w międzyczasie do zjedzenia przez nią ikry lub larw, co hodowca nie zawsze może zaobserwować. Innym znowu razem, na pozór zgrane osobniki rodzicielskie zaczynają nagle (często po przeniesieniu do nowego zbiornika tarliskowego) toczyć między sobą walki. Z reguły stroną gnębioną jest samica, ale bywa że i ona po złożeniu ikry zajadle odgania i prześladuje samca, gdy tylko zbliży się on w okolicę gniazda. Obserwuje się wówczas paniczne gonitwy ryb po całym akwarium i desperackie poszukiwanie bezpiecznej kryjówki przez prześladowanego osobnika. Według moich obserwacji im młodsze tarlaki, tym więcej niekorzystnych zdarzeń behawioralnych ma miejsce. Co ciekawe, czasami takie kłótliwe i wydawałoby się źle dobrane ryby po przeniesieniu do dużego, dobrze zarośniętego zbiornika (nawet z innymi współmieszkańcami) potrafią niejednokrotnie pozytywnie zaskoczyć – po jakimś czasie, ni stąd, ni zowąd, oczom akwarysty ukazuje się drobniutki narybek wodzony przez osobniki rodzicielskie.
Narybek ma barwy ochronne i jest żarłoczny
Gdy wszystko układa się pomyślnie, na terytorium zajętym przez partnera samica (zwykle sama) zaczyna czyścić miejsce przeznaczone na gniazdo (bywa, że zupełnie odkryte, jak np. kamień lub szeroki liść rośliny, ale według moich obserwacji częściej jest nim przewrócona na bok doniczka, mufka, kokos itp.). Liczba złożonych jaj zależy oczywiście od kondycji i wieku samicy, ale z reguły rzadko składa ona powyżej 300 ziaren. Jest to gatunek całkiem płodny, jak na małą pielęgnicę, ale u młodych par bywa, że jaja jest zaledwie kilkadziesiąt, a z nich odchowuje się raptem kilkanaście sztuk narybku. Podobnie jak u wielu innych pielęgnicowatych także tu opieką nad ikrą zajmuje się głównie samica, niemniej wcale nierzadko dzielą się nią oboje rodzice. Larwy pojawiają się po 2-3 dobach. Są następnie przenoszone (bywa, że kilkakrotnie) przez rodziców do wykopanych uprzednio płytkich zagłębień, o ile w zbiorniku jest podłoże. Po dalszych zwykle 3 dniach młode zaczynają żerować i swobodnie pływać (pod czujnym okiem dorosłych).
Młode początkowo rosną wolno, ale potem ich wzrost wyraźnie przyśpiesza
Jako pierwszy pokarm najlepiej sprawdza się tzw. pył (larwy oczlików, wrotki i pierwotniaki), ale można stosować same tylko wrotki (do kupienia w zgrzewanych torebkach w dobrych zoologach). Można oczywiście próbować skarmiać narybek karmą pylistą, typu fluid, miażdżonymi lub drobniutko posiekanymi żyletką rurecznikami i/lub doniczkowcami itp. Po 3-4 dniach nie ma już przeszkód, aby zacząć podawać mu najdrobniejsze larwy solowca (te nierzadko skarmiane są od pierwszego dnia, co jest dopuszczalne pod warunkiem, że rzeczywiście ich sort jest najmniejszy), nicienie (szczególnie początkowo bananowe), mrożonki (moina, oczlik). Wzrost młodych jest dość powolny. Opieka rodziców trwa zwykle 3-4 tygodnie. Są one w tym czasie bardzo opiekuńczy i z impetem atakują każdego intruza – nawet zbliżającą się do szyby dłoń opiekuna lub obiektyw aparatu. Moje obserwacje potwierdzają, że samica wkłada w to nieco więcej poświęcenia i energii. Podchowany narybek jest bardzo żarłoczny. Należy zapewnić mu przestronny zbiornik z dobrze filtrowaną i regularnie odświeżaną wodą.
Barwniaki Thomasa są w większości troskliwymi rodzicami
Więcej można przeczytać w „Magazynie Akwarium”, 2021, 5 (189), s. 22-31 w artykule autora pt. Barwniak Thomasa (Anomalochromis thomasi), czyli afrykańska „ramirezka” w akwarium, www.magazynakwarium.pl
Dymorfizm płciowy jest widoczny u dojrzałych osobników. Partie brzuszne samicy są wówczas wyraźnie bardziej powiększone. Samiec po bokach głowy i pyska (rostrum), wzdłuż dolnej ich krawędzi rzędy licznych, gęstych, szczeciniastych wyrostków. Może się jednak zdarzyć, że jakiś mleczak, o zwykle gorszej jakości hodowlanej, ma je słabo widoczne lub wręcz jest ich całkowicie pozbawiony. Przed tarłem można obserwować zaloty samca, czyli gonitwy za samicą (i na odwrót), niby walki między tarlakami, obopólne dokazywania itp. Ciało ryb może tu i ówdzie przybrać wówczas bardziej żółty, niekiedy wręcz złocisty odcień przez co ogólna kolorystyka staje się bardziej wyrazista.
Para sturisom złocistych – samiec po prawej
Rozmnażanie struisom może przysporzyć hodowcy wielu problemów. O ile bowiem, przy właściwej pielęgnacji ryb, doprowadzenie ich do tarła i złożenia ikry nie jest specjalnie trudne, to wykarmienie chimerycznego narybku jest już dużo bardziej problematyczne. Najlepszą wszakże gwarancją sukcesu hodowlanego jest posiadanie sprawdzonych i dobrze dobranych tarlaków – najlepiej spontanicznie – z grupy młodych, ale już dorosłych i co bardzo ważne – niespokrewnionych ze sobą osobników (właściwie można by to nazwać przypadnięciem sobie tarlaków do gustu, bo poligamia u tego gatunku jest wcale nierzadka). Do tarła wielokrotnie dochodzi w zbiorniku ogólnym, najczęściej w nocy. Ryby najbardziej stymuluje klasyczna imitacja dużego opadu deszczu, a więc podmiana co najmniej 20% (lepiej 30-40%) wody na świeżą, ale odstaną o temperaturze niższej o 3-4°C od panującej zwykle w akwarium. Następnie ciepłotę wody podnosimy do 26-27°C, ale nie gwałtownie, lecz stopniowo – w przeciągu 3-4 dni. Niejednokrotnie, nawet i bez tych działań dochodzi do tarła. Niektórzy autorzy twierdzą, że dodatek w diecie pokarmów pochodzenia zwierzęcego wzmaga popęd płciowy u ryb. Z moich jednak obserwacji wynika, że karma ta nie odgrywa tu większej roli i liczy się przede wszystkim dobre dobranie się pary hodowlanej.
Samiec pilnujący ikry złożonej na szybie zbiornika
Miejscem wybranym na tarło i złożenie jaj jest najczęściej szyba, ale może nim być także szeroki liść rośliny, płaska powierzchnia kamienia lub korzenia, obudowa filtra, itp. Zazwyczaj jest ono położone w bezpośredniej bliskości powierzchni obmywanej przez prąd wody, np. na drodze jej wylotu z filtra. Samica składa ikrę partiami (widać u niej wówczas powiększone pokładełko), w płaskich gronach (poszczególne ziarna nie zachodzą jednak jedno na drugie, lecz są deponowane równomiernie, obok siebie). Tarło trwa zwykle 1-1,5 godziny. W sumie złożonych zostaje około kilkudziesięciu (zwykle 30-50, rzadko powyżej 100) wysoce kleistych, półprzezroczystych, lekko bursztynowej barwy jaj.
Pozostawienie samca z ikrą w zbiorniku jednogatunkowym to metoda rozrodu ekstensywnego
Po tarle ikrzyca jest przez samca przepędzana lub odpływa sama. Zupełnie też nie interesuje się złożoną ikrą, nawet w charakterze ewentualnej przekąski. Zwykle też osobniki rodzicielskie nie wchodzą sobie w paradę, ale bywa, choć rzadko, że najlepszym wyjściem, zwłaszcza w przypadku mniejszego akwarium jest wyłowienie samicy lub przeniesienie ikry do inkubatora – lęgnika. Generalnie jednak opiekę nad ikrą sprawuje samiec, który przewietrza wodę wokół niej wachlując intensywnie płetwami piersiowymi i brzusznymi, wyjada ziarna niezapłodnione, z martwymi zarodkami i pleśniejące, chroni przed intruzami, a potem pomaga larwom uwolnić się z osłonek jajowych. Nigdy nie zauważyłem, aby kiedykolwiek pożarł on jaja lub aby któryś z dorosłych osobników przejawiała zachowania kanibalistyczne wobec larw lub samodzielnie pływającego już narybku. W literaturze za to opisywany jest także chów haremowy sturisom, kiedy to samiec odbywa tarło z więcej niż jedną partnerką (jednocześnie lub w odstępach co 1-3 dni). Obserwowano także przypadki aktywnej pomocy w opiece nad ikrą zarówno samicy, jak i młodocianych podrostków z poprzednich tareł. W przypadku tych ostatnich miało to miejsce w sytuacji, gdy z akwarium wyłowiono wszystkie ryby osobniki.
Dobry samiec z niezwykłym oddaniem opiekuje się złożonymi jajami
Pozostawienie samca z ikrą w zbiorniku jednogatunkowym jest metodą rozrodu bardzo ekstensywną, ale także mało pracochłonną i w warunkach amatorskich często zadowalającą. W temperaturze wody 26-27°C wylęg larw następuje zwykle po 7-8 dniach (proces ten może trwać jeszcze 2-3 dni zanim ostatnia larwa opuści osłonki jajowe). Kolejne 2-3 doby zajmuje im resorbowanie zawartości (składniki odżywcze) woreczków żółtkowych. Po tym czasie narybek zaczyna „żerować”. Ująłem to w cudzysłów bowiem początkowo pobieranie przez niego pokarmu przebiega bardzo ospale, wręcz niechętnie – młode cechuje istna bierność konsumpcyjna. Dodatkowy problem stanowi duża ich wybredność co do rodzaju przyjmowanego pokarmu oraz wysoka wrażliwość na zmienne parametry fizyko-chemiczne wody (np. znaczne wahania jej temperatury lub odczynu). Jest to krytyczny okres w odchowie przychówku.
Młoda para po pierwszym tarle – liczba jaj jest niewielka
Samiec zupełnie nie interesuje się losem swego potomstwa, jednak nie stanowi dla niego żadnego zagrożenia. Bywa nawet tak, że przez kilka dni po wylęgu larw przypływa jeszcze do opuszczonego gniazda, zanim instynkt opieki nad ikrą na dobre u niego wygaśnie. Młode „sturisomki” chętnie ustawiają się w nurcie przepływającej wody. W gęsto zarośniętym, długo już działającym zbiorniku można liczyć na odchowanie się kilku najsilniejszych osobników. Jednakże konieczne jest tu dokarmianie młodych różnorodnymi pokarmami roślinnymi (podawane były m.in. rozdrobnione, markowe płatki i tabletki spirulinowe, pierwotniaki, gotowany groszek, zeskrobane z szyb glony, pochodzące z innego zbiornika, dębowe liście oraz sporadycznie i w niewielkich ilościach karma pochodzenia zwierzęcego, np. mrożony oczlik). Bez dożywiania większość narybku pada z głodu w ciągu tygodnia, góra 10 dni. Należy przy tym eksperymentować i wnikliwie obserwować ryby, aby móc stwierdzić jaki rodzaj karmy jest przez nie najchętniej zjadany.
Po lewej samiec pilnujący ikry świeżo złożonej, po prawej – zaoczkowanej, czterodniowej
Znakomitym dodatkiem jest tzw. zielona woda, będąca „zakwitem”, czyli silnym namnożeniem się w niej mikroskopijnych organizmów roślinnych (jednokomórkowe zielenice, okrzemki), przedstawicieli królestwa protistów (eugleniny, pierwotniaki) oraz bakterii (sinice). Otrzymujemy ją stawiając napełniony świeżą wodą 3-5-litrowy słój w miejscu silnie nasłonecznionym (zimą trzeba dodatkowo zastosować intensywne doświetlanie światłem sztucznym). Już po około tygodniu woda przybiera coraz bardziej intensywny ciemnozielony kolor, a ścianki pokrywają się cieniutkimi, watowatymi, zielonymi niteczkami.
Wylęg sturisomy złocistej tuż po opuszczeniu osłonek jajowych
Niektórzy hodowcy dodatkowo wzbogacają całość, dodając (bardzo ostrożnie i w niewielkich ilościach) organiczne pożywki dla pierwotniaków. Po zmieszaniu jest to dobre, dodatkowe źródło pokarmu roślinnego dla narybku (choć tylko niektóre składniki będą tu zjadane). Tym sposobem, w dużym zbiorniku z niską obsadą ryb można odchować kilka osobników z tarła (często zaledwie dwa lub trzy). Bywa jednak, że mimo usilnych prób uzyskanie jakiegokolwiek przychówku jest niemożliwe.
Kilkunastodniowy narybek. Po prawej lęgnik – wpuszczono ślimaki, aby wyjadały niedojedzone resztki karmy – rozród intensywny
Drugi sposób rozrodu sturisom jest bardziej intensywny i pracochłonny, ale utrzymanie przeżywalności potomstwa na poziomie 100% jest bardzo trudne i stanowi prawdziwe wyzwanie dla hodowcy (w warunkach amatorskich, w najlepszym razie odsetek ten wynosi zwykle grubo poniżej 80%). Po mniej więcej tygodniu (przeniesienie ikry wcześniej spowoduje jej masowe pleśnienie; z kolei zbyt późne umieszczenie jaj w lęgniku może doprowadzić do wylęgu larw już w chwili próby oddzielenia ich od substratu) po tarle ikrę zeskrobujemy z powierzchni, np. przy pomocy plastikowej karty i przenosimy ją w siatce do łapania ryb do oddzielnego lęgnika – inkubatora, np. pojemnika typu faunabox, wykonanego własnoręcznie z cienkiej pleksi lub zakupionego (w sieci dostępne są amatorskie rozwiązania). Nie musi być on wysoki i najważniejsze jest, aby miał liczne otwory w ściankach, które zapewnią cyrkulację wody. Pojemnik powinien być zanurzony w akwarium ogólnym do głębokości około 1 cm od górnej jego krawędzi. Dodatkowo silnie napowietrzamy w nim wodę, a jej parametry fizyko-chemiczne powinny być następujące: odczyn nieznacznie lekko kwaśny (pH 6,8), twardość ogólna (10°n), twardość węglanowa (4°n) oraz temperatura 26°C. Jak już wspomniano, w początkowym okresie życia młode nie wykazują zbytniego zainteresowania pokarmem. Dlatego hodowca musi niejako zmusić ryby do podjęcia żerowania poprzez m.in. ograniczenie im przestrzeni życiowej. W tym celu zanurzenie lęgnika w akwarium ogólnym należy podnieść tak, aby głębokość w nim wody nie przekraczała poziomu 5 cm. Młode karmimy głównie rozdrobnionymipłatkami z wysoką zawartością spiruliny. Co jakiś czas można im podać parzoną pokrzywę, szpinak, itp. Pokarm podajemy obficie tylko raz (przed zgaszeniem światła) lub dwa razy dziennie. Każdego dnia niezjedzone jego resztki starannie zbieramy wężykiem przed podaniem kolejnej porcji. Ryby muszą mieć zapewniony wygodny, niczym nieskrępowany dostęp do karmy, która powinna je zewsząd otaczać – narybek musi w niej „stać”. Dlatego też pojedyncza jej porcja powinna być na tyle obfita, aby przykrywać większość powierzchni dna lęgnika. Taki schemat postępowania utrzymujemy do chwili, gdy młode osiągną długość 3-4 cm. Teraz najgorsze mamy już za sobą, gdyż tej wielkości rybki bez problemu radzą już sobie poza lęgnikiem – można je przenieść do większego akwarium i zacząć karmić pokarmami przeznaczonymi dla osobników dorosłych.
Starsze młode – ich odchów staje się teraz łatwy i bezproblemowy
Więcej o tym gatunku można przeczytać w artykule autorstwa Huberta Zientka i Konrada Maciągiewicza, pt. „Sturisoma złocista (Sturisomatichthys aureum) – chów i rozród w akwarium”, Magazyn Akwarium: 2020, 2 (180), s. 24-36, https://magazynakwarium.pl/
Ryba ta należy do rodziny zbrojnikowatych(Loricariidae, ang. Whiptail Catfish lub Royal Whiptail). Jej ojczyzną są rzeki Kolumbii (Rio Magdalena, Rio San Jorge oraz Rio Cesar wraz z pomniejszymi dopływami). W akwarium ryba dorasta zwykle do kilkunastu cm (rzadko powyżej 20 cm). Charakterystycznymi cechami jej budowy morfologicznej są: smukłe, bardzo wydłużone ciało (szczególnie biczowaty, cienki ogon, którego skrajne promienie płetwy ogonowej są mniej lub bardziej wydłużone w cienkie, kilkucentymetrowej długości filamenty), duże płetwy piersiowe i grzbietowa, mające kształt trójkąta (ta ostatnia wręcz żagla), wąska głowa, ostro zakończony pysk z dolnie położonym otworem gębowym, mającym postać okrągłej przyssawki z tarczkami rogowymi. Ubarwienie ciała zaś to mozaika różnej tonacji brązów i beży oraz kremowych, niekiedy żółtawych, bądź oliwkowych odcieni.
U góry dorosły samiec – widoczne charakterystyczne szczecinki po bokach rostrum, czyli głowy i pyska
Sturisoma złocista to ryba nadzwyczaj łagodna, spokojna i towarzyska, a niekiedy także lękliwa. Jedynie strzegący ikry samiec może okazywać agresję współmieszkańcom zbiornika, ale nie wykracza ona poza obręb gniazda i polega głównie na ich odstraszaniu, gdy zbytnio zbliżą się do gniazda. Także dorosłe mleczaki mogą przepędzać się nawzajem, nie robiąc sobie jednak żadnej krzywdy. Największą aktywność ryba przejawia wieczorem i nocą – pływa w sposób przypominający lot ślizgowy i często podpiera się na rozstawionych płetwach piersiowych, a nawet zabawnie na nich „kroczy” (także do tyłu). Dodatkowo, w prawidłowo urządzonym zbiorniku, jest z reguły (bywają bowiem wyjątki) mało płochliwa. Nierzadko akwarysta może do woli obserwować przebywających (a właściwie przyssanych) na przedniej szybkie podopiecznych, którzy nic sobie nie robią z zamieszania po drugiej jej stronie.
U góry dorosła samica
Sturisomy mogą być utrzymywane w zbiorniku zespołowym, nawet z bardzo małymi kąsaczowatymi lub krewetkami. Należy wszakże unikać łączenia ich z rybami nader ruchliwymi, mającymi szybką przemianę materii oraz z natury agresywnymi. W przeciwnym bowiem razie ich dobrostan ulegnie obniżeniu, co może zakończyć się chorobą, a nawet śmiercią osobnika. Także zbyt liczne, ruchliwe gatunki denne (kiryski, kiryśniki, bocje) są niepożądanym dla nich towarzystwem. Jako bowiem bardziej przebojowe, śmiałe i wszędobylskie łatwo odbierają sturisomom pokarm, co sprawia że te głodują i oczywiście nie rozmnażają się. Jednak nawet wówczas, będąc skądinąd roślinożercami, nie niszczą zupełnie roślin, ani nie przesuwają elementów dekoracyjnych w akwarium, co niewątpliwie jest ich dużą zaletą.
Sturisomy to ryby łagodne, spokojne i towarzyskie, a czasami lękliwe
Do chowu najlepsze są duże zbiorniki (250-300 l, długości co najmniej 90 cm, dla kilku osobników) z licznymi kryjówkami w postaci różnorodnych korzeni, zatopionych gałęzi, lignitów i ewentualnie kilku kamieni. Obfita szata roślinna również jest bardzo pożądana. Z uwagi na jej potrzeby oświetlenie akwarium powinno być intensywne, ale częściowo stonowane przez roślinność pływającą (rybom najbardziej odpowiada lekki półcień). Miłośnicy przedstawicieli rodzajów Sturisomatichthys, Farlowella czy Loricardia zwykle urządzają swoim podopiecznym zbiornik w typie potoku lub rzeki o nieznacznym, umiarkowanym lub gdzieniegdzie tylko silniejszym nurcie. Wykorzystuje się tu zwłaszcza turbiny typu Powerhead, przelewowe filtry kaskadowe itp.
Osobniki młodociane
Optymalne parametry fizyko-chemiczne wody to: twardość ogólna (4-15°n), a zatem woda miękka do średnio twardej, odczyn umiarkowanie kwaśny do obojętnego (pH 6,0-7,0) i temperatura 21-25°C. Nie należy chować sturisom w zbyt ciepłej wodzie (powyżej 27°C), gdyż jest to dla nich niekorzystne – samice zbytnio się eksploatują, a w przypadku braku napowietrzacza lub słabego działania filtra może dojść do spadku stężenia rozpuszczonego w wodzie tlenu (zwłaszcza w czasie letnich upałów). Jest to duży dla nich stres, który może prowadzić nawet do upadków najsłabszych osobników. Przy prawidłowej pielęgnacji omawiane ryby są generalnie odporne na choroby i dobrze adaptują się do innych niż przytoczone wyżej warunków środowiskowych, np. bez problemu znoszą także nieco niższą temperaturę wody i lekko zasadowy jej odczyn. Z drugiej jednak strony są wysoce wrażliwe na zbyt wysokie stężenie w niej związków azotu (!) Stąd też konieczna jest wydajna filtracja wody i regularne jej podmiany (np. raz w tygodniu do 20% objętości). Kolejny warunek zachowania dobrego zdrowia ryb to doskonałe natlenienie wody, zwłaszcza podczas wspomnianych wyżej upałów. Powinna ona także znajdować się w lekkim ruchu – takson prądolubny, czyli reofilny. Jego ulubionym miejscem odpoczynku są miejsca położone na drodze wylotu wody z filtra. Jako podłoże najlepiej sprawdza się piasek (może być o różnej granulacji). Niewskazany jest natomiast grubszy żwir o ostrych krawędziach, o które zbrojniki mogą kaleczyć delikatniejsze elementy aparatu gębowego.
Sturisomy złociste nie niszczą roślin i uwielbiają obfite podmiany wody
Żywienie sturisom powinno być jak najbardziej urozmaicone i opierać się przede wszystkim na pokarmach pochodzenia roślinnego. Te ostatnie można podzielić na naturalne (rozmaite glony, parzone liście szpinaku, sałaty, mniszka lekarskiego, pokrzywy zwyczajnej oraz płatki owsiane, a ponadto cukinia, ogórek, siekana natka pietruszki, gotowana marchewka, groszek, kalafior, brokuły, jarmuż, kapusta oraz lane kluseczki) i gotowe, suche, wyprodukowane głównie na bazie spiruliny. Oczywiście podawane rybom warzywa nigdy nie powinny pochodzić z miejsc położonych w bezpośredniej bliskości ruchliwych dróg, być poddawane opryskom środkami ochrony roślin i/lub pochodzić z miejsc intensywnie nawożonych nawozami sztucznymi. Ponadto chętnie zjadane są zespoły drobnych organizmów, które zamieszkują różnorodne podłoża stałe w wodzie (np. części roślin, kamienie, muszle ślimaków, korzenie, obudowę filtra wewnętrznego, szyby, itp.) – tzw. peryfiton akwariowy [glony, w tym jednokomórkowe (np. okrzemki), różne bakterie, pierwotniaki, a czasami także wrotki i nicienie]. Choć nie jest to konieczne można, od czasu do czasu, podawać także karmę pochodzenia zwierzęcego, np. mrożony zooplankton, kryl, solowiec, itp. Nigdy natomiast nie wolno zakładać, że sturisomy wyżywią się same, zeskrobując glony i zjadając niedojedzone przez inne ryby resztki karmy. Dość szybko prowadzi to do rozwinięcia się chorób, a o rozmnażaniu ryb można wówczas tylko pomarzyć.
Nigdy nie można liczyć na to, że sturisomy wyżywią się same, nawet w przestronnym, dobrze zarośniętym zbiorniku.
Więcej o tym gatunku można przeczytać w artykule autorstwa Huberta Zientka i Konrada Maciągiewicza, pt. „Sturisoma złocista (Sturisomatichthys aureum) – chów i rozród w akwarium”, Magazyn Akwarium: 2020, 2 (180), s. 24-36, https://magazynakwarium.pl/
Ten pochodzący z Ameryki Północnej (w naturze zamieszkuje. głównie cieki wodne, rzadziej jeziora czy rozlewiska w środkowej i południowej części Równin Centralnych USA) zimnolubny gatunek należy do rodziny karpiowatych (Cyprinidae). W ofertach sklepów zoologicznych bywa rzadko, często figurując pod handlową nazwą – srebrzyk fiołkowy (ang. Red shiner lub Red-horse minnow) lub „jelczyk”.
Trzy samce
Samica
Dorasta do ponad 7 cm długości (w akwarium zwykle mierzy mniej) i zachwyca swymi kolorami (szczególnie dojrzałe do rozrodu samce). Gatunek ten znakomicie adaptuje się do niesprzyjających warunków środowiskowych, np. umiarkowanych skażeń, małej przejrzystości (mętność) wody, silnego zamulenia, itp. W naturze unika wręcz cieków, w których woda jest przez cały czas jednakowo zimna i przejrzysta. Jest to ryba bardzo ruchliwa, łagodna i stadna. Pod tym względem można by ją porównać do pospolitych danio tęczowych (Brachydanio albolineatus).
Młode samce
Wybarwiający się samiec
Gatunek zimnolubny nadający się doskonale do zbiornika zimnowodnego. Jeśli zakupione ryby wpuścimy od razu do zbiornika ogrzewanego (lub nawet nieogrzewanego, ale takiego, w którym temperatura wody w ciepłej porze roku przekracza ponad 26-27ºC), szybko je stracimy. Nie zaaklimatyzowane do wyższej ciepłoty szybko bowiem zapadają na choroby grzybicze i pierwotniacze. Sam tego raz doświadczyłem, gdy przywiezione z łódzkiej giełdy srebrzyki wpuściłem do akwarium z nagrzaną letnim upałem wodą. Natychmiast ich ciała pokryły się płatami śluzu, ujawnił się kulorzęsek. Część osobników przeleczyłem FMC, ale bez rezultatu. Natomiast te, które mimo choroby przewiozłem do zbiornika na działce, w którym temperatura wody wynosiła 17-18ºC, szybko odzyskały zdrowie i piękne kolory. Od tej pory srebrzyki przebywały w nim do końca września. Po przeniesieniu do zimnowodnego akwarium w domu ryby nadal cieszą się dobrym zdrowiem. Odbyło się to jednak powoli i stopniowo. We wrześniu ogrzewanie w mieszkaniach nie jest jeszcze włączane, a akwarium stało blisko stale uchylonego okna. Srebrzyki stopniowo przyzwyczajane znoszą bez szkody dla zdrowia okresowy wzrost temperatury wody do nawet 30ºC latem i jej spadek do 12ºC zimą.
Samce – u dołu starszy
Samica u góry
Dla grupy złożonej z 10-12 osobników wystarcza około 70-80 l zbiornik. Powinien on stać w miejscu zapewniającym kilkugodzinna w ciągu dnia operację promieni słonecznych (choć nie bezpośrednią). Woda powinna być średnio twarda, o odczynie obojętnym do umiarkowanie zasadowego (pH 7,0-8) i temperaturze 20-21ºC. Dno pokrywamy warstwą drobnego żwirku. Kilka niedużych kamieni powinno tworzyć nie tyle zadaszone kryjówki, co ustronne ostoje, np. pomiędzy ścianą kamienia a szybą lub drugim kamieniem, względnie rozłożystym korzeniem. Woda musi być intensywnie filtrowana i napowietrzana. Wskazany jest jej lekki, subtelny ruch. Czystość chemiczna i fizyczna wody ma podstawowe znaczenie dla zdrowia i dobrego samopoczucia ryb. Konieczne są zatem regularne (co najmniej, raz w tygodniu) jej podmiany na świeżą, zawsze odstaną – srebrzyki reagują na nie zwiększoną aktywnością. Rośliny sadzimy w kępach z tyłu i po bokach zbiornika pozostawiając rybom sporo wolnego miejsca do swobodnego pływania. Oświetlenie powinno być silne, ale nieco stonowane przez roślinność pływającą. Ryby wszystkożerne. Chętnie zjadają płatkowe lub granulowane pokarmy gotowe, mrożonki, jak i żywe (rureczniki, szklarki, larwy ochotki i komarów, zooplankton, itp.).
Młoda para przy miejscu składania ikry
Grupa srebrzyków w akwarium
Samica po lewej i z przodu
Samiec po prawej
Przed tarłem
Wysypka tarłowa na głowie samca
W naturze Cyprinella lutrensis osiąga dojrzałość płciową z reguły w drugim roku życia przy długości ciała 2,5-3 cm. Do tarła dochodzi wielokrotnie w ciągu sezonu rozrodczego (wiosna-lato). Ma ono miejsce w spokojnych, o co najwyżej leniwym nurcie, zatoczkach, nad czystym żwirem, piaskiem, wśród podwodnych korzeni drzew, pni i roślin podwodnych, a także w szczelinach pomiędzy kamieniami (zachowania typowe dla speleofili). Nierzadko do rozrodu wykorzystywane są także gniazda basów z rodzaju Lepomis. Jaja są kleiste i przywierają do podłoża. Samiec przez jakiś czas broni terytorium lęgowego, ale nie opiekuje się bezpośrednio ikrą, ani wylęgiem. Miejsce i sposób składania jaj oraz zachowanie samca po tarle łudząco przypomina mi biologię rozrodu obcego i inwazyjnego w naszych wodach gatunku, a mianowicie czebaczka amurskiego (Pseudorasbora parva). W okresie godowym boki mleczaka stają się niebieskawo-różowe, a płetwy (z wyjątkiem grzbietowej) oraz głowa -pomarańczowo-czerwone. Szczególnie górna część głowy, pokrywy skrzelowe, a także promienie płetw piersiowych pokrywają się kaszkowatą wysypką tarłową. Według badaczy amerykańskich ikrzyca składa jaja do szczeliny, ale nad substratem tak, że opadają one jeszcze 4-5 cm zanim do niego przylgną. W temperaturze wody 25ºC larwy wylęgają się po około 100 godzinach. Dziennie samica może złożyć do 16 partii jaj z czego każda zawiera ich do maksymalnie 70 szt. Średnio podczas jednego pełnego tarła składanych jest ponad 550 ziaren ikry. Tarlaki mogą trzeć się 5-19 razy w ciągu całego sezonu reprodukcyjnego. W akwarium często dochodzi do tarła, ale odchów drobniutkiego wylęgu napotyka na szereg problemów.
W niniejszym wpisie chciałem zainteresować Państwa dwoma afrykańskimi gatunkami proporczykowców z rodzaju Aphyosemion. Jeden to A. splendopleure (ang. Splendid Killifish), a drugi A. ogoense (dawniej pyrophore, ang. Komono Yellow). Pierwszy w naturze zamieszkuje wody południowo-wschodniej Nigerii, zachodni Kamerun, Gwineę Równikową po północno-zachodni Gabon. Drugi zaś pochodzi z Gabonu i Kongo. Ci przedstawiciele rodziny Notobranchiidae są pięknie ubarwieni.
Samiec
Samica u góry
Samiec
Samica
Samiec
Samica
Powyżej zdjęcia przedstawiające Aphyosemion ogoense
Są to ryby mało wymagające. Preferują zbiorniki jednogatunkowe, gęsto zarośnięte roślinnością, w tym szczególnie miękkolistną (mchy, paprocie, itp.), z ciemnym podłożem i przytłumionym oświetleniem (roślinność pływająca). Elementami wystroju mogą być korzenie, gałęzie, liście, lignity, skorupy kokosu, itp. Optymalne parametry fizyko-chemiczne wody to: twardość do 14°n, odczyn lekko kwaśny (pH 6,5) i temperatura do 24°C. W wyższej ciepłocie ryby są za nadto pobudzone i szybko się „wypalają”, żyjąc znacznie krócej. Wskazana jest filtracja wody (zwykły gąbkowy filtr wewnętrzny) oraz regularne jej podmiany, np. raz w tygodniu około 15%.
Samiec i dwie samice
Samiec
Samica
Samiec
Samica
Samiec po prawej
samiec
Narybek
Powyżej zdjęcia przedstawiające Aphyosemion splendopleure
Rozród nie jest trudny. Są to gatunki niesezonowe – brak w ich rozwoju zjawiska diapauzy. Ikrę składają zarówno na częściach roślin, mopach z wełny/włóczki, jak i w lub na podłożu (najlepszym substratem jest tu torf włóknisty). Osobniki rodzicielskie dobrze jest rozdzielić przed tarłem na 6-7 dni i karmić obficie żywym pokarmem. Dalsze postępowanie z nimi, sposoby przeprowadzania rozrodu oraz zasady wychowu narybku są podobne, jak u proporczykowca Gardnera, zwanego nigeryjskim – patrz linki poniżej:
W niniejszym wpisie chciałem przypomnieć ten piękny, niewielki gatunek (6-7 cm) ryby rodem z Papui – Nowej Gwinei i rodziny śpioszkowatych (eleotrowatych) (Eleotridae). Na końcu podaję linki do wpisów, w których opisałem już ten gatunek w kwestiach chowu i rozmnażania w akwarium. Teraz skupię się na zdjęciach pary, którą ostatnio nabyłem w jednym z podwarszawskich sklepów zoologicznych. Ryby wykazywały sobą duże zainteresowanie i oczywiście nie mogłem się powstrzymać przed ich kupnem. Takie spontanicznie dobrane pary są bowiem najlepsze do rozrodu, o czym miałem się okazję przekonać.
Po lewej para głowaczków (samica u góry), a po prawej dorosły samiec.
Po lewej samica z charakterystycznym żółtawym zabarwieniem brzucha. Po prawej para – samica z prawej.
Głowaczki barwne to ryby bardzo dekoracyjne, a przy tym dość spokojne i nie mające wygórowanych wymagań.
Po lewej samiec z charakterystycznym „garbem” na głowie, po prawej para ryb – samica u góry – tu jeszcze lepiej widać żółtawe zabarwienie partii brzusznej.
Po lewej samiec przy swojej kryjówce, po lewo samica gotowa do tarła.
Dorodny, pięknie wybarwiony samiec z dobrze widocznym „garbem” na głowie. Wobec samic, które nie są gotowe do tarła samce bywają często agresywne.
Zaloty prężącego swe płetwy samca
Po lewej tarło głowaczków barwnych za płaskim kamieniem opartym o szybę. Po prawej 3-dniowy wylęg
Po lewej zaloty pod dryfującym kawałkiem drewna. Po prawej Samiec w czasie pilnowania jaj w ceramicznej mufce – tu robiący sobie przerwę na posiłek.
Ta piękna ryba z rodziny strumieniakowatych (Rivulidae) zwana jest w języku angielskim Longfin killie. W naturze zasiedla rozmaite zbiorniki astatyczne, często okresowo wysychające w Ameryce Południowej (dorzecza rzek Amazonka i Paragwaj oraz rozległa równina aluwialna – Pantanal). Ze względu na rozległy obszar występowania ubarwienie ryb może się różnić w poszczególnych rejonach. Naturalna długość życia wynosi zazwyczaj około roku, podczas gdy w akwarium może wydłużyć się do około 1,5 roku, rzadko dłużej. Zagrzebiec dorasta do 12 cm (samiec), choć w akwarium jest zwykle o 2-3 cm mniejsza.
Para zagrzebców – z lewej samica u dołu, z prawej samiec po lewej
Dymorfizm płciowy jest bardzo dobrze zaznaczony. Samiec jest większy, jaskrawiej ubarwiony i ma znacznie wydłużone płetwy nieparzyste, ale także brzuszne. Szczególnie imponująca jest płetwa ogonowa tworząca w chwili napięcia postrzępiony na końcach wachlarz. Samica jest pod każdym względem skromniejsza. Jedynie jej partie brzuszne mogą być bardziej uwypuklone.
Samiec po lewej ma wachlarzowatą, postrzępioną płetwę ogonową, podczas gdy samica (z prawej) prezentuje się bardzo skromnie
Generalnie zagrzebce długopłetwe to ryby mało wymagające i łatwe w pielęgnacji. Ich wymagania środowiskowe są skromne. Moim zdaniem jednak utrzymywanie ich w typowym zbiorniku zespołowym, z żyworódkami, karpiowatymi, większymi pielęgnicowatymi nie powinno mieć miejsca. Owszem, można starannie dobrać obsadę uwzględniając spokojne, nieduże gatunki, ale ze względu na specyfikę rozrodu nie będziemy tu raczej mogli obserwować prawdziwego behawioru i biologii omawianego gatunku. A zatem najlepszy dla nich jest zbiornik gatunkowy. Ryby te można utrzymywać parami, systemem haremowym (np. 2-3 samice x samiec) lub w niewielkich grupach z przewagą samic. Dla pary wystarcza akwarium o pojemności 30-40 l.
Dla zagrzebców najlepszy jest zbiornik gatunkowy, w którym ryby utrzymujemy w haremie
Najlepsze jest ciemne podłoże złożone np. z drobnego żwirku, który można zmieszać z torfem włóknistym lub zastosować tylko sam torf. Obfita roślinność, najlepiej miękkolistna jest nieodzowna – szczególnie sprawdzają się tu wszelkie mchy, paprocie, rotale, rogatek, wywłócznik itp. Wskazane są rozmaite korzenie, kawałki drewna, lignity, łupiny kokosu, zatopione gałęzie i liście drzew (dębowe i/lub bukowe). Twardość wody nie powinna przekraczać 14°n, a jej temperatura 23-24°C. W wyższej życie ryb ulega skróceniu, a one same szybko się „wypalają”, jako że pobudzone intensywnie godują. W normalnie ogrzewanym lokalu grzałka jest, moim zdaniem, całkowicie zbędna. Zagrzebce bez szkody dla zdrowia wytrzymują spadek ciepłoty wody do 16-17°C. Przy temperaturze wody 19-22°C normalnie funkcjonują i jest to dla nich optimum termiczne. Odczyn wody raczej nie ma znaczenia, ale najlepiej jeśli oscyluje od lekko kwaśnego do lekko zasadowego (pH 6,5-7,5). Oświetlenie zbiornika powinno być znacznie przytłumione przez liczną roślinność pływającą. On sam zaś szczelnie przykryty.
Bogata roślinność bardzo polepsza dobrostan zagrzebców
Podobnie jak inne strumieniakowate zagrzebce długopłetwe są drapieżnikami preferującymi żywy pokarm. Oczywiście może być on w postaci mrożonej. Moi podopieczni najchętniej zjadały rurecznik, doniczkowce, gruby zooplankton, wszelkie larwy owadów itp. Granulowany, wysokobiałkowy pokarm suchy przeznaczony dla mięsożerców można próbować im podawać, ale ryby dość długo mają opory przed jego pobieraniem. Trzeba więc uzbroić się w cierpliwość, niemniej nigdy karma ta nie może stanowić podstawy ich diety (niedożywienie, karłowatość, zapadanie na choroby, słabe wyniki w rozrodzie itp.). Regularnie podawany pokarm żywy wpływa najlepiej na wzrost, wybarwienie i chęć ryb do rozrodu.
Zagrzebce długopłetwe są drapieżnikami preferującymi żywy pokarm
A tu zamieszczam link do filmiku na moim kanale YT:
Ta mała, osobliwie wyglądająca babka należy do rodziny babkowatych (Gobiidae). Dorasta do około 2,5 cm. W naturze zamieszkuje rozległe tereny Azji – od Indii i Bangladeszu poprzez Półwysep Malajski po Indonezję (Sumatra), gdzie spotykana jest w wodach zarówno słodkich (rozlewiska, starorzecza, bagniska itp.), jak i słonawych (estuaria). Nazwa w języku angielskim to Glass goby.
Czerwona plamka to wątroba ryby
Para babek – samica u góry
Jest to nietypowa babkowata. Przede wszystkim jest to gatunek stadny – minimum należy utrzymywać w zbiorniku 6 osobników, a najlepiej kilkanaście. Dla takiego zestawu wystarcza 30-40 l zbiornik. Babka ta pływa swobodnie głównie w przydennej i środkowej warstwie wody, wyraźnie stroniąc od bezpośredniego kontaktu z dnem (rzadko kiedy na nim osiada). Co i raz ryby jakby zastygają w toni wodnej, strzygą płetwami, po czym przemieszczają się w grupie. Nie chowają się nagminnie w kryjówkach, które nie są konieczne dla ich dobrostanu, niemniej kilka kamieni i korzeni możemy w akwarium umieścić.
Widoczne ciemne elementy na ciele
Roślinność powinna być ograniczona
Do wody można dodać soli kuchennej niejodowanej w ilości płaska łyżeczka od herbaty na 10-15 l, ale nie jest to bezwzględnie konieczne. Optymalne jej parametry fizyko-chemiczne to: twardość do 13°n, odczyn lekko kwaśny do obojętnego (pH 6,5-7,0) oraz temperatura 23-25°C. Zaobserwowałem jednak, że w normalnie ogrzewanym lokalu grzałka w zbiorniku jest zbędna. Wystarcza mały gąbkowy filtr wewnętrzny, np. napędzany brzęczykiem. Nie powinien on powodować zbyt silnego ruchu wody, a co najwyżej lekki, bardzo subtelny. Rośliny są oczywiście wskazane, ale trzeba je tak posadzić, aby zapewnić rybom sporo wolnego miejsca do swobodnego pływania. Oświetlenie musi być koniecznie stonowane, np. przez rośliny pływające. Jako podłoże najlepiej sprawdza się drobny piasek o ciemnym jednak odcieniu. Inaczej babki będą mało widoczne. Można także zastosować drobny, ciemny żwirek, szczególnie gdy zamierzamy fotografować naszych podopiecznych. Wystarcza podmiana około 10% objętości wody na świeżą, dokonywana raz w tygodniu. Ważne jest utrzymywanie dna w jak najlepszej czystości, aby nie zalegały na nim resztki organiczne (spadek zawartości tlenu w wodzie i wzrost stężenia związków azotu).
Piasek powinien mieć ciemny odcień
Kryjówki raczej nie są potrzebne
Żywienie babek szklistych – mikro drapieżców jest cokolwiek uciążliwe. Niestety nie zauważyłem, aby pobierały karmę suchą, ale zapewne jakieś drobne jej cząstki są zjadane, o ile jest ona wysokobiałkowa, przeznaczona dla mięsożerców. Idealnym dla nich pokarmem są grube larwy solowca i drobny zooplankton. Jedzą także drobno siekane rureczniki, miażdżone larwy owadów oraz mrożonki, dostosowane do otworu gębowego.
Babka szklista to gatunek bardzo łagodny i wielce towarzyski. Niestety wiele gatunków nie nadaje się na ich współtowarzyszy w akwarium. Obsada musi być bowiem starannie dobrana i składać się z przedstawicieli małych, spokojnych ryb, odpowiednich do nano zbiorników (kardynałek chiński, skrzeczyk karłowaty, ukośniki, małe razbory i drobnoustki, filigranowe kąsaczowate, karłowate krewetki itp.). Chcąc jednak dogłębnie obserwować ciekawą biologię omawianego gatunku należy przeznaczyć dla niego zbiornik gatunkowy. Moim zdaniem, jest to najlepsze rozwiązanie.
Babki szkliste są bardzo łagodne
Kawałki rurecznika są chętnie zjadane
Rozróżnienie płci u omawianego gatunku jest trudne. Dojrzałe samice mają bardziej pękate partie brzuszne i widoczne komórki jajowe przez powłoki ciała. Inna jest także budowa brodawek moczopłciowych u obu płci, ale detale anatomiczne można stwierdzić jedynie używając powiększającej lupy. Rozmnażanie omawianego gatunku w akwarium nadal jest niejasne. Ryby trą się ponoć przy dnie, rozrzucając ikrę i nie przejawiając nad nią żadnej opieki. Gdy tylko uda mi się poczynić w tej dziedzinie jakieś postępy, to natychmiast Państwa poinformuję 😊
Babki szkliste lubią pływać w toni wodnej i są gatunkiem stadnym
Para doskonała – brak rywalizacji między rodzicami
Skalary zaczynają dobierać się w pary zwykle po osiągnięciu wieku około 10 miesięcy. Niekiedy jednak ma to miejsce już po ukończeniu 8 miesiąca życia, a czasami obserwuje się brak jakichkolwiek aktywności w tych zakresie u ryb starszych niż rok. Wszystko bowiem zależy od warunków środowiskowych, w tym żywienia. Obfitsze karmienie (szczególnie żywym pokarmem) przed tarłem osobników rodzicielskich ma u skalarów mniejsze znaczenie. Często bowiem pary i bez tego odbywają regularne tarła, nawet co 10-15 dni. W zbiorniku hodowlanym tarlaków nie karmimy, chyba że tarło znacząco się opóźnia. Wówczas podajemy niewielkie ilości bardzo starannie przepłukanego rurecznika, szklarki, ewentualnie ochotki zwracając szczególną uwagę na to, aby całość została od razu zjedzona lub niedojedzone resztki zostały szybko usunięte.
Młode w wieku 12 dni
Młode w wieku 15 dni
Akwarium tarliskowe powinno mieć pojemność 80-100 l, ale udane tarła obserwowane są także w mniejszych, rzędu 50-60 l. Jego wyposażenie to filtr (najlepiej gąbkowy, bez obudowy lub napędzany brzęczykiem), grzałka oraz standardowe, umiarkowanie silne oświetlenie. Konieczny jest przedmiot służący za substrat dla ikry w postaci, np. szklanej, plastikowej bądź ceramicznej płytki ustawionej pod kątem około 30-40º lub też glinianego stożka, który ja osobiście preferuję najbardziej. Nie polecam używania żywych roślin (ewentualnie można użyć odkażonych sztucznych), gdyż nawet po zdezynfekowaniu stanowią potencjalne źródło drobnoustrojów pogarszających jakość mikrobiologiczną wody. Ta zaś powinna być miękka (optymalnie do 3ºn), najlepiej pochodząca z filtra RO i mieć temperaturę 26-28ºC. Co ciekawe, z moich obserwacji wynika, że paradoksalnie wyższa ciepłota wody (np. 29ºC i więcej) powoduje większy odsetek jaj pokrywających się pleśnią bez względu na to, czy wlejemy preparat grzybobójczy, czy też nie. Kluczem do tego, aby ikra nie pleśniała jest bowiem jej kwaśny odczyn (pH 6,2-6,3). Gwarantuje on czystość mikrobiologiczną wody i niweluje konieczność profilaktycznego jej odkażania po zdeponowaniu. Po tarle zapewniamy rybom absolutny spokój. Przednią szybę przyciemniamy (np. szarym papierem, tekturą). Nocą także należy stosować oświetlenie zbiornika przy pomocy niewielkiej mocy żarówki (15 W) lub 3-4 choinkowymi, połączonymi szeregowo.
Młode w wieku 17 dni
Młode w wieku 19 dni
Larwy skalara wylęgają się po mniej więcej 48 godzinach od złożenia ikry na substracie. Początkowo wiszą przyczepione do niego za pomocą cieniutkich włókienek śluzu, a następnie sukcesywnie opadają na dno zbijając się w wibrujące kupki. Czasami rodzice mogą przenosić larwy, np. na szerszy liść rośliny, korzeń, itp. Substrat należy usunąć z akwarium z chwilą, gdy larwy go opuszczą, gdyż pozostała na nim mniejsza lub większa liczba zapleśniałych jaj może ujemnie wpływać na stan jakości wody. Zużywanie zapasów substancji odżywczych zgromadzonych w woreczkach żółtkowych trwa 5-6 dni. Po tym czasie wylęg zaczyna swobodnie pływać, a pierwszy dla nich pokarm powinien być już gotowy. Po paru dniach od tego momentu do zbiornika można wpuścić kilka niewielkich (1-1,5 cm) glonojadów, otosków lub ślimaków (ampularie).
Samiec opiekujący się młodymi w wieku 3 tygodni
Odchów narybku skalara nie jest trudny, o ile zapewnione jest prawidłowe jego żywienie (kluczowe są pierwsze 1-3 dni po rozpoczęciu żerowania) i zachowana dobra jakość wody w zbiorniku. Codziennie lub najdalej co drugi dzień trzeba zatem podmieniać 10-20% objętości wody na świeżą, uprzednio odstaną przez 24 godziny. Czynność tę najkorzystniej jest połączyć ze starannym czyszczeniem dna ze wszelkich resztek i nieczystości oraz przepłukaniu gąbki filtra. Na podstawie swoich wieloletnich doświadczeń uważam, że obecnie (kto dziś jeszcze odsiewa mikroplankton celem otrzymania tzw. pyłu?) najlepszym pokarmem na pierwsze 2-3 dni życia narybku są żywe wrotki (można je kupić w zgrzewanych torebkach) i najdrobniejsze larwy solowca. Podajemy je kilkakrotnie w ciągu dnia, ale w niewielkich ilościach. Zamiast tych pierwszych lub naprzemiennie z nimi można podawać kultury pierwotniaków (wyhodowanych wcześniej na pożywkach organicznych lub z preparatów handlowych), a wymiennie z tymi drugimi – nicienie bananowe. Powyższe karmy można też dowolnie mieszać ze sobą. Większość jednak akwarystów wykarmia narybek skalara na samych tylko larwach solowca lub nicieniach (także „mikro”), bądź też na obydwu tych pokarmach razem. Są i tacy hodowcy, którzy podają zmielony na pył granulat dla ryb łososiowatych z dodatkiem innych karm pyłowych lub też stosują mrożonki, w tym serce wołowe lub indycze. Tych ostatnich pokarmów nie polecam, gdyż wzrost młodych jest wtedy bardzo nierównomierny. Dla kilkudniowych rybek z powodzeniem można wykorzystać inne mrożonki, np. moina, wrotka lub oczlik, a także żywy zooplankton (rozwielitka, oczlik) oraz bardzo drobno siekany, starannie wcześniej przepłukany (i odpowiednio przechowywany!) rurecznik (pokarm bardzo dobry i chętnie zjadany). Zwykle w trzecim tygodniu życia młode można stopniowo przyzwyczajać do markowych pokarmów granulowanych i płatkowych. Początkowo rybki jedzą je niechętnie, ale dość szybko się do nich przyzwyczajają. Tu jednak zalecam codziennie wieczorem zbierać z dna niedojedzone resztki, gdyż zwykle ślimaki, bądź glonojady sobie przez noc z nimi nie poradzą i zagrożona będzie jakość wody.
Młode skalarki w wieku 4 tygodni
Początkowo młoda i niedoświadczona para może zupełnie nie sprawiać wrażenia, że potrafi opiekować się potomstwem. Często bowiem zdarza się, że ikra lub świeżo wyklute larwy zostają zjedzone i zachowanie to powtarza się przez 4-6 kolejnych tareł z rzędu. Te ostatnie mogą być nawet przenoszone z miejsca na miejsce, ale pewnego dnia znikają lub też codziennie zmniejsza się ich liczba. Nie należy się tym jednak przejmować, gdyż w rzeczywistości rzadko kiedy młoda para już na samym początku wie, jak opiekować się potomstwem, choć oczywiście zdarzają się tu wyjątki. To samo dotyczy pary przeniesionej w nowe miejsce, co często rodzi niesnaski między sprzedającym a kupującym. Tymczasem w nowych warunkach środowiskowych ryby niejednokrotnie reagują silnym stresem, który sprawia, że pożerają ikrę. Stres może mieć różne podłoże, ale najczęściej jego powodem jest obecności innych współmieszkańców w zbiorniku, ustawiczne niepokojenie, nieodpowiednie warunki środowiskowe, złe dobranie się pary rozpłodowej, itp. Choć determinacja rodziców chroniących ikrę bywa niekiedy naprawdę duża, to jednak stres doprowadza do powstania niekorzystnego scenariusza – lepiej teraz zjeść jaja/larwy i mieć energię na przystąpienie do ponownego tarła, niż dać pożreć je innym. I tak oto koło się zamyka. W hodowli skalara jest to zachowanie najzupełniej normalne i po kilku tarłach para rodzicielska niejako „wskakuje” na właściwy tor i zaczyna opiekować się potomstwem (o ile ma do tego predyspozycje, a osobniki ją tworzące były odpowiednio od małego przygotowywane, rzecz jasna). Niestety nie zawsze tak jest i w przypadku dłużej trwających niepowodzeń tarlaki sprawiające problemy należy rozdzielić i pozwolić im na połączenie się z innymi partnerami. Nierzadko zdarza się również, iż domniemana para okazuje się być dwoma samicami.
Prawidłowo wychowane i przygotowane, dobrze dobrane i zgrane osobniki rodzicielskie bardzo pieczołowicie opiekuje się złożoną ikrą, wylęgłymi larwami, a potem narybkiem. Bronią ich zawzięcie i z impetem atakują każdego intruza, np. zanurzoną do wody rękę hodowcy lub pęsetę z karmą. Rodzicom należy zapewnić bezwzględny spokój oraz brak jakiejkolwiek ingerencji ze strony hodowcy (szczególnie podczas przenoszenia larw). Zalecam przesłonienie przedniej szyby i słabe oświetlenie nocne zbiornika o czym pisałem powyżej. Najgorsze są tępe stuki lub roznoszące się hałasy. Miałem raz parę skalarów w akwarium stojącym na górnej półce regału. Na dole zbiornik zajmowała para dorosłych wężogłowów karłowatych, które nagle zaczęły ze sobą walczyć (to normalne u tego gatunku). W wyniku przepychanek gliniane rurki oraz większe kamienie na dnie były przesuwane (nie było podłoża) i powstawał krótkotrwały, ale roznoszący się hurgot. Powodował on paniczną wprost reakcję pary skalarów z młodymi, znajdujących się w akwarium powyżej. Ryby dosłownie uderzały głowami w szyby, płynęły gwałtownymi zrywami na oślep i ze stresu kładły się bokami na podłożu. Tylko szybka reakcja uratowała je przed ich okaleczeniem lub nawet utratą. Do podobnych sytuacji może dojść także w momencie, gdy w niedużym zbiorniku para ma już dość opieki nad młodymi i stara się od nich uwolnić, co jest oczywiście niemożliwe. Może nawet dojść do sytuacji, że tarlaki będą bezwładnie pokładały się na boki a potomstwo będzie okazyjnie obskubywało ich powłoki ciała niczym …. młode paletki. Wówczas parę należy wyłowić, bo jej dalsze utrzymywanie z potomstwem nie ma już sensu.