Pielęgnica Meeka. Historia jednej pary

Zgodna para w pozach odstraszających intruzów

O chowie i rozrodzie pielęgnicy Meeka (Thorichthys meeki) w akwarium pisałem wcześniej tu:
„Pielęgnica Meeka. Chów”

„Pielęgnica Meeka. Rozród”

 

 

 

 

Samiec jest jaskrawiej ubarwiony, ale piękno obydwu płci jest niezaprzeczalne

Teraz chciałbym przedstawić historię pewnej pary, którą zakupiłem przypadkiem w jednym z renomowanych warszawskim sklepów akwarystycznych. Ryby od razu mi się spodobały – były dość młode, choć już dojrzałe płciowo i widać było, że tworzyły zgraną parę, która chce odbyć tarło (charakterystycznie szukały ustronnego miejsca i stroniły od pozostałych ryb).

 

 

Niestety przepychanki między rodzicami nie są rzadkie, ale rzadko przybierają skrajnie ostre formy

Tak, jak przewidywałem ryby przeniesione do zbiornika tarliskowego po kilku dniach złożyły ikrę na płaskim kamieniu, przy niedużej doniczce z kępą kryptokoryny. Początkowo myślałem, że jaj jest niewiele, ale myliłem się. Były bowiem skrzętnie upchane tu i tam, a sam kamień znajdował się przy tylnej szybie, stąd moje obserwacje były  utrudnione.

 

 

Samiec rządzi i atakuje wszystko co w jego mniemaniu zagraża potomstwu

Rodzice bardzo dobrze opiekowali się ikrą, a samiec ostentacyjnie odchylał pokrywy skrzelowe, „ział” wręcz czerwienią swego okazałego podgardla. To samo, choć rzadziej i słabiej, robiła także jego partnerka. Wyglądało to bardzo imponująco, co żywo zainteresowało nawet odporniejszych na piękno ryb domowników 🙂

 

 

My tu rządzimy! Wrogu odejdź, albo zaatakujemy z całym impetem …

Po kilku dniach ikra zniknęła. Początkowo myślałem, że ryby ją zjadły, lecz zauważyłem, że samica jest nader aktywna we wnętrzu kokosu – co jakiś czas to doń wpływała, to zeń wypływała. Zaraz też okazało się, że zostały tam przeniesione larwy. Samiec krążył po całym zbiorniku i stroszył się natychmiast, gdy tylko ktoś zbliżał się do przedniej jego szyby.

 

 

Samica z młodziutkim wylęgiem

Narybek rozpoczął swobodne pływanie i żerowanie po 4-5 dniach. Początkowo karmiłem go wrotką (kupna, w torebkach), nicieniami mikro, roztartą karmą suchą, a po kilku dniach miażdżonymi rurecznikami. Trzeba przyznać, że schematów żywieniowych jest co najmniej kilka, a „meeki” są łatwe w wychowie.

 

 

Narybek „meek” jest żywotny i żarłoczny

Młode dobrze rosły, a rodzice opiekowali się nimi z tym samym zapałem, co wcześniej. Samiec atakował nawet moją rękę zanurzoną do zbiornika celem wyjęcia gąbki filtra wewnętrznego do umycia. Z ostrożnością podmieniałem także wodę na świeżą, ale odstaną przez dobę.

 

 

 

Poturbowana samica coraz rzadziej broni młodych, a coraz częściej kryje się gdzie może

I nagle cała sielanka się skończyła – wręcz prysnęła jak mydlana bańka. Po powrocie z pracy zastałem poturbowaną samicę, która kryła się w pływającej po powierzchni wody kępie rogatka. Gdyby nie rośliny ryba prawdopodobnie by zginęła wskutek nasilonej agresji partnera, narastającego stresu i odniesionych ran.

 

 

 

Samicę szybko odłowiłem, a samiec dalej troskliwie wychowywał młode. W takim zachowaniu pięlęgnicowatych nie ma nic dziwnego – nierzadko bowiem na pozór zgrana para zaczyna między sobą walki o opiekę nad potomstwem.

 

 

Drogi rodziców rozdzielają się – słabsze musi ustąpić lub zginie

Niemniej hodowcy trudno jest niekiedy wprost pojąć, że para, która tak była świetnie złożona, tak dobrze dobrana, troskliwa i wobec siebie łagodna, nagle za sprawą jednego z rodziców (zwykle samca) staje się nie do poznania. Ryby zaczynają ze sobą walczyć, a słabszy musi ustąpić, inaczej zginie lub odniesie poważne rany. To niestety częsty scenariusz …