O modrolotkach raz jeszcze – rozwój piskląt

O modrolotkach czerwonoczelnych (Cyanoramphus novaezelandiae) pisałem wcześniej co nieco tu:

Modrolotka czerwonoczelna (Cyanoramphus novaezelandiae)

Teraz jednak chciałbym uściślić pewne dane na temat ich chowu i hodowli. Przedstawię też rozwój piskląt oraz ciekawy przypadek lęgowy, co myślę będzie interesujące dla czytelników bloga.

Te średniej wielkości papugi (wraz z ogonem dorastają do ok. 27 cm) przez ludność tubylczą zwane są kakariki, a przez polskich hobbystów papugami kozimi lub po prostu kozami (od wydawania charakterystycznego głosu przypominającego meczenie koźlęcia). W swojej ojczyźnie jeszcze do niedawna gatunek ten był bezlitośnie tępiony przez farmerów z powodu plądrowania upraw (głównie owoców). Na terenie RP podlega obowiązkowi rejestracji. W niewoli dożywa do około 15 lat. Wyhodowano niemało odmian barwnych, m.in. żółtą, cynamonową, szekowatą, niebieską, płową.

Ojczyzną modrolotek czerwonoczelnych jest Nowa Zelandia wraz z pobliskimi wyspami. Jest to ptak o żywiołowym usposobieniu, bardzo ruchliwy, ciekawski i łatwo nawiązujący kontakt z opiekunem. Przez większą część dnia przebywa na dnie klatki/woliery, gdzie poszukuje pokarmu. Charakterystycznie przy tym skacze i z upodobaniem rozgrzebując podłoże. Tak, omawiane papugi to niestety wielcy bałaganiarze – potrafią w jednej chwili rozsypać całe ziarno lub wychlapać wodę (uwielbiają się kąpać). Karmnik zatem powinien być mocny i stabilny, z kilkucentymetrowej wysokości bocznymi ściankami, a poidło odpowiednio zabezpieczone.

Żerowanie na dnie pomieszczenia niesie też za sobą większe niż zwykle ryzyko zarażenia się ptaków, m.in. pasożytami układu pokarmowego. Dlatego też ich regularnie odrobaczanie jest konieczne dla zachowania dobrego stanu zdrowia. Do chowu i rozmnażania modrolotek najlepsza jest woliera, zarówno wewnętrzna, jak i zewnętrzna. W większej mogą być one bez problemu utrzymywane razem z innymi, spokojnymi gatunkami pospolitych gatunków papug. Osobiście jednak wolę utrzymywać omawiane ptaki oddzielnie w dobranych parach. Jeśli taką parę chowamy w klatce to jej wymiary powinny być, co najmniej 120×60×90 cm.

Ustalenie płci u osobników dorosłych nie stanowi większego problemu. Samiec jest większy i ma masywniejszą (tzw. byczą) głowę oraz szerszy dziób. Poza tym pióra zabarwione na czerwono są u niego zwykle liczniejsze. Rozmnażanie modrolotek jest dość łatwe, o ile przestrzega się kilku zasad. Choć przedstawiciele tego gatunku osiągają dojrzałość płciową relatywnie bardzo wcześnie (4,5–5 miesięcy), to do rozrodu przeznaczamy osobniki co najmniej 10, a najlepiej 12 miesięcy.

Dobrane pary lęgowe zaleca się utrzymywać osobno (w czasie lęgów modrolotki bywają agresywne, szczególnie wobec współplemieńców). Parę hodowlaną nietrudno jest zestawić, ale czasami napotyka się na problemy, o których piszę poniżej. Idealny i najbardziej zbliżony do naturalnego sposób dobierania się ptaków w pary, to pozwolenie im na swobodny wybór partnera płciowego pośród grupy niespokrewnionych ze sobą i dojrzałych rozpłodowo osobników, najlepiej tej samej odmiany barwnej. „Kozy” to papugi bardzo płodne i na ogół troskliwie opiekujące się potomstwem. Z uwagi na znaczną niekiedy liczbę piskląt w lęgu do gniazdowania zalecam większe budki o wymiarach: 25x25x35-40 cm i otworem wejściowym o średnicy około 7 cm. Dno wysypujemy 3-4 cm warstwą drewnianych wiórków z drzew liściastych zmieszanych z niewielkim dodatkiem torfu lub ziemi próchnicznej.

Samica co drugi dzień składa białe jajo. W sumie może ich być 4-10. Sama wysiaduje je przez 20-21 dni, a następnie karmi młode przez pierwszy tydzień. Samiec dostarcza jej w tym czasie pokarm, a potem również bierze czynny udział w wychowie potomstwa. Pisklęta znakujemy obrączkami o średnicy 4,5 mm. Młode opuszczają budkę po 5-6 tygodniach, ale jeszcze przez kolejne 2-3 tygodnie są dokarmiane przez dorosłe (głównie samca). Po tym czasie należy oddzielić je od rodziców.

Żywienie modrolotek, które są mało wybredne pod względem spożywanego pokarmu jest bardzo łatwe. Oprócz dedykowanych mieszanek ziaren chętnie zjadane są wszelkie warzywa i owoce oraz zielonki. Jeden z kolegów w okresie lęgowym podaje oprócz ugotowanego na twardo kurzego jaja także biały twaróg oraz gotowany makaron, ryż i ziemniaki. Papugi kozie, po przyzwyczajeniu dobrze znoszą chłody, ale w okresie zimowym powszechnie zaleca się trzymać je w pomieszczeniu, w którym temperatura powietrza wynosi przynajmniej 5°C (może to być dobudowana, zamknięta część woliery). Hodowcy, którzy zimują je w wolierach źle osłoniętych, narażonych na przeciągi i silny mróz mogą zapłacić za swą lekkomyślność wysoką cenę – wiosną może się bowiem okazać, że ptaki są wiosną osłabione, źle wypierzone i nie tak skore do lęgów, jakby się od nich oczekiwało. Generalnie jednak, moje obserwacje na Mazowszu, gdzie od lat zimy są dość ciepłe potwierdzają, że odpowiednio przyzwyczajone modrolotki zimują na zewnątrz bez problemu. Dodatkowo może się to odbywać w dowolnie licznych grupach ptaków, zależnie od powierzchni posiadanego pomieszczenia.

Perypetie pewnej pary – beznoga samica

Swoją parę dorosłych modrolotek kupiłem wiosną br. od hodowcy z ogłoszenia. Dorodny samiec, żółto-zielony szek był w parze ze sporo mniejszą od niego, zieloną samiczką. Ta jednak od początku mi się nie podobała. Była zbyt drobna, wręcz delikatna i mimo odrobaczenia nie tryskała wcale energią. Moje obawy wkrótce się potwierdziły –  ptak padł nie mogąc znieść nocą jaja. Szybko nabyłem drugą samicę do lęgów, tym razem żółtą. „Kózki” absolutnie jednak nie przypadły sobie do gustu. Samiec ustawicznie przeganiał „partnerkę” z miejsc, w których przebywał. I tu obserwacja hodowlana – modrolotki, choć powszechnie uważane są za nietrudne w rozmnażaniu, nie zawsze zachowują się książkowo. Zdarza się bowiem, że pary zestawiane przez hodowcę nie są zgodne i to czasami diametralnie. Tak było w moim przypadku, co skutkowało brakiem lęgów. Wreszcie zdegustowany wymieniłem z kolegą żółtą samicę na żółto-zielonego szeka z drugiej połowy zeszłego roku.

I tu nastąpił prawdziwy przełom – od chwili połączenia ptaki okazywały wobec siebie ogromną sympatię i pełne zgranie. Samiec często karmił partnerkę, która coraz częściej zaglądała do budki. Niestety wydarzyła się tragedia. Pewnego ranka, gdy przyjechałem rano na działkę zauważyłem trzepoczącą się u góry woliery samicę. Biedaczka powiesiła się za nogę na siatce i nie mogła uwolnić, prawdopodobnie wisząc tak przez całą noc. Po jej oswobodzeniu okazało się najgorsze – kończyna nieco powyżej stawu skokowego wisiała tylko na skrawku skóry. Po jego delikatnym przecięciu starannie zdezynfekowałem i opatrzyłem ranę. Jako hodowca byłem zdruzgotany. I tu kolejna moja uwaga, aby jak najdokładniej, przed zasiedleniem ptaków, sprawdzić w wolierze wszystkie zgięcia siatki, jej ewentualne podwójne nałożenia i miejsca przyczepu do konstrukcji nośnej. Jest to szczególnie ważne w przypadku gdy zleciliśmy komuś budowę pomieszczenia. Szybo jednak przestałem płakać nad rozlanym mlekiem i z pomocą kolegi, lekarza weterynarii, zająłem się zmaltretowaną samicą. Naszym głównym celem było ulżenie jej w cierpieniu i ułatwienie dalszego funkcjonowania. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że ptak ten kiedykolwiek będzie nadawał się jeszcze do rozrodu. Zrobiłem małe rozeznanie i dowiedziałem się, że możliwe jest zrobienie na zamówienie swoistej protezy, m.in.  dla papugi, która utraciła kończynę (konieczne jest jednak jej zdjęcie rtg oraz wycisk w specjalnej masie itp.). Zajmują się tym bardzo nieliczne, wysoce specjalistyczne lecznice weterynaryjne, które na co dzień zajmują się protezowaniem kończyn głównie psów i kotów. Mimo to, z powodów ode mnie niezależnych, postanowiłem działać doraźnie we własnym zakresie. W tym celu zrobiłem plastikowe łupki z kawałków przeciętej podłużnie cienkiej, plastikowej rureczki na tyle jednak mocnej, aby stanowiła dobre i stabilne oparcie dla ptaka. Następnie po dopasowaniu ich do kikuta dokładnie owinąłem całość wodoodpornym plastrem (bez opatrunku). Starałem się, aby koniec tworzył tępą powierzchnię umożliwiającą oparcie na takiej czy innej powierzchni.

Po dwutygodniowym przetrzymaniu samicy w klatce i upewnieniu się, że jej zdrowiu i życiu nie zagraża niebezpieczeństwo (brak zakażenia rany) połączyłem ją ponownie z samcem. Jakże miły był to widok – uradowany „koziołek” uroczo cieszył się z widoku swojej partnerki, obskakiwał ją dookoła, karmił, gaworzył itp. I tu znajomi hodowcy przestrzegali mnie złowrogo, że nic z tego nie będzie i że powinienem samicę poddać eutanazji (sic!), albo oddać do ptasiego azylu. Nawet bowiem jeśli złoży ona jaja to na 100% będą one niezapłodnione. Na domiar złego dwóch z nich opowiedziało mi o swoich przypadkach, jakie przed laty mieli w swoich hodowlach. Pierwszy z nich miał samicę rozeli królewskiej, która uchodziła za osobnika doskonale wręcz odchowującego potomstwo. Niestety pewnej nocy doznała bardzo poważnego urazu jednej z kończyn  którą wkrótce straciła niemal całą (kolega podejrzewa, że sprawcą był kot lub sowa, które musiały jakoś, przez niemałe oczka siatki, pochwycić kończynę). Para wszakże dalej gniazdowała, ale już nigdy żadne ze zniesionych jaj nie było zalężone. No tak, w przypadku, gdy samica nie może zachować koniecznej równowagi ciała podczas aktu płciowego jej zapłodnienie jest często niemożliwe. Drugi zaś hobbysta przywołał za przykład beznogą kanarzycę, która wcześniej miała u niego udane lęgi, a po utracie kończyny już nigdy nie została matką.

Wysłuchawszy tych wszystkich mało optymistycznych opowieści nie traciłem jednak nadziei. W ciągu miesiąca od feralnego urazu modrolotki przystąpiły do lęgu, a samica zniknąwszy w budce zaczęła składać jaja. Tak się złożyło, że ptaki przebywały w wolierze po wiewiórkach Hudsona i budka zawieszona była w trudno dostępnym dla opiekuna miejscu. Może to i lepiej, bo samica miała przez to całkowity spokój. I tu kolejna moja uwaga skierowana do hodowców, którzy są bardzo niecierpliwi. A co bezustannie zaglądają do budek, prześwietlają jaja niekiedy wielokrotnie i tylko płoszą ptaki, co (zwłaszcza u bardziej wymagających astryldów, przedstawicieli dzikiej awiofauny itp.) nierzadko doprowadza do porzucenia lęgu.

Wróćmy jednak do mojej pary. Samica wysiadywała jaja bardzo sumiennie. Jej partner przez cały czas ją dokarmiał, a gdy tylko wyszła na chwilę z budki natychmiast ożywiał się i wesoło do niej gaworzył. Wreszcie, po ponad 3 tygodniach zdecydowałem się na kontrolę gniazda. Nikt z moich znajomych nie wierzył, że zastanę w nim cokolwiek innego niż tylko niezapłodnione jaja. Prawda okazała się zupełnie inna. Ku mojej nieskrywanej radości zastałem cudowny widok czterech zdrowych, dorodnych piskląt. Trzy jaja były czyste, więc je przy okazji usunąłem. A zatem drodzy hodowcy, nie traćcie nadziei, gdy waszego ptaka spotka nieszczęście związane z utratą kończyny.

Kanarek floreński, czyli rasa Fiorino

Prace hodowlane nad utworzeniem tej pięknej, posturalnej, kształtnej rasy podjęto we Włoszech w latach 80-tych ub. w. Pod ich koniec rasa oficjalnie została uznana przez Międzynarodową Konfederację Ornitologiczną (COM). Do jej tworzenia użyto bezsprzecznie przedstawicieli głównie dwóch innych ras – glosterów i kędzierzawego północnoholenderskiego. Stosowano tu wprawdzie tzw. inbred, czyli chów wsobny (w bliskim pokrewieństwie), ale bardzo rozważnie. Kanarki fiorino mają charakterystyczne, pierzaste, powykręcane, kędzierzawe upierzenie – rozróżnia się u nich: koronkę, czyli czubek bądź pióropusz (ale mogą być także osobniki jej pozbawione, czyli tzw. gładkie), żabot (z przodu, pióra piersiowe), płaszcz (z tyłu, pióra grzbietowe) oraz boki (tzw. wachlarze).

Rasa fiorino jest jak najbardziej odpowiednia dla początkujących hodowców, choć uzyskanie cenionych osobników wystawowych to niełatwy proces hodowlany. Ptaki znakomicie odchowują swoje młode, są dość odporne i niekłopotliwe w utrzymaniu. Poniżej załączam wybrane zdjęcia z mojej hodowli oraz przedstawiam rozwój piskląt.

Więcej o kanarkach można przeczytać w poniższych wpisach:

Kanarek. Przygotowanie do lęgów
Kanarek. Łączenie w pary
Kanarek. Żywienie w okresie parzenia i składania jaj
Kanarek. Składanie i wysiadywanie jaj
Kanarek. Wychów młodych
Kanarek odmiany białej recesywnej

Akara błękitna (Adinoacara pulcher) – chów i rozród

Od dziesięcioleci lat ta południowoamerykańska pielęgnica należy do najczęściej utrzymywanych i rozmnażanych w akwariach. Jej nazwa w języku angielskim brzmi: Blue Acara. Pochodzi z wód Wenezueli, Trynidadu i Tobago, ale została introdukowana i w inne rejony AP. W akwarium dorasta do około 15 cm. Piękno barw omawianej ryby najlepiej oddają załączone zdjęcia. Dymorfizm płciowy jest najbardziej widoczny u dorosłych osobników. Wyrośnięty mleczak jest zwykle większy i ma nieco (czasem trudno to stwierdzić) dłuższe płetwy – grzbietową i odbytową (ich ostre zakończenia występują jednak u obydwu płci) oraz jest nieco smuklejszy, a także bywa intensywniej ubarwiony (niemniej, również i tę cechę ciężko jest niekiedy wychwycić obserwatorowi).

Wbrew obiegowym opiniom akary błękitne nie są zbyt agresywne wobec innych ryb. W zbiorniku ogólnym młode, rosnące osobniki oraz dorosłe niebędące jeszcze w parach mogą bez większego problemu koegzystować z podobnej wielkości, innymi spokojnymi pielęgnicami środkowo i południowoamerykańskimi, a także ze zbrojnikowatymi (Loricariidae) lub wieloma sumokształtnymi (Siluriformes). Dodatkowo osobniki wychowane od małego w towarzystwie wspomnianych wyżej taksonów są znacznie bardziej towarzyskie i łagodne. Czasem jednak zdarzają się egzemplarze nader zadziorne. Także dobrane pary, szykujące się do tarła, odbywające je lub pilnujące ikry, bądź młodych mogą sprawiać niemałe problemy i sowicie dać się we znaki współmieszkańcom akwarium, zwłaszcza niedużego i pozbawionego kryjówek. Dobranym parom najlepiej jest zatem przeznaczyć oddzielny zbiornik.

Akary błękitne to ryby odporne i żywotne. Aby jednak zawsze były zdrowe wymagają dobrze filtrowanej i natlenionej wody (odznaczają się intensywną przemianą materii). Rośliny mogą być okresowo niszczone, niemniej można spróbować uprawy gatunków o mocnych, skórzastych liściach, posadzonych w pojemnikach oraz mchów przytwierdzonych do korzeni i/lub kamieni. Niezakłócona za to jest uprawa taksonów pływających, których w akwarium nie powinno nigdy zabraknąć. Tłumią bowiem zbyt jaskrawe oświetlenie, a także oczyszczają wodę ze związków azotu (rogatek, pistia, wywłócznik itp.), co wpływa bardzo korzystnie na dobrostan zwierząt. Z elementów dekoracyjnych stosujemy kamienie o łagodnych krawędziach, korzenie, lignity, zatopione gałęzie, gliniane dzbanki i doniczki, groty itp. Jako podłoże najlepiej sprawdza się grubszy piasek lub drobny żwirek. Nieodzowny jest wydajny filtr, który jednocześnie dobrze natleniałby wodę.  Jej optymalne parametry fizyko-chemiczne to: twardość ogólna do 15°n, odczyn obojętny do lekko zasadowego (pH 6,5-7,5) i temperatura rzędu 23-25°C. Cotygodniowe podmiany wody na świeżą i odstaną w objętości około 20% są bardzo wskazane. Bez szkody dla zdrowia akary można (po stopniowym przyzwyczajeniu) utrzymywać całorocznie w zbiorniku nieogrzewanym (oczywiście w normalnie ogrzewanym zimą lokalu). W większości wypadków do ich chowu wystarcza zwykła woda wodociągowa.

Żywienie akar błękitnych nie przedstawia żadnego problemu. Są to ryby żarłoczne i zupełnie niewybredne. Karma podstawowa powinna być jednak wysokobiałkowa. Dorosłym osobnikom podajemy wszelkie granulaty dla pielęgnic i mrożonki, a także kawałkowane czerwone robaki, krewetki, rozmaite larwy owadów, rureczniki, doniczkowce itp. Udział w diecie karmy roślinnej jest z reguły niewielki. 

W okresie godowym barwy ryb znacznie ciemnieją oraz wzrasta ich agresja i terytorializm. W tym czasie mogą być niszczone niektóre rośliny, szczególnie rosnące blisko gniazda. Niektóre jednak tarlaki są pod tym względem zupełnie spokojne. I teraz, akary błękitne znane są z łatwości rozrodu, do którego zainicjowania nie trzeba ich specjalnie pobudzać. Niefrasobliwi akwaryści mają potem często problem ze zbytem potomstwa, które dobrana para potrafi „produkować” dosłownie co kilka tygodni. Należy zatem wcześniej dobrze przemyśleć, czy chcemy akary rozmnażać i czy będziemy mieli co zrobić z potomstwem. Nie jest jednak tak, że każda para jest bezproblemowa i z sukcesem odchowuje młode. Osobniki już dojrzałe płciowo, ale jeszcze relatywnie młode mogą marnować ikrę nawet kilka razy z rzędu (pożerają ją zaraz po lub 1-2 dni po tarle, ikra szybko pleśnieje – złe zapłodnienie, zjadane są larwy itp.). Starszym parom takie problemy przytrafiają się relatywnie rzadziej, niemniej wszystko zależy od właściwego dobrania się osobników rodzicielskich.

Akary błękitne są średnio płodne – podczas tarła złożonych zostaje kilkadziesiąt do stu kilkudziesięciu jaj. Składane są one na uprzednio starannie oczyszczonej przez tarlaki, litej powierzchni, zwykle płaskiej. Bezpośrednią opiekę nad jajami sprawuje samica (broni ich, wachluje nad nimi płetwami powodując przepływ wody, wybiera ziarna martwe i/lub spleśniałe), podczas gdy jej partner zajęty jest zwykle patrolowaniem rewiru wokół gniazda. Larwy wylęgają się po około 3, a po dalszych 5-6 dobach rozpoczynają swobodne pływanie i intensywne żerowanie. Przyjmują wszelkie drobne pokarmy (z tym suche i mrożone), z których najlepsze są niewątpliwie żywe w postaci larw solowca, mikronicieni, tzw. pyłu itp. Od 3. tygodnia można podawać już, naprzemiennie z karmą suchą, starannie przepłukanego i drobno posiekanego rurecznika oraz drobny zooplankton. Narybek szybko rośnie, jest odporny, żywotny, mało wybredny i bardzo żarłoczny.

Poniżej podaję linki do filmików na moim kanale YT:

Akara Błękitna – tarło


Akara błękitna – karmienie rurecznikiem

Akara błękitna – tarło

Para akar błękitnych z narybkiem

Notropis chrosomus – tarło w oczku wodnym, czerwiec 2022 r.

O tej pięknej, północnoamerykańskiej rybie pisałem na blogu już wielokrotnie. W tym sezonie (czerwiec 2022 r.) zafascynowało mnie intensywne tarło kilkudziesięciu ryb, które miało miejsce w moim oczku wodnym. To już czwarty rok odkąd „notropisy” (zwane u nas pod handlową nazwą: błyszczykiem tęczowym) zimują w nim bez nijakiego problemu (napowietrzacz działa w nim przez cały rok, a w najgłębszym miejscu oczka wysokość słupa wody wynosi około 1,3 m). Ryby karmione są rozmaitymi pokarmami suchymi oraz czasami mrożonkami (larwy owadów, kryl itp.). Żyje ich tu 70-80 osobników.

Początkowo „notropisy” tarły się sporadycznie na kępach, gęstych nitkowatych glonów porastających brzegi folii. Gdy jednak włożyłem do oczka plastikowe pojemniki z otoczakami, ryby dosłownie oszalały. Przy pięknej, słonecznej pogodzie tarło miało bardzo burzliwy przebieg, o ile zapewnimy rybom spokój. Piękno barw godowych, zwłaszcza u samców „notropisów” jest iście niezwykłe i uderzające. Najlepiej widać to na załączonych filmikach.

Po tarle pojemniki zostały ostrożnie przeniesione do zalanego wcześniej akwarium na wolnym powietrzu oraz do mniejszego oczka (1x1x0,4 m), pozbawionego ryb, z roślinnością miękkolistną (rogatek), glonami, zooplanktonem i napowietrzaczem.  

Moje wcześniejsze wpisy o Notropis chrosomus można przeczytać na blogu tu:

A tu jeszcze filmik z YT nakręcony podwodną kamerką przez Arka Prażmowskiego (właściciel firmy: sklep.oczkowodne.net) u mnie w oczku wodnym podczas tarła Notropis chrosomus (błyszczek tęczowy):

Pielęgnica kubańska (Nandopsis tetracanthus) – chów i rozród

Ta piękna pielęgnica pierwotnie pochodzi z Kuby, ale dziś spotyka się ją także na Barbados, Dominikanie i Haiti. Zasiedla zarówno cieki wodne, jak i jeziora, a także występuje w przybrzeżnych wodach słonawych. Jej nazwa w języku angielskim brzmi: Cuban Cichlid lub Biajaca.

Pielęgnice kubańskie to, moim zdaniem, jedne z najpiękniejszych przedstawicieli  środkowoamerykańskich pielęgnicowatych (Cichlidae). Uwagę obserwatora zwraca ich specyficzne, nietuzinkowe ubarwienie – piękne ciemnobrązowo-czarne, marmurkowate wzory na jaśniejszym, białawym tle z lekko purpurowo-różowym odcieniem, który tu i tam połyskuje. Wzory te niekiedy zlewają się miejscami w czarne, dłuższe lub krótsze smugi, bądź plamy. Nie jest to oczywiście jaskrawa i krzykliwa kolorystyka, ale może właśnie dlatego omawiane ryby mają grono swoich zagorzałych wielbicieli.

Dymorfirm płciowy jest najlepiej widoczny u dorosłych osobników. Wyrośnięty mleczak jest większy (czasami nawet dwukrotnie – nierzadko mierzy ponad 20 cm), ma nieco dłuższe płetwy – grzbietową i odbytową (nie są one jednak ostro zakończone) oraz może mieć niewielki garb tłuszczowy na głowie (ma on zwykle postać podłużnego uwypuklenia), a jego pokładełko w czasie tarła jest ostro zakończone (tępo zaokrąglone u samicy). Według moich obserwacji dorosła ikrzyca ma bardziej czarne ubarwienie, zwłaszcza po stronie brzusznej, która w okresie okołotarłowym jest także bardziej wypukła. U osobników młodocianych płeć jest trudna do ustalenia.

„Kubanki” to ryby dość zadziorne i agresywne. W zbiorniku ogólnym osobniki dorosłe mogą jednak bez większego problemu przebywać z podobnej wielkości, innymi pielęgnicami środkowoamerykańskimi (względnie z wybranymi gatunkami pochodzącymi z Ameryki Południowej), zbrojnikowatymi (Loricariidae) lub innymi sumokształtnymi (Siluriformes). Osobniki wychowane od małego w towarzystwie wspomnianych taksonów są znacznie bardziej towarzyskie i łagodniejsze. Omawianym pielęgnicom, a zwłaszcza dobranej ich parze hodowlanej najlepiej jest jednak zapewnić akwarium jednogatunkowe. Jego pojemność powinna wynosić minimum 240 l. Rośliny zazwyczaj będą przez ryby okresowo niszczone (liście są obrywane silnymi szarpnięciami mięsistego pyska), niemniej można spróbować uprawy gatunków o mocnych, skórzastych liściach, posadzonych w pojemnikach oraz mchów i taksonów pływających. Te ostatnie tłumiąc zbyt jaskrawe oświetlenie wpływają korzystnie na dobrostan zwierząt. Z elementów dekoracyjnych stosujemy kamienie o łagodnych krawędziach, korzenie, lignity, zatopione gałęzie, gliniane dzbanki i doniczki, groty itp. Jako podłoże najlepiej sprawdza się grubszy piasek lub drobny żwirek. Nieodzowny jest wydajny filtr, który jednocześnie dobrze natleniałby wodę (ryba o szybkiej i intensywnej przemianie materii). Jej optymalne parametry fizyko-chemiczne to: twardość ogólna do 12°n, odczyn obojętny do lekko zasadowego (pH 7-8) i temperatura rzędu 24-27°C. Cotygodniowe podmiany wody na świeżą i odstaną w objętości 20-30% są nieodzowne dla zachowania zdrowia i dobrego samopoczucia ryb (w wodzie dopuszczalny jest co najwyżej śladowy poziom związków azotu).

Żywienie pielęgnic kubańskich nie przedstawia żadnego problemu. Są to ryby bardzo żarłoczne, łapczywie rzucające się na pokarm. Dorosłym osobnikom podajemy większe granulaty dla pielęgnic, mrożonki, czerwone robaki, krewetki, małe rybki, owady karmowe i ich larwy itp. Udział w diecie karmy roślinnej jest bardzo wskazany (spirulina, parzony szpinak, gotowany groch, brukselka itp.).

W okresie godowym barwy ryb znacznie ciemnieją i znacznie wzrasta ich agresja oraz terytorializm. Szczególnie samiec potrafi nieprzyjemnie chwycić za palec lub skórę nieostrożnego opiekuna. W tym czasie zwykle niszczone są niektóre rośliny, szczególnie podwodne, delikatne i bujnie rozrośnięte. Tarlaki je podkopują, ale przede wszystkim rwą w opisany wyżej sposób. Oczywiście nie ma wówczas mowy o koegzystencji z innymi rybami, choć niektóre sprytniejsze z natury zbrojnikowate szybko uczą się, jak zręcznie unikać ataków godujących „kubanek”. Zaloty to nerwowe podpływanie samca, stroszenie płetw, otwieranie pokaźnego pyska itp. U omawianego gatunku rzadko ma miejsce sytuacja kiedy samiec poważnie rani lub co gorsza, zabija samicę. Niemniej jest to możliwe i akwarysta powinien zawsze zachować tu wzmożoną czujność. Najlepsze pary hodowlane uzyskuje się pozwalając na swobodne dobranie się partnerów spośród młodych, ale już dorosłych i niespokrewnionych ze sobą osobników. Pomiędzy złączonymi spontanicznie tarlakami tworzą wówczas najtrwalsze więzi, a potomstwo jest troskliwie odchowywane (rzadko kiedy obserwuje się walki o przywództwo w opiece nad nim).

Pielęgnice kubańskie są bardzo płodne – wyrośnięta, dorodna samica może złożyć nawet ponad 2000 lepkich jaj, choć zwykle jest ich kilkaset (300-600), a czasem niewiele ponad 100. Składane są one na żywiołowo i starannie oczyszczonej (głównie przez samca), litej powierzchni, niekoniecznie płaskiej. W moim zbiorniku para najchętniej odbywała tarła w glinianym dzbanku o średnicy około 20 cm u podstawy i 15 cm u góry. Równie jednak dobrze może to być duża, gliniana doniczka przewrócona na bok (z dnem lub bez niego), dachówka, plaski kamień itp. Zauważyłem znaczne rozstrzelenie złożonej ikry w całym niemal dzbanku. Opiekę nad jajami sprawuje samica (broni ich, wachluje nad nimi płetwami powodując przepływ wody, wybiera ziarna martwe i/lub spleśniałe), podczas gdy jej partner zajęty jest zwykle patrolowaniem rewiru wokół gniazda. Czasami ikra szybko pokrywa się pleśnią, innym razem jest zjadana przez tarlaki (głównie samicę). Gdy jednak wszystko układa się pomyślnie larwy wylęgają się po około 48 godzinach, po czym mogą zostać przez rodziców przeniesione w inne miejsce, np. do zagłębienia w podłożu, pod korzeń itp. Po około 5 dniach rozpoczynają swobodne pływanie i intensywne żerowanie. Przyjmują wszelkie drobne pokarmy (z tym suche i mrożone), z których najlepsze są niewątpliwie larwy solowca i mikronicienie. Od 3. tygodnia można podawać już, naprzemiennie z karmą suchą, starannie przepłukanego i posiekanego rurecznika oraz drobny zooplankton. Narybek szybko rośnie, jest mało wybredny i żarłoczny.

Czasami nie jest łatwo pobudzić ryby do tarła. Nawet obfitsze karmienie żywym pokarmem i podmiany wody rzędu 60-70% mogą być tu niewystarczające. Miałem raz parę, która przez cały dzień była mało ruchliwa i dopiero pod wieczór samiec się ożywiał i zaczynał intensywnie czyścić wybrane na tarło miejsce, przy czym co i raz zmieniał je na inne. Wszelkie czynności były oczywiście przez rybę wstrzymywane z chwilą, gdy w akwarium gasło światło. I tak było przez kilka tygodni, a do tarła nie dochodziło. W takich sytuacjach dobrze jest przestawić w zbiorniku w inne miejsce, np. dany kamień, doniczkę lub inny potencjalny dla ikry substrat. U mnie jednak pomogło dopiero przeniesienie tarlaków do większego akwarium.

Poniżej zamieszczam linki do filmików na moim kanale YT:


Szczupieńczyk – Epiplatys infrafasciatus

Życząc Państwu wszystkiego najlepszego, a zwłaszcza duuużo zdrowia na nadchodzące Święta oraz wszelkiej pomyślności w Nowym Roku postanowiłem ostatni wpis 2021 roku poświęcić temu pięknemu szczupieńczykowi 🙂

Omawiany szczupieńczyk występował dawniej pod różnymi nazwami: Haplochilus infrafasciatus, Epiplatys sexfasciatus rathkei, Epiplatys infrafasciatus baroi, Epiplatys sexfasciatus infrafasciatus, Epiplatys longianalis. Wydaje się, że najbardziej dziś poprawna to Epiplatys infrafasciatus, ale przeważająca większość akwarystów rozpoznaje go nadal jako E. i. rathkei. Zamieszanie w nazewnictwie spowodowane jest faktem występowania w naturze wielu form geograficznych o zróżnicowanym wyglądzie zewnętrznym. Naukowcy zakwalifikowali takson do umownej grupy Sexfasciatus i rodziny Nothobranchiidae, która z kolei została przed laty wyłoniona ze szczupieńczykowatych (Aplocheilidae).

W naturze zamieszkuje wody Afryki Zachodniej i Środkowej nad Zatoką Gwinejską – od południowo-wschodniej Nigerii, poprzez Kamerun i Gwineę Równikową po Gabon.

Dymorfizm płciowy u dorosłych osobników jest dobrze widoczny. Samica jest skromniej ubarwiona – na jej sino-szarym, usianym czerwonawymi kropkami ciele widnieje 6-8 poprzecznych, ciemnych, dość szerokich pręg, które zazwyczaj są dobrze widoczne. Partie brzuszne są wyraźnie jaśniejsze i wypukłe, a krawędzie płetw opalizują gdzieniegdzie (na małych odcinkach) na niebiesko. W ubarwieniu nieco większego samca uwagę obserwatora przykuwa kolor żółty, zwłaszcza na płetwach (z wyjątkiem piersiowych). Liczniejsze czerwone cienkie linie, wzorki i kropki oraz niebieskie obramowania płetw (znacznie dłuższe odcinki niż u samicy) nadają mu o wiele jaskrawszy wygląd. Poprzeczne ciemne pręgi są u samca znacznie słabiej zaznaczone, często wyblakłe, a bywa, że wręcz niewidoczne.

Epiplatys infrafasciatusnajlepiej czuje się najlepiej w zbiorniku z bogatą szatą roślinną, podłożem o ciemnej barwie (drobny żwirek) i kryjówkami w postaci zatopionych gałęzi, kawałków drewna, łupin kokosu, korzeni i liści (bukowych, dębowych, migdałecznika). Z roślinności, która zapewniałaby mu schronienie i jednocześnie dobrze tłumiła silne oświetlenie najlepsze są, moim zdaniem, gęste, luźne, miękkolistne kępy moczarki, wywłócznika, najasu lub też typowe taksony pływające: pistia rozetkowa, limnobium gąbczaste, paprotnica rutewkowa itp. Wówczas dobrostan naszych podopiecznych będzie optymalny. Niektórzy hodowcy zalecają niewielki dodatek torfu włóknistego (wygotowanego i dobrze przepłukanego), co ewentualnie można rozważyć. Akwarium powinno być dobrze przykryte ze względu na skoczność omawianych ryb.

Szczupieńczyki najlepiej chowają się w systemie haremowym. Na jednego samca powinny wówczas przypadać 2-4 samice. Dla takiej obsady zbiornik, najlepiej jednogatunkowy, może mieć pojemność około 100 l. Chów gromadny jest także jak najbardziej możliwy, ale oczywiście w bardziej przestronnym akwarium. Niesnaski pomiędzy dorosłymi samcami rywalizującymi o względy samic, a czasami także i o terytorium są z reguły niegroźne. Ewentualnym towarzystwem dla omawianych ryb w zbiorniku zespołowym mogą być gatunki denne, szybko pływające i stadne (ale nie te najmniejsze), a ponadto nieagresywne, o podobnych rozmiarach ciała. Jest to z natury ryba całkiem spokojna. Niemniej, rzadko, ale trafiają się osobniki nader zadziorne, choć głównie wobec współplemieńców.

Generalnie E. i. rathkei uchodzi za takson wytrzymały i dość odporny o ile, rzecz jasna, został wcześniej odpowiednio zaaklimatyzowany do takich czy innych warunków środowiskowych. Optymalne zaś parametry fizyko-chemiczne wody są następujące: temperatura 23-25ºC, odczyn lekko kwaśny do obojętnego (pH 6,5-7,0) i twardość ogólna do 12ºn. W zbiorniku o niskiej obsadzie ryb jej podmian w objętości 10-15% można dokonywać co dwa tygodnie. Konieczna natomiast jest dobra filtracja wody, która zapewniałaby klarowną jej przejrzystość, dobre natlenienie i co najwyżej lekki, subtelny ruch.

Szczupieńczyki są drapieżnikami i powinny być żywione pokarmem pochodzenia zwierzęcego – mrożonym i/lub żywym (szczególnie preferują larwy owadów oraz ich postacie dorosłe (muchówki, komary itp.). Zjadają także doniczkowce, rurecznik, dorosłe solowce. Wysokobiałkowa karma płatkowa może mieć udział w ich diecie, ale trzeba się liczyć z tym, że początkowo może nie być zbyt chętnie pobierana. W optymalnych warunkach E. i. rathkei dożywają w akwarium ponad 3 lat.

Warto także przejrzeć wpisy pod poniższymi linkami, dotyczące innych gatunków szczupieńczyków hodowanych w akwariach:

Czyż czerwony (Spinus cucullatus). Lęgi 2021

O czyżach czerwonych na blogu pisałem przed laty tu:

Czyż czerwony (Spinus cucullatus)

Te piękne ptaki pochodzą z północnych rejonów Ameryki Południowej, w jęz. angielskim noszą nazwę Red Siskin. Potoczna polska nazwa „kapucynek” zdaje się być używana coraz rzadziej. W niniejszym wpisie chciałem podzielić się swoimi obserwacjami na temat rozmnażania czyży. Wiadomo oczywiście, że ptakom należy stworzyć jak najlepsze warunki środowiskowe – przestronna klatka lub wolierka wewnętrzna, przysłonięta sztuczną zielenią, oświetlenie, właściwa temperatura i oczywiście urozmaicona dieta.

Często, jak już kiedyś pisałem, ptaki wydają się być idealnie zgrane przed lęgami. Samiec karmi partnerkę, jest czuły i nie okazuje najmniejszej wobec niej agresji. W czasie jednak budowy gniazda przez samicę i parzenia się wiele samców nie grzeszy dobrymi manierami. Często ma się wrażenie, że ich partnerki są brutalnie gwałcone przez łagodne wcześniej samce, które teraz stroszą demonicznie skrzydła i otwierają złowrogo dzioby. Samica salwuje się ucieczką, stąd ważne jest, aby klatka była duża (co najmniej 80x40x50 cm). Po takich końskich zalotach składa ona jaja, które sama wysiaduje. Hodowca jest często przekonany, że po tak brutalnych atakach żadne z jaj nie jest zapłodnione, bo przecież samica nic tylko uciekała w popłochu. Nic bardziej mylnego – do zapłodnienia komórek jajowych jednak dochodzi i po 12-14 dniach wylęgają się pisklęta.

Samiec w czasie wysiadywania przez samicę jaj staje się na powrót opiekuńczy i czule ją karmi. Bywa, że pomaga w wychowie młodych. Inni hodowcy mówili mi, że samica po wykluciu się młodych może także być agresywna wobec partnera, ale ja nigdy takiej sytuacji nie zaobserwowałem. Za to widziałem, jak w momencie osiągnięcia przez młode wieku około dwóch tygodni w samca ponownie wstępował jakiś zły demon 😊 Znowu z impetem zaczynał on prześladować samicę i próbował się z nią na siłę parzyć. Ta jednak, według moich obserwacji, wykazywała teraz zgoła odmienne zachowanie niż miało to miejsce przed złożeniem jaj. Oto bowiem matka gnana instynktem opieki nad potomstwem nie daje się tak łatwo zdominować partnerowi, ucieka co prawda przed nim, ale co i raz potrafi się postawić z równie rozpostartymi skrzydłami i otwartym groźnie dziobem. To zbija samca z pantałyku i pozbawia go pewności siebie. Ptak pokornieje. Niemniej hodowca musi być zawsze czujny i obserwować swoje ptaki, aby w razie potrzeby móc szybko zareagować, np. zdarza się wypadnięcie pisklęcia z gniazda lub pobicie przez samca.

A oto jeszcze inny przypadek. U mojego kolegi para czyży czerwonych zagniazdowała w sporej wolierce wewnętrznej. Stała ona w pomieszczaniu, w którym luzem mieszkały, m.in. astryldy trzcinowe.  Wylęgły się 3 pisklęta. Wszystko było dobrze dopóki jedna para trzciniaków nie zaczęła budować gniazda pomiędzy ścianą wiszącej na ścianie klatki a wolierką czyży. Ptaki tak się przy tym kręciły i uwijały, że przestraszone kapucynki porzuciły swe młode, które padły (koszyczek gniazdowy znajdował się w bezpośredniej bliskości gniazda trzciniaków – oddzielała ich tylko siatka). Niestety, trzeba zawsze brać pod uwagę takie niebezpieczeństwo, bo choć ptaki obydwu gatunków zupełnie nie miały ze sobą styczności, to jednak ich zachowanie wywołało w sąsiadach niepożądane reakcje i przykrą stratę dla hodowcy. Pamiętajmy, aby działać raczej według zasady, że każda para lęgowa powinna mieć swoje oddzielne lokum, urządzone dla nich z pietyzmem i starannością.

Nowa książka dr. Huberta Zientka!

Szanowni Państwo,

właśnie (20.03.2021 r.) ukazała się moja najnowsza, siódma z kolei książka pt. „Ryby żyworodne w akwarium”: Oprawa twarda, format A4, 320 stron. Książkę wydało warszawskie wydawnictwo AWiR AKCES SUKCES-SPORT, gdzie też jest ona dostępna: akces500@interia.pl, kom. 602 79 57 37.

Pierwsza strona okładki książki

A oto spis treści książki „Ryby żyworodne w akwarium”:

OD AUTORA 11

PROF. DR HAB. JERZY ANTYCHOWICZ – WSPOMNIENIE –

PROF. DR HAB. MICHAŁ REICHERT, DR N. WET. JAN ŻELAZNY 13

I. ZARYS ŻYWORODNOŚCI U RYB 17

II. AKWARIOWE RYBY ŻYWORODNE,

W TYM JAJOŻYWORODNE –

PRZEGLĄD PIĘCIU RODZIN 29

III. AKWARIUM, JEGO PIELĘGNACJA

I WYPOSAŻENIE 43

IV. ROZMNAŻANIE AKWARIOWYCH RYB

ŻYWORODNYCH 55

V. CHÓW I ROZMNAŻANIE RYB ŻYWORODNYCH

W OCZKU WODNYM 69

8 Spis treści

VI. ZAPOBIEGANIE CHOROBOM RYB

ŻYWORODNYCH 81

1. ICHTIOFTIRIOZA („RYBIA OSPA”) 84

2. OODINIOZA, CZYLI CHOROBA WELWETOWA

LUB AKSAMITNA 85

3. PLEŚNIAWKA, CZYLI SAPROLEGNIOZA 86

4. MARTWICA PŁETW 87

5. KAPILARIOZA 88

6. KWARANTANNA 90

7. NIEDOMAGANIA I CHOROBY ZAKAŹNE 94

VII. ZASADY ŻYWIENIA RYB ŻYWORODNYCH 97

VIII. SZCZEGÓŁOWE OPISY GATUNKÓW 109

1. RODZINA PIĘKNICZKOWATE (POECILIIDAE) 111

BRACHYRHAPHIS ROSENI 111

— DROBNICZKA JEDNODNIÓWKA (HETERANDRIA

FORMOSA) 114

— DROBNOTKA NADOBNA (NEOHETERANDRIA

ELEGANS) 121

— GAMBUZJA POSPOLITA (GAMBUSIA AFFINIS) 126

— GUPIK, GUPIK PAWIE OCZKO (POECILIA

RETICULATA) 132

LIMIA TRIDENS 138

LIMIA PERUGIAE 143

— LIMKA CZARNOBRZUCHA (LIMIA MELANOGASTER) 148

— LIMKA CZARNOPRĘGA, GARBATKA (LIMIA

NIGROFASCIATA) 151

MICROPOECILIA PICTA I GATUNKI POKREWNE 156

— MIECZYK HELLERA (XIPHOPHORUS HELLERI) 162

— MIECZYK PIGMEJOWATY, MIECZYK KARŁOWATY

(XIPHOPHORUS PYGMAEUS) 171

Spis treści 9

— MOLINEZJA OSTROPYSKA (POECILIA SPHENOPS)

I INNE GATUNKI MOLINEZJI Z RODZAJU POECILIA 176

— NOŻÓWKA (ALFARO CULTRATUS) 181

— PIĘKNICZKA BŁĘKITNOOKA (PRIAPELLA CHAMULAE) 184

— „PLATKA MEKSYKAŃSKA” (XIPHOPHORUS XIPIDIUM) 188

POECILIA CAUCANA 194

— SZCZUPACZEK ŻYWORODNY (BELONESOX

BELIZANUS) 199

— WESOŁA WDÓWKA (PHALLICHTHYS AMATES) 203

— WIELOPLAMKA (PHALLOCEROS CAUDIMACULATUS) 208

— MIECZYK NEZAHUALCOYOTLA (XIPHOPHORUS

NEZAHUALCOYOTL) 215

— ZESPÓŁ DZIKICH MOLINEZJI W TYPIE POECILIA

SPHENOPS NA PRZYKŁADZIE POECILIA SALVATORIS 220

— ZMIENNIAK PLAMISTY, PLATKA (XIPHOPHORUS

MACULATUS) 224

— ZMIENNIAK WIELOBARWNY (XIPHOPHORUS

VARIATUS) 227

— ŻYRARDYNKA METALICZNA (GIRARDINUS

METALLICUS) 231

— ŻYRARDYNKA ŻÓŁTA (GIRARDINUS FALCATUS) 235

ŻYWORÓDKA ENDLERA (POECILIA WINGEI) 242

2. RODZINA ŻYWORÓDKOWATE (GOODEIDAE) 247

— AMEKA WSPANIAŁA (AMECA SPLENDENS) 247

ALLODONTICHTHYS HUBBSI 251

ALLOOPHORUS ROBUSTUS 253

ALLOTOCA MACULATA 256

CHAPALICHTHYS PARDALIS 258

GIRARDINICHTHYS MULTIRADIATUS 260

GOODEA ATRIPINNIS 263

ILYODON WHITEI I GATUNKI POKREWNE 266

— KSENOTOKA (XENOTOCA EISENI) 269

— „SKIFIA ZŁOTA” (SKIFFIA FRANCESAE) 274

XENOOPHORUS CAPTIVUS 279

ZOOGONETICUS TEQUILA 281

— ŻYWORÓDKA ŹRÓDLANA (CHARACODON AUDAX) 284

10 Spis treści

3. RODZINA ZENARCHOPTERIDAE – ŻYWORODNE BELONOKSZTAŁTNE (BELONIFORMES) 288

— PÓŁDZIOBEK KARŁOWATY (DERMOGENYS PUSILLUS) 288

— HAKODZIOBEK CZARNY (NOMORHAMPUS LIEMI) 293

4. RODZINA CZWOROOKOWATE (ANABLEPIDAE) 297

— CZWOROOK (ANABLEPS ANABLEPS) 297

— JENYNSIA LINIOWANA (JENYNSIA LINEATA) 300

5. RODZINA POTAMOTRYGONIDAE – PŁASZCZKI

RZECZNE / SŁODKOWODNE 303

— PŁASZCZKA PLAMISTA, PŁASZCZKA RZECZNA

(POTAMOTRYGON MOTORO) 303

PIŚMIENNICTWO 307

INDEKS RYB 313

INDEKS ŁACIŃSKICH NAZW RYB 315

Czwarta strona okładki książki

Pragnę bardzo serdecznie podziękować za pomoc i wsparcie w wydaniu książki Warszawskiej Izbie Lekarsko-Weterynaryjnej oraz pracownikom wydawnictwa AWiR AKCES SUKCES-SPORT. Dziękuję najserdeczniej wszystkim osobom zaangażowanym w powstanie książki za ich wsparcie, życzliwość i bezinteresowność. Dziękuję wszystkim i każdemu z osobna – szanownym recenzentom, autorom zdjęć, koledze i koleżance z pracy (obróbka graficzna zdjęć, doradztwo językowe) oraz hodowcom, którzy pomagali mi w zdobywaniu nowych gatunków ryb do opisów i dzielili się ze mną swoją wiedzą i doświadczeniem! Bardzo serdecznie Wam dziękuję!

A oto jak barwnie zaprezentował książkę prezes Polskiego Klubu Miłośników Mieczyków Hellera i Fanów Ryb Żyworodnych, kol. Rafał Kiszło:

Książkę można zamawiać u wydawcy: akces500@interia.pl, kom. 602 79 57 37. Życzę miłej lektury!

Cyprinella lutrensis – chów i rozród

Ten pochodzący z Ameryki Północnej (w naturze zamieszkuje. głównie cieki wodne, rzadziej jeziora czy rozlewiska w środkowej i południowej części Równin Centralnych USA) zimnolubny gatunek należy do rodziny karpiowatych (Cyprinidae). W ofertach sklepów zoologicznych bywa rzadko, często figurując pod handlową nazwą – srebrzyk fiołkowy (ang. Red shiner lub Red-horse minnow) lub „jelczyk”.

Dorasta do ponad 7 cm długości (w akwarium zwykle mierzy mniej) i zachwyca swymi kolorami (szczególnie dojrzałe do rozrodu samce). Gatunek ten znakomicie adaptuje się do niesprzyjających warunków środowiskowych, np. umiarkowanych skażeń, małej przejrzystości (mętność) wody, silnego zamulenia, itp. W naturze unika wręcz cieków, w których woda jest przez cały czas jednakowo zimna i przejrzysta. Jest to ryba bardzo ruchliwa, łagodna i stadna. Pod tym względem można by ją porównać do pospolitych danio tęczowych (Brachydanio albolineatus).

Gatunek zimnolubny nadający się doskonale do zbiornika zimnowodnego. Jeśli zakupione ryby wpuścimy od razu do zbiornika ogrzewanego (lub nawet nieogrzewanego, ale takiego, w którym temperatura wody w ciepłej porze roku przekracza ponad 26-27ºC), szybko je stracimy. Nie zaaklimatyzowane do wyższej ciepłoty szybko bowiem zapadają na choroby grzybicze i pierwotniacze. Sam tego raz doświadczyłem, gdy przywiezione z łódzkiej giełdy srebrzyki wpuściłem do akwarium z nagrzaną letnim upałem wodą. Natychmiast ich ciała pokryły się płatami śluzu, ujawnił się kulorzęsek. Część osobników przeleczyłem FMC, ale bez rezultatu. Natomiast te, które mimo choroby przewiozłem do zbiornika na działce, w którym temperatura wody wynosiła 17-18ºC, szybko odzyskały zdrowie i piękne kolory. Od tej pory srebrzyki przebywały w nim do końca września. Po przeniesieniu do zimnowodnego akwarium w domu ryby nadal cieszą się dobrym zdrowiem. Odbyło się to jednak powoli i stopniowo. We wrześniu ogrzewanie w mieszkaniach nie jest jeszcze włączane, a akwarium stało blisko stale uchylonego okna. Srebrzyki stopniowo przyzwyczajane znoszą bez szkody dla zdrowia okresowy wzrost temperatury wody do nawet 30ºC latem i jej spadek do 12ºC zimą.

Dla grupy złożonej z 10-12 osobników wystarcza około 70-80 l zbiornik. Powinien on stać w miejscu zapewniającym kilkugodzinna w ciągu dnia operację promieni słonecznych (choć nie bezpośrednią). Woda powinna być średnio twarda, o odczynie obojętnym do umiarkowanie zasadowego (pH 7,0-8) i temperaturze 20-21ºC. Dno pokrywamy warstwą drobnego żwirku. Kilka niedużych kamieni powinno tworzyć nie tyle zadaszone kryjówki, co ustronne ostoje, np. pomiędzy ścianą kamienia a szybą lub drugim kamieniem, względnie rozłożystym korzeniem. Woda musi być intensywnie filtrowana i napowietrzana. Wskazany jest jej lekki, subtelny ruch. Czystość chemiczna i fizyczna wody ma podstawowe znaczenie dla zdrowia i dobrego samopoczucia ryb. Konieczne są zatem regularne (co najmniej, raz w tygodniu) jej podmiany na świeżą, zawsze odstaną – srebrzyki reagują na nie zwiększoną aktywnością. Rośliny sadzimy w kępach z tyłu i po bokach zbiornika pozostawiając rybom sporo wolnego miejsca do swobodnego pływania. Oświetlenie powinno być silne, ale nieco stonowane przez roślinność pływającą. Ryby wszystkożerne. Chętnie zjadają płatkowe lub granulowane pokarmy gotowe, mrożonki, jak i żywe (rureczniki, szklarki, larwy ochotki i komarów, zooplankton, itp.).

W naturze Cyprinella lutrensis osiąga dojrzałość płciową z reguły w drugim roku życia przy długości ciała 2,5-3 cm. Do tarła dochodzi wielokrotnie w ciągu sezonu rozrodczego (wiosna-lato). Ma ono miejsce w spokojnych, o co najwyżej leniwym nurcie, zatoczkach, nad czystym żwirem, piaskiem, wśród  podwodnych korzeni drzew, pni i roślin podwodnych, a także w szczelinach pomiędzy kamieniami (zachowania typowe dla speleofili). Nierzadko do rozrodu wykorzystywane są także gniazda basów z rodzaju Lepomis. Jaja są kleiste i przywierają do podłoża. Samiec przez jakiś czas broni terytorium lęgowego, ale nie opiekuje się bezpośrednio ikrą, ani wylęgiem. Miejsce i sposób składania jaj oraz zachowanie samca po tarle łudząco przypomina mi biologię rozrodu obcego i inwazyjnego w naszych wodach gatunku, a mianowicie czebaczka amurskiego (Pseudorasbora parva). W okresie godowym boki mleczaka stają się niebieskawo-różowe, a płetwy (z wyjątkiem grzbietowej) oraz głowa -pomarańczowo-czerwone. Szczególnie górna część głowy, pokrywy skrzelowe, a także promienie płetw piersiowych pokrywają się kaszkowatą wysypką tarłową. Według badaczy amerykańskich ikrzyca składa jaja do szczeliny, ale nad substratem tak, że opadają one jeszcze 4-5 cm zanim do niego przylgną. W temperaturze wody 25ºC larwy wylęgają się po około 100 godzinach. Dziennie samica może złożyć do 16 partii jaj z czego każda zawiera ich do maksymalnie 70 szt. Średnio podczas jednego pełnego tarła składanych jest ponad 550 ziaren ikry. Tarlaki mogą trzeć się 5-19 razy w ciągu całego sezonu reprodukcyjnego. W akwarium często dochodzi do tarła, ale odchów drobniutkiego wylęgu napotyka na szereg problemów.

Najciekawsze zdjęcia 2020 r.

Życząc Państwu wszelkiej pomyślności na Nowy Rok, a zwłaszcza dużo, dużo zdrowia i niesłabnącej pogody ducha w tych trudnych czasach, załączam w niniejszym wpisie kilkanaście, moim zdaniem, najciekawszych zdjęć z mijającego roku. Wszystkiego najlepszego i do siego roku! Dziękuję wszystkim, którzy czytają mojego bloga i czerpią z niego inspiracje hodowlane! W przyszłym roku minie 10 lat od ukazania się na nim pierwszego wpisu 🙂 Bądźcie proszę dalej ze mną!

Zagrzebiec długopłetwy (Pterolebias longipinnis). Rozród

Rozmnażanie zagrzebców nie jest trudne, lecz pracochłonne. Jest to gatunek kserofilny (zagrzebującym ikrę w podłożu), sezonowy (w rozwoju zarodka występuje osobliwy stan okresowej przerwy w rozwoju i wstrzymania jego funkcji życiowych – diapauza) a przez to krótko żyjący, o ciągłym cyklu rozrodczym – po uzyskaniu dojrzałości płciowej ryby wchodzą w okres tarłowy i pozostają w nim praktycznie do końca życia. Codziennie bowiem mogą być składane jaja, ale zwykle trwa to kilka dni, po czym następuje dłuższa lub krótsza przerwa itd.).

U dorosłych osobników dymorfizm płciowy jest bardzo dobrze zaznaczony (patrz: część I). Do rozrodu wybieramy zawsze osobniki zdrowe i najlepsze pod względem cech fenotypowych – odpowiednia budowa ciała i płetw, maksymalne wyrośnięcie, brak ubytków i wad rozwojowych, pełne wybarwienie itp. W praktyce hodowlanej dba się głównie o to, aby samice miały jak najbardziej wypukłe partie brzuszne (dobre wypełnienie jajników komórkami jajowymi), a samce były pełne wigoru i intensywnie wybarwione. Zaleca się, aby zawczasu rozdzielać młode, mierzące 2,5-3 cm ryby według płci i do pierwszego tarła utrzymywać je oddzielnie. Najlepsze wyniki hodowlane uzyskuje się z tarlakami w wieku 4-6 miesięcy. Przerwy w rozrodzie osobników, które już dorosły możemy sami regulować utrzymując po tarle oddzielnie samce i samice. Nie zaleca się jednak rozdzielać ryb na dłużej niż 10 dni, bowiem są one fizjologicznie przystosowane do rozmnażania w sposób ciągły i zachodzi ryzyko „zapieczenia” ikry w jajnikach samic. Planując zatem kolejne połączenie tarlaków najlepiej jest przez 5–7 dni karmić je obficie (2–3 razy dziennie) różnorodnym żywym pokarmem (larwy owadów, rureczniki, doniczkowce, dorosła artemia, kryl itp.). Dzięki takiemu postępowaniu po przeniesieniu tarlaków do zbiornika hodowlanego są one tak spragnione rozrodu, że przystępują do niego niemal natychmiast i z dużą intensywnością. Tarło trwa wtedy krócej, a samice pozbywają się zapasu dojrzałej ikry.

Dla pary tarlaków wystarcza zbiornik tarliskowy o pojemności około 20 l. Musi być on zawsze szczelnie przykryty. Ustawiamy go w miejscu spokojnym i osłoniętym przed nadmiarem światła szarym papierem lub tekturą (pożądany jest półcień lub półmrok), a następnie wypełniamy odstaną, miękką (poniżej 6°n) wodą o odczynie lekko kwaśnym (pH 6,3–6,5) i temperaturze rzędu 24–26°C. Wodę lepiej jest filtrować z użyciem małego filtra gąbkowego niż tylko delikatnie napowietrzać. Jej codzienne podmiany w objętości 30–40% na świeżą, miękką i chłodniejszą o około 2°C znakomicie stymulują ryby do tarła. Trzeba tu dodać, że i bez specjalnych zabiegów zagrzebce trą się zwykle na potęgę, choć okresy międzytarłowe ulegają wtedy wydłużeniu. Jako substratu dla ikry najlepiej jest użyć torfu włóknistego, np. w postaci wkładów filtracyjnych lub pakietów przeznaczonych do oczka wodnego (w ramach walki z glonami). Torf należy wygotować przez co najmniej kilka minut, co eliminuje szkodliwe mikroorganizmy i powoduje, że staje się on zatapialny. Dobrze pocięty można jednak jedynie zalać wrzątkiem na kilka godzin. Po wygotowaniu substrat musi zostać schłodzony i starannie, wielokrotnie przepłukany (do momentu aż woda stanie się zupełnie czysta, czyli do usunięcia wszystkich niezatapialnych składników). Można go rozłożyć na całej powierzchni dna zbiornika równomierną warstwą o grubości co najmniej 3 cm (optymalnie 7-10 cm).

Znacznie jednak wydajniejszym sposobem rozrodu jest umieszczanie torfu jedynie w tzw. piaskownicy (jednej lub dwóch). Jest to nic innego jak plastikowy pojemnik, np. do przechowywania żywności o jak największej wysokości, aby grubość jego warstwy była wystarczająca. Dobrze jest nakryć „piaskownicę” przykrywką, w której wykonujemy otwór (czasem więcej niż jeden) o średnicy około 5 cm. Jeśli pojemnik jest odpowiednio wysoki, wówczas otwór może być również wycięty z boku, zawsze maksymalnie ponad warstwą torfu. Użycie „piaskownic” zapobiega wysypywaniu się substratu, a w przypadku rozrodu w zbiorniku gatunkowym umożliwia większą jego intensyfikację poprzez regularną ich wymianę na nowe. Pamiętajmy także o zapewnieniu ikrzycy kryjówki, najlepiej w postaci korzeni, kępy mchu lub roślinności pływającej, gdyż po wyczerpaniu się zapasu dojrzalej ikry, jest ona dalej napastowana przez pobudzonego zwykle samca.

Rozród zagrzebców długopłetwych najlepiej, moim zdaniem, przeprowadzać parami. Dopuszcza się jednak zestawianie tarlaków Rozród zagrzebców długopłetwych najlepiej, moim zdaniem, przeprowadzać parami. Dopuszcza się jednak zestawianie tarlaków haremowo, np. samca i 3-4 samice. Oczywiście im więcej osobników rodzicielskich użyjemy, tym pojemność zbiornika tarliskowego powinna być większa. Im więcej jednak ryb na tarlisku, tym zagrożenie dla jaj jest większe, choć zagrzebce raczej stronią od ich wyjadania. Do tarła dochodzi zwykle bardzo szybko, lecz czasem dopiero na drugi lub trzeci dzień. W czasie pojedynczego aktu płciowego tarlaki wciskają się mniej lub bardziej w substrat lub też tylko osiadają na jego powierzchni (szczególnie, gdy jest to żwirek i/lub piasek), a samiec stara się przywrzeć do samicy. Niemniej spektakularnie rozpościera on swe płetwy i rozchyla pokrywy skrzelowe. Samica składa codziennie od kilku do kilkunastu jaj. Dobrze uprzednio przygotowane i pełne wigoru tarlaki najintensywniej trą się przez pierwsze 2–4 dni, ale najlepiej jest pozostawić je na tarlisku przez 5-7 dni (niektórzy hodowcy optują za terminem pełnych 2 tygodni). W tym czasie karmimy je małymi porcjami żywego pokarmu, które od razu powinny być zjadane.

Po wyłowieniu tarlaków spuszczamy wodę ze zbiornika i cały substrat zbieramy na gęste sitko, delikatnie odciskamy z niego wodę, a następnie kładziemy na kilkadziesiąt minut na papierowym ręczniku lub płóciennej ścierce. Zaleca się delikatne opłukanie go wodą, aby pozbyć się ewentualnych resztek organicznych (odchody, niedojedzona karma). W przeciwnym bowiem razie zakażenia grzybicze są bardzo prawdopodobne. Torf do inkubacji powinien rozpadać się na kawałki, czyli być wilgotny, ale woda nie powinna z niego wyciekać. Jeśli tak nie jest wówczas zamarcia zarodków w jajach są nieuniknione. W czasie jej odsączania lekko wzruszamy (spulchniamy) substrat palcem lub ołówkiem (po napęcznieniu ikra staje się na tyle twarda, że nie ma obawy jej uszkodzenia). Następnie dzielimy go na porcje i wkładamy je do plastikowych pojemników na żywność. Na pokrywce naklejamy etykietki i piszemy datę zapakowania oraz ewentualnie przewidywany termin zalania go wodą. Można tu także użyć jednego dużego pojemnika, do którego pakujemy substrat z kilku „piaskownic”. Niektórzy hodowcy przechowują torf z ikrą w plastikowych torebkach zaciskowych, faunariach lub małych, przykrytych szybą mini akwariach (2-4 l). Co kilka dni substrat trzeba lekko spulchniać, aby doprowadzić tlen do głębszych jego warstw (tam zwykle jest ikra) oraz przerwać parowanie wody przez tworzące się ustawicznie kapilary. Nie można dopuścić, aby torf uległ całkowitemu wysuszeniu, gdyż co prawda ikra jest odporna na brak wody, ale tylko przy zachowaniu choćby minimalnej wilgotności podłoża. Podczas tej czynności należy wybierać obumarłe, zbielałe jaja. Bacznie kontrolujemy wilgotność substratu i gdy jest zbyt suchy spryskujemy go (za pomocą spryskiwacza do kwiatów domowych) odstaną wodą o temperaturze pokojowej. Pamiętamy tu zawsze o naczelnej zasadzie, że torf musi być jedynie lekko wilgotny, a nigdy zbyt mokry, ociekający wodą czy wręcz nią zalany. Właściwą jego pielęgnację można poznać po tym, że para wodna skrapla się na pokrywie/ściankach naczynia – jeśli jej tam nie ma lub jest bardzo mało, konieczne staje się nawilżanie powierzchni substratu. Codziennie lub najwyżej co drugi dzień substrat z ikrą trzeba wietrzyć przez 0,5–1 godzinę. Można także zrobić 2-3 małe otwory w pokrywie lub pozostawić małą szczelinę, ale w taki sposób, aby nie doszło do przesuszenia zawartości i aby para wodna nadal mogła skraplać się w jego wnętrzu. Pojemniki z cenna zawartością przechowujemy w zacienionym miejscu o ustabilizowanej i umiarkowanej temperaturze powietrza 20-24°C. Dla zapewnienia bardziej stabilnych warunków można włożyć je do styropianowego pudła.

U zagrzebca długopłetwego rozwój zarodków w jajach trwa około trzech miesięcy, ale może przedłużyć się do nawet sześciu. Wszystko bowiem zależy od warunków środowiskowych, w tym wilgotności substratu, temperatury w jego otoczeniu, a nawet od rodzaju torfu. Po okresie inkubacji otwieramy plastikowy pojemnik, rozkładamy torf w płytkiej kuwecie, zalewamy go miękką, odstaną przez co najmniej dobę wodą o temperaturze około 18°C (chłodniejsza woda pobudza larwy do wylęgu, a cieplejsza działa na nie osłabiająco i spowalnia wylęganie się) do wysokości 5–6 cm ponad powierzchnię substratu. Idealnie jeśli woda była wcześniej obficie napowietrzana. Wielu hodowców zaleca dodatek do niej soli kuchennej niejodowanej celem ochrony przed chorobotwórczymi grzybami, inni zaś zalewają torf wodą z namnożonymi w niej kulturami pierwotniaków, co ma ponoć przyśpieszyć wylęg larw. Osobiście nie praktykowałem ani dodatku soli, ani namnażania pierwotniaków w wodzie zalewowej. Do tego celu zawsze używam wody z filtra RO. Po zalaniu nią torfu wszelkie większe zbrylenia należy delikatnie rozdzielić, a następnie całość dokładnie wymieszać, np. gęsim piórem lub pędzelkiem. Przeważająca większość larw wylęga się w ciągu pierwszej doby. Generalnie im dłużej ikra leżakuje w torfie, tym większa jest liczba równocześnie wylęgających się larw. Odławiamy je na bieżąco (np. łyżką) i przenosimy do zbiornika – odchowalni. Jeśli przez dobę nie doszło do wylęgu wszystkich larw (często trudno to stwierdzić), torf należy odsączyć, zapakować z powrotem do pojemnika i leżakować przez kolejny miesiąc. Procedurę taką powtarza się nawet trzykrotnie, ale bywa, że za ostatnim razem nie uzyskamy już ani jednej sztuki narybku.

Wychów narybku jest podobny jak u wachlarka brazylijskiego:

Głowaczyk barwny (Tateurndina ocellicauda) raz jeszcze

W niniejszym wpisie chciałem przypomnieć ten piękny, niewielki gatunek (6-7 cm) ryby rodem z Papui – Nowej Gwinei i rodziny śpioszkowatych (eleotrowatych) (Eleotridae). Na końcu podaję linki do wpisów, w których opisałem już ten gatunek w kwestiach chowu i rozmnażania w akwarium. Teraz skupię się na zdjęciach pary, którą ostatnio nabyłem w jednym z podwarszawskich sklepów zoologicznych. Ryby wykazywały sobą duże zainteresowanie i oczywiście nie mogłem się powstrzymać przed ich kupnem. Takie spontanicznie dobrane pary są bowiem najlepsze do rozrodu, o czym miałem się okazję przekonać.

Dorodny, pięknie wybarwiony samiec z dobrze widocznym „garbem” na głowie. Wobec samic, które nie są gotowe do tarła samce bywają często agresywne.

Głowaczyk barwny (Tateurndina ocellicauda). Chów
Głowaczyk barwny (Tateurndina ocellicauda). Rozmnażanie
Głowaczyk barwny (Tateurndina ocellicauda). Narybek

Notropis chrosomus w oczku wodnym

O tej pięknej i ciekawej, północnoamerykańskiej rybie z rodziny karpiowatych (Cyprinidae), zwanej po angielsku Rainbow shiner, a po polsku czasami błyszczkiem tęczowym pisałem już wielokrotnie. Poniżej podaję linki do poszczególnych wpisów i zapraszam do zapoznania się z ich treścią.

„Notropis chrosomus. Chów”

„Notropis chrosomus. Rozród”

„Notropis chrosomus. Tarło parami”

„Notropis chrosomus w obiektywie autora”

Pisałem wcześniej, że ryba ta żyje około 2 lat, czego teraz, na podstawie własnych obserwacji praktycznych, nie potwierdzam. W moim oczku wodnym stadko kilkunastu „notropisów” bez problemu przeżyło trzecią zimę. Ryby nadal mają się świetnie. Początkowo, wiosną są mniej ruchliwe i trzymają się głębszej wody. W miarę jednak podnoszenia się jej temperatury stają się ruchliwe, widoczne i przywdziewają piękne godowe barwy. Zapewne długość życia 2 lat dotyczy osobników trzymanych w akwarium, gdzie warunki środowiskowe są podobne przez cały rok (w oczku wodnych temperatura wody zimą przy dnie wynosi 3-4°C, stąd i metabolizm ryb jest minimalny i żyją one przeto dłużej).

W tym roku ryby tarły się w maju przy brzegu na załamaniach folii, mimo że przygotowałem im dwie kuwety z otoczakami. Nad tymi ostatnimi również dochodziło do zbliżeń, ale wcale nie tak ochoczo, jak ma to miejsce w akwarium zimnowodnym, będącym tarliskiem.

Narybku prawdopodobnie jeszcze nie udało mi się odchować, gdyż w oczku mam także inne ryby, m.in. słonecznice. Muszę poczekać aż narybek (dość liczny) podrośnie i zacznie się wybarwiać, a wówczas możliwa będzie jego identyfikacja. Tymczasem przedstawiam Państwu kilka zdjęć tych jakże pięknych i żywotnych ryb. Gorąco zachęcam do ich chowu i rozmnażania zarówno w akwarium zimnowodnym, jak i w oczku wodnym.

Najlepsze fotki roku 2019

Szanowni Czytelnicy mojego bloga!

bardzo serdecznie dziękuję Wam za czytanie i/lub odwiedzanie mojego „portalu” hodowlanego! Ślę ukłony wszystkim, którzy napisali do mnie maila sugerując w nim lub prosząc wprost o konkretne tematy wpisów. Wychodząc naprzeciw Państwa oczekiwaniom, na życzenie wielu hodowców, postanowiłem, że od 2020 r. zacznę publikować na blogu cykl materiałów związanych z chowem i rozmnażaniem małych ssaków terrariowych. Tymczasem życzę Państwu spokojnych, zdrowych i rodzinnych Świąt oraz wszelkiej pomyślności, optymizmu i pociechy w sprawach tak hodowlanych, jak i osobistych na Nowy Rok! 🙂

Badis bengalski (Dario dario) – pięknie wybarwienie samca to efekt dobrej pielęgnacji i karmienia żywym pokarmem

Ta para białych kanarków odchowała w mijającym roku 13 dorodnych młodych, w tym 5 w ostatnim lęgu pod koniec lata

Żaba trawna – ciekawie ubarwiona mutacja. Żaby te są bardzo liczne na mojej działce, żyjąc w sąsiedztwie trzech oczek wodnych

Astryld trzcinowy lub jak kto woli krasnogonek oliwkowy wije czasem w wolierze naturalne gniazdo – tu jego podstawą był wiklinowy koszyczek

Smukleń pryskacz – samiec z pięknie ubarwionymi, wydłużonymi płetwami, służącymi do spryskiwania jaj złożonych ponad lustrem wody (gatunek aerofilny)

Opierzające się pisklęta kanarka – miniatury hiszpańskiej

Neolamprologus caudopunctatus – piękny muszlowiec o żółtych barwach dobrze rozmnażał mi się w akwarium

Samiec wielkopłetwa wspaniałego odmiany czerwonej – po rozpostarciu płetw piękno tych mało wymagających ryb jest niezaprzeczalne

Para pielęgnic Meeka z narybkiem – prężenie czerwono-pomarańczowego podgardla to domena nie tylko samca (z prawej)

Urzekające kurki sebrytki odmiany srebrzystej – dochowanie się przychówku cieszy hodowcę najbardziej

Paralabidochromis sp. „Rock Kribensis” – przepiękne gębacze z jeziora Wiktorii w Afryce – tu na tle czerwieni kamienia jaspisu

Miniatury hiszpańskie w klatce zewnętrznej – ptaki w sezonie 2019 gniazdowały z wielką ochotą

Cztery krasnogonki oliwkowe w wolierze zewnętrznej – upalne lato 2019 r. sprzyjało ich dobrostanowi

Amatitlania myrnae – piękna, dobrana para, która wychowała dziesiątki młodych

Dopominające się o pokarm kilkudniowe pisklęta kanarka

Madagaskarska pielęgnica – Ptychochromis oligacanthus – tu samica przy kamieniu pokrytym obficie zaoczkowaną już ikrą

Kilkudniowe pisklęta ryżowców – w sezonie gatunek ten znakomicie nadaje się do stadnej hodowli wolierowej na wolnym powietrzu

Traszka krokodylowa (Tylototriton verrucosus) w naturze zamieszkuje Chiny, Wietmam, Tajlandię i Nepal

Barwniak szmaragdowy (Pelvicachromis taeniatus) to mieszkaniec Zachodniej Afryki (Nigeria, Kamerun) i należy do rodziny pielęgnicowatych (Cichlidae).

Rak luizjański (Procambarus clarkii) – niestety w Polsce są już stwierdzone stanowiska tego obcego gatunku inwazyjnego.

Oto osobniki rodzicielskie tegorocznego przychówku sebrytek – kogutek i dwie kurki

Młode skalary (marmurki koi) odchowałem sam, zabierając ikrę rodzicom, którzy nie mieli zamiaru się nią opiekować

Podrośnięte pisklęta modrolotki czerwonoczelnej, zwanej też papugą kozią, rodem z Nowej Zelandii

Dwa dorodne podloty rozeli królewskiej odmiany szek, wychowane w wolierze zewnętrznej

Nierozłączki czerwonoczelne będące krzyżówką różnych odmian – niestety mieszańce międzyodmianowe są dziś bardzo popularne w hodowlach

Kolejna ciekawa mutacja żaby trawnej

Oczko wodne, w którym dominuje m.in. osoka aloesowata

Limka pręgowana (Limia vittata) – chów i rozród

Para ryb – samiec u góry

Gatunek pochodzi z Kuby i zwany jest z tego powodu także limką kubańską. Nazwy w jęz. angielskim to: Cuban limia, Banded limia, Cuban molly, Cuban topminnow. Jest to ryba stadna, ruchliwa, towarzyska i żarłoczna. W naturze zasiedla strumienie, jeziora, estuaria, przybrzeżne laguny i mangrowcowe bagna na Kubie.

 

 

Dorodne samice

W optymalnych warunkach samica dorasta tam do nawet 10, a samiec do 5 cm (w akwarium mniej – odpowiednio do 7 i około 3,5 cm). Samiec ma gonopodium, nieco większą oraz jaskrawiej ubarwioną płetwę grzbietową (żółto-pomarańczowa z czarnymi znaczeniami). Podobnie może być ubarwiona także jego płetwa ogonowa.

 

 

 

Para ryb – samica u dołu

Żółte i czarne plamki mogą być mniej lub bardziej porozrzucane po całym ciele, szczególnie w dolnej jego części. U samicy jest ich jednak znacznie mniej, zwłaszcza żółtych (może ich nie być wcale). Na ciele obydwu płci widnieją gdzieniegdzie niebieskawe refleksy.

 

 

 

 

Para ryb – żółte znaczenia są u samca (u dołu) obfitsze i bardziej wyraźne

Preferuje akwaria dobrze zarośnięte (ale z wolnymi miejscami do pływania), z bujną populacją glonów, wypełnione wodą twardą do bardzo twardej (nawet do 30°n), lekko słonawą (łyżeczka od herbaty soli kuchennej niejodowanej lub morskiej na około 15 l wody), o odczynie mniej lub bardziej zasadowym (pH 7,5-8,5) i temperaturze 20-24°C.

 

 

 

Limki należy utrzymywać w grupach, nigdy zaś tzw. parkami

Stadko limek pręgowanych ma duże walory dekoracyjne. Nigdy nie należy utrzymywać ryb tzw. parkami, gdyż czują się wtedy źle, są płochliwe i szybko giną. Importowane z ferm azjatyckich limki mogą przez pewien czas wykazywać osłabienie. Szczególnie w oczy rzuca się nie tyle zapadnięta, co mało wyeksponowana partia brzuszna u samic.

 

 

Samiec (z lewej) wygina swe gonopodium próbując doprowadzić do kopulacji

W czasie aklimatyzacji takich osobników należy zapewnić im jak najlepsze warunki środowiskowe, w tym urozmaicone żywienie. U mnie ryby zjadały chętnie kawałkowane rureczniki i larwy ochotek oraz markową karmę suchą. Po 3-4 tygodniach ich kondycja uległa znacznej poprawie, ryby szybko dorosły i zaczęły się rozmnażać.

 

 

 

Limki są żarłoczne i ruchliwe

Limki przez cały niemal czas uganiają się w poszukiwaniu pokarmu. Obskubują glony z szyb, roślin i innych przedmiotów pod wodą. Samce niezmordowanie uganiają się za samicami, próbując z nimi kopulować. Można tu zauważyć, jak samiec wygina swe gonopodium, podczas próby zbliżenia z samicą.

 

 

 

Roślinność w akwarium jest kluczowa dla dobrostanu limek (na zdjęciu samiec)

Co 4-5 tygodni samica rodzi kilkadziesiąt młodych, zwykle kilkanaście do 40. Zdarza się jednak, że dobrze odżywiony i wyrośnięty osobnik wydaje na świat nawet około setki młodych. Może wystąpić kanibalizm. Przy niskiej obsadzie ryb w zbiorniku i bogatej szacie roślinnej oraz żywieniu urozmaiconym żywym pokarmem można odchowywać potomstwo wraz z dorosłymi.

 

 

Aklimatyzacja ryb powinna zawsze przebiegać ze znaczną starannością ze strony akwarysty

W innym wypadku zaleca się odławianie ciężarnej samicy do kotnika.Przy niskiej obsadzie ryb w zbiorniku, bogatej szacie roślinnej oraz racjonalnemu karmieniu urozmaiconym żywym pokarmem można odchowywać potomstwo wraz z dorosłymi. W innym wypadku zaleca się odłowienie ciężarnej samicy do kotnika, gęsto wypełnionego roślinami (mchy, paprocie, najas, pistia rozetkowa, moczarka itp.)

 

 

Limki są ruchliwe i bardzo dekoracyjne

Poniżej zamieszczam również link do filmu na moim kanale YT. Widać na nim doskonale jak ruchliwe są limki i jak dużą aktywność płciową przejawia samiec.

 

 

 

 

 

Ptychochromis oligacanthus – rozród

Para tarlaków – samiec u dołu

Ciało ryb jest szaro-srebrzysto-niebieskie z czarnymi plamami (w czasie tarła stają się one szczególnie wyraźne i rozległe) i łuskami mieniącymi się w kolorze seledynowo-niebieskim. Tej samej barwy jest także górna warga, szczególnie dobrze widoczna u samca.

 

 

 

Samica u dołu – widać niewielkie pokładełko

Mleczak jest przede wszystkim dużo większy i masywniej zbudowany oraz jaskrawiej ubarwiony. Jego płetwy odbytowa i grzbietowa są dłuższe i bardziej ostro zakończone. Na nich oraz na pokrywie skrzelowej w okresie godowym może być widoczny buraczkowej (lub wiśniowej) barwy rysunek (z reguły jest mało wyraźny i nikły, o charakterze poświaty).

 

 

 

Po prawej samica – widać wynicowane pokładełko

Pierwsze udane tarła ryby zaczynają odbywać w wieku około roku. W czasie zalotów samiec szybko okrąża partnerkę i napina płetwy. Nie zauważyłem, aby był wobec niej agresywny. Niemniej zdarzają się samce nader zadziorne i agresywne, które potrafią zagonić samicę na śmierć, o ile ta nie ma gdzie się schować.

 

 

Tarło przebiega na twardej, litej powierzchni

Są to ryby bardzo płodne. Samica może złożyć kilkaset ziaren ikry. U mnie było ich grubo ponad 400. Lekko kremowej barwy jaja zostały złożone w typowym dla tego gatunku miejscu – na uprzednio oczyszczonej twardej powierzchni, w tym wypadku podłużnego, płaskiego kamienia. Niemal cały kamień za wyjątkiem brzegów był usiany równomiernie ikrą.

 

 

Samica przy zaoczkowanej już ikrze

Sugerowane przez niektórych autorów przerywanie tarła u ryb wydaje się nierzadkie. Z tego właśnie powodu zrezygnowałem z robienia tarlakom zdjęć, gdyż samiec wyraźnie się tu rozpraszał (uciekał w głąb zbiornika, kryjąc się przez dłuższą chwilę).

 

 

 

 

Samica przy pierwszym złożu jaj – większość ikry spleśniała, najprawdopodobniej na skutek przeniesienia kamienia z nią do innego zbiornika

Rodzice są niezwykle troskliwi, zwłaszcza samica, która bezpośrednio opiekuje się jajami. Niemniej młode osobniki mogą nawet kilka razy z rzędu pożreć jaja lub narybek. Ten ostatni bywa wyjadany stopniowo. Samiec pilnuje rewiru lęgowego i według moich obserwacji jest bardziej płochliwy i wycofany. Jednak gdy tylko zanurzymy rękę lub jakiś przedmiot do wody obydwa tarlaki natychmiast przystępują z impetem do ataku.

 

 

Larwy zostały natychmiast przeniesione do ułożonej na boku doniczki

Także jakiekolwiek użycie czyścika magnetycznego powoduje irytację ryb i momentalnie inicjuje u nich zachowania agresywne. Opieka nad potomstwem jest tak zajadła, że możliwa nawet w akwarium z wieloma innymi rybami, np. współplemieńców lub gatunków pokrewnych. Nie ma zwykle szans, aby któryś z intruzów porwał jaja lub młode – zostaje natychmiast z impetem brutalnie przepędzony.

 

 

Młodziutki narybek

Larwy wylęgają się po trzech dobach i są od razu przenoszone przez rodziców w jakieś ustronne, osłonięte miejsce. Bywa, że kryjówki są często zmieniane. Po dalszych trzech, a najdalej na początku czwartej doby narybek zaczyna pływać i żerować. Narybek znakomicie znosi całkowite zaciemnienie zbiornika nocą (w przeciwieństwie do niektórych bardziej wymagających gatunków pielęgnic z Madagaskaru).

 

Para z młodymi – samiec z przodu

Pierwsze tarło mojej pary miało miejsce w towarzystwie innych współplemieńców oraz młodocianych osobników Ptychochromis grandidieri. Rodzice z sukcesem odganiali od ikry i trzymali w ryzach wszelkich intruzów. Postanowiłem odłowić tę dobraną parę, gdyż warunkach poza tarłowych miałbym z tym wiele trudności (dużo różnorodnych kryjówek w zbiorniku, znakomite zdolności pływackie ryb itp.). Ponadto pewne rozpoznanie tarlaków byłoby cokolwiek trudne.

 

Samica z chmarą młodych

Para została dość sprawnie przeze mnie złapana, gdyż nawet spłoszone ryby trzymały się blisko gniazda. Przeniosłem je do osobnego, około 100 l zbiornika, urządzonego podobnie i wypełnionego wodą o takich samych parametrach fizyko-chemicznych. Szkoda mi było ikry, więc przeniosłem też obficie usiany nią kamień. Co ciekawe, po chwilowym szoku wywołanym zmianą środowiska ryby podjęły opiekę nad jajami (!).

 

Tarlaki są bardzo opiekuńcze i zawzięcie odganiają intruzów

Były nieco zdziwione, początkowo z lekka płochliwe, ale w końcu zdecydowały się na kontynuowanie opieki nad złożem ikry. Jest to jeszcze jeden dowód na bardzo dobrze rozwinięty instynkt opieki nad ikrą i potomstwem u tego gatunku. Niestety przenosiny zaszkodziły większej części jaj, które szybko spleśniały.

 

 

 

Para tarlaków przy ikrze – samica po prawej

Mimo to pomyślnie wykluło się około 100 larw, które zostały przeniesione przez rodziców do przewróconej na bok glinianej doniczki. Tarlaki nie rozkopywały podłoża, ale zachowanie to jest nierzadko u nich obserwowane.

 

 

 

 

Instynkt opieki nad potomstwem jest u tego gatunku bardzo silnie rozwinięty

Decydując się na rozmnażanie mało znanych pielęgnicowatych należy zawczasu pomyśleć nad ich zbytem. Tak samo jak u innych pielęgnicowatych konflikty między tarlakami nie należą do rzadkości. Jeśli bardzo przybiorą one na sile należy odłowić samca (zwykle).

 

 

 

 

 

W akwarium towarzyskim ze zbliżonymi wielkością pielęgnicowatymi

O chowie Ptychochromis oligacanthus pisałem wcześniej tu:

„Ptychochromis oligacanthus. Chów”

Czerwieniak kongijski – rozród w obiektywie

Końcówka tarła w przewróconej na bok glinianej doniczce

Samiec pilnujący ikry

Para bardzo troskliwie zajmowała się ikrą, ale poprzednie dwa złożenia pożarła

Ostoja w postaci glinianej doniczki wyraźnie rybom przypasowała

Rozród czerwieniaków kongijskich w obiektywie – oto temat niniejszego wpisu. O rybach tych pisałem wcześniej tuz:

 

„Czerwieniaki: dwuplamy i kongijski. Chów”

„Czerwieniaki: dwuplamy i kongijski. Rozród”

Larwy zostały przeniesione do zagłębienia przy kamieniu – tu czuwa nad nimi samica

Samica wyłapuje do pyska narybek celem przeniesienia go w inne miejsce

Młode w wieku 2-3 dni

Gęsta kępa mchu zapewniała rybom naturalną ostoję

Troskliwość czerwieniaków jest wręcz przysłowiowa

Przez cały czas opieki nad potomstwem między rodzicami nie dochodziło do żadnych kłótni

Samiec z potomstwem

Młode najlepiej odchowują się na żywym pokarmie

Samica z potomstwem

Rodzice z zapałem i odwagą odganiają każdego intruza, nawet tego za szybą 🙂

Woda w zbiorniku jest filtrowana przez wewnętrzny filtr gąbkowy

Dorosłe karmione były żywymi rurecznikami i larwami ochotki

Obserwacja rozrodu czerwieniaków to prawdziwy raj dla oczu

O cierniku po raz kolejny

Inne nazwy ciernika to koluch, kat, kolka

O cierniku (Gasterosteus aculeatus) pisałem już kiedyś tu:

„Ciernik”

oraz tu:

„Ciernik.2”

Ta drapieżna, niewielka ryba należy do rodziny ciernikowatych (Gasterosteidae).

Zbiornik zimnowodny z ciernikami

W Polsce cierniki nie są objęte ochroną i można je poławiać (zwykłą siatką do łapania ryb w oczku wodnym) bez żadnych ograniczeń. Niemniej, złowienie ich w naturalnym zbiorniku lub cieku wodnym może być problematyczne, gdyż nie wszędzie występują. W zeszłym sezonie szukałem ryb na terenie południowo-zachodniego Mazowsza i nie natrafiłem na nie.

Cierniki lubią akwaria średnio zarośnięte roślinnością

Dopiero przy pewnym uroczysku (obok pięknych łąk i porośniętych bogatą, bagienną roślinnością rowów melioracyjnych), dostrzegłem mały, wąski na 30-40 cm kanałek biegnący pod autostradą A2. Gdy się nad nim nachyliłem ujrzałem stada cierników. Ryby były niezbyt wyrośnięte, a niektóre wręcz wychudzone. Mimo to postanowiłem odłowić kilkanaście osobników do akwarium zimnowodnego w domku na działce.

Żywy pokarm (tu rurecznik) to podstawa żywienia cierników w akwarium

Cierniki dobrze i szybko się zaaklimatyzowały. Padły tylko dwa. Ryby już na drugi dzień podjęły żerowanie. Najlepiej smakowały im kawałkowane rureczniki. Nie były zupełnie płochliwe, co zauważyłem już w momencie ich odłowu. Zachowywały się zupełnie inaczej od osobników, które łapałem kiedyś w pewnej rzeczce pod Brwinowem. Tamte reagowały nadzwyczaj żywiołowo.

Temperatura wody w akwarium z ciernikami nie powinna przekraczać 24C

Obserwując zachowania cierników w akwarium doszedłem po raz kolejny do wniosku, że nasza rodzima, drobna ichtiofauna niczym nie ustępuje w behawioryzmie tej kolorowej, sub- i tropikalnej, znanej nam ze sklepów zoologicznych. Urządzony ze smakiem zbiornik zimnowodny sprawia, że cierniki czują się w nim bardzo dobrze, mając zapewniony odpowiedni dobrostan.

Cierniki to ryby spokojne i towarzyskie. Jedynie samce w okresie tarła są agresywne

Prawdziwą gratką dla oczu jest możliwość obserwacji niezwykle ciekawych zachowań rozrodczych omawianych ryb. U gatunku tego, ze strony samca, występuje bowiem mniej lub bardziej troskliwa opieka nad ikrą i potomstwem. Dodatkowym atutem gatunku jest to, że jego rozród w warunkach akwariowych nie należy do trudnych, choć wykarmienie młodych może być kłopotliwe.

Woda powinna być regularnie podmieniana, filtrowana i napowietrzana

Oczywiście problemem w chowie cierników w akwarium jest zbyt ciepła woda w czasie letnich upałów. W takich wypadkach posiłkujemy się filtrem i napowietrzaczem. Ja dodatkowo w domku na działce uruchamiam jeszcze wiatrak. Mimo to najsłabsze osobniki mogą paść. Kluczowe są także regularne (np. raz w tygodniu) podmiany wody. Ryb w żadnym razie nie można przekarmiać. Należy zadawać im tyle karmy, ile zdążą zjeść w ciągu 2-3 min.

Wśród roślin, kamieni i korzeni cierniki znajdują najlepsze dla siebie warunki do życia i zachowania dobrostanu

Więcej informacji o akwarystyce zimnowodnej znajdziecie Państwo w mojej ostatniej książce pt. „Ryby i rośliny w akwarium zimnowodnym i oczku wodnym – poradnik hodowcy”, wydanej nakładem Wydawnictwa SGGW w 2016 r. (s. 260). Ponadto proszę także przeczytać poniższy wpis poświęcony akwarystyce zimnowodnej:
„Akwarystyka zimnowodna”

Wiosna A.D. 2018

Para traszek zwyczajnych w oczku wodnym – samiec po prawej

Drodzy Czytelnicy bloga,

Z okazji Świąt Wielkiejnocy chciałbym życzyć Wam przede wszystkim zdrowia i bardzo udanego sezonu hodowlanego! Wkrótce na dobre wszelkie uśpione dotychczas życie rozbudzi się na nowo w naszych oczkach wodnych, a woliery i klatki na działkach i balkonach zapełnią się ptakami. Do oczek schodzą się już na gody traszki zwyczajne i żaby trawne.

 

Para astryldów trzcinowych przy swoim gnieździe w wolierze zewnętrznej – astryldy przenosimy na zewnątrz najwcześniej po 15 maja

Na pierwsze lęgi ptaków egzotycznych na wolnym powietrzu przyjdzie nam jeszcze poczekać. Niemniej już teraz w pomieszczeniach dla nich dokonujmy rychło niezbędnych przeróbek, udogodnień, napraw, wymiany żerdzi, podłoża, wieszajmy budki i gniazdka itp. Od wielu naszych działań w tym okresie zależeć będzie cały dobrostan ptaków, a tym samym wyniki w lęgach/odchowie młodych.

 

Wielu posiadaczy oczek wodnych wkrótce zacznie kupować do nich nowe ryby – pamiętajmy o dobrym źródle ich pochodzenia i właściwej aklimatyzacji

Tym z Państwa, którzy mają działki i ogródki przypominam o konieczności zadbania o wiszące na drzewach budki lęgowe dla dzikich ptaków – trzeba je oczyścić, być może coś po zimie przerobić lub nawet wymienić na nowe. Przy okazji wiosennych prac podglądajmy zawsze przyrodę wokół nas. Bez wątpienia bowiem pomoże nam to w wielu wyzwaniach hodowlanych i to nie tylko na nadchodzący sezon, ale i w przyszłości.

 

„Srebrzyk fiołkowy”, czyli Cyprinella lutrensis znakomicie nadaje się do chowu w zbiorniku zimnowodnym, jak i w oczku wodnym

Dla wielu hobbystów klasyczna akwarystyka nieco już spowalnia, aby za miesiąc, dwa przejść w stan letniego uśpienia. Wcale jednak nie musi tak być! Ja w domku na działce zalewam wkrótce 4 zbiorniki dla fauny i flory zimnowodnej. Warto brać ze mnie przykład i spróbować chowu, a nawet rozrodu krajowych gatunków ryb nieobjętych ochroną prawną (ciernik, słonecznica, itp.) lub uprawy roślin wodnych.

 

Jeszce chwila i zbudzone z zimowego odrętwienia żaby trawne zaczną swe gody w zbiornikach wodnych

Więcej o akwarystyce zimnowodnej pisałem tu:

„Akwarystyka zimnowodna”

Co do wiosennej pielęgnacji oczka wodnego, to szczegółowo opisałem ją tutaj:

„Oczko. Wiosna – co należy zrobić?”

„Wiosna w oczku wodnym”

 

 

Wiosenny zakwit glonów w oczku wodnym to zmora wielu jego posiadaczy

Warto przeczytać także mój tekst o roślinach w oczku wodnym wiosną.

„Rośliny w oczku wiosną”

oraz o godach żaby trawnej w oczku wodnym
„Żaby trawne. Gody”

 

 

 

 

Akwarystyka zimnowodna coraz bardziej popularna?

Trawianka w naszych wodach to obcy gatunek inwazyjny. W akwarium stanowi bardzo ciekawy obiekt obserwacji

Co takiego jest w naszej krajowej ichtiofaunie, że przyciąga ona do siebie coraz większe rzesze akwarystów, zwłaszcza ostatnimi czasy? Czy może to, że jej przedstawiciele nie są kiczowato piękni i tak kolorowi, jak ma to miejsce w przypadku wielu gatunków typowo akwariowych? Ale zaraz! Spójrzcie proszę najpierw na samca różanki w okresie godowym, na wzdręgę lub okonia. Czy to także nie są pięknie ubarwione ryby? (to pytanie retoryczne, rzecz jasna 🙂

 

Słonecznica to gatunek bardzo w polskich wodach pospolity. W akwarium ryba bardzo towarzyska, ruchliwa i łagodna

Czy powodem popularności akwarystyki zimnowodnej jest może łatwość pozyskania ryb z naturalnych siedlisk? Ha, bynajmniej. Prawo względem gatunków chronionych jest tu bowiem bardzo rygorystyczne. Na szczęście wiele gatunków nie podlega ochronie prawnej, stąd rzeczywiście ich pozyskanie w warunkach naturalnych jest mało problematyczne. A może po prostu chodzi tutaj o najzwyklejszą fascynację przyrodą ojczystą lub wręcz europejską?

 

Samiec różanki w barwach godowych. Gatunek wymaga do rozrodu obecności małży, a w przypadku ich braku ryby te nie rozmnażają się

Często sięgam pamięcią do lat dzieciństwa, kiedy to wraz z ojcem uczestniczyłem w licznych wyprawach wędkarskich na pobliskie glinianki, rzadziej nad Wisłę, czy na mazurskie jeziora. Opisałem to zresztą w swojej ostatniej książce pt. „Ryby i rośliny w akwarium zimnowodnym i oczku wodnym – poradnik hodowcy” (Wydawnictwo SGGW, 2016), będącej kwintesencją mojej przygody ze słodkowodną akwarystyką zimnowodną.

 

Piskorz jest bardzo odporny na brak tlenu w wodzie, a dzięki bogato unaczynionemu uchyłkowi w tylnej części jelita może dodatkowo oddychać tlenem atmosferycznym

We wstępie napisałem m.in., że zawsze najbardziej interesowały mnie tzw. żywce, które rodzic pozwalał mi łapać na podrywkę, a następnie stosował jako przynętę na ryby drapieżne. W zależności od miejsca połowu były to zwykle różanki (wtedy jeszcze nie objęte ochroną), słonecznice, ukleje, płocie, karasie, krąpie, kiełbie i inne. Szczególnym pięknem odznaczały się samce różanek, których ciała w okresie godowym mieniły się wszystkimi kolorami tęczy. Był to dla niezapomniany widok.

 

Okoń to drapieżnik o nietuzinkowym ubarwieniu ciała – najintensywniejsze barwy ryba ta prezentuje przy przytłumionym oświetleniu zbiornika

Aż serce mi się krajało, gdy ojciec zakładał którąś z nich (zwykle najdorodniejszą) na haczyk w nadziei na złowienie sporego okonia lub szczupaka. Żywce pływały w metalowym sadzyku i część z nich niestety szybko snęła (zwłaszcza słonecznice). Rodzic nauczył mnie jednak, jak o nie dbać, co oprócz ich łapania stało się moim ulubionym zajęciem w czasie rybaczówki. Właściwie to szybko uzmysłowiłem sobie, że o wiele bardziej wolę łapać żywce niż ryby do konsumpcji …

 

Lin to gatunek spokojny i towarzyski, a przy tym odporny na choroby i niedobór tlenu w wodzie

W ramach opieki nad żywcami podmieniałem im co 10-15 minut wodę na świeżą, usuwałem martwe i mocno osłabione osobniki, stawiałem sadzyk zawsze w najgłębszym cieniu lub całkowicie zatapiałem go przy brzegu, odpowiednio wcześniej zabezpieczywszy. Urzeczony pięknem drobnej krajowej ichtiofauny któregoś dnia zapragnąłem „hodować” ją, najpierw w zimnowodnym akwarium, a potem także w oczku wodnym na działce.

 

Karasie pospolite, a na dole lin – ryby te są bardzo odporne i żywotne

Niemały wpływ na to miała lektura książki Lecha Wilczka pt. „Uroda ryb”, w której autor opisywał swoje ichtiologiczne przygody m.in. z gatunkami krajowymi. Tak oto na dobre rozpoczęła się moja fascynacja akwarystyką zimnowodną. Gdy pod koniec wędkowania ojciec oznajmiał, że czas się „zwijać”, moja radość była tym większa, im więcej żywców pozostawało do mojej dyspozycji – części z nich zwracałem wolność, a część zabierałem ze sobą.

 

Czebaczek amurski – obcy gatunek inwazyjny w naszych wodach. Ryba odznacza się dużą żarłocznością, szybkim wzrostem i dojrzewaniem płciowym oraz wysoką odpornością na miejscowe choroby i pasożyty

Z zamiarem chowu w ogrodowym oczku wodnym i/lub domowym akwarium za każdym bowiem razem wybierałem po kilka najsilniejszych osobników. Resztę ryb ostrożnie z powrotem wypuszczałem do macierzystego siedliska. Trzeba wiedzieć, że wg Regulaminu Amatorskiego Połowu Ryb PZW raków pręgowatych, raków sygnałowych oraz ryb z gatunku czebaczek amurski, trawianka i sumik karłowaty oraz obce gatunki babek po złowieniu nie wolno wypuszczać ani do łowiska, w którym je złapano, ani do innych wód.

 

Kiełb po aklimatyzacji staje się dość ruchliwy i chętnie pływa po całym zbiorniku.

A jak przedstawia się sytuacja z gatunkami chronionymi dziś? Przede wszystkim są gatunki nieprzerwanie objęte ochroną ścisłą (np. strzebla błotna) oraz takie, które znalazły się pod ochroną częściową (np. różanka, koza, piskorz). Zdobycie zezwolenia na ich odłów i przetrzymywanie w warunkach domowych jest sprawą niełatwą, wręcz skomplikowaną dla osoby nie współpracującej z jakimś opiniotwórczym ośrodkiem naukowym typu wyższa uczelnia, instytut, itp.

 

Sumik karłowaty to obcy gatunek inwazyjny, który w domowym akwarium znakomicie się utrzymuje, gdyż preferuje cieplejszą wodę

W niniejszym wpisie załączam najciekawsze, moim zdaniem, zdjęcia przedstawicieli naszej rodzimej ichtiofauny, których możemy chować w akwarium zimnowodnym. Wiele z nich to  obce gatunki inwazyjne, stąd uważajmy, aby w wyniku naszych działań nigdy nie przedostały się one do lokalnych siedlisk, w których dotychczas nie występowały. Ewentualne bowiem straty w nich wyrządzone są potem bardzo trudne lub niemożliwe do naprawienia 🙁

 

Strzeble błotne

Strzebla błotna jest gatunkiem wymagającym ochrony czynnej. Dotychczas w Polsce zidentyfikowano ponad 160 stanowisk tego gatunku (ponad połowę w woj. pomorskim). Są to ryby wszystkożerne, stadne, płochliwe i prowadzące skryty tryb życia. Gatunek stosunkowo odporny na niską zawartość tlenu w wodzie i duże wahania jej odczynu. Dorasta zwykle do 6-8 cm (wyjątkowo do nawet 13 cm). Żyje do 6 lat.

 

 

Ciernik (Gasterosteus aculeatus) raz jeszcze

7

Samiec ciernika w barwach godowych

O cierniku (Gasterosteus aculeatus) pisałem tu:
„Ciernik”

W tym roku ponownie odpaliłem nieduży (około 80 l) zbiornik zimnowodny w domku na działce. Cierniki bez problemu kupiłem od sprzedawców ryb do oczek i stawów na sobotniej giełdzie zoologicznej na warszawskim Żeraniu. Wziąłem dwa samce i kilka samiczek. Niestety w jednym akwarium samce się nie tolerują, ciągle ze sobą walczą, aż zwykle silniejszy zabije słabszego. Dlatego też drugiego, słabiej wybarwionego mleczaka wraz z dwoma samicami przeniosłem do oczka wodnego. Samiec jest także agresywny wobec samic, zwłaszcza niegotowych do tarła. Dlatego też tak ważne jest zapewnienie rybom wielu kryjówek w postaci podwodnej roślinności, korzeni, kamieni itp.

8

Samica ma o wiele skromniejsze ubarwienie ciała

Dlaczego znowu hoduję cierniki? Otóż po rozesłaniu mailem zdjęć tych pięknych, krajowych ryb do zaprzyjaźnionych akwarystów, nie było końca ich zachwytom. Pojawiły się głosy przywołujące stare polskie przysłowie: „Cudze chwalicie, a swego nie znacie”. Dla wielu bowiem wędkarzy i osób nie zaznajomionych bliżej z omawianym gatunkiem, cierniki to zwykłe koluchy jakich pełno w ciekach i stawach. Tak, ryba ta w wielu wypadkach jest zwyczajnie niedoceniana i lekceważona. Nie podlega ochronie, ale obserwuję, że liczebność populacji cierników na Mazowszu wyraźnie spada (jeszcze gorsza sytuacja jest z pokrewnym cierniczkiem).

1

Samiec zaganiający samicę do gniazda

Rybom tym wystarcza w zupełności zwykła woda wodociągowa, ale odstana. Jej temperatura nie powinna wzrastać ponad 22-23ºC (optymalnie to 17-18ºC), niemniej jeśli pracuje filtr i napowietrzacz, to ryby bez problemu znoszą ciepłotę nawet ponad 27ºC. Podłoże nie ma znaczenia, ale lepszy wydaje się piasek. Często bowiem złożone w gnieździe jaja są wymywane na zewnątrz. Na piasku są dobrze widoczne i samiec bez trudu „zataszcza” je z powrotem do gniazda.

2

W zbiorniku z ciernikami ważne są rozmaite kryjówki

Budując gniazdo samiec zwykle najpierw kopie w podłożu płytkie zagłębienie, a następnie formuje je z kawałków butwiejących liści i łodyżek (głównie włókien) miękkich roślin, oderwanych korzonków, nitek glonów itp. Przez cały czas stara się uformować je na kształt podłużnej mufki z szerszym wejściem i węższym wyjściem. W tym celu opływa gniazdo dookoła umacniając poszczególne jego elementy specjalną kleistą substancją, wytwarzaną przez jego nerki.

4

Samice niegotowe do tarła muszą mieć, gdzie się ukryć przed natarczywością msamca

W okresie godowym samiec ciernika przybiera przepiękne, żywe barwy, które wykorzystuje do zwabiania gotowych do odbycia tarła samic. Brzuch przybiera kolor pomarańczowo-czerwony, a grzbiet oliwkowo-zielono-niebieski do seledynowego. Całe ciało mieni się metalicznym połyskiem. Płetwy grzbietowa i odbytowa stają się ciemne, a tęczówka oka lśni srebrzyście.

Ciernik to gatunek poligamiczny. Mleczak wykonując charakterystyczny zygzakowaty taniec zwabia do gniazda zwykle 2-4 samic (oczywiście nie na raz). W czasie zalotów pyskiem pokazuje partnerce wejście do gniazda. Gotowa do odbycia tarła ikrzyca w pewnym momencie przyjmuje jego zaproszenie i wślizguje się do wnętrza w taki sposób, że ogon i głowa wystają na zewnątrz. Podczas składania jaj jest dodatkowo pobudzana przez samca, który delikatnie uderza pyskiem w tylną część jej ciała. Po złożeniu ikry samica wypływa z gniazda, a jej miejsce zajmuje samiec, który zapładnia znajdujące się wewnątrz jaja. Potem do gniazda wpływa kolejna ikrzyca. Przeciętnie, ta ostatnia składa kilkadziesiąt do ponad dwustu zwykle bezbarwnych jaj.

5

Ciernik to gatunek bardzo wdzięczny do obserwacji w zimnowodnym akwarium

6

Postawione sztorc kolce mają za zadanie odstraszać potencjalnych drapieżników

Larwy wylęgają się po 1-2 tygodniach, w zależności od temperatury wody. W ciągu czterech dni resorbują zawartość woreczka żółtkowego. Samiec roztacza nad nimi troskliwą opiekę. Początkowo z zapałem chwyta w pysk każdego uciekiniera i ponownie wypluwa go do gniazda. Po około dwóch tygodniach młode stają się samodzielne i rozpoczynają życie w stadzie. W tym czasie również ojciec przestaje się nimi interesować (może je wtedy pożreć), traci godowe barwy i, w naturze, powraca do życia w stadzie. Narybkowi należy podawać najdrobniejszy „pył”, czyli pierwotniaki (wyhodowane na pożywkach organicznych lub z preparatów handlowych), larwy oczlików i wrotki. Po tygodniu można skarmiać larwami solowca, a po dwóch najdrobniejszym zooplanktonem, węgorkami „mikro”, miażdżonymi na szkle rurecznikami itp.

Wywłócznik brazylijski (Myriophyllum aquaticum). Uprawa w oczku i akwarium

3

Las „choineczek” znakomicie zdobi oczko od wiosny do późnej jesieni

Wywłócznik brazylijski (Myriophyllum aquaticum) to obcy gatunek tropikalny należący do rodziny wodnikowatych (Haloragaceae). W języku angielskim zwany jest Brazilian Watermilfoil lub Parrot Feather. Jest to roślina niezwykle dekoracyjna. Jej jasnozielone, miękkie, cienkie i pierzaste liście są prawdziwą ozdobą oczka wodnego każdej wielkości. Pędy są dość grube, rozgałęzione, dorastające nawet do metra długości. Przez obcinanie ich końcówek roślinę można łatwo rozmnażać wegetatywnie. Po wsadzeniu do wody szybko wytwarzają delikatny, wiązkowy system korzeniowy. Uprawa w oczku jest bardzo łatwa, a roślina zdobi je do późnej jesieni, a pędy nadwodne zamierają dopiero po pierwszych przymrozkach. Wówczas roślinę należy z oczka usunąć, aby rozkładając się nie zepsuła wody.

4

Wywłócznik brazylijski wymaga regularnego przycinania

Wywłócznik posadzony w oczku w pojemniku z żyznym podłożem (z dodatkiem gliny, ziemi ogrodowej, odrobiny kompostu), umieszczonym w strefie wody płytkiej (głębokość 15-50 cm) i na słonecznym stanowisku bardzo szybko się rozrasta i w związku z tym wymaga regularnego przycinania pędów. W przeciwnym razie roślina zarośnie duże połacie oczka. Rozgałęziając się na wiele odnóg i tworząc „las zielonych choineczek” pędy płożą się w warstwie powierzchniowej wody i często „wychodzą” nawet poza oczko. Ich końce charakterystycznie wyrastają ponad lustro wody na 10-20 cm. Wywłócznik brazylijski dobrze radzi sobie także w zanurzeniu powyżej 50 cm, choć wówczas wyrastające ponad lustro wody pędy są nieco słabsze i cieńsze.

2

Pedy przeniesione z oczka początkowo dobrze prezentują się pod wodą w akwarium

Ciekawostką jest fakt, iż jest to roślina dwupienna, czyli rozdzielnopłciowa (żeńskie i męskie organy rozrodcze występują na różnych osobnikach). Egzemplarze męskie rosną w zanurzeniu i często są uprawiane w akwarium, żeńskie zaś można z powodzeniem są uprawiane w oczkach. W tym roku musiałem kilkakrotnie przycinać gęste „pło” wywłócznika brazylijskiego, który z powodu słonecznego lata rozrastał się tak szybko i bujnie, że z jednego pędu wsadzonego wiosną uzyskałem czubatą taczkę masy roślinnej, która poszła na kompost 🙁 Usunąłem ją z oczka już teraz, nie czekając na pierwszy przymrozek. Jednakże w odpowiednio głębokim oczku (co najmniej 1 m) wywłócznik brazylijski może całkiem dobrze przezimować, zwłaszcza przy łagodniejszej zimie. Należy tylko przestawić doniczkę na najniższą półkę – maksymalnie poniżej warstwy lodu. Ja zaś zrobiłem kilka pęczków sadzonek, które spiąłem gumką recepturką, obciążyłem kamykami i zatopiłem w najgłębszym miejscu oczka. Zobaczymy na wiosnę 🙂

1

Wywłócznik brazylijski rośnie najlepiej w paludarium lub akwarium bez pokrywy, gdzie główna ozdobą są pędy nadwodne

Zachęcam do poczynienia prób uprawy wywłócznika w akwarium tym bardziej, że z regularnie przycinanymi pędami nadpowierzchniowymi nie bardzo jest co robić, a szkoda ich kompostować w pełni sezonu wegetacyjnego. Po ich odcięciu i przeniesieniu z oczka do domowego akwarium zimnowodnego i posadzeniu ich pod wodą, początkowo roślina bardzo dobrze się prezentuje. Wymaga jednak silnego oświetlenia, chłodnej wody, żyznego podłoża i dodatku CO2. Bez tego wkrótce traci jasnozielone liście, które dość szybko brązowieją i marnieją. Często też roślina staje się delikatna, wolniej rośnie, „wyciąga się” i niejednokrotnie żółknie. W dobrych warunkach za to szybko pojawiają się młode pędy boczne. Niemniej uprawa wywłócznika w pomieszczeniu najlepiej udaje się w paludariach lub w akwarium bez pokrywy, gdzie pędy mogą swobodnie rosnąć nad wodą.

 

Mój akwarystyczny „Oscar” …

1

Pani Hanna Stepnowska przedstawia tegorocznego laureata nagrody im Darka Firleja, czyli mnie 🙂

Tegoroczne XIII już targi i wystawa zoologiczno – botaniczna znane jako ZOO-BOTANIKA 2014 miały dla mnie szczególne znaczenie. Oto bowiem po raz pierwszy w życiu poczułem się przez chwilę jak laureat nagrody Akademii Filmowej – znanego wszystkim Oscara 🙂 Mój „Oscar” jest jednak szczególny i wyjątkowy. To statuetka konika morskiego odlana ze stopu metali kolorowych imienia Darka Firleja. Przyznawana jest corocznie od kilku lat (to jest jej czwarta edycja) osobom najbardziej zasłużonym w dziedzinie akwarystyki. Jeden raz laureatem była cała instytucja – Muzeum Przyrody w Drozdowie.

2l

Nieco speszony opowiadam o swoich akwarystycznych planach …

Pomysłodawcą idei przyznawania „akwarystycznych Oscarów” był Darek Firlej, założyciel i długoletni redaktor naczelny „Magazyn Akwarium”, a także podróżnik, fotograf, dziennikarz i artysta malarz. Darka znałem osobiście. Najpierw poznaliśmy się wirtualnie. Kiedyś bowiem napisałem do niego maila wytykając jakieś nieścisłości w podpisach do zdjęć, które ukazały się w piśmie. Darek przyjął moje uwagi ze stoickim spokojem, podziękował za nie, a na końcu stwierdził, że trzeba być wyrozumiałym w stosunku do artystów, bo artyści już tak mają – bardziej interesuje ich forma niż treść 🙂 Oczywiście w kolejnym numerze ukazało się stosowne sprostowanie.

 

 

5l

Trzej tegoroczni laureaci akwarystycznego „Oscara”, od lewej: ja, Wojciech Sierakowski i Lechosław Łątka

Zawsze zazdrościłem Darkowi jego podróży, zwłaszcza po krajach Azji Południowo-Wschodniej. Podczas nich podróżnik skupiał się bowiem przede wszystkim na eksploracjach akwarystycznych lokalnych cieków i zbiorników wodnych oraz wizytach na profesjonalnych fermach, hodujących ryby akwariowe na masową skalę. Jego ciekawe fotorelacje ukazywały się co i raz na łamach MA. Wciąż mam przed oczami obraz Darka, jak w jakimś potoku śmiga w kąpielówkach z pokaźnych rozmiarów siatką 🙂

 

5

Para pięknych paletek wraz z potomstwem

Po śmierci Darka (odszedł 21.02.2011 r.) ideę przyznawania nagród jego imienia kontynuuje żona – p. Hanna Stepnowska – obecna szefowa wydawnictwa Pet Publishing. Po wręczeniu mi zaszczytnej nagrody p. Hania zapytała mnie o moje akwarystyczne marzenia. Jako, że byłem na miejscu nieco stremowany, to odpowiem teraz na spokojnie na to podchwytliwe skądinąd pytanie. Otóż w jednym z moich wywiadów (są dostępne w plikach pdf w zakładce: „O mnie”) napomknąłem, że bardzo chciałbym, właśnie tak jak Darek Firlej kiedyś w Azji, poeksplorować sobie naturalne środowisko życia ryb akwariowych w Amazonii (pielęgnicowate i kąsaczowate) i Australii (tęczanki). Jednak te marzenia przełożyłem na plan dalszy – oby zdrowie dopisało! Tymczasem zająłem się badaniem naszej rodzimej ichtiofauny. Tak, cudze chwalicie a swego nie znacie, chciałoby się powiedzieć. Nasze krajowe gatunki małych ryb są iście fascynujące, choć większość niestety objęta jest ścisłą ochroną lub uchodzi za niebezpieczne gatunki inwazyjne.

6

Procatopus nototaenia – kameruński gatunek lśniącooczki

 

W tym roku wraz ze mną swoje „Oscary” otrzymali: Lechosław Łątka i Wojciech Sierakowski – obaj, znakomici hodowcy pielęgnic afrykańskich, pierwszy z jeziora Tanganika, drugi z jeziora Malawi. Lechu (na forach znany jako rufus) i Wojtek (na forach znany jako harisimi) to niestrudzeni propagatorzy akwarystyki. Każdego dnia jako prezesi znanych wszystkim akwarystom organizacji (Klubu Miłośników Tanganiki i Klubu Malawi) pracują na rzecz rozpowszechniania naszego hobby oraz dzielą swoją wiedzą z każdym kto tego potrzebuje. Obydwoje są też cennymi autorami, którzy publikują swoje prace (częstokroć z pięknymi zdjęciami) na łamach prasy akwarystycznej. Serdecznie im gratuluję zaszczytnego wyróżnienia i życzę dalszych sukcesów w chowie i rozmnażaniu ryb akwariowych!

8

Bojowniki szmaragdowe (Betta smaragdina) – problemem w ich hodowli w Polsce jest bliskie pokrewieństwo dostępnych osobników

 

Dziękuję bardzo właścicielce firmy Pet Publishing p. Hannie Stepnowskiej za wyróżnienie mnie i dostrzeżenie mojego wkładu na rzecz rozwoju i promocji polskiej akwarystyki słodkowodnej. Nadmienię jeszcze, że Pet Publishing to jedyny obecnie na rynku wydawca prasy akwarystycznej („Magazyn Akwarium”, „Zeszyty Akwarystyczne”, „Akwarium”, terrarystycznej („Zeszyty terrarystyczne”) oraz skierowanej do całej branży zoologicznej („ZooBiznes”). Ciekawym przedsięwzięciem jest BAAT, czyli baza artykułów akwarystycznych i terrarystycznych. Zachęcam wszystkich do czytania prasy hobbystycznej!

 

7

Nasz krajowy okoń (Perca fluviatilis) świetnie czuje się w akwarium zimnowodnym

Na tegorocznej ZOO-BOTANICE moją „akwarystyczną” uwagę przykuła najbardziej para pięknych paletek, które majestatycznie wodziły młode i nic sobie nie robiły z dziesiątek fleszy, którymi je naświetlano ze zrozumiałych względów 🙂 Prawdziwą wisienką na torcie był dla mnie także lśniącooczka wielkopłetwa (Procatopus nototaenia, ang. Large-finned Lampeye) z leśnych strumieni Kamerunu. Na uwagę zasługiwały także nietuzinkowe bojowniki szmaragdowe (Betta smaragdina) z Azji Południowej. Chylę czoła przed pomysłodawcami akwarium z okoniami i węgorzem, jako znakomitego pomysłu na pokazanie wycinka z życia naszej krajowej ichtiofauny.

Na koniec załączam linki do fotorelacji innych akwarystów obecnych na targach ZOO-BOTANIKA 2014. Autorem pierwszej jest wspomniany już Leszek Łątka, a drugiej Andrzej Kociołkowski vel Kocan – laureat nagrody im. D. Firleja z 2011 r. (pierwsza jej edycja), który otrzymał ją wraz z Jackiem Klonowiczem, Heiko Bleherem i Waldemarem Jastrzębskim. Oto ich relacje:

„RelacjaKMT”

„RelacjaKocana”

 

7l

Statuetka – nagroda im. Darka Firleja

 

Zdjęcia inne niż ryby robili moi koledzy – Zbigniew Wróblewski – akwarysta i hodowca ptaków ozdobnych oraz Leszek Łątka.

 

Wszystkim koleżankom i kolegom jeszcze raz bardzo serdecznie dziękuję za złożenie mi gratulacji, zarówno tych ustnych, jak i przesłanych drogą mailową!

Od 1.04.2014 wpisy będą zamieszczane co 10 dni

9

Puszczyk zwyczajny

Szanowni Państwo,

z uwagi na nawał obowiązków związanych z lęgami ptaków ozdobnych oraz sezonem oczkowym (od roślin, poprzez płazy do ryb zimnowodnych) na działce, informuję, że od 1.04.2014 wpisy będą zamieszczane co 10 dni. Zatem w miesiącu pojawią się trzy.

Liczę na zrozumienie 🙂

Hubert Zientek

 

 

Nowy Rok 2014

1Wszystkim hodowcom, tym początkującym i tym doświadczonym, tym co utrzymują jednego bojownika i tym, co mają naście wolier z ptakami lub akwariów z rybami, życzę wszystkiego najlepszego w nadchodzącym Nowym Roku! Oby okazał się on dla nas lepszym pod względem hodowlanym od poprzedniego. Moja strona – blog ma już przeszło dwa lata. Mam nadzieję, że jest Państwu pomocna w osiąganiu sukcesów hodowlanych, czego wszystkim z całego serca życzę!

Hubert Zientek

 

Ciernik (Gasterosteus aculeatus)

Ciernik (Gasterosteus aculeatus), zwany potocznie kolką należy do rodziny ciernikowatych (Gasterosteidae). Występuje powszechnie w polskich wodach i nie jest objęty ochroną. Znakomicie nadaje się do chowu w zbiornikach zimnowodnych, w których daje się łatwo rozmnożyć. Poszczególne populacje cierników wykazują dużą zmienność pod względem liczby cierni na grzbiecie oraz płytek kostnych pokrywających ciało. Zwykle przed wysuniętą maksymalnie do tyłu płetwą grzbietową znajdują się trzy ostre i twarde kolce. Dzięki specjalnym „zawiasom” mogą one przez dłuższy czas być postawione, bez żadnego wysiłku ze strony organizmu. Stanowią one doskonałą ochronę przed polującymi na nie drapieżnikami. Występują dwie formy ciernika: osiadła, czyli śródlądowa i wędrowna – morska. Ta ostatnia na tarło wpływa do rzek. Forma osiadła dorasta do 6-8 cm, a wędrowna maksymalnie do 10-11 cm. Ciernik dożywa 4-5 lat. Najlepiej ryby te utrzymywać w małych haremach złożonych z samca i 3-4 samic, w zbiorniku jednogatunkowym o pojemności co najmniej 80-100 l. Parametry chemiczne wody nie są istotne – w zupełności wystarcza zwykła woda wodociągowa (ale odstana). Zapewniamy dobre jej filtrowanie i całodobowe napowietrzanie (szczególnie podczas upałów). Temperatura wody nie powinna przekraczać 22, a najlepiej jeśli oscyluje wokół 17-18ºC. Podłoże w akwarium powinien stanowić dobrze przemyty, drobny piasek lub żwirek. Kryjówki z niewielkich korzeni, kawałków drewna obsadzonych dookoła, zwłaszcza miękkolistnymi roślinami (mchy) są najlepszym miejscem do zbudowania przez samca gniazda. Ciernik zjada wyłącznie pokarm żywy. Ze względu na niewielki otwór gębowy nie może on być jednak zbyt dużych rozmiarów. Najlepsze są wioślarki, oczliki, szklarki, larwy komarów oraz rureczniki.

Przeprowadzając rozród w akwarium należy użyć zbiornika o pojemności około 60-70 l. Wybieramy najbardziej jaskrawo wybarwionego samca i 2-3 dojrzałe samice z wypukłymi partiami brzusznymi. Także podczas rozrodu zbiornika nie ogrzewamy. Ryby najchętniej przystępują do tarła wiosną (kwiecień), po wcześniejszym okresie zimowania przez kilka miesięcy, np. w jasnej, nieogrzewanej piwnicy, garażu itp. W okresie godowym samiec ciernika przybiera przepiękne, żywe barwy, które wykorzystuje do zwabiania gotowych do odbycia tarła samic. Brzuch przybiera kolor pomarańczowo-czerwony, a grzbiet oliwkowo-zielono-niebieski do seledynowego. Całe ciało mieni się metalicznym połyskiem. Płetwy grzbietowa i odbytowa stają się ciemne, a tęczówka oka lśni srebrzyście. Wybrawszy odpowiednie miejsce samiec zwykle kopie w podłożu płytkie zagłębienie i buduje w nim misterne gniazdo z kawałków butwiejących liści i łodyżek (głównie włókien) miękkich roślin, oderwanych korzonków, nitek glonów itp. Gromadząc budulec stara się uformować je na kształt podłużnej mufki z szerszym wejściem i węższym wyjściem. W tym celu opływa gniazdo dookoła umacniając poszczególne jego elementy specjalną kleistą substancją, wytwarzaną przez nerki. U gatunku tego występuje zjawisko poligamii. Mleczak wykonując charakterystyczny zygzakowaty taniec stara się bowiem zwabić do gniazda jak największą liczbę samic (zwykle 2-4). W czasie zalotów pyskiem pokazuje im wejście do gniazda. Gotowa do odbycia tarła ikrzyca w pewnym momencie przyjmuje jego zaproszenie i wślizguje się do wnętrza w taki sposób, że ogon i głowa wystają na zewnątrz. Podczas składania jaj jest dodatkowo pobudzana przez samca, który delikatnie uderza pyskiem w tylną część jej ciała. Po złożeniu ikry samica wypływa z gniazda, a jej miejsce zajmuje samiec, który zapładnia znajdujące się wewnątrz jaja. Ikrzyca składa 90-250 jaj (według niektórych autorów nawet do 400-450). Jaja są zwykle bezbarwne, czasami lekko jasnopomarańczowe. W około dziesięć minut po złożeniu ikra pęcznieje, staje się sprężysta, a poszczególne jaja sklejają się ze sobą, tworząc charakterystyczną bryłkę przypominającą grono winogron. Larwy wylęgają się po 1-2 tygodniach, w zależności od temperatury wody. W ciągu czterech dni resorbują zawartość woreczka żółtkowego. Samiec roztacza nad nimi troskliwą opiekę. Początkowo z zapałem chwyta w pysk każdego uciekiniera i ponownie wypluwa go do gniazda. Po około dwóch tygodniach młode stają się samodzielne i rozpoczynają stadne życie. W tym czasie również ojciec przestaje się nimi interesować (może je wtedy pożreć), traci godowe barwy i, w naturze, powraca do życia w stadzie. Narybkowi należy podawać najdrobniejszy „pył” oraz wspomagająco także wyhodowane na pożywkach organicznych pantofelki. Po tygodniu można skarmiać larwami solowca, a po dwóch najdrobniejszym zooplanktonem, węgorkami „mikro”, miażdżonymi na szkle rurecznikami itp.



Samiec – szczegóły
budowy ciała


Samica dojrzała
do tarła


Cierniki jedzą
żywy pokarm


Samiec podczas
budowy gniazda


Samiec podczas
formowania
wnętrza gniazda


Narybek ciernika


Opieka samca
nad narybkiem


Wygląd ryby
z góry