Bojownik wspaniały (Betta splendens). Rozród

Bojownik wspaniały (Betta splendens), zwany też syjamskim należy do rodziny guramiowatych (Osphronemidae). W naturze zasiedla wody Półwyspu Indochińskiego (zlewnia rzeki Mekong). Na drodze ewolucji gatunek wykształcił, oprócz osobliwego narządu oddechowego, jakim jest labirynt (błędnik, narząd błędnikowy), także ciekawą strategię rozrodczą, polegającą na budowaniu przez samca pienistego gniazda przy powierzchni wody (gatunek aerofilny) z mieszaniny powietrza atmosferycznego i śluzowatej wydzieliny jamy gębowej. W naturze pływające gniazdo zapewnia ikrze dobrą wentylację poprzez bezpośrednią styczność z powietrzem atmosferycznym, z którego tlen dyfunduje do wnętrza jaj, a także ochronę (a raczej maskowanie) przed drapieżnikami dybiącymi z powietrza oraz zbyt intensywnym promieniowaniem słonecznym. Bez wątpienia „piana” ma również właściwości bakteriostatyczne. Zaobserwowano bowiem, że jaja, które w trakcie inkubacji z jakichś powodów znalazły się poza obrębem gniazda, obumierają zwykle w większym procencie. Ponadto w warunkach naturalnych pieniste gniazdo jest tym większe i grubsze, im bardziej zanieczyszczona jest woda. Do rozrodu bojowników w akwarium najlepiej używać osobniki młodsze niż rok, zawsze dobrze wyrośnięte i w pełni dojrzałe rozpłodowo. Wówczas, nawet w przypadku dużej agresji ze strony samca, dojrzała i gotowa do odbycia tarła samica (można to poznać po m.in. pionowych pręgach na jej ciele) nie ucieka przed nim w panice, lecz co najwyżej odpływa niedaleko i po chwili wraca. W wyniku gonitwy i na pozór groźnie wyglądających starć może nawet dojść do poszarpania jej płetw i straty kilku łusek, nie ma to jednak negatywnego wpływu ani na jej zdrowie, ani na wyniki w rozrodzie. Nie należy tylko łączyć ze sobą tarlaków bardzo młodych z o wiele starszymi.

Do zbiornika tarliskowego obie ryby przekładamy jednocześnie, przy czym ikrzycę można umieścić na około pół dnia w unoszącym się na powierzchni wody, niewielkim plastikowym lub szklanym naczyniu (np. słoiku). Samica jest z niego uwalniana wieczorem, tuż przed zgaszeniem światła. Można również przedzielić tarlaki na 1–2 dni szybą i połączyć je po zaznajomieniu się ryb i rozpoczęciu zalotów przez samca. Niekiedy jednak mleczak jest tak podniecony, że ulega zranieniu, próbując sforsować szybę, dlatego nie zawsze jest to metoda godna polecenia. Osobiście uważam, że u dobrze przygotowanych tarlaków nie ma większego znaczenia, czy na tarlisku pierwszy znajdzie się samiec, czy samica. Dlatego też polecam je wpuszczać jednocześnie, najlepiej wieczorem, tuż przed zgaszeniem światła. Tarlaki można wprawdzie wcześniej rozdzielić na około tydzień i obficiej karmić w tym czasie żywym pokarmem przez co tarło przybierze bardziej intensywny charakter, ale z amatorskiego punktu widzenia jest to, moim zdaniem, niepotrzebne.

Zbiornik tarliskowy powinien mieć pojemność od 20–25 l. Wystarczy, jeśli napełnimy go do wysokości 10-15 cm świeżą, odstaną, bardzo dobrze natlenioną i klarowną wodą wodociągową, której twardość ogólna nie przekracza 15ºn (idealnie 5-8°n). Jej umiarkowane zmiękczenie poprzez dodatek wody z filtra RO lub przegotowanie wpływa korzystnie na rozwój jaj. Temperaturę wody podnosimy do 26–30°C (niemniej w okresie letnim bojowniki mogą trzeć się i w zbiorniku nieogrzewanym). Odczyn wody powinien być obojętny do lekko kwaśnego (pH 6,5-7,0). Stres jest najskuteczniej tłumiony przez bogatą szatę roślinną, w tym pływającą (umieszczamy luzem np. kilka rozrośniętych łodyg wywłócznika lub rogatka). Z uwagi na fakt, że mleczak może pod koniec tarła, w jego trakcie lub po zakończeniu przejawiać agresję wobec samicy, koniecznie zapewniamy jej jakąś kryjówkę (np. nieduży, rozgałęziony korzeń, kępę mchu jawajskiego, mikrozorium itp.). Aby ułatwić samcowi budowę gniazda niektórzy hodowcy montują małe platformy w postaci styropianowego lub plastikowego, nietonącego talerzyka. Ja jednak nigdy takich udogodnień dla bojowników nie używałem. Rezygnujemy z podłoża i napowietrzania, a w zbiorniku instalujemy mały gąbkowy filtr napędzany brzęczykiem (można się wszakże bez niego obejść). Jego praca musi być jednak bardzo delikatna i nie może powodować zbyt silnego ruchu powierzchniowej warstwy wody, co uniemożliwiłoby samcowi budowę trwałego gniazda.

Bojowniki dobierają się w pary na krótko przed tarłem. Wówczas hodowca może obserwować widowiskowe zaloty samca polegające na okrążaniu partnerki, prężeniu przed nią płetw, odchylaniu wieczek skrzelowych, zapraszaniu ją pod gniazdo itp. Pojedyncze akty tarła to klasyczne zataczanie kręgów i sploty tarlaków (samiec obejmuje partnerkę w pionie i/lub poziomie wyginając łukowato ciało), podczas których do środowiska zewnętrznego uwalniane są gamety (gdy otwory moczo-płciowe osobników rodzicielskich znajdą się mniej więcej naprzeciwko siebie). U omawianego gatunku jaja są cięższe od wody i opadają na dno. Mleczak (czasami w asyście ikrzycy) pieczołowicie zbiera je wszystkie do pyska, gdzie zostają otoczone wspomnianą śluzowatą wydzieliną (przez co utrzymują się pod powierzchnią wody) a następnie są wypluwane (wtykane) do gniazda.

Tarło kończy się z chwilą wyczerpania się zapasu dojrzałych jaj w jajnikach ikrzycy. Wówczas należy ją odłowić, gdyż samiec przejmuje opiekę nad gniazdem i może stać się wobec niej agresywny. Są jednak nierzadkie doniesienia, że pozostawiona samica nie jest przez partnera niepokojona. Z jednego tarła uzyskuje się zwykle sto kilkadziesiąt do ponad 250 jaj. Poziom wody obniżamy do 10–12 cm, co przy zmniejszonym jej ciśnieniu wywiera dobry wpływ na prawidłowe wykształcenie się potem narządu błędnikowego u osobników młodocianych. Uruchamiamy drobnoperliste, delikatne  (drewniane kostki dające jak najmniejsze pęcherzyki, nie zagrażające konstrukcji gniazda są tu najlepsze). W przypadku gdy samiec nie przejawia instynktu opieki nad ikrą lub co gorsza, notorycznie ją zjada można po tarle przenieść ostrożnie gniazdo wraz z zawartością do oddzielnego lęgnika wypełnionego wodą o identycznych parametrach fizykochemicznych.

Wylęg larw następuje do 48 godzin. Przez 3-4 dni zwisają one z gniazda lub poza nim, wchłaniając zawartość woreczków żółtkowych. W chowie amatorskim zwykle wtedy odławiamy samca, choć można to zrobić dużo wcześniej, tj. wraz z samicą zaraz po zakończonym tarle. Na tym etapie hodowli najczęściej dochodzi do niepowodzeń, ponieważ narybek jest niezwykle drobny. Przez pierwszy tydzień po rozpoczęciu swobodnego pływania zalecam karmić go wyhodowanymi wcześniej na pożywkach organicznych lub z preparatów handlowych pierwotniakami oraz wrotkami (do kupienia w zgrzewanych torebkach z wodą) i larwami oczlika, czyli tzw. pyłem. Najlepiej jeśli pokarm zadawany jest często (początkowo nawet co 2-3, a po kilku dniach, co najmniej 3 razy dziennie) i w mniejszych ilościach. Od drugiego tygodnia można próbować skarmiać najdrobniejszymi larwami solowca oraz nicieniami bananowymi. Wielu hodowców w odchowie potomstwa z powodzeniem stosuje od samego początku zawiesinę z ugotowanego na twardo żółtka jaja kurzego, drożdży lub mleka w proszku, jednak pokarmy te niosą za sobą ryzyko szybkiego zepsucia się wody w przypadku podania ich w nadmiarze. Dobrej jakości pokarmy sztuczne dla narybku ryb jajorodnych są także godne polecenia, np. typu fluid lub pyliste. Innymi karmami, które mogą być stosowane u starszego narybku są miażdżone i doskonale wcześniej przepłukane rureczniki, drobniutki zooplankton, mrożonki (moina, wrotka, a potem bosmina, cyklop). Awaryjnie sprawdza się też tzw. przecier. Jest to mieszanina odrobiny żółtka jaja, dokładnie zmiażdżonych pomiędzy szklanymi płytkami rureczników, larw ochotek i doniczkowców. Całość przeciskamy następnie przez płócienną szmatkę, a uzyskaną masę przenosimy do niewielkiego naczynia (np. małego słoika) zalanego wodą. Intensywnie mieszamy do chwili aż wytworzy się drobniutka, mglista zawiesina. Odczekujemy aż większe cząstki karmy opadną na dno i strzykawką pobieramy ją z powierzchniowej i środkowej warstwy. Pokarm podajemy często, lecz w małych ilościach.

Przez pierwszy tydzień odchowu młodych zaleca się całodobowe, ale słabej mocy oświetlanie zbiornika. Utrzymujemy głębokość wody na poziomie 6–8 cm (lepszy dostęp do powietrza atmosferycznego i większa koncentracja podawanego pokarmu) oraz delikatne ją napowietrzamy (strumień powietrza w żadnym razie nie może męczyć rybek, co mogłoby doprowadzić do ich masowych śnięć). Tak niski poziom wody wiąże się jednak z niebezpieczeństwem szybkiego pogorszenia jej jakości w przypadku przekarmienia na co trzeba bacznie uważać. Wraz ze wzrostem narybku (ten jest jednak powolny) poziom wody należy stopniowo podwyższać. Do końca drugiego tygodnia życia młode nie mają jeszcze wykształconego labiryntu i oddychają tlenem rozpuszczonym w wodzie (stąd konieczne jest napowietrzanie wody). Aby utrzymać dobrą jej jakość niezbędne jest także czyszczenie dna zbiornika z wszelkich resztek organicznych – początkowo codzienne, a po mniej więcej trzech tygodniach – co 2-3 dzień. Czynność tę najlepiej jest łączyć z podmianami wody na świeżą, odstaną, o takiej samej temperaturze. Do zbiornika z podrośniętym narybkiem dobrze jest tez wpuścić kilka małych (około 1 cm) zbrojników lub ślimaków, które znakomicie wyjedzą wszelkie niedojedzone resztki karmy.

W trzecim tygodniu życia u osobników młodocianych zaczyna się wykształcać narząd błędnikowy. Przechodzenie na oddychanie powietrzem atmosferycznym jest krytycznym okresem w ich życiu. Szczególnie ważna jest wówczas temperatura powietrza nad wodą – należy dbać, aby była jak najbardziej zbliżona do ciepłoty wody. Jeśli różnica pomiędzy nimi wyniesie powyżej 3°C, bardzo łatwo może dojść do przeziębienia labiryntu. Wówczas nie ma żadnych szans na odratowanie chorych ryb. Akwarium musi być zatem szczelnie przykryte. Także dostęp do powietrza atmosferycznego nie może być niczym blokowany, np. nadmiarem roślin lub „kożuchem” z bakterii, kurzu itp.

W miarę wzrostu, który jest nierównomierny, osobniki młodociane należy segregować pod względem wielkości (w skrajnych sytuacjach może dojść bowiem do aktów kanibalizmu) i przekładać do większych zbiorników odchowalni wypełnionych ciepłą, dobrze natlenioną i regularnie podmienianą wodą, której poziom stopniowo podnosimy. Dalszy jego wychów nie sprawia już większych trudności.



Samiec w pełnej
krasie


Samica gotowa
do tarła –
widac poprzeczne
pasy na ciele


Para tarlaków –
samiec z przodu


Zaloty w
pełni


Samiec podczas
budowy gniazda


Pieniste gniazdo


W poszukiwaniu
opadłych na
dno jaj


Jaja w gnieździe


Samiec strzegący
gniazda z ikrą


Nie każdy
samiec opiekuje
się ikrą
i larwami

Wiosna w oczku wodnym, cz. I

Styczeń ostatniej zimy był nadzwyczaj ciepły, ale za to luty – bardzo mroźny. W wielu oczkach moich znajomych padła większość lub nawet wszystkie ryby. Trzeba tutaj zaznaczyć, że stało się tak głównie tam, gdzie nie zastosowano w ogóle napowietrzacza lub przestał on pracować, np. z powodu zamarznięcia wężyka w czasie największych mrozów (czytaj tu: http://www.multihobby.net/?p=85).

Wykonanie na wiosnę wielu ważnych prac będzie miało bezpośredni wpływ na późniejsze funkcjonowanie wodnego mini-ekosystemu jako całości. Jest to także bezlitosny sprawdzian dla opiekuna, czy jesienią prawidłowo przygotował oczko do zimowania. Gdy tylko lód stopnieje pierwszą czynnością po zimie jest sprawdzenie jak przezimowały ryby i w jakiej znajdują się kondycji. Jeśli nie czujemy obrzydliwego smrodu siarkowodoru wydobywającego się z martwych ciał zwierząt i widzimy klarowną wodę możemy być prawie pewni, że ryby i żaby przezimowały pomyślnie. Nieprzyjemny zaś odór dowodzi, że w czasie zimy pod wodą rozegrała się tragedia, której przyczyna tkwi najprawdopodobniej w niedobrze tlenu. Niepowodzenia w zimowaniu ryb i płazów w oczku wodnym wynikać mogą z wadliwej jego budowy (głębokość poniżej80 cm), niezastosowania zimą napowietrzacza lub nieprawidłowego użytkowania go (skraplanie się i zamarzanie pary wodnej w przewodzie powietrznym), bądź też wybijania otworów w lodzie z użyciem łomu lub siekiery. O tych wszystkich aspektach można przeczytać tu: http://www.multihobby.net/?p=73 i tu:http://www.multihobby.net/?p=39

W razie stwierdzenia jakichkolwiek martwych zwierząt w oczku, natychmiast je z niego usuwamy, aby rozkładając się nie zanieczyściły jeszcze bardziej wody i nie wywołały chorób u osobników, które ewentualnie przeżyły. Pierwszą czynnością po stwierdzeniu w oczku tragedii należy natychmiast usunąć rozkładające się, martwe ciała zwierząt. Dobrze jest wymienić w oczku całą lub większą część wody na świeżą i uruchomić intensywne jej napowietrzanie i/lub filtrowanie. Czekając na samooczyszczenie się wody absolutnie nie wpuszczamy do oczka żadnych nowych zwierząt poza wioślarkami (ich pozyskanie w naturze może być o tej porze trudne, stąd trzeba szukać w sztucznych hodowlach). Skorupiaki te znakomicie oczyszczają wodę z mikroskopijnych glonów i substancji organicznych oraz stanowią potem wartościową karmę dla ryb. Gdy wszystko po zimie jest w porządku przystępujemy do prac pielęgnacyjnych. Jednakże z wszelkimi pracami pielęgnacyjnymi (np. użyciem odkurzacza do oczka wodnego) czekamy do czasu aż temperatura wody wzrośnie powyżej 10°C (polecam zakup termometru do oczka wodnego, który bardzo ułatwi nam podjęcie wielu ważnych decyzji w kwestii koniecznych do przeprowadzenia zabiegów pielęgnacyjnych). Ryby są bowiem znacznie osłabione po okresie zimowym i każdy stres dodatkowo zmniejsza ich odporność. Wtedy też przystępujemy do ich karmienia. Początkowo podajemy niewielkie ilości karmy, gdyż ze względu na osłabiony jeszcze metabolizm i niedostateczne wydzielanie enzymów trawiennych nie mogą one dobrze trawić pokarmu. Najlepsza po zimie jest karma żywa lub mrożona, która sama w sobie zawiera już enzymy trawienne (oczliki, larwy ochotek i wodzienia, rureczniki, wazonkowce, dżdżownice, kiełże itp.). Po zimie należy dokładnie wyciąć (tuż nad ziemią) pozostałości uschłych części roślin (dotyczy to zwłaszcza pałek, trzcin, turzyc, czyli gatunków nabrzeżnych) oraz usunąć wszelkie zniszczone ich tkanki, które nie przezimowały (np. kosaćców żółtych). Stanowią one bowiem wątpliwą wartość dekoracyjną, stwarzają niebezpieczeństwo zanieczyszczania wody oraz zajmują miejsce młodym pędom. Wczesna wiosna (marzec-kwiecień) jest najlepszym okresem na sadzenie, dzielenie kęp i przesadzanie roślin. Zdążą się one dobrze ukorzenić i rozrosnąć (sprzyja to zimowaniu), a nawet zakwitnąć jeszcze w tym samym sezonie (np. lilie wodne czyli grzybienie, grzybieńczyk wodny). U pozyskanych w okresie wiosenno-letnim z naturalnych siedlisk gatunków niechronionych (knieć błotna, pałki, strzałka wodna i inne) po posadzeniu często marnieją liście i dopiero w następnym sezonie (po przezimowaniu bulw/kłączy) odbywa się ich normalny wzrost. Dlatego też najlepiej pozyskiwać je wczesną wiosną zanim jeszcze rozpoczną wegetację. Gatunki zaś tropikalne, wrażliwe na mróz (np. pistia rozetkowa, hiacynt wodny, cibora zmienna, limnobium gąbczaste) wprowadzamy do oczka wodnego po ustaniu wiosennych przymrozków, czyli zwykle po 15 maja.



Zima ustępuje – trzeba podjąć
konieczne prace pielęgnacyjne


Martwe ryby to częsta
pozimowa tragedia


Martwe zwierzęta natychmiast
usuwamy z oczka


„Zaszczepienie” w oczku
wioślarek bardzo się opłaca


Wiosna to najlepszy okres
na sadzenie, dzielenie kęp
i przesadzanie roślin

Amadyna diamentowa (Emblema guttata). Chów

Amadyna diamentowa (Emblema guttata, ang. Diamond firetail finch lub diamond sparrow), zwana również kraśniczkiem diamentowym należy do rodziny astryldów (Estrildidae). W naturze występuje endemicznie w południowo-wschodniej Australii. Niestety liczebność dziko żyjącej populacji z roku na rok zmniejsza się. W niewoli wyhodowano liczne mutacje, m.in.: pomarańczową, białą, beżową, srebrną oraz szekowatą. Zasady chowu są podobne jak innych, bardziej wymagających amadyn. Ptaki te są ciepłolubne, ale dość odporne na choroby i pasożyty. Zwraca uwagę ich zadziorność w stosunku do zarówno przedstawicieli własnego gatunku (zwłaszcza samce w okresie godowym), jak i do innych, szczególnie mniejszych gatunków australijskich ziarnojadów. Bywają jednak pary nadzwyczaj łagodne i akceptujące każdego mieszkańca woliery. Często w zbyt małej klatce dochodzi do szybkiego otłuszczenia ptaka, głównie z powodu jego małej aktywności. Dlatego też do chowu „diamentów” najlepsze są woliery lub wewnętrzne witryny. Ptaki te sporą część czasu przebywają na podłożu, co niesie za sobą ryzyko zarażenia pasożytami (kokcydia). Stałe zatem utrzymywanie należytej czystości jest koniecznością. W ich urozmaiconej diecie nie powinno zabraknąć zielonych warzyw (szpinak, brokuły, jarmuż itp.) i ziół (gwiazdnica pospolita, mniszek lekarski, krwawnik pospolity) oraz, szczególnie w okresie lęgowym, skiełkowanego ziarna oraz ewentualnie karmy żywej (larwy mącznika młynarka, małe świerszcze, muszki owocowe itp.). Ta ostatnia nie jest jednak konieczna do pomyślnego odchowu piskląt – wystarczy bowiem markowy pokarm jajeczny z dodatkiem suszonych owadów oraz skiełkowane ziarno. Więcej o chowie i hodowli bardziej wymagających gatunków australijskich amadyn można przeczytać tu:

http://www.multihobby.net/?p=93

Rozmnażanie amadyn diamentowych w niewoli nie należy do łatwych. Wszystko bowiem zależy od właściwego dobrania się pary lęgowej. Ptaki zestawiane „na siłę” często nie chcą przystępować do lęgu lub go marnują. Bywa, że dopiero po którejś z rzędu wymianie jednego z partnerów tworzy się zgrana para, która niemal natychmiast przystępuje do lęgu. Najlepiej jednak jeśli pary mogą się dobrać same pośród grupy młodych, dojrzałych do rozrodu osobników, będących w wieku 10-12 miesięcy. W jednej klatce/wolierze powinna przebywać tylko jedna para amadyn diamentowych. Klatka hodowlana (70x40x50 cm) powinna być zaopatrzona w źródło sztucznego światła oraz osłonięta tu i ówdzie sztucznymi roślinami lub gałązkami świerku/sosny, co zwiększa dobrostan ptaków. Innym sposobem jest hodowla amadyn diamentowych w dużej wolierze w kolonii liczącej, co najmniej kilkanaście par. Samica składa zwykle 4-6 białych jaj. Obydwa ptaki na zmianę je wysiadują (jednak znacznie dłużej robi to samica) i karmią młode. Pisklęta wykluwają się po około 14 dniach inkubacji. Po trzech tygodniach młode opuszczają gniazdo i po kolejnych 3 stają się samodzielne. Jeśli młode ptaki pomyślnie odbywają swój pierwszy lęg, lepiej go nie kontrolować i nie obrączkować piskląt. Nigdy bowiem nie wiadomo jak zareagują na naszą ingerencję. Pary zaś sprawdzone bez problemu akceptują choćby i codzienne przeglądy budki, dotykanie piskląt itp. Najlepiej jeśli do zniesienia jaj dojdzie w typowej budce dla amadyn. W wolierze ptaki mogą jednak zbudować duże, kuliste gniazdo z tunelem wlotowym. Czasami jednak „diamenty” są wybredne pod względem wyboru miejsca na gniazdo i w klatce dobrze jest zawiesić w różnych miejscach, co najmniej 2 budki. Gniazdo wije samica, podczas gdy partner dostarcza jej materiału do jego budowy. Jednak już samo rozpoznanie płci jest niekiedy wyzwaniem, ze względu na występującą u tego gatunku monomorficzność. Samica ma ogólnie bledsze ubarwienie, włączając w to krótki, czarny pasek biegnący od nasady dzioba do oka oraz cieńsze i mniej intensywnie zabarwione obwódki wokół oczu (często jednak są to cechy zawodne, zwłaszcza u osobników będących w różnym wieku). Samiec poza tym, że śpiewa (jednak nie każdy) ma bardziej kwadratową, masywniejszą głowę, szerszy czarny pas na piersi i czarny ogon (u samicy bywa z brązowawymi przebarwieniami). Niektórzy hodowcy celem rozpoznania płci umieszczają (na kilkadziesiąt minut) ptaki w oddzielnych klatkach tak, aby się nie widziały, lecz słyszały. Jeśli nawet nie znamy charakterystycznych głosów nawoływania poszczególnych płci, to przynajmniej możemy stwierdzić, czy brzmią one tak samo czy odmiennie, co daje odpowiedź na pytanie, czy mamy do czynienia z parą czy dwoma osobnikami tej samej płci.



Para lęgowa
– samica po prawej


Samica w pełnej krasie


Po lewej samiec,
w środku młode,
po prawej samica


Pisklęta w wieku 11-12 dni


Pisklęta mają brodawki
świetle barwy żółto-czarnej
z białym obramowaniem


Podloty po opuszczeniu
gniazda


Amadyny diamentowe są dość
ciepłolubne i zadziorne


Odmiana srebrna

Pielęgnica Eliota (Thorichthys ellioti)

Pielęgnica Eliota (Thorichthys ellioti) to mój nowy nabytek. Należy do rodziny pielęgnicowatych (Cichlidae). Pochodzi z wód Meksyku (głównie rzeka Papaloapan wraz z jej dopływami) i jest bliskim krewniakiem pielęgnicy Meeka (T.meeki). Dorasta do 15-17 cmdługości. Piękne ubarwienie ryby najlepiej oddają zdjęcia. Samica jest mniejsza, ma ciemną plamę pośrodku płetwy grzbietowej, przy jej nasadzie (nie zawsze jednak widoczną z powodu turkusowych zygzaków). Samiec jest intensywniej ubarwiony i ma dłuższe płetwy nieparzyste. W okresie spoczynku płciowego „eliotki” nie są agresywne i szczególnie młode osobniki można utrzymywać w zbiorniku ogólnym. Powinien być on jednak znacznych rozmiarów (co najmniej 250 l), gęsto zarośnięty roślinnością (także pływającą, która tłumi światło), wyposażony w rozmaite kryjówki w postaci kamieni i korzeni oraz dobrą filtrację mechaniczno-biologiczną. Jako podłoża używamy najlepiej wyparzonego, drobnego żwirku lub grubszego piasku (ułatwi to samcowi kopanie dołków). Podstawę sukcesu hodowlanego stanowi dobrana para tarlaków. Ryby łączone „na siłę” mogą co prawda odbywać tarło, ale często zjadają ikrę (zwłaszcza samiec) lub larwy. Gatunek litofilny składający jaja najczęściej na twardych powierzchniach (płaskie kamienie, korzenie itp.). W okresie okołotarłowym ryby stają się agresywne. Najlepiej jest więc przenieść dobraną parę do zbiornika tarliskowego o pojemności około 100 l. Napełniamy go odstaną wodą wodociągową, której odczyn powinien być obojętny. Instalujemy wewnętrzny filtr gąbkowy, np. napędzany brzęczykiem i ustalamy temperaturę wody na około 27°C. Konieczne są płaskie kamienie, połówki orzecha kokosowego, dachówka, położona na bok gliniana doniczka itp. Dobrostan ryb znakomicie polepsza rozłożysty korzeń lub pojemnik z kępą roślinności twardolistnej (dobrze zabezpieczonej kamykami, co zapobiegnie wykopaniu i zniszczeniu ich przez ryby).

Tarło prowokuje większa (20-25%) podmiana wody (niekoniecznie na miękką, ale ja stosuję wodę z filtra RO, która dobrze imituje naturalny opad deszczu) i chłodniejszą o około 3°C. Samica może złożyć ponad 400 ziaren ikry. Tarlaki są troskliwymi rodzicami. Wylęg larw (we wspomnianej temperaturze wody) następuje po 3 dobach. Jaja narażone są więc na inwazje grzybów pleśniowych, stąd czystość zbiornika i dobra jakość mikrobiologiczna wody odgrywają duże znaczenie dla pomyślnego rozwoju zarodków. Larwy przenoszone są do wykopanych wcześniej (głównie przez samca) dołków w piasku (wykopywane i niszczone są przy tym ewentualne rośliny) i pilnie strzeżone. Resorpcja zawartości woreczków żółtkowych zabiera wylęgowi dość długo, bo niemal 6 dni. Jego wykarmienie nie stanowi problemu – młode najchętniej jednak jedzą żywy (węgorki „mikro”, siekane rureczniki, zooplankton) i mrożony pokarm (oczliki, moina, larwy komara itp.). Bardzo ważne jest utrzymywanie zbiornika w czystości, regularne podmiany wody oraz wydajna jej filtracja z jednoczesnym napowietrzaniem.



Samiec – piękno barw



Zaloty – samiec ręży się i
odchyla pokrywy
skrzelowe (z prawej)



Samica w pełnej okazałości



Czyszczenie kamienia,
na którym będzie złożona ikra



Samica przymierza się do
złożenia ikry – widoczne
pokładełko



Ikra złożona na płaskim
kamieniu



Samica wachluje płetwami
nad ikrą



Larwy w wykopanym przez
samca dołku



Narybek tuż po rozpoczęciu
pływania i żerowania

Naskalnik Dickfelda (Julidochromis dickfeldi)

Naskalnik Dickfelda (Julidochromis dickfeldi) to speleofilny, monogamiczny gatunek z rodziny pielęgnicowatych (Cichlidae), pochodzący z jeziora Tanganika. Do rozrodu najodpowiedniejsza jest woda twarda do bardzo twardej (15–25°n), o odczynie zasadowym (pH 8-9) i temperaturze 24-25°C. Do wody można dodać soli kuchennej niejodowanej w ilości łyżeczka od herbaty na 20 l. W zbiorniku z omawianymi rybami nie należy umieszczać korzeni, które wydzielają do wody substancje zakwaszające. Należy również unikać wszelkich zmian w jego wystroju, a nawet bardzo obfitych, jednorazowych podmian wody (>50%), które mogą wywołać u naskalników silną agresję wewnątrzgatunkową (nawet pomiędzy osobnikami tworzącymi dotąd zgodną parę hodowlaną). Są wrażliwe na niedostatek tlenu w wodzie, dlatego też, mimo działania filtra i/lub napowietrzacza, należy co jakiś czas zmniejszać stale rozmnażającą się obsadę ryb w akwarium. Generalnie rozróżnienie płci u wielu gatunków naskalników jest dość trudne. U naskalnika Dickfelda samice są mniejsze od samców. Płeć można jednak najpewniej rozróżnić w okresie tarła, kiedy to pokładełko ikrzycy jest tępo, a mleczaka szpiczasto zakończone. Starsze samce mogą mieć także bardziej wysklepione czoła oraz zaostrzone płetwy brzuszne, grzbietową i odbytową.

Najlepsze do utworzenia pary hodowlanej są osobniki młode. Skojarzenie ze sobą sztuk dorosłych jest często zawodne. Najłatwiej wyłonić dobraną parę, wpuszczając kilka osobników do nowo założonego akwarium – wtedy para ryb wspólnie broni obranego rewiru lęgowego (bardzo silnie rozwinięty terytorializm). Przeznaczamy dla niej zbiornik tarliskowy o pojemności około 60-80 l, wyposażony w kryjówki (gliniane rurki drenarskie, doniczki, sklejone i stabilne konstrukcje z kamieni – piaskowce, łupki, wapienie). Ikra składana jest w szczelinach skalnych w płaszczyznach pionowych w wąskich szczelinach lub na sklepieniach różnorakich kryjówek Bezpośrednią opiekę nad jajami, larwami i narybkiem sprawuje samica, podczas gdy samiec jest zajęty patrolowaniem rewiru lęgowego. Ustawiczne przebywanie ikrzycy w kryjówce (często nie wychodzi nawet do karmienia) i wzmożona aktywność mleczaka zazwyczaj nieomylnie świadczą o pilnowaniu ikry lub larw. Samica może złożyć do kilkudziesięciu jaj.

Larwy lęgną się po 2–3 dniach. Po dalszych kilku dniach zaczynają pływać i żerować. Wówczas opieka rodziców polega głównie na strzeżeniu rewiru lęgowego, na którym przebywa narybek. Pierwszym pokarmem dla przychówku może być najdrobniejszy zooplankton (oczliki i ich larwy, wioślarki), larwy solowca oraz nicienie „mikro”. Starszym podajemy drobno siekane i dokładnie przepłukane rureczniki lub wazonkowce, larwy wodzienia, czarne larwy komarów, artemię, mysis, rozdrobniony kryl oraz markowe pokarmy gotowe (granulowane i płatkowe, w tym roślinne). Naskalniki pływają w charakterystyczny sposób, dotykając brzuchem do litej powierzchni (również brzuchem do góry w chwili odpłynięcia od niej!), co jest ich normalnym zachowaniem. Po 2–3 tygodniach tarlaki podchodzą do kolejnego tarła, często w obecności podrośniętego narybku z poprzednich lęgów (wielopokoleniowe rodziny). Najstarsze sztuki, ustawicznie odpędzane przez rodziców (mierzą wtedy zwykle 3–4 cm), dobrze jest sukcesywnie odławiać. Zbiornik utrzymujemy zawsze w czystości.



Samiec w całej okazałości



Para ryb -samiec z przodu



Samiec przy kryjówkach



Rodzice z młodymi



Podrośnięte młode



Para ryb – samiec u góry

Amadyna wspaniała (Chloebia gouldiae)

Amadyna wspaniała (Chloebia gouldiae), zwana także amadyńcem (ta nazwa obecnie obowiązuje, ale ja nijak nie mogę się do niej przekonać :)) lub amadyną Goulda, bądź po prostu guldą należy do rodziny astryldów (Estrildidae). W naturze zamieszkuje północną Australię, gdzie jest gatunkiem zagrożonym wyginięciem. Występuje tam odmiana czarnogłowa (najczęstsza), czerwonogłowa (praktycznie co trzeci, czwarty osobnik) oraz najrzadziej – żółto- lub złotogłowa, a właściwie pomarańczowogłowa (jeden ptak na około 5000 czarno- i czerwonogłowych). Hodowcy określają barwną głowę ptaka mianem maski. Niepowtarzalna, żywa i efektowna kolorystyka tych ptaków sprawia, że są one symbolem ptasiego piękna i atrakcyjności dla jednych i kolorowego kiczu dla drugich. Amadyny wspaniałe to w powszechnej opinii ptaki wrażliwe na złe warunki środowiskowe, ciepłolubne, nie znoszące wilgoci i przeciągów, lubiące spokój, ciszę i kąpiele wodne. Przez dziesiątki lat hodowli w niewoli ptaki te stały się jednak bardziej zahartowane, dobrze przystosowując się do miejscowych warunków – optymalna zatem dla nich temperatura otoczenia to 20-22°C (okresowo może być nieco wyższa lub niższa o 1-2°C). Amadyny odpowiednio zaaklimatyzowane (to bardzo ważne!) można utrzymywać (od maja do końca sierpnia) w ogrodowych wolierach (bardzo dobrze jednak osłoniętych i nasłonecznionych). Zimowanie można przeprowadzać w pomieszczeniach, w których temperatura powietrza wynosi około 15°C (straty ciepła rekompensujemy wówczas ptakom bardziej kaloryczną karmą). W klatce, której optymalne wymiary dla pary wynoszą: 70x40x60 cm należy zamontować niskiej mocy świetlówkę, która powinna świecić przez 12-15 godzin na dobę. Wskazane są także sztuczne imitacje roślin, które polepszają dobrostan ptaków. Bardzo ważne jest prawidłowe i urozmaicone żywienie (markowa mieszanka ziaren, skiełkowane i moczone ziarno, warzywa i zioła liściaste, mieszanka jajeczna, grit z węglem drzewnym, wapno z mątwy, owady). Ubarwienie samicy jest bledsze, mniej intensywne, ale kolorystyka poszczególnych części ciała różni się w zależności od odmiany. Samiec odznacza się też śpiewem.

Aby móc cieszyć się przychówkiem należy, moim zdaniem, każdą parę hodowlaną utrzymywać oddzielnie. Jeszcze do niedawna młode odchowywano głównie przy pomocy mewek japońskich, ale obecnie metoda ta stosowana jest na szczęście coraz rzadziej. Tak bowiem odchowane ptaki praktycznie często nie nadają się potem do lęgów z powodu procesu zwanego wdrukowaniem (imprinting) – napiszę o tym szerzej przy innej okazji, a ponadto są słabsze, gorzej się pierzą itp. A zatem w hodowli amatorskiej zawsze należy dążyć do naturalnych lęgów! Nie należy się absolutnie tego bać, bo choć niepowodzenia nie są tu rzadkie, to jednak mnóstwo obecnie par dobrze wysiaduje jaja i karmi młode. Gniazdo zakładane jest najczęściej w budce (półotwartej lub z otworem) o wymiarach, np. 15x15x15 cm. Jako materiału do jego budowy ptakom należy dostarczyć włókiem orzecha kokosowego (najlepsze), delikatnego, miękkiego siana, suchego mchu itp. Samiec znosi materiał i zaleca się do samicy wykonując charakterystyczne podskoki. Samica składa 3-8 białych jaj (codziennie jedno), które wysiaduje przez około 14 dni (inkubacja w skrajnych przypadkach może trwać nawet 18-19 dni), w dzień na zmianę z samcem, a w nocy przeważnie sama. Wysiadywanie rozpoczyna się różnie – po zniesieniu drugiego, trzeciego, a czasem wszystkich jaj. Pisklęta po wylęgu są jasnoróżowe i pozbawione puchu; zaczynają widzieć po 7 dniach. Mają charakterystyczne brodawki świetlne w kącikach dzioba (po 3 z każdej strony, przy czym 2 są niebieskie, a jedna, środkowa biało-żółta), które świecą odbijając skąpe światło docierające do wnętrza budki. Po 8-12 dniach samica zaprzestaje ogrzewania młodych i zaczyna nocować na zewnątrz budki razem z samcem. Obrączkowanie przeprowadzamy 10-12 dnia. Podloty opuszczają gniazdo po 3 tygodniach i jeszcze przez kolejne 2 są dokarmiane przez rodziców. Między 4 a 6 miesiącem życia pierzenie powinno się u nich całkowicie zakończyć, ale czasem trwa nawet do roku.

Nierzadkim niepowodzeniem w lęgu jest wyrzucanie piskląt z gniazda przez rodziców. Dzieje się tak zazwyczaj u par młodych, nie w pełni dojrzałych rozpłodowo, w przypadku silnej inwazji pasożytów zewnętrznych lub z powodu nadmiaru białka zwierzęcego w diecie ptaków. Budka z tzw. przedsionkiem i głębszą częścią właściwą nieco temu zjawisku zapobiega. Określona barwa dzioba może być wskaźnikiem ich stanu dojrzałości rozpłodowej – u samca lśniąco perłowo-biała z czerwonym koniuszkiem, u samicy – niemal zupełnie czarna, czerwona lub żółta (zależnie od mutacji barwnej). Amadyny wspaniałe są podatne na zarażenie roztoczami, wywołującymi sternostomatozę. Pasożyty te bytują w układzie oddechowym ptaków. Dobrym lekiem przeciwko nim jest iwermektyna, którą należy podawać pod kontrolą lekarza weterynarii – specjalisty awiopatologa.



Para ptaków – samica z przodu


Dobrane pary najlepiej trzymać
w oddzielnych klatkach


Sztuczne rośliny poprawiają
dobrostan ptaków


Amadyny wspaniałe nie znoszą
zimna, wilgoci i przeciągów


Świeżo wyklute pisklęta są
różowe, nagie i ślepe


Pisklęta w wieku ok. 10 dni
– widoczne brodawki świetlne
w kątach dziobów


Pisklęta w wieku ponad
dwa tygodni


Podloty w wieku około 2,5 mies.