Drobnotka nadobna (Neoheterandria elegans). Chów

Para dorosłych osobników – z lewej samiec odmiany ksantorycznej

Ten piękny, filigranowy gatunek z rodziny piękniczkowatych (Poeciliidae), zwany jest w języku angielskim Tiger Teddy. W naturze występuje endemicznie w Kolumbii, gdzie spotkać go można w dorzeczach rzek Rio Truando (departament Chocó na zachodzie kraju, graniczący z Panamą)  i Rio Atrato w północno-zachodniej części Kolumbii.

 

 

Dorosły samiec odmiany nominatywnej

Samica jest większa i dorasta do 2,5 cm, podczas gdy samiec jest mniejszy (dorasta do około 1,5 cm), smuklejszy, ma także węższą głowę i organ kopulacyjny – gonopodium. Dodatkowo u samicy pręga nad płetwą odbytową jest wyraźniejsza, częstokroć z miedzianym obramowaniem.

 

 

 

Dobre zarośnięcie zbiornika roślinnością to podstawa dobrostanu drobnotek

Ubarwienie ciała: na oliwkowo-żółto-miodowo-zielonkawym tle (gdzieniegdzie mniej lub bardziej pomarańczowym), w tylnej połowie ciała, występują poprzeczne, czarne pręgi (6-9). Cieniutkie obramowania płetw nieparzystych opalizują przy dobrym świetle w kolorze błękitnym (szczególnie widać to u wyrośniętych samic).

 

 

 

Z lewej samiec odmiany ksantorycznej

Ryby spokojne i towarzyskie, dość ruchliwe, choć pływają wolno i spokojnie, często co i raz „przystając” w bezruchu. W sprzyjających warunkach są ciekawskie i dość śmiałe. Utrzymywane tzw. parkami lub nawet w małych grupkach (3-5 osobników), w zbiornikach (nawet jednogatunkowych) ze skąpą obsadą roślinną wyraźnie źle się czują i stają się bojaźliwe.

 

 

Grupa drobnotek żerujących przy powierzchni wody

Samce bywają wobec siebie zadziorne – wzajemnie przeganiają się i atakują, prężąc płetwy i wyginając ciała. Owe niesnaski nie są jednak groźne dla ich zdrowia. Samiec inicjujący zbliżenie  często ukradkiem podpływa od tyłu do samicy i nakierowując gonopodium ku przodowi, stara się szybko doprowadzić do kopulacji.

 

 

Dorodna samica

Drobnotka nie nadaje się do chowu w akwarium ogólnym (zespołowym). Wespół bowiem z większymi, ruchliwszymi i często agresywniejszymi gatunkami ryby te giną zwykle po niedługim czasie i praktycznie nie ma szans na odchowanie młodych. Najlepszy jest dla nich zatem zbiornik jednogatunkowy i chów w większych grupach złożonych, np. z 4-5 samców i 8-12 samic.

 

Drobnotki to ryby nader spokojne i łagodne oraz nieco płochliwe

Bardzo wskazane jest ustawienie akwarium w miejscu zapewniającym mu kilkugodzinną w ciągu dnia operację promieni słonecznych (raczej nie bezpośrednią). Omawiane ryby preferują zbiorniki obficie zarośnięte zarówno miękką, jak i twardą roślinnością. Szczególnie polecane są mchy i gatunki pływające (rzęsy, limnobium, rogatek, wywłócznik, najas itp.), w których schronienie znajduje nowo narodzony narybek.

 

 

Samiec podążający za samicą (ta z prawej)

W zbiorniku trzeba jednak pozostawić tu i ówdzie wolne przestrzenie do swobodnego pływania i żerowania. Pojemność zbiornika może wynosić jedynie 20 l, lecz prawdziwe piękno i behawior tych  ryb uwydatniają się w znacznie większych, np. 60-80 l.  Elementami wystroju mogą być 1-2 niewielkie korzenie i kilka kamieni oraz średnio gruby piasek. Oświetlenie akwarium powinno być dość silne, ale stonowane przez wspomnianą roślinność pływającą.

 

Po lewej widać samca, który wygina swe gonopodium do przodu

Woda powinna być średnio twarda, rzędu 12-15ºn, o odczynie minimalnie kwaśnym do zasadowego (6,8-8,0) i temperaturze 22-25°C (nie powinna długotrwale przekraczać 26°C, ani spadać poniżej 15°C), nieznacznie raz w tygodniu odświeżana (10-15%, gdy działa filtracja lub 25-40 przy jej braku – to czasem ma miejsce w małych zbiornikach), znajdująca się w lekkim, subtelnym ruchu.

 

Drobnotki to filigranowe piękno w akwarium

Wodę warto filtrować, np. z użyciem małego, gąbkowego filtra wewnętrznego, napędzanego brzęczykiem. Uzasadnione jest ponadto zainstalowanie napowietrzacza, zwłaszcza podczas letnich upałów, gdyż tlen potrzebny jest do życia nie tylko osobnikom dorosłym i młodocianym, ale również zarodkom rozwijającym się w ciele samic.

 

 

Dwie dorodne samice i samiec (w środku)

Drobnotki są wszystkożerne, jednak pokarm powinien być odpowiedniej miękkości i wielkości, dostosowanej do ich niewielkiego otworu gębowego. Chętnie zjadane są małe larwy komarów, siekane rureczniki i grindal, a także różnorodne mrożonki (oczlik, moina, rozwielitka, mysis) oraz rozdrobnione karmy płatkowe i drobne granulaty, w tym z komponentą roślinną (spirulina) oraz liofilizowane typu FD.

 

Drobnotki – te samice po prostu mają się dobrze, a ich dobrostan jest bardzo dobry

Ryby te nie stronią od zjadania glonów, ale raczej w małych ilościach (głównie jedzą tzw. aufwuchs). Dlatego też zbiornik do ich odchowu nie powinien być świeżo założony, lecz stary, nieco nawet „zapuszczony”. W małym akwarium należy zwracać szczególną uwagę na jakość zadawanego pokarmu oraz jego ilość. Jednorazowo nie wolno podawać go więcej, niż ryby zdążą zjeść w ciągu kilku minut.

 

Zdrowe, dobrze utrzymane ryby, choć małe, to cieszą oko akwarysty pod każdym względem

Jako uzupełnienie diety ryb dorosłych mogą być podawane drobniejsze rozwielitki i oczliki. Należy wszakże pamiętać, że jest to pokarm nisko kaloryczny, stąd podawanie go samicom ciężarnym i rodzącym jako główne menu może w dłuższej perspektywie negatywnie wpłynąć na ich kondycję i rozwój płodów.

 

 

Gromada drobnotek w szklanej misie – ryby przygotowane do przeniesienia do nowego zbiornika

Drobnotka nadobna jest równie plastycznym gatunkiem, co drobniczka jednodniówka (Heterandria formosa), lecz nieco wrażliwszym. Można wprawdzie utrzymywać ją w niższej temperaturze wody (18-21ºC), ale wówczas ryby zdecydowanie wolniej rosną i słabo się rozmnażają lub wcale. Korzyścią jest jednak znacznie przedłużenie długości ich życia. Generalnie zaś temperatura wody dla drobnotek nie powinna przekraczać 26ºC.

 

 

Najlepsze zdjęcia z 2018 r

Szanowni Państwo,

tuż przed Świętami Bożego Narodzenia postanowiłem zamieścić kilkanaście najlepszych, moim zdaniem, zdjęć z mijającego roku, oczywiście roku hodowlanego 🙂 Życząc Państwu spokojnych, radosnych i rodzinnych Świąt oraz wszystkiego najlepszego w Nowym Roku, zapraszam do dalszego czytania mojego bloga, jak również do oglądania filmików na moim kanale YouTube:

https://www.youtube.com/channel/UCeHQvxuBCXSs1yJOyU-Uayg?view_as=subscriber

Nie zapominajmy także, że od 2003 r. mamy w Polsce Dzień Ryby – zawsze 20 grudnia! Może powinniśmy, choćby tylko symbolicznie, go obchodzić, np. pochylając się nad smutnym losem wigilijnych karpi …

Para pielęgnic diamentowych – samica u dołu

Kilkudniowe pisklęta kanarków dopominające się o pokarm

Para pielęgniczek Ramireza – samica z przodu

Trzy dorodne, pięknie wybarwione samiczki drobnotki nadobnej

Kanarki w wolierze zewnętrznej, w której przebywają przez cały rok

Moje płazarium w okresie lata – miejsce godów traszek zwyczajnych i żab zielonych oraz moczarowych

Samiczka gołąbka diamentowego wysiadująca jaja

Alsolotl odmiany białej – płaz ogoniasty, który w akwarium rozradza się w stadium larwalnym (neotenia)

Para ziemiojadów Guianacara stergiosi z narybkiem – samiec z prawej

Tarło akar „Electric Blue” – samica poniżej

Para barwniaków Nanochromis transvestitus – samica z prawej

Gody wielkopłetwów wspaniałych – samiec napina swe płetwy

Para gołąbków prążkowanych

Przepiórka chińska – samica z młodym (także samica)

Pięknie wybarwiony samiec czerwieniaka kongijskiego, H. lifalili

Młodzież molinezji złotej

Para Crenicichla proteus z potomstwem (samica z lewej)

Para kanarków szeków odmiany Gloster Consort

Wygrzewająca się w słońcu grupa żab moczarowych

Cukrówka (samica) z pisklętami

 

 

Zaszufladkowano do kategorii Inne

Akara Akara „Electric Blue” (Andinoacara pulcher). Pochodzenie i chów

Para pięknie wybarwionych akar – samica z przodu

Akara „Electric Blue” to najprawdopodobniej krzyżówka pomiędzy akarą błękitną (Andinoacara pulcher) i pielęgniczką Ramireza (Microgeophagus ramirezi), odmiany właśnie „Electric Blue”. Nie jest to jednak hybryda samoistna, lecz sztuczna, wymuszona przez człowieka. Pobrano bowiem ikrę od pierwszego gatunku i zapłodniono ją nasieniem drugiego.

 

 

Samiec jest większy i ma dłuższe płetwy nieparzyste

Jaja zapewne inkubowano sztucznie, a potomstwo hodowano na tzw. linię, co utrwaliło pożądaną cechę jaskrawej niebieskości. Dlatego też osobniki „Electric Blue” kojarzone między sobą dają potomstwo, które w 100% wiernie dziedziczy po nich wspomnianą cechę. Pod względem genetycznym nastąpił tu, choć krytykowany przez wielu, to jednak pewien sukces hodowlany.

 

 

Niebieskie ubarwienie ciała doskonale komponuje się w akwarium z soczystą zielenią roślin

Niemniej nie brakuje głosów twierdzących, że akara „Electric Blue” to tylko forma barwna popularnej w akwariach, zwłaszcza w ubiegłym stuleciu, akary błękitnej (Andinoacara pulcher), stąd i nazwa łacińska pozostała taka sama. Powstała zapewne jako mutacja (wymuszona sztucznie?), którą następnie utrwalono szeregiem zabiegów hodowlanych.

 

 

Akary „Electric Blue” mają zwykle spokojne usposobienia – tu samica

Oprócz atrakcyjnej barwy akara „Electric Blue” zyskała także pożądaną w akwarystyce cechę, jaką jest relatywnie mniejsza agresywność. Zdecydowanie bowiem jej temperament jest znacznie łagodniejszy od akary błękitnej i nieco bardziej zadziorny niż u pielęgniczki Ramireza. Można je zatem utrzymywać w zbiorniku towarzyskim (zwłaszcza osobniki młodociane) z wieloma innymi rybami za wyjątkiem gatunków najmniejszych, choć w obszernym, dobrze urządzonym i zarośniętym zbiorniku także ławicowe, małe taksony nie są zwykle przez nie niepokojone.

 

Dobrane pary zaleca się utrzymywać oddzielnie

Należy jednak, uważać na dobrane pary, które w okresie okołotarłowym mogą sprawiać na tym polu mniejsze lub większe problemy. One, moim zdaniem, nie nadają się do akwarium zespołowego, chyba że pełnego innych gatunków pielęgnic/akar o zbliżonej wielkości (pielęgnice: Meeka, miodowa, zebra, akara pomarańczowopłetwa itp.).

 

 

 

Ciemne podłoże i inne elementy wystroju podkreślają piękne barwy ryb – tu samiec

Pielęgnacja omawianego gatunku nie należy do trudnych. Ryby te poleca się nawet początkującym akwarystom. W akwarium o pojemności około 120 l możemy utrzymywać dorosłą parę lub kilka osobników młodocianych. Jako podłoża używamy drobnego żwirku o ciemnym odcieniu, co jeszcze bardziej podkreśla piękne barwy akar.

 

 

 

 

Rośliny są wyrywane i uszkadzane głównie przez dobrane pary szukające sobie miejsca na gniazdo

Poza okresem tarła rośliny posadzone w dnie zwykle nie są specjalnie uszkadzane, ani wyrywane (co najwyżej urywane są pojedyncze liście), ale zdarzają się osobniki nader intensywnie przekopujące dno. Na wszelki jednak wypadek należy sadzić je w zwartych kępach obłożonych kamieniami lub w pojemnikach. Bardzo wskazana jest roślinność pływająca, która tonując silne oświetlenie jeszcze bardziej poprawia wybarwienie ryb.

 

 

Akary „Electric Blue” są rybami dość odpornymi, ale wyraźnie mniej od akary błękitnej – tu para – samiec z lewej

Akara „Electric Blue” to ryba dość odporna, ale moim zdaniem, wyraźnie mniej od akary błękitnej. Najlepiej czują się w wodzie o twardości ogólnej do około 17°n, pH 5,5-7,5 i temperaturze wody 23-26°C. W zbiorniku konieczne są różnorodne elementy jego wystroju: korzenie, płaskie kamienie, groty, kawałki drewna, zatopione gałęzie, przewrócone na bok gliniane doniczki lub stożki, łupiny orzecha kokosowego, rurki z PCV lub drenarskie z gliny itp.

 

Dobra jakość wody to podstawa zdrowia akar – pięknie wybarwiony samiec po prawej

Akary bez szkody dla zdrowia okresowo znoszą zarówno niższą (około 15°C), jak i wyższą (około 30°C) ciepłotę wody. Regularne jej podmiany przeprowadzamy raz w tygodniu w objętości 15-20%, najlepiej w połączeniu ze starannym czyszczeniem (odmulaniem) dna z wszelkich resztek organicznych. Należy zaopatrzyć się w wydajny filtr kubełkowy, gdyż omawiany gatunek preferuje dobrej jakości wodę z co najwyżej minimalnym stężeniem związków azotu.

 

Piękne barwy ryb świadczą o ich znakomitym dobrostanie

Widywałem akary żyjące w zaniedbanych akwariach, często przerybionych, ze słabą filtracją i skąpym wystrojem. O ile w takich warunkach akara błękitna zwykle radzi sobie całkiem nieźle, to forma „Electric Blue” już niekoniecznie. Ryby przede wszystkim stają się apatyczne i płochliwe. Nie podchodzą do tarła, mają przyblakłe barwy i nierzadko zapadają na choroby. A te nie leczy się wcale łatwo.

 

Wszystkożerność akar sprawia, że ich wyżywienie nie stanowi żadnego problemu

Gatunek wszystkożerny, ale najlepiej chowa się i rozmnaża na karmie żywej lub mrożonej pochodzenia zwierzęcego. Zjada także wszelkie dedykowane pokarmy suche, tak granulowane, jak i płatkowe. Wskazany jest dodatek do diety karmy roślinnej, np. wyprodukowanej na bazie spiruliny.

 

Drobniczka jednodniówka (Heterandria formosa) – zawiłości rozrodu

Para drobniczek – samica u góry

U drobniczki jednodniówki (Heterandria formosa) jedne aspekty rozrodu pozostają takie same, jak u większości przedstawicieli rodziny piękniczkowatych (Poeciliidae), podczas gdy inne są zupełnie unikatowe. I tak, również tutaj pakiety plemników gromadzone są po kopulacji w licznych uchyłkach jajowodu, gdzie zachowują żywotność przez wiele miesięcy.

 

 

Samiec w całej okazałości

Dzięki temu mają one zdolność zapładniania sukcesywnie (cyklicznie) i stale dojrzewających nowych partii komórek jajowych. U zdrowej, będącej w optymalnej kondycji samicy takich rozwijających się niezależnie od siebie partii zarodków może być nawet osiem (samica po osiągnięciu dojrzałości płciowej praktycznie przez cały czas jest w ciąży).

 

 

Jest to możliwe dzięki tzw. dodatkowemu zajściu w ciążę, czyli nadpłodnieniu, zwanemu też superfetacją – zjawisku określanemu jako jednoczesny rozwój zarodków znajdujących się w kilku różnych stadiach rozwoju (nakładające się na siebie mioty; w jęz. angielskim: Clutch overlap). Dla organizmu samicy stanowi  to duże obciążenie. Dlaczego? O tym poniżej …

 

Samiec (z lewej) podążający ku samicy

Po zapłodnieniu zygotę oddziela od jajnika przestrzeń okołożółtkowa wypełniona płynem jajnikowym. Zygota zawiera jednak niewielkie ilości żółtka i zarodki zmuszone są po niedługim czasie czerpać substancje odżywcze z ciała matki (matrotrofia). Odbywa się to za pomocą łożyska pęcherzykowego, zwanego też łożyskiem pęcherzyka jajnikowego [dawniej określano je jako łożysko rzekome (pseudoplacenta)].

 

Gęsto zarośnięty zbiornik z drobniczkami – dobry dobrostan ryby mają zapewniony

Tworzą je przylegający ściśle nabłonek pęcherzyka jajnikowego oraz powierzchnia chłonna zarodka – szczególnie obficie ukrwiona błona worka osierdziowego i woreczka żółtkowego. Struktury te uczestniczą w transferze substancji odżywczych z organizmu matki do zarodka (matrotrofia). Jak wydajny i rozbudowany jest to system niech posłuży fakt, że sucha masa ciała zarodka wzrasta podczas całej embriogenezy aż o 3900%.

 

Grupa dorosłych osobników żerujących przy dnie

Zdaniem niektórych badaczy, we wczesnych stadiach rozwoju,  pokarm wchłaniany jest także przez nabłonek pokrywający całe ciało zarodka. Jego głowę zakrywa niczym kaptur powiększający się worek osierdziowy, który wraz z woreczkiem żółtkowym jest bogato unaczyniony.

 

 

 

U drobniczek pojawiają się niekiedy jaśniej ubarwione osobniki – ksantoryczne

Nabłonek zlokalizowany na wierzchołkach obu narządów a także na powierzchni osłonki przejrzystej pęcherzyków jajnikowych jest wyspecjalizowany i ma wysoce chłonny charakter – na jego powierzchni znajdują się bowiem liczne, wydłużone mikro wypustki, pofałdowania i pęcherzyki, które zanikają przed porodem (tej cechy specjalizacji nabłonkowej brak jest u innych przedstawicieli rodziny piękniczkowatych).

 

 

Dorodna samica u góry – takie osobniki rodzą regularnie młode

Powyższe ma swoje ścisłe odzwierciedlenie w strategii rozrodczej gatunku, gdzie samica rodzi często, ale mioty są bardzo mało liczne (potomstwo ma wówczas większe szanse na przeżycie w razie ataków drapieżników lub wystąpienia niekorzystne czynników środowiska, np. suszy, braku pokarmu itp.). Zamiast bowiem wydawać na świat wszystkie młode naraz (jak ma miejsce u ogromnej większości piękniczkowatych, gdzie cały miot rodzi się podczas jednego porodu, trwającego zwykle 1-3 godzin), poszczególne porody rozkładają się w czasie.

 

Samica – na tle soczystej zieleni drobniczki prezentują się najokazalej

Ten zaś trwa zwykle od kilku do kilkunastu dni, w zależności od panujących warunków środowiskowych. Może być zatem tak, że niemal każdego dnia (co 20-30 godzin) , choć częściej co drugi, trzeci dzień (czasem jeszcze rzadziej – nawet co 5-10 dni) samica odbywa jeden poród, podczas którego wydaje na świat zwykle 1-2, rzadko więcej młodych (są to osobniki najbardziej rozwinięte, podczas gdy reszta zarodków dalej dojrzewa i oczekuje na swoją kolej, niczym na fabrycznej taśmie produkcyjnej).

 

Narybek drobniczki ma barwę ochronną i nie jest zwykle niepokojony przez osobniki dorosłe

Cały zaś miot obejmujący daną partię jaj i dany okres czasu liczy od kilku do dwudziestu kilku osobników (rzadko więcej). Drobniczki zwykle nie zjadają swojego potomstwa i w jednogatunkowym akwarium, bogato zarośniętym i przy odpowiednim żywieniu ryb dorosłych możliwy jest bezproblemowy odchów narybku. Można go także na bieżąco odławiać pośród roślinności pływającej i przenosić go do oddzielnego zbiornika – odchowalni.

 

Dwie dorodne samice

O drobniczce jednodniówce pisałem kiedyś tu:
„Heterandria formosa”

Guianacara stergiosi. Rozród

Samica pokazuje samcowi (z prawej) gdzie jest jego miejsce przy opiece nad potomstwem

Samica jest mniejsza o 1/3 i ma drobniejszą budowę ciała. Samiec dorasta w akwarium do około 15 cm. Ma on też bardziej ściętą i potężniejszą część czołową głowy oraz nieco dłuższe płetwy. W okresie składania jaj brodawka ikrzycy jest nieco wysunięta dogłowowo i tępo zakończona (u samca – wysunięta doogonowo i ostro zakończona).

 

 

Para tarlaków – samica u dołu

O zbliżającym się tarle świadczy niespokojne zachowanie ryb. Przede wszystkim wzrasta nieco ich terytorializm i chronienie wybranej kryjówki. Samica w pewnym momencie po prostu w niej znika (np. wpływa do wnętrza kokosu, rury z PCW, groty, przewróconej na bok doniczki itp.) . Tarło ma miejsce w osłoniętej kryjówce i niełatwo je zauważyć.

 

 

Para z świeżo wyklutymi z jaj larwami (samiec po prawej)

To samica adoruje i zaprasza do kryjówki samca. Po tarle nie jest on do niej wpuszczany, a częstokroć jest wręcz odganiany przez partnerkę. Dlatego też, aby uspokoić samicę i dać jej poczucie bezpieczeństwa niektórzy hodowcy stosują kryjówki z regulowaną wielkością otworu wlotowego (wylot jest zaślepiony lub przylega do litej powierzchni).

 

 

Opieka samicy nad larwami

Po tarle jest on zmniejszany tak, aby ikrzyca mogła swobodnie przezeń się przeciskać, a samiec nie. Samica składa ikrę na pionowej powierzchni lub suficie kryjówki (także na korzeniu zrobiwszy uprzednio pod nim stosowny wykop). Przeciętnie liczba składanych jaj wynosi 100-300 sztuk, najczęściej około stu kilkudziesięciu.

 

 

Samica charakterystycznie wciera się w podłoże, aby cząstki pokarmu poderwały się do góry

Dość często u ryb z rodzaju Guianacara dochodzi do kłótni między rodzicami o opiekę nad potomstwem. Raz są to jedynie niegroźne niesnaski i łagodne przepychanki, a innym razem bezpardonowe przejawy agresji. U mnie samica jedynie z rzadka starała się odgonić samca od młodych. Robiła to jednak bardzo subtelnie.

 

 

 

Samiec (po lewej) patroluje rewir wokół gniazda

Gdy młode podrosły i ukończyły trzeci tydzień życia tarlaki G. stergiosi stały się na powrót lękliwe. Rodzice chowali się w kryjówkach, gdy tylko wchodziłem do pomieszczenia, w którym stało akwarium. Nie wypływały nawet do karmienia, co najwyżej na krótką chwilę. Narybek zaś nie był aż tak płochliwy i przede wszystkim intensywnie żerował, co przekładało się na jego szybki wzrost.

 

Narybek pokrewnego gatunku S. geayi

Ubarwienie młodych jest maskujące – szarawe w ciemniejsze wzorki. Żywienie narybku można rozpocząć od podawania mu najdrobniejszych larw solowca, choć niektórzy hodowcy wolą przez pierwsze 3-4 dni karmić  larwami oczlików i wrotkami. To karma idealna.

 

 

 

„Gujanki” to bardzo troskliwi rodzice – tu samica

Jednakże w praktyce młode wykarmiane są na rozdrobnionej, markowej karmie suchej i mrożonkach (moina, oczlik, bosmina, wrotka). Kilkudniowe jedzą chętnie węgorki octowe, nicienie „mikro” oraz drobniutko siekane rureczniki. Starszym można co i raz podać zooplankton, siekane larwy ochotki i wodzienia na zmianę z mrożonkami i tonącą karmą suchą.

 

Narybek G. stergiosi w wieku około miesiąca

U G. stergiosi w opiece nad potomstwem zdecydowanie większą aktywność przejawia samica. Co i raz charakterystycznie osiada na podłożu, po czym wykonując szybkie, gwałtowne ruchy płetwami i ciałem wciera się w nie i sprawia, że tumany osadów dennych unoszą się w toni. To osobliwe przystosowanie w naturze umożliwia młodym wyłapywanie ukrytych w mule drobinek pokarmu i bezkręgowców.

 

Samica przejawia zdecydowanie większą aktywność w opiece nad potomstwem

Samiec zwykle także przejawia troskę o potomstwo, ale najchętniej patroluje rewir i pobliskie kryjówki. Oboje rodzice nie są jednak specjalnie odważni i nie atakują z impetem, np. zanurzonej do wody ręki hodowcy, bądź skrobaka do szyb. Raczej pływają wówczas przez chwilę nerwowo, po czym starają się wraz z potomstwem schować w kryjówkach.

 

 

 

Samiec przy kamieniu z młodziutkim wylęgiem

Nic bardziej nie cieszy akwarysty jak pływający w gromadzie liczny i zdrowy narybek. Nie zauważyłem, aby występował wśród niego kanibalizm. Osobniki młodociane są łagodne i mało płochliwe. W czasie zadawania pokarmu kłębią się intensywnie, starając się pochwycić jakiś kęs dla siebie. Doskonale zdobią zbiornik i są wdzięcznym obiektem obserwacji.

 

 

Para lęgowa z kryjącym się na podłoży narybkiem

O chowie Guianacara stergiosi pisałem wcześniej tu:

„Guianacara stergiosi. Chów”

Wielkopłetw wspaniały (Macropodus opercularis). O chowie i rozrodzie c.d.

Para wielkopłetwów przy gnieździe – samica u dołu

O wielkopłetwie wspaniałym (Macropodus opercularis) pisałem wcześniej tu:

„Wielkopłetw wspaniały”

O wielkopłetwie czarnym (Macropodus spechti) zaś tu:
„Wielkopłetw czarny”

 

 

 

Samica jest mniejsza, mniej jaskrawo ubarwiona i ma mniejsze płetwy

Obydwa gatunki należą do rodziny guramiowatych (Osphronemidae) i pochodzą z wód Azji Południowo-Wschodniej. Wielkopłetw wspaniały to prawdziwy weteran wśród ryb akwariowych. Do Europy sprowadzono go bowiem w 1869 r., czyli na 100 lat przed moim narodzeniem 🙂 W przyszłym roku będziemy zatem obchodzili 150 rocznicę jego chowu i rozmnażania w akwarium.

 

 

Widoczne odchylanie pokryw skrzelowych przez samca

Gody u tego gatunku są bardzo widowiskowe. Samiec goni samicę, pręży ciało, napina płetwy, odchyla pokrywy skrzelowe i jest ogólnie pobudzony. Jeśli samica jest niedojrzała do tarła, a samiec bardzo natarczywy, wówczas zaloty mogą przerodzić się w tragedię – samica zostaje dotkliwie poturbowana lub nawet zabita.Samica musi mieć zatem zapewnione kryjówki w zbiorniku.

 

 

Odporność i żywotność wielkopłetwów jest wręcz przysłowiowa

Wielkopłetwy to ryby bardzo żywotne i odporne tak na choroby, jak i na mniej korzystne warunki środowiskowe (są bardzo tolerancyjne wobec parametrów fizyko-chemicznych wody). Wytrzymują spadki temperatury wody do około 12°C. Między innymi dlatego dobrze chowają się (ale nie rozmnażają) w oczku wodnym w okresie od maja do połowy września.

 

 

Samiec eksponujący barwy i napinający płetwy

Żywienie ich nie przedstawia żadnego problemu – jedzą każdy rodzaj pokarmu, choć najbardziej gustują w żywym i mrożonym. W okresie tarła mogą być agresywne dla współmieszkańców. Poza tarłem, zwłaszcza młode osobniki bez problemu można trzymać z większością ryb z wyjątkiem najmniejszych gatunków.

 

 

Samiec (u dołu) zaganiający samicę pod gniazdo

W wyniku długotrwałej hodowli w niewoli agresja wielkopłetwów wobec innych współmieszkańców akwarium uległa, moim zdaniem, znacznej redukcji Hamuje ją m.in. prawidłowe żywienie pokarmami pochodzenia zwierzęcego, obfite obsadzenie zbiornika roślinami i udekorowanie go w korzenie, kamienie, suche liście, zatopione gałęzie itp.

 

 

Samiec zaganiający samicę pod gniazdo

Gody u tego gatunku są bardzo widowiskowe. Samiec goni samicę, pręży ciało, napina płetwy, odchyla pokrywy skrzelowe i jest ogólnie pobudzony. Jeśli samica jest niedojrzała do tarła, a samiec bardzo natarczywy, wówczas zaloty mogą przerodzić się w tragedię – samica zostaje dotkliwie poturbowana lub nawet zabita.Samica musi mieć zatem zapewnione kryjówki w zbiorniku.

 

Samiec strzegący pienistego gniazda z jajami

Wielkopłetwy to ryby, które są dziś niedoceniane przez większość akwarystów. Ma się wrażenie, że ich czas przeminął bezpowrotnie. Osobiście uważam, że nie jest to do końca prawdą, bo ryby te mają swoich gorących zwolenników, a starsi akwaryści często wracają do ich chowu i rozmnażania (sentymenty z dzieciństwa?). Pomimo, że pojawiło się kilka odmian barwnych, to jednak gatunek nominatywny jest najbardziej poszukiwany.

 

Akty tarła powtarzają się wielokrotnie

Agresja wewnątrzgatunkowa jest jednak silna, zwłaszcza między samcami, dlatego w jednym akwarium należy chować raczej jednego plus 2-3 samice. Zbiornik musi być ponadto dobrze przykryty, bo ryby te potrafią dobrze skakać.Choć wielkopłetwy dorastają do 9-10 cm (samce), to jednak zbiornik dla nich nie musi być zbyt duży – dla kilku osobników wystarcza 60 l.

 

Ulepszanie konstrukcji gniazda to rutynowa czynność ze strony dobrego samca

Bliskim krewniakiem wielkopłetwa wspaniałego (zwanego kiedyś makropodem) są ostrogony: z Kupang (Pseudosphromenus cupanus), zwany także pseudowielkopłetwem z Kupang lub czarnym, a dawniej pseudogurami oraz Daya (P. dayi), zwany czerwonym. Usposobienie tego gatunku jest łagodne. Gniazdo budują wśród gęstej roślinności pływającej, ale w pewnej odległości od lustra wody, czyli w toni wodnej. Ikra jest cięższa od wody i opada na dno, skąd jest następnie zbierana przez tarlaki i umieszczana w gnieździe.

 

Samiec może być bardzo brutalny wobec samicy, która nie chce z nim odbyć tarła

U ostrogonów narybek po 5-6 dniach jest na tyle duży, że można karmić go najdrobniejszymi larwami solowca, w przeciwieństwie do wylęgu wielkopłetwa – tu wymagany jest najdrobniejszy tzw. pył, czyli pierwotniaki, wrotki i larwy oczlików lub oczywiście pyliste pokarmy zastępcze. Generalnie u guramiowatych, u których ikra jest cięższa od wody narybek jest większy.

 

W czasie godów wylot z filtra musi być skierowany w przeciwną stronę niż gniazdo i nie powodować zbyt dużego ruchu wody

Wielkopłetwy budują swe pieniste gniazda na powierzchni wody, często w rogu akwarium, przy liściu rozłożonych przy powierzchni itp. Ich ikra jest lżejsza od wody i sama wypływa na powierzchnię (czyli wylęg jest tu bardzo drobny, a liczba jaj znacznie większa – w przeciwieństwie do ostrogonów). Samiec strzeże jaj i często także larw, ale większość hodowców odławia go po tarle, tak samo, jak i samicę.

 

 

Rozele roku 2018

Rozela białolica to jeden z najpopularniejszych gatunków średniej wielkości ptaków w polskich hodowlach – tu odmiana lutino i pastel

W dzisiejszym wpisie chciałem zwrócić Państwa uwagę na piękno różnych gatunków rozel – średniej wielkości papug australijskich. Są to ptaki bardzo atrakcyjne pod względem zarówno barwy upierzenia (wyhodowano dziesiątki odmian barwnych), ciekawych zachowań i łatwości pielęgnacji, jak również  nietrudnego zwykle rozrodu, dającego hodowcy bardzo wiele satysfakcji.

 

 

Para rozeli królewskich odmiany niebieskiej

O chowie i rozmnażaniu rozeli białolicej pisałem wcześniej tu:
„Rozela białolica. Chów i rozmnażanie”

O rozeli pomarańczowej zwanej adelajdzką pisałem wcześniej tu:
„Rozela pomarańczowa, czyli adelajdzka”

 

 

 

Rozele adelajdzkie w czasie pierzenia – samica u góry

O rozrodzie rozeli białolicej i królewskiej pisałem wcześniej we wspólnym wpisie tu:
„Rozela białolica i królewska. Rozród”

 

 

 

 

 

 

Para lęgowa rozeli królewskich

Z przodu dorodny tegoroczny młody odmiany niebieskiej

Rozele królewskie – para odmiany szekowatej

Wśród rozeli królewskich nie brakuje też mieszańców wewnątrzgatunkowych, o rozmaitej kolorystyce upierzenia

Rozela czarnogłowa, czyli barnard czarnogłowy

 

Rozele królewskie dobrze zimują w grupie

Każdy miłośnik rozel znajdzie dla siebie odpowiedni wariant barwny – tu odmiana niebieska

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Para rozel królewskich z młodym (w środku) odmiany niebieskiej

 

 

 

 

 

 

 

 

Rozela królewska odmiany szekowatej

Rozele są nierzadko płochliwe i dlatego najlepiej czują się i rozmnażają w większych wolierach

Rozele to ptaki odporne na zimno i bardzo wdzięczne, choć nierzadko lęgi bardzo rozczarowują hodowcę …

 

Piękna samica rozeli adelajdzkiej w czasie pierzenia

 

 

Guianacara stergiosi. Chów

Dorosły samiec

W naturze ojczyzną tej pięknej, bardzo spokojnej i często nader płochliwej ryby są wody Wenezueli. Należy do rodziny pielęgnicowatych (Cichlidae). W odpowiednio urządzonym akwarium przejawia wiele ciekawych zachowań. Przedstawiciele rodzaju Guianacara (po angielsku zwani: Bandit Cichlids) są do siebie bardzo podobni, co czyni je trudnymi do identyfikacji.

 

Para ryb – samica u dołu. Ubarwienie omawianych ryb jest szaro-beżowo-brązowe z elementami żółci, zwłaszcza na płetwach

U G. stergiosi nie ma jednak z tym problemu. Ma on bowiem charakterystyczną, czarną, czworokątną lub owalną plamę zlokalizowaną w środkowej części ciała, pod linią naboczną. Może ona wszakże przybrać formę dość cienkiego pasa, ale rysunek plamy na nim będzie wtedy i tak mniej lub bardziej widoczny. Kolejnym elementem wyglądu u dorosłych osobników jest czarny pas przechodzący pionowo przez głowę, w tym przez oko.

 

G. stergiosi to gatunek spokojny, ale płochliwy

G. stergiosi to gatunek płochliwy. Moja para została przeze mnie kupiona od hodowcy, który utrzymywał ją w bardzo dużym zbiorniku ze stadem kilkudziesięciu dorosłych płaskoboków tępogłowych (Metynnis hypsauchen). Po aklimatyzacji i wpuszczeniu do 240 l akwarium, urządzonego z pietyzmem i dedykowanego tylko ziemiojadom, stały się one skrajnie lękliwe. Przez cały czas kryły się w korzeniach i/lub kryjówkach utworzonych przez kamienie i rury z PCW.

 

W chwilach stresu ubarwienie ryb blednie

Ubarwienie ryb znacznie zbladło. Dopiero po przeszło miesiącu zaczęły one nieśmiało wypływać z kryjówek i aktywniej żerować. Co ciekawe, stało się to zupełnie niespodziewanie, bez nijakiej uchwytnej przyczyny. Ot, pewnego dnia, jak gdyby nigdy nic, ziemiojady wypłynęły na wolną przestrzeń z przodu zbiornika. Była ona pokryta 3-4 cm warstwą drobnego piasku, który zaczęły z lekka przekopywać w poszukiwaniu pokarmu.

 

Tu widać charakterystyczne, ciemne elementy ubarwienia

Niektórzy hodowcy twierdzą, że na zmniejszenie lękliwości u omawianego gatunku najlepszy wpływ ma obecność innych, zbliżonych wielkością spokojnych pielęgnicowatych. Dlatego też „gujanki” te dobrze nadają się do odpowiednio urządzonego akwarium zespołowego, przy czym osobniki młodociane powinno się chować w grupach po kilka, kilkanaście osobników.

 

Para w akwarium jednogatunkowym

Cechą znamienną G. stergiosi jest także ich łagodne i spokojne usposobienie. Raz nieopatrznie przeniosłem wraz z kępą rogatka trzy młodociane osobniki wieloplamki (Phalloceros caudimaculatus) o długości około 1 cm. Byłem pewny, że zostaną szybko zjedzone. Tymczasem nic takiego się nie stało. Ryby absolutnie się nimi nie interesowały, co więcej nawet w okresie opieki nad ikrą i młodymi nigdy ich nie atakowały. W końcu sam je odłowiłem, bo pięknie wyrosły na karmie dla pielęgnic i zaczęły zagrażać kolejnemu pokoleniu larw.

 

G. stergiosi to generalnie ryby odporne

Przedstawiciele rodzaju Guianacara preferują większe zbiorniki, choć dobraną parę ryb można utrzymywać w 130-150 l. Woda powinna być miękka do średnio twardej (do 17°n), lekko kwaśna (pH 6-6,7), o temperaturze 24-27°C. Ryby te należą jednak do dość odpornych i hodowane od pokoleń w domowych akwariach dobrze przystosowały się do wody zarówno twardszej, jak i o wyższym pH (nawet lekko zasadowym).

 

Dobra filtracja wody i regularne jej podmiany są nieodzowne

Odpowiednio przyzwyczajone długotrwale znoszą ciepłotę wody w okolicach 20°C, choć ich zachowanie jest wówczas mało ciekawe, zdecydowanie bardziej wycofane i raczej nie ma co liczyć na rozród. Bardzo ważny jest system filtracji, który powinien zapewniać klarowną i doskonale natlenioną wodę. Nieodzowne są regularne (zwykle raz w tygodniu) jej podmiany na świeżą w objętości do 20%.

 

Lekki ruch wody zapewnia rybom prawidłowy dobrostan

Woda powinna przez cały czas być w lekkim ruchu, przy czym miejscami jej prąd może być silniejszy, np. przy wylocie z filtra. Wcześniej, przy okazji omawiania innych gatunków ziemiojadów pisałem, że trwające przewlekle zbyt wysokie stężenie związków azotu w wodzie może u osobników młodocianych skutkować zahamowaniem wzrostu, a u dorosłych wywołać groźną chorobę jaką jest dziurawica.

 

Piasek jest lepszy niż żwirek, ale …

Podłoże powinna stanowić warstwa piasku o grubości 4-5 cm, który może być przez ryby mniej lub bardziej przekopywany (spotyka się osobniki, które prawie wcale nie kopią). Miejscami wskazane jest ułożenie większych kamieni i korzeni. Także łupiny kokosu, zatopione gałęzie, bukowe lub dębowe liście (ale nie za dużo – wystarczy kilka), lignity są bardzo wskazane.

 

Żywienie ryb nie sprawia kłopotów, ale niekiedy nie chcą one jeść określonego rodzaju pokarmu

Żywienie nie przedstawia większych problemów. Należy jednak zwracać uwagę, aby pokarm był zawsze najwyższej jakości. Oprócz suchych granulatów i karm płatkowych (z dużą zawartością białka) ryby chętnie jedzą mrożonego kryla, krewetki, ochotkę, wodzienia, solowca, doniczkowce, a nawet kawałkowane dżdżownice lub bardzo dobrze przepłukanego rurecznika (odpowiednio przechowywanego!).

 

Z roślin najlepiej jest użyć gatunki swobodnie unoszące się po powierzchni wody

W zbiorniku z ziemiojadami bardzo dobrze sprawdza się roślinność pływająca (najas, rogatek, pistia, limnobium), którą ryby te zupełnie się nie interesują. Jej warstwa tonuje także zbyt silne oświetlenie, co polepsza ich dobrostan i wybarwienie. Inne gatunki roślin mogą być częściowo niszczone (zaleca się sadzić je w pojemnikach) lub zrywane z korzeni, ale dotyczy to głównie par odchowujących potomstwo.

 

 

Prętnik karłowaty. Rozród c.d.

Pięknie wybarwiony samiec

O chowie i rozmnażaniu prętnika karłowatego (Trichogaster lalius) – pięknego gatunku, należącego do rodziny guramiowatych (Osphronemidae) pisałem już kiedyś tu:

„Prętnik karłowaty. Chów i rozród”

 

 

Para podczas zalotów – samica u dołu

Ostatnio trafiła mi się wyjątkowo urodziwa para tych ryb. Od razu je zakupiłem i postanowiłem rozmnożyć. Do tarła doszło w niewielkim, gęsto zarośniętym (ludwigia, bucefalandry, najas, rzęsa) akwarium o pojemności 5 l. Było ono wypełnione w 80% wodą z filtra RO (jej twardość wynosiła tylko 2-3ºn).

 

 

Gniazdo z unoszącymi się na powierzchni wody ziarnami ikry

Samiec szybko zbudował gniazdo na powierzchni wody, wplatając w nie części roślin pływających – tu rzęsy drobnej. Jak wiadomo z literatury, ikra prętników zawiera sporo tłuszczu, co sprawia że jest lżejsza od wody i sama wypływa na jej powierzchnię.

 

 

 

 

Para tarlaków – dymorfizm płciowy jest u prętników bardzo wyraźny

Samica złożyła w sumie około 70 jaj, co jest zadowalającym wynikiem. Po tarle została odłowiona wraz z samcem, który w tym przypadku niezbyt chętnie podejmował się opieki nad jajami. Larwy wylęgły się po około 36 godzinach. Z wykarmieniem narybku hodowcy mają zwykle spory problem. Jest on bowiem bardzo drobny.

 

 

 

Podrośnięty nieco narybek prętnika karłowatego

Pierwszych pokarmem mogą być pierwotniaki, które możemy wyhodować na pożywkach organicznych (skórka banana, kawałki marchwi, suche rośliny wodne itp.) lub z preparatów gotowych (np. Protogen) oraz wrotki. Dopiero po około tygodniu można skarmiać najdrobniejszymi larwami oczlika. To żywienie idealne, ale hodowcy często stosują karmy suche lub tzw. zieloną wodę z zielenicami i euglenimami.

 

Samiec bywa natarczywy i agresywny wobec samicy

U młodych rybek błędnik (labirynt) wykształca się dopiero po około dwóch tygodniach od wylęgu. Stąd należy zapewnić im delikatne napowietrzanie wody. W ogóle okres przechodzenia na oddychanie powietrzem atmosferycznym jest dla narybku dość krytyczny – tu trzeba zapewnić dobrą temperaturę powietrza nad wodą, inaczej może dojść do przeziębienia błędnika i upadków.

 

Samiec przejmuje opiekę nad potomstwem, ale po tarle można go odłowić wraz z samicą

A zatem dbajmy, aby różnica pomiędzy ciepłotą wody i powietrza atmosferycznego nad nią była jak najmniejsza – zabezpiecza to błędnik przed chorobą, która niestety prawie zawsze kończy się śmiercią. Młode należy też segregować według wzrostu, gdyż rosną bardzo nierównomiernie i możliwy jest wśród nich kanibalizm.

„Cukrówka” (Streptopelia risoria). Rozwój piskląt

Moja para cukrówek z sezonu 2018 – samiec z przodu

Ten niezwykle uroczy, wdzięczny i sympatyczny ptak nie występuje, jak wiadomo w przyrodzie, lecz powstał w wyniku krzyżówek (patrz link na końcu wpisu). We wpisie niniejszym chciałbym Państwu przedstawić nieco faktów z behawioryzmu ogólnie gołębiowatych (Columbidae), a na zdjęciach – swoją tegoroczną parę i rozwój ich młodych.

 

Samica karmiąca młode

Dobrze dobrane osobniki rodzicielskie zwykle nie sprawiają kłopotów podczas lęgów. U mnie szczególnie często zdarzało się, że jeden (najczęściej) z młodych wypadał z gniazda i ginął, o ile w porę nie nadeszłą pomoc z mojej strony. Powodem tego może być zbyt małe i płytkie gniazdo, stres, nieostrożni rodzice (zwłaszcza młodzi), a także buszujące wokół młode z poprzedniego lęgu.

 

Samiec z młodym na gnieździe

Po wykluciu się piskląt rodzice z reguły wyrzucają część lub całe skorupki z gniazda nie zjadając ich. Opieka z ich strony jest najintensywniejsza przez pierwsze 7-8 dni życia młodych, kiedy to są one przez cały czas ogrzewane i karmione zarówno w dzień, jak i w nocy. Dorosłe często „biją” skrzydłami w rękę hodowcy dokonującego przeglądu gniazda, inne nie reagują wcale lub wykazują tylko lekkie zaniepokojenie.

 

Pisklęta w wieku 1 i 2 dni – odmiany ciemne są mają znacznie gęstszy puch w porównaniu z odmianami jasnymi (głównie białymi i albinosami)

Generalnie do wieku 10-12 dni (a najlepiej znacznie wcześniej) pisklęta można przekładać do innych gniazd. Później może okazać się to ryzykowne i doprowadzić do odrzucenia obcych młodych, ich zranienia lub nawet śmierci. Młode także (zwykle między 10 a 25 dniem) przejawiają zachowania obronne – przy zbliżaniu ręki unoszą się na nogach, „jeżą” pióra/pałki i z otwartym dziobem „kąsają” intruza. Potem odruch ten zanika.

 

Pisklę w wieku 3 dni

Pisklę w wieku 6 dni

Na krótko przed opuszczeniem gniazda  odruch ten zanika. Początkowo pisklęta żywione są tzw. mleczkiem, czyli bogatą w substancje odżywcze, serowatą wydzieliną warstwy komórek nabłonka wola (pod wpływem prolaktyny wypełniają się one tłuszczem, a następnie złuszczają).

 

Dorosły ptak nawołuje je cichym gruchaniem, a następnie chwyta dziób pisklęcia tak, że wchodzi on głęboko do jego gardła. Teraz następuje bierne przesunięcie treści pokarmowej z żołądka do przełyku bez odruchów wymiotnych (regurgitacja).

 

Pisklę w wieku 9 dni

 

 

„Cukrówki” to troskliwi rodzice, ale to tylko instynkt. Gdy odbierzemy im młode zupełnie się tym nie przejmują, nie próbują ich szukać i jak gdyby nigdy nic przystępują wkrótce do kolejnego lęgu. Również w przypadku, gdy jajo lub świeżo wyklute pisklę znajdzie się poza krawędzią gniazda (i jest nawet w polu widzenia) ptaki te, podobnie jak inne gołębiowate, nie podejmują żadnych prób przyciągnięcia dziobem zguby z powrotem do gniazda.

 

Młode w wieku 15 dni

Nie są to jednak ptaki kompletnie bezduszne. W przypadku, gdy młodziak będący w pałkach lub starszy wypadnie z gniazda na podłogę klatki/ woliery rodzice sfruwają do niego i kontynuują karmienie, co umożliwia mu przeżycie. Po opuszczeniu gniazda podloty są jeszcze przez kilka dni dokarmiane przez samca. Zdarza się, że żebrząc o pokarm są karmione przez inne, obce samce.

 

Rodzinna sielanka przy karmniku …

Generalnie młode między 3 a 5 tygodniem życia młode żebrzą o pokarm u każdego gołębia, który znajduje się w ich najbliższym sąsiedztwie. Branie w ręce osobników, które jeszcze nie latają ma wpływ na ich późniejszy behawioryzm. Stają się one przez to jeszcze bardziej łagodne i ufne wobec człowieka.

 

 

Samica odmiany standardowej – zbliżenie

„Cukrówki” są powszechnie uważane za ptaki łagodne i towarzyskie. Tak oczywiście jest, ale zachowanie ptaków odbywających lęgi może wykraczać poza ten schemat.  U mnie np. para generalnie nie zwracała uwagi na mewki mające w budce jajka, a potem pisklęta, choć czasami leniwie odganiała dorosłe osobniki z żerdki lub z karmnika.

 

Młody w wieku 7 dni

Gdy jednak młode mewki wyleciały z gniazda „cukrówki” od razu się na nie rzuciły próbując je zadziobać. Podobna sytuacja miała miejsce, gdy na chwilę wpuściłem do niedużej wolierki z nimi samca przepiórki chińskiej. Aż trudno było uwierzyć, że te łagodne z natury gołąbki mogą być tak agresywne. W porę zdołałem zapobiec tragedii …

 

 

Samiec odmiany szekowatej z młodym w wieku ponad 3 tygodni

O „cukrówkach” pisałem wcześniej tu:

„Cukrówka”

Pielęgniczka Ramireza (Mikrogeophagus ramirezi). Tarło

Para w akwarium tarliskowym – samica z lewej

W niniejszym wpisie postanowiłem pokazać na zdjęciach tarło u pielęgniczki Ramireza (Mikrogeophagus ramirezi). Więcej o tym gatunku pisałem wcześniej tu:

„Pielęgniczka Ramireza. Chów”

„Pielęgniczka Ramireza. Rozród”

 

Z tyłu samica – widać wynicowane pokładełko

Samica czyści miejsce na gniazdo

Samiec (u góry) adoruje partnerkę

Samica składa ikrę na połówce glinianej mufki

Widoczne pokładełko u samicy

Samiec (z przodu) przygotowuje się do zapłodnienia ikry

Chwila przerwy w tarle – samiec u góry

Samica znowu składa jaja

Tu samica składa jaja, a samiec polewa je mleczem

Samica przybiera różne pozycje podczas składania jaj

Przymiarka tarlaków do kolejnej tury aktu płciowego

Tarło – piękny widok w akwarium

Trącym się rybom należy zapewnić absolutny spokój

Tarło trwa w najlepsze

Składanie jaj i jednoczesne ich zapładnianie

Tarlaki w ogóle nie bały się fotografa i błysków lampy aparatu

Tarlaki nie zjadały jaj, co czasem czynią inne „ramirezki”

Tu samiec jakby asystował samicy podczas składania jaj

Samica w ferworze deponowania komórek jajowych

To jeden z ostatnich aktów tarła

W zbiorniku tarliskowym

W akwarium hodowlanym ujmuje bujna i różnorodna roślinność

Teraz samica przejmuje opiekę nad ikrą, a samiec strzeże gniazda w ramach rewiru legowego

Mewka japońska (Lonchura striata f. domestica). Idzie złe?

Dawniej mewki bezwzględnie uchodziły za ptaki nadzwyczaj łagodne, towarzyskie i bardzo płodne

Tym razem „widmo hodowlanego zła” (lub raczej parahodowlanego) padło na mewki japońskie. Już wyjaśniam o co chodzi. Otóż dawniej (jeszcze z 10 lat temu) ptaki te miały zgoła odmienny behawioryzm i sukcesy w lęgach. Pamiętam swoje pary, które odchowywały bez problemu po 6-7 młodych. Tak, płodność mewek była zadziwiająco wysoka, a przy tym dość wyjątkowo zdarzały się u nich jaja niezapłodnione.

 

 

Samiec z dwoma podlotami

Także zachowanie omawianych ptaków było dawniej inne. Przede wszystkim były one zdecydowanie bardziej łagodne i przyjacielskie wobec tak pobratymców, jak i innych gatunków oraz niewątpliwie troskliwsze wobec potomstwa. Te szczególne cechy mewek uległy dziś, moim zdaniem,  mniejszemu lub większemu stępieniu.

 

 

U mewek japońskich dymorfizm płciowy praktycznie nie występuje – tu samica od pary z samcem ze zdjęcia powyżej

W wyniku rozmaitych krzyżowań, hodowli na linię, w bliskim pokrewieństwie itp. powstało mnóstwo tzw. przerasowionych osobników. Te zaś nie są już tak pokojowo nastawione. Bywa, że są zadziorne i mniej lub bardziej agresywne. Może jeszcze nie ma tu jakiegoś wielkiego dramatu, ale przypadki agresji są zdecydowanie częstsze. Dobry obserwator bez trudu to dostrzeże i wyciągnie wnioski.

 

 

Dawniej tak liczne lęgi mewek to była codzienność

Ponadto znacznie osłabła płodność gatunku. Tak, kiedyś mewkom wystarczało zawiesić po prostu budkę i lęgi trwały w najlepsze. Mało tego, składały się one często z 5-7 młodych i takie przypadki nie należały do rzadkości. Na zniesienie jaj nie trzeba było długo czekać, a 3-4 lęgi w roku to był standard. Dziś, zwłaszcza ptaki wystawowe są opieszałe w lęgach, czasami na zniesienie jaj czeka się miesiącami, a gdy już się pojawią to bywa, że są wszystkie lub większa ich część niezapłodnione. Ewidentnie coś w hodowli tego gatunku poszło lub idzie nie tak …Na dodatek wiele hodowli jest nękanych przez wirusy.

 

 

Mewki były i nadal są wykorzystywane jako przybrani rodzice (tu dla amadyny wspaniałej)

W tym sezonie dostałem „rasowego” samca i dwie samice od hodowcy, który rozmnaża mewki z silnym nastawieniem na ich wygląd i barwę, importuje okazy z zagranicy, układa ścisłe plany kojarzeń itp. Pokrojowo ptaki były bardzo ładne. Wpuściłem je wszystkie trzy do obszernej klatki. Dwa miesiące nie działo się zupełnie nic – mewki owszem, wchodziły do budki, ale tylko po to, aby spędzić w niej noc.

 

 

Pisklęta oraz 3 niezapłodnione jaja w gnieździe

Wreszcie oddałem koledze dwie samice, a do samca postanowiłem dokupić klasyczną, „nierasową” partnerkę. Nie było to łatwe, bo ogłoszeń tzw. zwykłych mewek jest mało, na giełdach też jest ich niewiele, a hodowców jak na lekarstwo. Wreszcie, po wielu trudach, zakupiłem starszą, rudą samiczkę od hobbysty, który od lat trzyma mewki w tzw. starym typie, czyli klasyczne, bez nijakiej domieszki krwi osobników wystawowych.

 

Pisklęta w wieku 3-4 dni

Ptaki od razu przypadły sobie do gustu i po tygodniu samica złożyła pierwsze jajo. Doniosła jeszcze cztery, ale niestety wszystkie były niezapłodnione. Ech, ten przerasowniony samiec – pomyślałem zerkając złowrogo na domniemanego winowajcę. Jednak ptaki szybko podjęły drugi lęg, z którego odchowały się dwa młode – oba albinosy.

 

 

Pisklęta w wieku 10-11 dni

No wreszcie! Cieszyłem się jakbym odchował co najmniej wróbliczki lub katarzynki. A pomyśleć, że kiedyś mewki uchodziły za wyjątkowo łatwe w rozmnażaniu, hodowcy z większym stażem wręcz gardzili nimi, nazywali pogardliwie ptasimi chwastami lub wróblami. A dziś? Dziś znaleźć hobbystę, który ma ptaki w starym typie nie jest łatwo, ale tacy jeszcze są – trzeba szukać …

 

 

Pisklęta w wieku 17-18 dni

O mewkach japońskich pisałem wielokrotnie na blogu:

„Mewka japońska”

„Mewka japońska. Rozwój piskląt”

„Mewka japońska. Powstanie i selekcja”

„Mewka japońska. Imprinting”

Buszowiec senegalski (Ctenopoma kingsleyae) – chów i rozród

Para buszowców – samiec u góry

Ta należąca do rodziny łaźcowatych, błędnikowatych (Anabantidae) okazała afrykańska  ryba dorasta w akwarium do około 20 cm. W naturze zamieszkuje wody od Mauretanii po Demokratyczną Republike Kongo. Nazwa w jęz. angielskim to: Tailspot Ctenopoma lub Kingsley’s climbing perch (Mary Henrietta Kingsley, 1862-1900 była angielską pisarką i badaczką Afryki).

Możliwość schowania się wśród roślinności znacznie podnosi dobrostan buszowców

Po przyniesieniu w nowe miejsce ryby są płochliwe i chowają się w kryjówkach. Do wypłynięcia z nich zmusza je konieczność zaczerpnięcia, co jakiś czas powietrza atmosferycznego (błędnik, czyli labirynt). Osobiście nie zauważyłem, by kiedykolwiek atakowały mniejszych współmieszkańców, ale wielu autorów zwraca uwagę, że mogą zjadać małe ryby. Inni przestrzegają wprost, że to ryba agresywna.

Buszowce dorastają w akwarium do około 20 cm

W wieku dorosłym wymaga dużego akwarium (300 l i powyżej). Powinno być ono niezbyt wysokie (do 30 cm) i wyposażone w rozmaite kryjówki: korzenie, gałęzie, lignity, kamienne groty itp. Bardzo pożądana jest roślinność pływająca (dająca lubiany przez ryby półcień, ale absolutnie nie blokująca im całkowicie dostępu do powierzchni wody) oraz podwodna, sadzona w zwartych kępach z pozostawieniem tu i ówdzie wolnej przestrzeni do pływania.

Parę dorosłych osobników najlepiej jest chować w zbiorniku gatunkowym

Zasadniczo dorosłe pary należy utrzymywać oddzielnie. Młode osobniki (chów w grupie) nadają się do zbiornika towarzyskiego ze spokojnymi, łagodnymi gatunkami, choć najlepiej jest przeznaczyć dla nich akwarium jednogatunkowe. Czasami trafiają się osobniki nader zadziorne, zwłaszcza wobec współplemieńców i małych, nieruchliwych ryb.

Zwłaszcza początkowo, po przeniesieniu do nowego zbiornika ryby mogą wykazywać zwiększoną płochliwość

Dymorfizm płciowy jest dość słabo zaznaczony. Płeć najpewniej można ustalić u osobników dorosłych. Samiec ma dwie ciemne plamy – jedną u nasady płetwy ogonowej, a drugą za oczami. Ponadto mleczak może mieć kolczyste wyrostki na pokrywach skrzelowych i pod oczami (stąd łapanie ryb siatką może być problematyczne).

Choć wygląd buszowców może wydać się groźny, to jednak nie są to ryby specjalnie agresywne

Buszowce łatwo wyskakują ze zbiornika, stąd powinien być on szczelnie przykryty. Woda może być zarówno miękka, jak i twarda (5-22°n), o temperaturze 23-26°C i odczynie od lekko kwaśnego po lekko zasadowy (pH 6-7,5). Wystarcza jej podmiana w objętości 15-20% raz w tygodniu. Nieodzowna jest wydajna filtracja wody.

 

Buszowce są generalnie wszystkożerne, ale najchętniej jedzą pokarm żywy

Żywienie powinno być oparte na pokarmach żywym i mrożonych zwierzęcego pochodzenia. Zjadana jest także karma sucha, ale niektóre osobniki mają wyraźną ku niej awersję. Raz na jakiś czas można zapodać także sparzony liść sałaty, szpinaku lub mniszka lekarskiego.

 

Buszowce mają labirynt (błędnik), stąd ważne jest, aby nie uległ on przeziębieniu

Do tarła konieczna wyższa temperatura wody – 28-29°C, pH około 6 i duży zbiornik z roślinnością pływającą. Gniazdo nie jest budowane na powierzchni wody. Nie występuje tu także żadna forma opieki nad potomstwem. Ikra zawiera dużo tłuszczu i unosi się na powierzchni. Samica może złożyć zwykle do około 1000 jaj. Larwy wylęgają się po 1-2 dobach.

Ryby muszą mieć nieskrępowany niczym dostęp do powierzchni wody

Po kolejnych 2-4 dobach zaczynają swobodnie pływać i żerować. Narybek karmimy początkowo larwami oczlików, wrotkami i drobnymi larwami solowca. Po około 10 dniach można zacząć podawać mu węgorki „mikro”, najdrobniejszy zooplankton i drobno siekane rureczniki. W odchowie młodych bardzo ważna jest higiena zbiornika i częste, duże podmiany partii wody.

Crenicichla proteus. Rozród

Umizgi tarlaków – z przodu samica z pękatym, srebrzysto-różowym brzuchem

Tarło i odchów potomstwa są najbardziej udane, jeśli osobniki rodzicielskie są dobrze dobrane. Najlepsze pary uzyskuje się z zestawiania młodych, ale całkowicie już dojrzałych nie tyle płciowo, co rozpłodowo (pełnia rozwoju somatycznego, kondycja hodowlana), niespokrewnionych ze sobą ryb, którym umożliwiono spontaniczny dobór partnera płciowego.

 

Oboje rodzice troskliwie opiekują się narybkiem

Tak złączone pary są najtrwalsze, a tworzące je tarlaki najlepiej odchowują potomstwo. Pary zestawiane przez hodowcę, czyli „na siłę” często wcale nie są zainteresowane tarłem, a bywa że okazują sobie wrogość lub nagminnie marnują ikrę lub larwy.

 

 

 

Samica zdaje się przejawiać większą nerwowość

Zbiornik tarliskowy musi obfitować w zakryte kryjówki (groty, kawałki rur, łupiny kokosu itp.). Z roślin podwodnych raczej rezygnujemy. Można natomiast przysłonić lustro wody gatunkami pływającym. Optymalna temperatura wody to 27-28°C, a odczyn lekko kwaśny (pH 6,5), a twardość – około 10-14°n.

 

 

 

Samiec ze starszym potomstwem

Niemniej udane tarło może przebiegać już przy 23-24°C i odczynie zasadowym oraz przy twardości rzędu 20°n (tu jednak woda musi być dobrej jakości (minimalna zawartość w niej związków azotu).

 

 

 

 

 

Samiec odgania wszelkich intruzów, w tym zanurzoną w wodzie rękę hodowcy lub siatkę

O nadchodzącym tarle może świadczyć barwa brzucha ikrzycy – od wyraziście biało-srebrzystej po różową. Ponadto tarlaki zachowują się niespokojnie – pływają to tu, to tam, sprawdzając różnorodne kryjówki. W pewnym momencie samica znika w jednej z nich i pojawia się czasami tylko w okresie karmienia, bądź spłoszona (np. puknięciami w szybę itp.). Tarło ma miejsce w zamkniętej kryjówce, a lepka ikra zostaje złożona na jej stropie.

 

Obserwacja zgranej, opiekującej się potomstwem pary „krenicichli” to fascynujące przeżycie dla hodowcy

Ikrzyca składa z reguły między 150 a 250 ziaren ikry. Od tej chwili samica prawie nie opuszcza kryjówki i pieczołowicie opiekuje się jajami. Dla opiekuna ryb jest to zwykle nieomylny znak, że ryby odbyły tarło (często bowiem trudno je zauważyć, a co dopiero sfotografować). Samiec zaś nerwowo patroluje zbiornik i jest w tym czasie bardzo nerwowy. Gdy już wylęgną się larwy samica co i raz, błyskawicznie niczym strzała, pojawia się na zewnątrz, chwyta kęs pokarmu i zaraz wraca z powrotem do kryjówki.

 

Niekiedy ikra jest zjadana, nawet kilka razy z rzędu

Zdarza się, że pierwsza ikra jest zjadana, niekiedy kilka razy z rzędu, zwłaszcza gdy para jest młoda i/lub często niepokojona. Czasem, odbywszy pierwsze tarło w nowym zbiorniku bywa, że nawet dobra para marnuje jaja (zwykle tylko raz). Wylęg larw następuje po 2,5-3 dobach. Po kolejnych 1-2 mogą one zostać przeniesione przez samicę w mniej lub bardziej osłonięte miejsce, np. do wnętrza kokosu (u mnie), między korzenie, do wnętrza rury, w zagłębienie dna, ale pod osłoną jakiegoś elementu wystroju, np. doniczki, kamienia itp. Od tej chwili mija jeszcze około 5 dni zanim narybek zacznie swobodnie pływać po zbiorniku i łapczywie żerować.

 

„Krenicichle” uchodzą za doskonałych rodziców

Rodzice są bardzo troskliwi, a początkowy schemat ich behawioru w okresie opieki nad potomstwem jest typowy dla sporej części południowoamerykańskich pielęgnicowatych – samica opiekuje się ikrą i larwami, podczas gdy samiec strzeże terytorium lęgowego. Po rozpłynięciu się narybku ryby zajadle strzegą go razem. Z impetem atakują każdego intruza, w tym zanurzoną do wody rękę hodowcy lub siatkę. Mogą wszakże spłoszyć się na tyle, że w panice chronią się w kryjówkach, co może skończyć się urazem.

 

Kłótnie pomiędzy tarlakami zdarzają się u „krenicichli” dość rzadko

Pomiędzy rodzicami zdarzają się także kłótnie, które w skrajnych przypadkach mogą doprowadzić do poturbowania, a nawet śmierci samicy. Ich nasilenie występuje nie tylko w sytuacji, gdy miot zostanie utracony i samiec chce czym prędzej ponownie odbyć tarło (ikrzyca nie ma jeszcze wtedy zapasu dojrzałych komórek jajowych w jajnikach i nie odpowiada na jego zaloty, co wywołuje u mleczaka mniejszą lub większą agresję). Do ataków ze strony samca może dochodzić także w czasie odchowu potomstwa.

 

Samica ze starszym potomstwem

Jedni hodowcy odławiają wtedy jednego z tarlaków (zwykle samca), a inni wpuszczają do zbiornika tzw. target fish (zbrojnik, kiryśnik, itp.), która ma za zadanie skupiać agresję rodziców na niej, zamiast na partnerze lęgowym (target fish musi mieć oczywiście zapewnione bezpieczne kryjówki).

 

 

 

Para wśród potomstwa

Jeszcze inni dostawiają do akwarium z „krenicichlami” drugie, mniejsze (oba zbiorniki muszą stykać się szybami a ryby widzieć nawzajem) ze współplemieńcami lub jakimikolwiek innymi rybami, co daje taki sam efekt jak wpuszczenie target fish (tu jednak żadna ryba nie cierpi wskutek ewentualnego fizycznego nękania).

 

 

W okresie tarłowym ubarwienie ryb staje się bardziej wyraziste

W przeciwieństwie do wielu innych gatunków pielęgnic południowoamerykańskich, których potomstwo we wczesnych etapach swego wzrostu i rozwoju jest częstokroć mało atrakcyjne, szare, bez wyrazu, młode „krenicichle” są prawdziwą ozdobą zbiornika, szczególnie w dużej grupie. Mają charakterystyczną czarną pręgę wzdłuż ciała i pływają w mniej lub bardziej zbitej gromadzie.

 

 

Młode „krenicichle” rosną szybko i są bardzo żywotne

Szybko rosną i są bardzo żarłoczne. Zjadają właściwie każdy pokarm pochodzenia zwierzęcego (w tym markowy granulat), który mogą połknąć, ale najlepsze na początek są dla nich larwy solowca, nicienie „mikro”, moina, oczlik oraz wszelkie karmy suche dla pielęgnic południowoamerykańskich.

 

 

 

Młode są żywotne, odporne i łatwe w odchowie

Starsze jedzą drobno siekane rureczniki i doniczkowce, zooplankton, mrożonki mięsne itp. Kluczowe jest segregowanie narybku według wzrostu, gdyż w przeciwnym razie nieuchronnie wystąpi kanibalizm. Generalnie osobniki młodociane są żywotne, odporne i łatwe w odchowie. Ich dobremu wzrostowi sprzyjają częste podmiany wody, dobre natlenienie i stała jej temperatura, a także obfite karmienie i przestronny zbiornik.

 

Młode rosną, a opieka rodziców wcale nie słabnie

Od rodziców można ich oddzielić (lub tarlaki od nich) już w wieku 3 tygodni, ale osobiście wolę dłużej napawać wzrok troskliwością pielęgnic. Choć ich opieka polega głównie na żywiołowej obronie młodych to wrażenia z obserwacji są niezapomniane.

 

 

 

„Krenicichle” opiekujące się potomstwem to niezapomniany widok

O chowie Crenicichla proteus pisałem tu:

„Crenicichla proteus.Chów”

Gołąbek prążkowany (zebrowany, paskowany) (Geopelia striata)

Para lęgowa – samiec po lewej

Ten uroczy ptak, którego nazwa w jęz. angielskim brzmi: Zebra dove lub Barred ground dove w naturze występuje w Azji (na Półwyspie Malajskim i w Indonezji). Introdukowano go jednak w wielu innych rejonach świata, np. na Hawajach, Filipinach, Mauritiusie, w Tajlandii, Laosie i inne. Dorasta do około 22 cm.

 

 

Smukłe, wydłużone, obficie prążkowane ciało z długim, wąskim ogonem to cechy omawianego tego gatunku

Ubarwienie ciała to różne odcienie brązu i szarości, Widoczne jest charakterystyczne ciemne prążkowanie po bokach ciała. Pierś jest jednolicie jasnobrązowa (czasami, tak jak i niekiedy podbrzusze wpada w różowawy, bądź miedziany odcień). Wokół oczu i ku nasadzie dzioba widnieje delikatny, wąski, błękitny rysunek. Ciało jest wysmukłe z długim, wąskim ogonem.

 

 

Samiec charakterystycznie grucha – miękko i donośnie

Dymorfizm płciowy praktycznie nie występuje, ale jasnobrązowa pierś u samicy jest węższa, a prążki głębiej na nią nachodzą. Samiec ponadto grucha (miękko i donośnie), a skóra wokół oczodołów w okresie godowym staje się niekiedy jasnoczerwona. Najlepiej ptaki te chowają się w zarośniętych wolierach. Są bardzo towarzyskie i łagodne, stąd można je trzymać z wieloma innymi gatunkami (z wyjątkiem innych gołębi). Choć znoszą dobrze polskie zimy to jednak zalecam zimować je w pomieszczeniu z dodatnią temperaturą powietrza.

 

Część twarzowa głowy jest jaśniejsza i ma niebieski, wąski rysunek

Na gniazdo gołąbek prążkowany wybiera zwykle koszyczki lęgowe, choć nie zawsze. Moja para zawsze gniazdowała w budce z 3 cm progiem z przodu. Ptaki wybierają na gniazda także rozmaite platformy. Niepowodzenia w lęgach nie są rzadkie. Często jaja są niezapłodnione, rodzice źle je wysiadują lub nie karmią młodych. Bywa, że w kolejnych sezonach wyniki hodowlane są krańcowo odmienne.

 

Dobrze widoczna jasnobrązowa pierś dorosłego osobnika

Najlepsze pary uzyskuje się z niespokrewnionych ze sobą osobników, którym pozwolono na swobodny wybór partnera lęgowego. Inaczej hodowca z pewnością przeżyje wiele zawodów. Źle dobrane ptaki często marnują lęgi. Częstym problemem jest także znaczne osłabnięcie samicy po złożeniu jaj (nierzadko tylko jednego). Preferencyjnie zatem należy podawać ptakom preparat wapniowy.

 

 

Para żerująca na dnie woliery

Jeśli wszystko idzie korzystnie, wówczas samica składa 2 białe jaja, które oboje rodzice wysiadują przez około 14 (bywa, że 17) dni (samiec w dzień, a samica w nocy). Obrączka dla piskląt ma nr 4,5 mm. Młode (są znacznie ciemniej ubarwione) po dwóch tygodniach opuszczają gniazdo (są dość płochliwe) i są karmione poza nim do 2 tygodni (przez samca, bo samica w tym czasie przygotowuje się do kolejnego zniesienia.

 

Dobrze widoczne prążkowanie u dorosłego osobnika

Gołąbek prążkowany zjada różnorodne ziarna, w tym proso, mieszanki dla astryldów i gatunków dzikich. Dodatkowo podawałem zielonkę w postaci gwiazdnicy pospolitej, ale ptaki nie za bardzo chciały ją jeść oraz sporadycznie owady. Niezbyt chętnie jedzą też warzywa (chyba, że gotowane) i owoce, choć można je do nich stopniowo przyzwyczaić, tak samo jak do gotowanego lub sztucznego jajka oraz ryżu.

O paletkach nieco nostalgicznie, cz. II

Tarło na glinianym stożku

Larwy wylęgły się w terminie. Ku mojej radości procent zbielałej ikry był znikomy. Z chwilą wchłonięcia zawartości woreczków żółtkowych młode podjęły intensywne żerowanie na skórze obojga rodziców. Teraz stopniowo rozpocząłem umiarkowane karmienie tarlaków skrobanym sercem wołowym. Miały wilczy wprost apetyt. Para wzorowo opiekowała się potomstwem, nigdy też nie dochodziło pomiędzy rodzicami do jakichkolwiek nieporozumień. Moja euforia sięgała zenitu.

 

Moment składania ikry

Szybko jednak musiałem „wrócić na ziemię”, bo oto pojawiły się pierwsze problemy. Przeglądając literaturę fachową stwierdziłem, że dzień, w którym należy po raz pierwszy zacząć dokarmiać narybek nie jest jednoznacznie określony. Pytałem wielu hodowców handlujących na warszawskiej giełdzie akwarystycznej i ku mojemu zaskoczeniu udzielane mi porady były również zgoła różne. Jeden starszy jegomość, handlujący ochotką i żyworódkami podpowiedział mi, żeby już od 5-go dnia podawać larwy solowca, drugi – że dopiero po dwóch tygodniach.

 

Opieka nad ikrą

Inny znowu gaduła, który sprzedawał piękne żabienice i kryptokoryny twierdził, iż solowca w ogóle nie należy podawać, lecz tylko nicienie „mikro” i to dopiero od 3-4-go tygodnia życia narybku. Hm, co robić? Nie chcę przecież stracić przychówka, a pomyślne odchowanie go stało się teraz moim najważniejszym celem. W końcu pewien  właściciel sklepu zoologicznego w Warszawie przekonał mnie, aby przy wyborze momentu dokarmiania narybku najlepiej kierować się własną intuicją i swoistym wyczuciem, aniżeli książkowymi radami. Była to znakomita porada.

 

Młode żerujące na skórze rodziców

Postanowiłem rozpocząć podawanie młodziutkim paletkom larw słonaczków po tygodniu od rozpoczęcia przez nie żerowania na skórze rodziców. Wylęganie pokarmu rozpocząłem w dwóch plastikowych miskach na sałatki. I nagle, falstart – z zakupionych po okazyjnej cenie na giełdzie akwarystycznej jaj solowca nic się nie wylęgało. Nauczony przykrym doświadczeniem, czym prędzej nabyłem tym razem pewne jaja skorupiaka markowej firmy. Ku swojej radości pierwsze naupliusy miałem już po 24, ale gros z nich wylęgało się po 36 godzinach.

 

Samica z młodziutkim potomstwem

I wtedy o mały włos byłem bliski utraty całego paletkowego przychówka. Otóż nie wiedziałem, że solowce należy odsączać i podawać po przepłukaniu. Ja wlewałem je do akwarium z młodymi wraz z solanką. Na szczęście w porę zauważył to jeden ze starszych stażem kolegów, który solowcami wykarmiał narybek skalara. Zbesztawszy mnie nakazał każdorazowo do ich odcedzania używać filtrów do kawy, albo czystego, gęstego materiału. Wkrótce jednak okazyjnie kupiłem zestaw specjalnych sitek do przesiewania larw słonaczków, z którymi do tej pory się nie rozstaję.

 

Prawidłowo rozwijające się młode

Dopóki młode jadły jeszcze wydzielinę skóry rodziców oraz naupliusy solowca, z ich wykarmieniem nie było problemu. Rybki miały zaokrąglone brzuszki i widać było, że są zdrowe i czują się dobrze. Problem powstał w momencie, gdy w wieku około miesiąca postanowiłem oddzielić parę rodzicielską. Przeglądając literaturę fachową ponownie stwierdziłem, że w zasadzie młode paletki należy karmić tymi samymi pokarmami, co dorosłe tyle, że odpowiednio rozdrobnionymi.

 

Cierpliwość w hodowli bardzo popłaca

Zacząłem, więc od drobno siekanego mrożonego serca wołowego i indyczego. Ryby zupełnie nie chciały go jeść. Po kilku dniach padło mi kilka sztuk i to nie tych cherlawych, lecz najbardziej wyrośniętych. Łzy stanęły mi w oczach. Gorączkowo zastanawiałem się, co robić. W owym czasie mój pierwszy miot paletek uratował zaprzyjaźniony starszy hodowca ze wspomnianej stołecznej giełdy akwarystycznej. Kazał czym prędzej podmienić 50% wody na świeżą, a potem codziennie dokonywać 20% podmian i gruntownie czyścić przy tym dno zbiornika ze wszelkich resztek i nieczystości oraz starannie płukać gąbkę filtra wewnętrznego.

 

Troskliwość rodziców to cecha osobnicza

Ów akwarysta poradził mi też, aby młodym paletkom podawać mrożonego oczlika, którego po rozpuszczeniu w małym naczynku należy następnie przelać zimną bieżącą wodą i odcedzić na gęstym siteczku. Trzeba jednak zrobić coś jeszcze. Otóż do zbiornika z podrośniętym narybkiem dobrze jest wpuścić około 20 sztuk małych (1,5-2 cm) zbrojników niebieskich lub średniej wielkości ampularii, które znakomicie wyjedzą wszelkie niedojedzone resztki karmy.

 

Odchowanie potomstwa to ukoronowanie hodowli

Oprócz oczlika i moiny podawałem też siekany grindal i rureczniki. Ten ostatni pokarm, w owym czasie nie tak kontrowersyjny jak dziś, musi jednak pochodzić ze sprawdzonego źródła, bo w przeciwnym razie może dojść do zarażenia narybku pasożytami lub zatrucia. Mój wybawca od lat pozyskiwał rureczniki w naturalnych stawach i ciekach i nigdy nie słyszał zażaleń ze strony swoich klientów. Jego „robaki” były po prostu czyste.

 

Skóra prawidłowo wydzielająca odżywczą wydzielinę oraz dobry pokarm dodatkowy, to podstawa odchowu młodych

Taki schemat żywienia stosowałem do wieku około 2,5 miesięcy, kiedy to rybki przestały być aż tak wybredne i zaczęły wreszcie pobierać mrożone rozwielitki i mysis oraz siekane: serce wołowe i indycze, dorosłe solowce, szklarki, doniczkowce, a także lane kluski. Ryby rosły jak na drożdżach i część z nich trzeba było przenieść do innych zbiorników. Odchowałem wtedy ponad 150 sztuk dorodnych, pięknych paletek.

 

W czasie tarła rybom należy zapewnić absolutny spokój

Ciągle bowiem odkrywam w tych cudownych rybach coś nowego. Przez lata hodowli nauczyłem się je skutecznie leczyć i rozmnażać. Jednakże w czasie, gdy stawiałem swe pierwsze kroki na paletkowym gruncie moja droga do sukcesu hodowlanego nie była łatwa. To głównie dzięki życzliwości starszych i doświadczonych hodowców udało mi się przezwyciężyć barierę i zdobyć cenne doświadczenie.

 

Dróg do sukcesu hodowlanego jest wiele. Ja opisałem tylko jedną z nich, którą poszedłem przed wielu laty …

Gdyby nie przyszli mi w porę z pomocą pewnie zrezygnowałbym z hodowli paletek i zajął się innymi gatunkami. A tak, na zawsze złożyłem wierność królowej Amazonki 🙂 Pod poniższym linkiem można przeczytać cz. I niniejszego wpisu:

„O paletkach nieco nostalgicznie, cz. I”

Crenicichla proteus. Chów

Samica z czerwono-czarnym rysunkiem na płetwie grzbietowej

W rodzaju Crenicichla wydzielono wiele grup, a omawiany gatunek należy do grupy Saxatilis. Jej przedstawiciele mają po bokach ciała mniejsze lub większe ilości błyszczących złociście punktów przypominających cekiny (stąd angielska nazwa grupy: Spangled Pike Cichlids). U C. proteus (nazwa w jęz. angielskim to: Proteus Pike Cichlid) owych porozrzucanych po bokach ciała świecących cekinów jest niewiele.

 

Samiec ze słabo widocznym podłużnym, ciemnym pasem

Różnice między gatunkami są tu niekiedy tak subtelne, że w praktyce bardzo trudno jest z całą pewnością stwierdzić z jakim tak naprawdę mamy do czynienia. Sprawę dodatkowo komplikują liczne odmiany geograficzne, a także przeróżne i wszechobecne dziś krzyżówki, do których światły akwarysta nie powinien nigdy dopuszczać w swoich akwariach.

 

Para ryb – samica u dołu

Charakterystyczne dla ryb wspomnianej grupy są dwie jednolicie czarne plamy (większa tuż za pokrywą skrzelową i mniejsza u nasady płetwy ogonowej). Mogą być one mniej (czasami zlewają się z opisanym niżej ciemnym pasem) lub bardziej widoczne. Znamienny jest także ciemny, dość gruby pas (pręga) biegnący wzdłuż ciała (od pyska po nasadę ogona, a bywa że rozmyty sięga po same krańce płetwy ogonowej), który może składać się z ciemnych (zwykle czarnych) plam, które w mniejszym lub większym stopniu łączą się ze sobą lub pozostają rozerwane.

 

Para ryb – samiec u góry

Crenicichla proteus należy do rodziny pielęgnicowatych (Cichlidae). W naturze występuje w dorzeczu Amazonki (Ekwador, Peru). Ryba ma wydłużone, torpedowate ciało, jest zwinna, ruchliwa i silna. Zasadniczo nie nadaje się do chowu w typowym zbiorniku towarzyskim (chyba, że przejściowo i właśnie jako osobniki młodociane).

 

Po wpuszczeniu do nowego zbiornika ryby są dość blado ubarwione

Zupełnie młode osobniki wykazują raczej umiarkowaną agresję, choć wszystko zależy od cech osobniczych, rozkładu płci w zbiorniku, jego urządzenia itp. Wraz z nimi można natomiast chować inne, podobnej wielkości, spokojne gatunki pielęgnic południowoamerykańskich, a także wiele sumowatych i zbrojników. Szczególnie jest to możliwe w dużym akwarium z mnóstwem różnorodnych kryjówek.

 

U „krenicichli” najbardziej rozwinięta jest agresja wewnątrzgatunkowa

U omawianych ryb najsilniej rozwinięta jest agresja wewnątrzgatunkowa. Wykazują ją najbardziej wobec siebie młode samce, które dojrzały płciowo i zaczynają dobierać się w pary. Złączone spontanicznie tarlaki lepiej jest trzymać oddzielnie od wszystkich innych ryb, gdyż w okresie tarłowym stają się szczególnie agresywne.

 

Samiec jest większy – u góry

Samiec jest większy – dorasta do około 20 cm (w akwarium mierzy zwykle 15-18 cm). Jednak mniejsza samica jest barwniejsza – na płetwie grzbietowej widnieje u niej podłużny czerwony rysunek ze zwykle 2-3 czarnymi plamkami. W okresie bezpośrednio poprzedzającym składanie ikry partie brzuszne przybierają u ikrzycy jeszcze bardziej biało-srebrzysty, a czasami wręcz różowy odcień.

 

Dużo kryjówek w zbiorniki i żywy pokarm to podstawa dobrego dobrostanu „krenicichli”

Omawiane ryby są dość odporne i tolerancyjne odnośnie parametrów fizyko-chemicznych wody, ale najlepiej jeśli jej twardość zawiera się w przedziale 7-20°n. Temperatura wody może zaś oscylować w przedziale 23-27°C, a odczyn – pH 6,3-7,5. Cotygodniowe podmiany 10-20% objętości wody na świeżą są w zupełności wystarczające. W akwarium musi działać wydajny filtr, aby zapewnić dobrą jakość (sprawna eliminacja związków azotu) i natlenienie wody. Dla dobranej pary zbiornik powinien mieć pojemność, co najmniej 250 l (dobrze przykryty).

 

Najlepsze dla „krenicichli” są rośliny pływające

Do wystroju zbiornika używamy tu zatem wszelkich korzeni (w tym obrośniętych roślinami, np. mikrozorium, anubiasem, mchami itp.), kawałków rur z PCW, drewna, lignitów, zatopionych gałęzi, łupin kokosu, kamiennych grot, bukowych lub dębowych liści, itp. W sytuacji optymalnej woda powinna obfitować w garbniki i mieć lekko herbaciany kolor, niemniej gatunek ten jest bardzo plastyczny i potrafi przystosować się do każdych niemal warunków poza oczywiście skrajnymi.

 

Korzenie są w zbiorniku bardzo pożądane

Z ewentualnych roślin podwodnych najlepiej jest wykorzystać gatunki twardolistne, jak anubiasy, kryptokoryna aponogentowa itp. Należy sadzić je w pojemnikach, w zwartych kępach, obłożonych starannie kamieniami. Nie zapominajmy także o przykryciu części lustra wody taksonami pływającymi. Tłumią one zbyt silne oświetlenie, co polepsza dobrostan ryb i uwydatnia ich barwy. Te ostatnie polepsza także zastosowanie podłoża w postaci drobnego żwirku lub grubszego piasku o ciemnym odcieniu.

 

Na pierwszym planie dorodna samica

Żywienie „krenincichli” nie jest problematyczne, ale powinno być oparte przede wszystkim na pokarmach pochodzenia zwierzęcego (żywych i/lub mrożonych). Jednakże, aby cieszyć się widokiem zdrowych podopiecznych należy od czasu do czasu wzbogacać ich dietę także w karmę roślinną, np. na bazie spiruliny. Problemem wszakże jest to, że ryby często nie chcą jej jeść i trzeba im ją w rozmaity sposób przemycać, np. poprzez mieszanie z karmą żywą lub mrożoną.

 

Młoda para – samica po prawej

Sens ma także karmienie „krenicichli” żywymi rybami, a zwłaszcza takimi, które uprzednio nakarmiono pokarmem roślinnym. Przyzwyczajone od małego jedzą także (z umiarkowanym niekiedy apetytem) pokarmy gotowe, tak granulowane, jak i płatkowe (jednak wiele dorosłych osobników je ignoruje). Moje ryby szczególnie lubiły kawałkowane robaki kompostowe, na które zawsze rzucały się z wilczym wprost apetytem.

 

.

Dziwonia ogrodowa (diwuszka, gil meksykański) (Haemorhous mexicanus). Rozród

Para gili meksykańskich – samiec z przodu

O chowie dziwonii ogrodowych, zwanych powszechnie przez hodowców także gilami meksykańskimi (nazwa w jęz. angielskim to: House Finch) pisałem wcześniej tu:

„Dziwonia. Chów”

Ptak ten może nie powala kolorystyką, ale niewątpliwie ma swój urok i jest wdzięcznym obiektem obserwacji.

Ładnie zbudowany samczyk

Gile meksykańskie gniazdują chętnie w otwartych gniazdkach dla kanarków, jak również w półotwartych budkach (bez dachu). Ważne jest, aby gniazdo było jakoś (choćby częściowo) osłonięte (np. sztucznymi roślinami, wiechciami traw i kwiatostanów suchych trzcin itp.) i zawieszone w ustronnym miejscu. Często ptaki te same budują gniazda, np. w gęstych krzewach, gałęziach, na ażurowych platformach z sianem itp.

Wybarwiający się młody samczyk

W naturze dziwonie ogrodowe wykorzystują wszelkie zakamarki architektoniczne (gatunek synantropijny), jak również zajmują opuszczone gniazda innych ptaków. Lęgi bardzo przypominają te u kanarków. Także jaja są podobne – niebieskawe z czerwono-brązowym nakrapianiem. Wysiaduje je samica przez około 13 dni. Ptaki wyprowadzają 2-3 lęgi w roku.

Pisklęta po zaobrączkowaniu

W lęgu, bez problemu, wykarmiane są zwykle 3-4 młode, ale bywa, że 5 lub nawet 6. U piskląt stosujemy obrączki o średnicy 3 mm. Młode już po dwóch tygodniach opuszczają gniazdo. Po usamodzielnieniu się należy oddzielić je od rodziców, gdy tylko samiec (nie każdy) stanie się wobec nich napastliwy, zwłaszcza w klatce.

Po prawej podlot po opuszczeniu gniazda

Wyhodowano szereg mutacji gili meksykańskich, np. Pheo, izabelowatą, żółtą itp. Zimowanie dziwonii najlepiej jest przeprowadzać w pomieszczeniu, w którym temperatura powietrza nie spada poniżej zera. Generalnie jednak są to ptaki odporne i żywotne, ale też dość płochliwe.

Samiec (z lewej) wydziobał pióra samicy (w środku) po wyprowadzeniu młodego (z prawej)

Warto pamiętać, że na obszarze Polski żyje dziwonia zwyczajna (Erythrina erythrinus). Gatunek objęty jest ścisłą ochroną gatunkową.

Różanka (Rhodeus amarus) – A.D. 2018

O różankach pisałem wcześniej tu: „Biologia różanki”

a także tu: „Różanka – miniony sen”

 

Grupa różanek przy małżach

Również i w tym roku  chciałbym napisać coś o tym fascynującym i pięknym, naszym krajowym gatunku ryby z rodziny karpiowatych (Cyprinidae). Powodem tego była pewna obserwacja poczyniona nad stawem w jednej z podwarszawskich wsi powiatu pruszkowskiego. A jak to było, przeczytajcie proszę Państwo poniżej 🙂

 

 

Samica

Był koniec maja 2018 r. W upalny dzień wybrałem się nad staw leżący w polu, którego jeszcze nie zdążono zasypać (wiele mniejszych zbiorników w okolicy zostało już zniszczonych głównie przez nowych właścicieli gruntów). Prowadzi do niego polna droga, a wokół roztaczają się pola uprawne.

 

 

„Obłaskawianie” małża

Staw ów jest dość spory (w sąsiedztwie są też inne, ale znacznie mniejsze zbiorniki), mocno rozciągnięty w swym kształcie, a woda w nim bardzo czysta. Brzegi porasta trawa, tu i tam rosną rozmaite zarośla i drzewa (głównie dzikie śliwy mirabelki). W jednym z końców zbiornika jest dość szerokie „oczko”. Chodzi tu o wyciętą przez wędkarzy przestrzeń w szuwarze wysokim – pasie trzcin (to tutaj wiodący gatunek rośliny przybrzeżnej), używaną jako miejsce do połowu ryb.

 

Para różanek – samiec u góry

Przykucnąwszy ujrzałem niecodzienną sytuację, która mnie urzekła. Otóż na łagodnie spadzistym stoku, o gliniasto-mulistym dnie, usianym tu i ówdzie różnymi kamieniami i kawałkami cegieł (tak, staw ten także chciano kiedyś zasypać, ale proceder wstrzymano), miejscami po bokach z miękkolistną roślinnością (głównie rozrastał się tu wywłócznik kłosowy) dostrzegłem małża wystającego jednym końcem z podłoża.

 

Samica – dobrze widoczne pokładełko

Obydwa syfony oddechowe mięczaka były dobrze widoczne. Wokół niego nerwowo pływały podniecone różanki. Samce w pięknej szacie godowej adorowały swe wybranki, przeganiały siebie nawzajem, co i raz podpływając do małża i ocierając się o niego (to typowy sposób na  obłaskawienie mięczaka, aby po którymś razie przestał reagować na dotyk ryb i umożliwił im tarło).

 

Tu także samica z pokładełkiem

Samic było równie wiele co samców. Jedne z dłuższymi, inne z krótkimi, a jeszcze inne zupełnie bez wynicowanych pokładełek. Zauważyłem, że jakaś dojrzała ikrzyca z podładełkiem na kilka cm podpływała co chwila do mięczaka  i w ułamku sekundy wkładała je do jego syfonu wypustowego, składając w ten sposób partię jaj. Samce były bardzo podekscytowane, ale tylko chyba jeden z nich zdołał wypuścić mlecz, który w momencie wdechu małża dostał się przez jego syfon wpustowy do jamy okołoskrzelowej, zapładniając znajdujące się w niej jaja.

 

Samiec w szacie godowej u dołu

To przepiękne widowisko obserwowałem dobre pół godziny, aż ogorzały od palącego słońca dałem za wygraną. Różanka to jeden z naszych najpiękniejszych i najciekawszych przedstawicieli małej ichtiofauny. Gatunek ostrakofilny. Jest pod częściową ochroną, ale to niewiele daje.

 

 

 

W centrum uwagi godujących różanek jest zawsze małż

Stawy bowiem nadal są zasypywane i żadnych konsekwencji za to nikt nie ponosi, no chyba że namierzą go „zieloni” lub gdy teren nie należy do sprawcy, lecz np. do jakiegoś parku czy rezerwatu. Niemniej gros stawów znika z powierzchni na gruntach prywatnych, po cichu, bez nijakich pozwoleń i zbytnich ceregieli …

 

 

Samica „obłaskawia” małża dotykając jego syfonów oddechowych

Tak stało się np. z pobliskim, niewielkim stawem zwanym „Okoniowym” i przylegającym do niego jeszcze mniejszym. W pierwszym mimo licznej populacji okoni i szczupaków żyły piękne liny, leszcze, a także mnóstwo różanek. W drugim królowały zaś karasie i liny, zdarzało mi się na podrywkę złapać także różanki. Obydwa są już tylko wspomnieniem z mojego dzieciństwa 🙁

 

O paletkach nieco nostalgicznie, cz. I

Zgodna para lęgowa to podstawa sukcesu w rozmnażaniu paletek, a także wielu innych pielęgnicowatych

Swym pięknem i osobliwym behawiorem ryby pielęgnicowate z Ameryki Południowej urzekły mnie jeszcze w czasach, gdy byłem kilkuletnim chłopcem. Pamiętam jak ojciec hodował dorodne, marmurkowe skalary, które były wtedy prawdziwym hitem przywiezionym z byłej NRD. Fascynowały mnie również stada neonów i wielu innych niewielkich gatunków z rodziny kąsaczowatych, które na tle soczyście zielonej roślinności wyglądały iście bajecznie i kolorowo.

 

Niektórzy akwaryści nie lubią paletek uważając je za ryby statyczne, płochliwe i problematyczne

Prawdziwą jednak królową amazońskich wód poznałem w maju 1994 r., kiedy za zarobione pierwsze pieniądze kupiłem sobie sześć młodych paletek odmian Pigeon Blood i Royal Blue, wielkości nakrętki od ćwiartkowego słoika. Gdy brałem ryby od hodowcy z małej, podwarszawskiej miejscowości były w doskonałej formie. Karmiłem je według zaleceń sprzedającego, tj. skrobanym sercem wołowym i specjalnym granulatem z czynnikiem wspomagającym wybarwienie. Początkowo wszystko było w porządku, jednakże po około tygodniu zaobserwowałem, jak jedna z paletek wyraźnie odstaje od stada, chowa się w roślinach i nie interesuje ją zadany pokarm.

 

Paletkowa młodzież to dla wielu hobbystów podstawowy materiał do dalszej pracy hodowlanej

Byłem przekonany, że osobnik ten został naznaczony przez stado, jako tzw. chłopiec do bicia, lecz wkrótce okazało się, że podobne objawy wykazują kolejne dwa osobniki. Nie minęło kilka dni, a choroba zaatakowała pozostałe paletki. Pomimo zapewnienia im optymalnych warunków środowiskowych ryby wyraźnie źle się czuły, stopniowo zatracały barwy, ciemniały i wreszcie z wychudzonym jak żyletka grzbietem i zapadniętym brzuchem padały.

 

Dobór w zgraną parę lęgową dorosłych osobników jest nieco trudniejszy

Leczenie rozpoczęte dostępnymi w handlu zoologicznym preparatami nie dało rezultatu. Straciłem wszystkie ryby i sporo pieniędzy. Przyczyną moich niepowodzeń były nicienie z rodzaju Capillaria, a prawdopodobnie także pierwotniaki – wiciowce z rodzaju Hexamita lub Spironucleus. Pasożyty te jeszcze nie raz dawały się we znaki moim paletkom, zanim nauczyłem się skutecznie je zwalczać.

 

Moc odmian barwnych paletek sprawia, że każdy może znaleźć coś dla siebie

Zniechęcony niepowodzeniami z paletkową młodzieżą postanowiłem spróbować szczęścia kupując od razu dorosłe tarlaki. Para, którą nabyłem z ogłoszenia była bardzo piękna i dorodna. Ryby były intensywnie wybarwione, odmiany Pigeon Blood. Bez zastanowienia zapłaciłem za nie prawie 500 zł. Wpuszczone do specjalnie przygotowanego dla nich zbiornika od razu zaczęły swobodnie pływać i żerować. Widać było, że ich samopoczucie jest znakomite.

 

Paletki to ryby majestatyczne i dostojne

Jednakże po przeniesieniu do akwarium tarliskowego z miękką i kwaśną wodą okazało się, że co prawda para jest dobrana, ale najwyraźniej źle. Już w czasie tarła samiec zaczął podejrzanie często szturchać samicę, która z trudem zdołała złożyć ikrę na glinianym stożku. Zaraz potem mleczak na dobre zaczął manifestować swą siłę i mocno uderzać partnerkę pyskiem w bok. Robił to tak natarczywie, że uciekając przed nim bidulka wcisnęła się za gąbkowy filtr, tracąc całe rzędy łusek zanim ją wyłowiłem.

 

Z grupy młodych, niespokrewnionych ze sobą osobników najłatwiej jest wyłonić parę lęgową

Uspokoiwszy się nieco samiec rozpoczął opiekę nad jajami, która jednak nie trwała zbyt długo, gdyż już po kilku godzinach po ikrze nie było śladu, rodzic po prostu ją zjadł. Taka sytuacja pojawiała się jeszcze kilkakrotnie zanim pozbyłem się tej niby dobranej pary na dobre. Od tej pory wiedziałem już, że posiadanie pary paletek niczego jeszcze nie gwarantuje. Dopiero dysponowanie dobrze dobraną parą tych ryb może stać się zalążkiem przyszłego sukcesu hodowlanego.

 

W hodowli jakichkolwiek ryb akwariowych trzeba być bardzo cierpliwym i uczyć się na własnych błędach

Powoli zacząłem rozglądać się za kolejnymi tarlakami. Nie pomagały głosy kolegów-akwarystów nawołujące mnie do ponownego kupienia sobie 6-8 młodych, dorastających, niespokrewnionych ze sobą osobników i dochowania się pary samemu. Byłem nadto niecierpliwy i czym prędzej pragnąłem mieć swój własny przychówek. Okazja nadarzyła się już wkrótce. Oto pewnemu warszawskiemu akwaryście miało właśnie narodzić się dziecko, a że mieszkanie miał małe, za namową żony postanowił sprzedać swój 400 l, wypielęgnowany do przesady baniak z paletkami.

 

Pogłębianie wiedzy na temat biologii paletek, także tych żyjących w naturze oraz wspomaganie się wiedzą doświadczonych hodowców, to podstawowe działania początkującego miłośnika dyskowców

Odkupiłem od niego parę niebieskich Cobalt Blue o, co prawda średniej tonacji koloru niebieskiego, ale za to o znakomicie rozwiniętym instynkcie opieki nad  młodymi. Zapłaciłem słono, ale co tam, żyje się tylko raz J Podświadomie zresztą ufałem temu gościowi, którego pełne pychy i uznania słowa skierowane pod adresem własnych ryb wziąłem za dobrą monetę. Zresztą jego ciężarna żona najwyraźniej myślała podobnie, ale w sensie negatywnym, bo wyjrzawszy z kuchni wrzasnęła na męża: – Żebyś choć raz o mnie powiedział tyle dobrego!

 

Tarlakom należy zapewnić właściwe warunki środowiskowe, w tym odpowiednie żywienie

I rzeczywiście para ta okazała się nadzwyczaj dobrą. Tarlaki były znakomicie dobrane. Pływały majestatycznie obok siebie po całym zbiorniku, nie wykazywały żadnych objawów chorobowych, nie były płochliwe i jadły pokarm prawie z ręki. Po trzy tygodniowej aklimatyzacji postanowiłem doprowadzić je do tarła. Zbiornik hodowlany o pojemności 120 l urządziłem wg. książkowych zaleceń.

 

Odchowana zdrowa i dorodna młodzież to najlepsza laurka dla hodowcy paletek

Było to właściwie akwarium higieniczne, pozbawione roślin i podłoża (zalegała jedynie cienka warstwa wyparzonego, drobnego piasku), a wyposażone jedynie w wewnętrzny filtr gąbkowy, napowietrzacz oraz grzałkę z termostatem. Oświetlenie stanowiły dwie, słabej mocy żarówki po 15 W każda. Jako substratu do składania ikry użyłem tradycyjnie glinianego stożka. Parametry fizyko-chemiczne wody dopracowałem z najwyższą skrupulatnością. Użyłem głównie wody z filtra RO zakwaszonej preparatem Tetry. Jej temperatura wynosiła 30°C, pH 6,2, twardość ogólna 4°n, a węglanowa oscylowała wokół zera.

 

Odpowiedni dobrostan w akwarium ma dla paletek priorytetowe znaczenie, jednak przy pewnym doświadczeniu nie jest to wcale gatunek trudny do chowu

Ryby odbyły udane tarło już na drugi dzień po przeniesieniu do akwarium tarliskowego. Na powierzchni stożka doliczyłem się ponad 250 ziaren ikry. Tarlaki nie wykazywały płochliwości, ale ze swej strony zapewniłem im absolutny spokój, a nawet przysłoniłem przednią szybę szarą tekturą. Oświetlenie było włączone przez całą dobę. Przesunąłem jednak obudowę oświetlenia tak, aby światło nie padało bezpośrednio na ikrę, lecz z boku zbiornika.

Ciąg dalszy nastąpi …

Lęgi kanarków 2018

Grupa kanarków żółtych w wolierze zewnętrznej

Wzorem roku ubiegłego zamieszczam wpis o tegorocznych lęgach kanarków w wolierze zewnętrznej. Ptaki przezimowały w niej znakomicie i wiosną z ochotą ruszyły z lęgami. Oto kilkanaście najlepszych, moim zdaniem, zdjęć z tego okresu 🙂

Polecam także ten wpis:
„Lęgi kanarków 2017”

 

 

Ta samica odchowała z pierwszego lęgu 3 młode

Klucie się piskląt to najbardziej ekscytująca chwila nie tylko dla rodziców, ale i dla hodowcy

Młodziaki niedługo opuszczą gniazdo

Zdarza się, że samica doskonale wysiaduje jaja, lecz słabo karmi młode

Samice niekiedy bardzo obficie moszczą gniazda dostępnym materiałem

Ta samica prawie wcale nie mościła gniazda – wystarczył jej jego filcowy wkład

Wierny samiec przy gnieździe swojej partnerki

Młode w czystym gnieździe – ja czyszczę je raz w tygodniu

Zadaszenie nad gniazdem zwiększa dobrostan wysiadującej jaja samicy i zapobiega jego zanieczyszczaniu odchodami innych ptaków

Kolor żółty to odwieczny symbol kanarków, ale dzisiaj to już zaszłość …

Kanarczęta dopominające się o pokarm

Samica spłoszona w nocy może zejść na dłużej z gniazda, co doprowadza do wychłodzenia jaj

Dobrze nakarmione młode

 

Na czas czyszczenia gniazda młode można rozłożyć w miseczce na papierowym ręczniku

Pseudomugil paskai Red Neon – chów i rozród

Samiec – głównym kolorem ubarwienia jest pomarańczowy

Ta piękna, mała ryba należy do rodziny modrookowatych (Pseudomugilidae) i w naturze zamieszkuje leśne, muliste i obfitujące w roślinność strumienie o powolnym nurcie w pobliżu miasta Kiunga w górnym biegu rzeki Fly i jej dorzecza w zachodniej części Papui Nowej Gwinei. W jęz. angielskim nazwa gatunku brzmi:  Paska’s blue-eye lub P. sp. „(red) orange neon”. Dorasta do 3,5 cm i dożywa około 2 lat.

 

Samiec – widać podwójną płetwę grzbietową i niebieskawe oczy

Moim zdaniem gatunek ten nie nadaje się do typowego zbiornika towarzyskiego, lecz do gatunkowego. Niemniej dobrze znosi towarzystwo małych, spokojnych taksonów jajorodnych  (razbory, drobnoustki, kardynałki, kąsaczowate, dania itp.) oraz krewetek karłowatych. Samiec jest przepięknie, dość jaskrawo ubarwiony i ma dłuższe płetwy. W wyglądzie zewnętrznym zwracają uwagę dwie, blisko siebie położone płetwy grzbietowe (druga jest znacznie większa) oraz niebieskawe oczy.

 

Samica jest niepozorna i w porównaniu z samcem – mało kolorowa

Ryby te najlepiej jest utrzymywać w większych grupach z przewagą samców. Dla 8-10 osobników wystarcza 40-50 l zbiornik. Stosujemy podłoże o ciemnym zabarwieniu. Akwarium dobrze obsadzamy, zwłaszcza miękkolistną roślinnością (w tym gatunkami pływającymi, które tonują oświetlenie). Z elementów wystroju wskazane są korzenie, kawałki drewna, lignity, zatopione gałęzie i liście.

 

 

Para ryb – samiec u góry

Do chowu wystarcza zwykła woda wodociągowa, choć im jest ona miększa, tym lepiej. Jej optymalna temperatura to 23-25°C, odczyn lekko kwaśny do obojętnego (pH 6-7). Wodę regularnie, raz w tygodniu podmieniamy (około 15%) i przez cały czas filtrujemy (wystarcza tu mały gąbkowy filtr wewnętrzny lub napędzany brzęczykiem). Wskazany jest jej lekki, subtelny ruch.

 

 

Akwarium powinno być gęsto zarośnięte

P. paskai zjada wszelki pokarm, byle był tylko dostosowany do niewielkiego otworu gębowego. Jak miałem okazję zauważyć, ryba ta doskonale radzi sobie i w niższej ciepłocie wody – rzędu 18-19°C. Jest odporna, ruchliwa i bardzo wdzięczna do obserwowania, a przy tym towarzyska, łagodna i stadna (należy chować co najmniej 6 osobników). Początkowo może być nieco płochliwa.

 

 

Samica P. paskai (po lewej) i dorosła samica drobniczki

Celem rozrodu urządzamy mały zbiornik tarliskowy o pojemności 10 (gdy samiec x 2 samice) lub 30 l (gdy grupa tarlaków z przewagą samic), dobrze przykryty. Wystarcza lekko pracujący napowietrzacz lub mały filtr wewnętrzny napędzany „brzęczykiem”. Nie używamy podłoża (pod spód dajemy czarny papier). Woda powinna być miękka (5-7°n) o temperaturze 26°C.

 

 

Tarło u Pseudomugil paskai jest rozciągnięte w czasie

Jako substratu dla ikry używamy gęstych kęp miękkolistnych roślin wodnych (szybko rosnące mchy, wywłócznik, różdżyca rutewkowa, a z pływających – szczególnie pistia rozetkowa, wgłębka wodna itp.), włóczki/przędzy syntetycznej (dobrze wymytej!) przymocowanej do kawałka korka, styropianu albo pustej plastikowej buteleczki po lekarstwach („mop”).

 

 

 

Para w zbiorniku tarliskowym

Tarło jest rozciągnięte w czasie i trwa 7-10 dni – samica codziennie składa po kilka jaj, które przywierają do substratu. Przed tarłem można ryby rozdzielić wg. płci na około tydzień i karmić obficiej, najlepiej żywą karmą. Trójkę lub grupkę tarlaków pozostawiamy na tarlisku przez zwykle 7-8 dni, po czym je wyławiamy. Można także wymieniać substrat co 2-3 dni na nowy lub pipetą odławiać jaja do małych naczyń inkubacyjnych (szalki, szklanki, płytki itp.).

 

Tarlaki dobrze jest rozdzielić na kilka dni przed tarłem

Larwy pojawiają się po około 10 dniach. Wykarmienie narybku jest nie lada wyzwaniem. Jest on bowiem bardzo drobny. Na pierwszy tydzień hodowca powinien zapewnić im tzw. pył, czyli pierwotniaki (wyhodowane na pożywkach organicznych lub z preparatu handlowego) oraz wrotki, względnie larwy oczlików. Można także próbować podawać suche pokarmy pyłowe, „zieloną wodę”, drożdże itp.

 

 

 

Samica w towarzystwie pary żyworódek Endlera odmiany Scarlet

Od 7-8 dnia można zacząć skarmiać najdrobniejszymi larwami solowca i nicieniami „mikro”, ale pokarm pyłowy powinien być nadal podawany. Konieczne są częste (początkowo codziennie, a od 3 tyg. życia młodych co 2-3 dzień) podmiany części wody, połączone ze starannym czyszczeniem dna z resztek organicznych.

 

 

 

W gęsto zarośniętym zbiorniku możliwy jest spontaniczny rozród ryb

W większych (100 l i powyżej), gęsto zarośniętych zbiornikach gatunkowych możliwy jest spontaniczny rozród niewielkiej liczby tarlaków. Przy urozmaiconym karmieniu żywym pokarmem dorosłe osobniki pożerają zwykle mniej potomstwa. Sukcesywnie pojawiający się pośród roślinności pływającej wylęg należy wyławiać i przenosić do oddzielnego zbiornika odchowalni.

Lamprologus kungweensis – zdjęcia dorosłych i młodych

O Lamprologus kungweensis pisałem już kiedyś tu:

„Lamprologus kungweensis. Chów i rozród”

Para lęgowa – samiec po prawej

Teraz chciałbym zamieścić kilkanaście zdjęć zarówno osobników dorosłych, jak i młodych. Te ostatnie są ujęte w trzy fazy wzrostu i rozwoju. Dopiero od około drugiego tygodnia życia młode były na tyle duże, że mój aparat zaczął je rozpoznawać jako obiekt – wcześniej obraz był zamazany, bo ostrości nie można było nijak złapać. Wylęg tego gatunku to prawdziwe maleństwa 🙂

Samica

Samica

Samica

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Samiec

Samiec

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Samiec

 

 

 

 

 

 

Młode w wieku około 2 tygodni

 

 

Młode w wieku około 2 tygodni

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Młode w wieku około miesiąca

 

 

 

 

 

 

 

 

Młode w wieku około miesiąca

 

 

 

Młode w wieku około 1,5 miesiąca

 

Młode w wieku około 1,5 miesiąca

Młode w wieku 2,5 miesiąca

Młode po ukończeniu 3 mies. życia

Młode po ukończeniu 3 mies. życia

Młode po ukończeniu 3 mies. życia

 

Żaby trawne A.D. 2018

W Polsce do grupy żab brunatnych zalicza się oprócz żaby trawnej także żabę moczarową (Rana arvalis) i żabę zwinkę (Rana dalmatina), zwaną dalmatyńską

Kilka refleksji odnośnie żab trawnych (Rana temporalis) w moich oczkach wodnych. W roku 2013 na gody przybyło 5 par. W 2014 naliczyłem ich mniej, bo zaledwie 3 pary, będące w ampleksusie i jednego wolnego osobnika.  W 2015 r. liczba płazów wyraźnie wzrosła – godowało w sumie 8 par.

 

 

 

 

Żaba trawna dorasta do 10-11 cm i dzięki dużej liczbie chromatoforów w gładkiej, pozbawionej brodawek skórze ma ogromną zdolność dostosowywania ubarwienia do środowiska, w którym żyje

Jednak wiosną 2018 r. padł chlubny rekord – naliczyłem w sumie w wodzie aż 53 dorosłe osobniki – w ampleksusach, w trójkach i wolne. Było też sporo młodych żab, których nie liczyłem. Biorąc pod uwagę fakt, że gatunek ten zanika jest to sytuacja bez precedensu. W oczkach wielu kolegów żab trawnych po prostu nie ma …

 

 

 

 

Żaba trawna występuje na terenie całej Polski (także w górach, gdzie odbywa gody nawet na wysokości powyżej 1500 m npm)

O żabach trawnych w oczku wodnym pisałem wcześniej tu:

„Zaba trawna w oczku wodnym 2015 r.”

„Zaba trawna w oczku wodnym 2014 r.”

„Zaba trawna w oczku wodnym 2013 r.”

 

 

 

Żaba trawna osiąga dojrzałość płciową w trzecim roku życia i rozpoczyna gody najwcześniej ze wszystkich krajowych gatunków płazów – k. II – pocz. III

Tu zaś można przeczytać ogólnie o biologii płazów w oczku wodnym:
„Płazy w oczku wodnym”

Generalnie zaś o płazach można przeczytać tu:
„Płazy w oczku wodnym”

 

 

 

 

 

Dorosłe osobniki są aktywne o zmierzchu i nocą, podczas gdy młode – często całodobowo

Zastanawiając się, co sprawia, że żaby trawne są tak liczne na mojej działce i rozmnażają się znakomicie w trzech oczkach wodnych doszedłem do wniosku, że ma na to wpływ kilka czynników. Według moich obserwacji żaby trawne unikają oczek zamieszkanych przez ryby – tu godują (raczej czasowo tylko) nieliczne, ale nie zauważyłem, aby skrzek był kiedykolwiek złożony (i tak pożarłyby go ryby).

 

 

Skrzek unosi się zwykle pod powierzchnią wody tworząc galaretowate „kule”

Dopiero w „płazarium” – oczku wodnym bez ryb (żyje w nim jedynie kilka osobników Notropis chrosomus) gody płazów (w tym traszek zwyczajnych) przebiegają najintensywniej. Nie niepokojone przez nikogo płazy mają tu swój raj. Każdej wiosny rozlega się miłosny amok, który cieszy moje i sąsiadów oczy.

 

 

 

W okresie godowym podgardle samca może przybrać niebieskawy kolor

Ponadto bardzo ważne jest otoczenie wokół oczek wodnych. Ja mam wkopane dodatkowo trzy małe bagienka z nasadzeniami roślin błotnych i nabrzeżnych (kosaciec żółty, pałka wodna, trzcina, bobrek), wydzielony obszar, położony w cieniu, z mnóstwem kory, liści, kawałków drewna, karp, kłód itp. (tu płazy często zimują) oraz obszary obsadzone roślinami, które dobrze zacieniają (funkie, barwinek, liliowce, pnącza).

 

Na tokowisku samce są tak podniecone (charakterystycznie, niezbyt donośnie „mruczą”), że nie pobierają w tym czasie pokarmu

Nade wszystko jednak na mojej działce woda jest za darmo (nie nadaje się do spożycia), więc nie żałuję jej do podlewania roślin. Właściwie to od wiosny do jesieni wymienione wyżej strefy wokół oczek wodnych są intensywnie nawadniane (bywa, że kilka razy dziennie), co niewątpliwie pozytywnie wpływa na żaby trawne.

 

 

 

Żaby są cennym elementem biocenozy i ograniczają ilość szkodników

Wszystko to sprawia, że żaby trawne czują się tu wyjątkowo dobrze. Rozmnażają się z wielką werwą i ochotą (są wtedy bardzo mało płochliwe, wręcz ma się wrażenie, że są oswojone). Po wyjściu z wody dalej żyją w naturalnych zakamarkach ogrodu, intensywnie żerując  pod osłoną liści (np. funkii), w pasie nasadzeń, zwykle w miejscach zacienionych i wilgotnych.

 

 

Żaba trawna jest drapieżnikiem – zjada praktycznie każdą zdobycz, którą zdoła pochwycić i połknąć

Cieszy mnie szczególnie duża liczba młodych osobników, które z końcem lata setkami opuszczają „płazarium”. Oczywiście wiele z nich ginie, ale prawidłowo urządzona działka minimalizuje te straty. Kijanki zaś są przeze mnie dokarmiane regularnie pokarmem dla ryb.

 

 

 

 

Po połączeniu się par (ampleksus piersiowy) skrzek składany jest w liczbie od kilkaset do kilku tysięcy jaj

Życzę wszystkim miłośnikom oczek wodnych, aby w ich oczkach także obficie zawitały płazy. Pamiętajmy, że tu nie wystarczy dobrze urządzić sam zbiornik (choć to oczywiście jest także bardzo ważne), lecz trzeba przede wszystkim zadbać o teren wokół niego pod kątem dobrostanu płazów.

 

Czerwieniaki z rodzaju Hemichromis. Agresja

Na pierwszym planie H. lifalili a na drugim H. bimaculatus

O czerwieniakach z rodzaju Hemichromis pisałem już kiedyś tu:

„Czerwieniaki. Chów”

Teraz chciałbym podzielić się z czytelnikami mojego bloga niektórymi swoimi i kolegów obserwacjami związanymi z zachowaniami agresywnymi u omawianych ryb. Dodatkowo przedstawię kilka nowych zdjęć pewnej pary.

 

 

Terytorialność i agresja to cechy powszechnie znane u czerwieniaków

Omawiane ryby powszechnie uchodzą za wysoce terytorialne i agresywne (szczególnie w okresie rozrodczym) i przez to absolutnie nie nadające się do chowu w akwarium zespołowym (szczególnie w wieku dojrzałym). To oczywiście niezaprzeczalny fakt, ale czasami zdarzają się wyjątki od powyższej reguły. O nich właśnie postanowiłem napisać poniżej …

 

 

Obecnie na rynku jest wiele mieszańców H. bimaculatus x H. lifalili

Kiedyś miałem kilkuletnią parę czerwieniaków dwuplamych, która  nie przejawiała wobec współmieszkańców zbiornika (gurami dwuplame, dania pręgowane, kiryśniki, brzanki różowe) żadnej agresji. Ryby te nie podchodziły do tarła w zbiorniku ogólnym (tak po prostu miały i nie były na pewno jednej płci) i zupełnie też nie niszczyły miękkolistnej roślinności (wywłócznik, rogatek). Ogólnie jednak są to dość rzadkie widoki.

 

Czerwieniaki utrzymujmy lepiej zawsze oddzielnie i dobranymi parami

U znajomego hodowcy widziałem raz dorosłe osobniki H. bimaculatus (prawdopodobnie były tej samej płci – nigdy nie podchodziły do tarła) w jednym akwarium z gupikami, małymi karpiowatymi (m.in. z welonowatymi kardynałkami i daniami) oraz pospolitymi kąsaczowatymi (neony, rodostomusy, żałobniczki).

 

 

 

Czerwieniaki potrafią wykopać i zniszczyć rośliny w akwarium

Akwarysta ów twierdził, że mimo sporego wzrostu czerwieniaki nigdy nie zaatakowały mu żadnej ryby. Zaczęliśmy się zastanawiać co może być powodem tak łagodnego, wręcz nienaturalnego ich zachowania? Odkryliśmy, że od małego czerwieniaki wychowały się w tym samym zbiorniku i przy niezmienionej obsadzie gatunkowej. Innego wytłumaczenia nie mieliśmy.

 

 

Pięknie ubarwiona samica H. lifalili

U innego z kolei hodowcy młode 3-4 cm czerwieniaki, które dorastały wspólnie w akwarium zaczęły w pewnym momencie życia zachowywać się wobec siebie wysoce agresywnie – przy każdej okazji ryby napadały na siebie i biły. W rezultacie, po kilku miesiącach przy życiu pozostał tylko jeden, najsilniejszy osobnik. W innym przypadku może dobrać się para, która wspólnie prześladuje pozostałe, co jest sytuacją w akwariach najczęstszą.

 

Wydaje się, że niemały wpływ na agresję czerwieniaków mają panujące w akwarium warunki środowiskowe

Wydaje się, że niemały wpływ na agresję czerwieniaków mają panujące warunki środowiskowe, np. chłodniejsza woda dość skutecznie studzi ich porywczy temperament, a zwiększona obsada ryb  (oczywiście w granicach rozsądku i przy zapewnieniu technicznego wsparcia) rozkłada ewentualną agresję na tak małe składowe, że praktycznie ulega ona rozmyciu.

 

 

Zaloty u pary czerwieniaków kongijskich

Co innego w zbiorniku ogrzewanym – tu często dobrana para toczy ciężkie boje o rewir lęgowy (gatunek terytorialny). Niemniej obserwowałem raz tarlaki wodzące narybek w zbiorniku pełnym brzanek i tęczanek. Ryby co prawda były atakowane przez dorosłe czerwieniaki, ale dzięki swojej zwinności i szybkości uchodziły z takich utarczek prawie bez szwanku.

 

 

Pamiętajmy, aby rybom zawsze zapewniać optymalny dobrostan

Po co o tym wszystkim piszę? Chciałem przede wszystkim zwrócić uwagę szanownych Czytelników na fakt, iż nie zawsze przypisane gatunkom utarte opinie mają stuprocentowe przełożenie w praktyce – tu czasami bywa zaskakująco odmiennie. Na koniec wpisu radzę jednak trzymać czerwieniaki zawsze oddzielnie, najlepiej dobranymi parami. Rybom bowiem trzeba zawsze zapewniać optymalny dobrostan, w tym m.in. nigdy nie należy łączyć gatunków agresywnych z łagodnymi.

 

 

Proporczykowiec Gardnera (Fundulopanchax gardneri). Rozród, cz. II

Do tarła samica powinna mieć dobrze zaokrągloną partię brzuszną

Spontaniczny rozród niewielkiej liczby tarlaków, stale przebywających w gęsto zarośniętym akwarium jednogatunkowym (pojemność, co najmniej 100 l) to najprostszy sposób na dochowanie się przychówku. Przy urozmaiconym karmieniu żywym pokarmem dorosłe osobniki zwykle nie pożerają swych jaj. Sukcesywnie pojawiający się pośród roślinności pływającej wylęg należy wyławiać i przenosić do zbiorników – odchowalni. Metodą tą udaje się odchować niewiele młodych, które jednak przedstawiają wysoką wartość pod względem zdrowotnym – przeżywają bowiem tylko najsilniejsze osobniki.

 

Dobrze wybarwiony, pełen wigoru mleczak to podstawa udanego rozrodu

Metodą bardziej profesjonalną i w miarę jeszcze mało pracochłonną, a przy tym często stosowaną jest tzw. długie tarło. Mianowicie tarlaki łączy się ze sobą na 7-12 dni, po czym odławia ze zbiornika tarliskowego, w którym dalej odchowywany jest narybek. Poziom wody zaleca się nieco obniżyć, a na czas inkubacji cały zbiornik zaciemnić. Przez cały czas nieodzowny jest napowietrzacz dający delikatne, drobnoperliste pęcherzyki powietrza. Otrzymany przychówek jest jednak niewyrównany pod względem wzrostu i konieczna jest jego segregacja.

 

Para tarlaków w zbiorniku hodowlanym

Można także, w zależności od kondycji ryb i ich chęci do odbywania tarła, wymieniać substrat codziennie na świeży (pracochłonne substrat) lub co 2–3 dni. Ten z ikrą przenosimy do oddzielnego lęgnika, wypełnionego wodą o identycznych parametrach fizykochemicznych do wysokości 8–10 cm. Oczywiście pamiętamy o zacienieniu i napowietrzaniu wody. Można również codziennie (ewentualnie co 2–3 dni) wybierać jaja z substratu i przenosić je do małych, zacienionych naczyń inkubacyjnych (patrz wyżej), wypełnionych wodą z akwarium tarliskowego. Na bieżąco usuwamy wtedy ziarna zapleśniałe i obumarłe. Korzystne jest tu wcześniejsze dodanie do wody preparatu przeciwko pleśnieniu ikry.

 

Tarło przebiega z różną intensywnością przez zwykle kilka dni

Podstawą z kolei innej metody rozrodu zwanej tarłem krótkim jest wcześniejsze dobre przygotowanie osobnikach rodzicielskich do tarła. Tarlaki łączy się na 2-3 dni, po czym wyławia się je i ponownie rozdziela na 5–6 dni. Powoduje to, że samice w ciągu krótkiego okresu czasu pozbywają się nawet 70% zapasu dojrzałej ikry, a otrzymany narybek jest w miarę wyrównany pod względem wzrostu. Dodatkowo, dzięki wycieraniu się ryb w krótszym czasie, odpada konieczność ich karmienia, co w dużym stopniu zabezpiecza ikrę przed potencjalnym namnożeniem się na niej osiadłych pierwotniaków, bakterii i grzybów. Po wyłowieniu tarlaków wybieramy jaja z substratu lub też wymieniamy cały substrat na nowy (gdy chcemy wpuszczać na tarło nowy komplet tarlaków).

 

Tu substratem dla ikry była miękkolistna roślinność

Modyfikacją tej metody jest rezygnacja z okresu odpoczynku tarlaków. Przebywają one wówczas na tarlisku nieco dłużej – przez 4–5 dni, a następnie odławia się je do innego zbiornika ze świeżym substratem, w którym pozostają przez kolejne 3 dni. Potem, o ile tarlaki są dalej w formie godowej przenosimy je na dalsze 3 dni do kolejnego zbiornika tarliskowego. Przy metodzie tej może dojść do znacznego wycieńczenia tarlaków, a zwłaszcza samic. Te ostatnie muszą mieć zawsze zapewniony odpoczynek.

 

Do zbliżeń tarlaków dochodzi wielokrotnie w ciągu dnia

Zawartość woreczka żółtkowego zostaje zużyta przez zarodek jeszcze w otoczce jajowej, dlatego też wylęg podejmuje intensywne żerowanie niemal od razu. Jest on drobny, ale ma dość duży otwór gębowy i jest żarłoczny. Jako pierwszy pokarm stosowane są najdrobniejsze larwy solowca oraz larwy oczlików. Żywienie nimi stosujemy przez 7–10 dni, po czym do diety wprowadzamy nicienie „mikro” oraz markowe pokarmy gotowe (szczególnie roztarte płatkowe).

 

Bardziej profesjonalną metodą rozrodu jest tzw. długie tarło

Naprzemiennie z nimi można podawać karmę mrożoną, np. moinę (ryby trzeba stopniowo do niej przyzwyczajać). Od drugiego tygodnia życia podajemy najdrobniejsze rozwielitki i oczliki (także mrożone), a od trzeciego kawałkowane rureczniki, larwy wodzienia i doniczkowce (bardzo drobno siekane lub miażdżone, aby uniknąć zadławień u młodych rybek). Młode wielkości około 1,5–2 cm można już zacząć karmić drobnymi larwami ochotki i rurecznikami, choć najlepsze są dla nich najmniejsze larwy komarów. Narybek początkowo rośnie wolno, po czym jego wzrost wyraźnie przyśpiesza.

 

Najprostszą metodą rozmnażania jest spontaniczny rozród niewielkiej liczby tarlaków stale przebywających w gęsto zarośniętym akwarium jednogatunkowym

Co około 10 dni segregujemy go według wzrostu i przenosimy do zbiorników odchowalni. Powinny mieć one pojemność co najmniej 20-30 litrów i być wypełnione odstaną, dobrze natlenioną (delikatne napowietrzanie) i filtrowaną wodą (zwykły filtr gąbkowy bez obudowy lub napędzany brzęczykiem). Ruch wody musi być jednak jak najmniejszy. Zbyt silny strumień męczy bowiem narybek i może być powodem jego masowych śnięć. Codziennie usuwamy wężykiem wszelkie niedojedzone resztki pokarmu i nieczystości z dna (bez podłoża), dolewając przy tym świeżej, odstanej wody.

 

Przy tarle krótkim tarlaki łączy się na 2-3 dni, po czym wyławia się je i ponownie rozdziela na 5–6 dni

Dobry wpływ na samopoczucie i wzrost rybek wywiera też kilkugodzinny w ciągu dnia dostęp światła słonecznego oraz miękkolistna roślinność pływająca, której w żadnym razie nie powinno zabraknąć (chroni mniejsze sztuki przed agresją i apetytem starszych współbraci oraz zwiększa dobrostan zwierząt). Zbiornik, do którego przenoszony jest później narybek, dobrze jest założyć dużo wcześniej. Bardzo dobrym rozwiązaniem jest zasiedlenie go niewielką populacją wioślarek (skorupiaki te wymagają dobrze natlenionej i chłodnej wody). Do odchowalni dobrze jest też wpuścić kilka niedużych ślimaków, które będą zjadały resztki pokarmu, zapobiegając w ten sposób zepsuciu się wody.

 

Czasami tarło się nie udaje, gdyż zdarza się, że tarlaki są niepłodne

Miłośnicy hodowli proporczykowców powinni być zawsze świadomi faktu, że u wielu pokrewnych gatunków samice wyglądają bardzo podobnie. Samce zaś zwykle bez problemu wycierają się ochoczo z każdą niemal samicą, co prowadzi do powstawania hybryd. Te zaś są często słabiej wybarwione i mniej żywotne, a bywa że bezpłodne (to akurat dobra wiadomość). Odpowiedzialny hodowca nigdy nie powinien dopuszczać do powstawania mieszańców w swoich akwariach.

Więcej o proporczykowcu Gardnera pisałem tu:

„Proporczykowiec Gardnera. Chów”

„Proporczykowiec Gardnera. Rozród cz. I

Xiphophorus nezahualcoyotl. Chów i rozród

Dorosły samiec – widoczne poprzeczne, ciemne prążki na ciele, czarne nakrapiania na płetwie grzbietowej i żółto-czarny wyrostek mieczowaty

W jęz. angielskim gatunek ten zwie się Northern Mountain Swordatail, a potocznie Nezzie Swords. Należy do rodziny piękniczkowatych (Poeciliidae). W naturze zamieszkuje dorzecze Rio Tamasi w stanie San Luis Potosi w Meksyku. Występuje tam na wysokości do 1200 m n.p.m. , a więc dość znacznej. Szczególnie często spotykany jest w ciekach o niezbyt silnym nurcie i dnie pokrytym licznymi kamieniami, obficie obrośniętymi glonami.

 

 

Samica w towarzystwie drobniczek

Raczej nie nadaje się do zbiornika towarzyskiego chyba, że ze starannie dobraną obsadą spokojnych i łagodnych gatunków. U mnie ryby te bez problemu żyły w zbiorniku razem z endlerami, drobniczkami, modrookami słonecznymi i daniami perłowymi. Nigdy nie zauważyłem jakichkolwiek niesnasek między powyższymi gatunkami.

 

 

Para – ryby powinno utrzymywać się w grupach z przewagą samic

Samce są większe i razem z „mieczem” (nie wliczając długości miecza są nieco mniejsze od samic) mogą osiągać nawet 8 cm (samica dorasta do około 5,5 cm). Płetwa grzbietowa jest u nich znacznie większa niż u samic, zielonkawa z czarnym, drobnym nakrapianiem. Gonopodium jest dobrze widoczne a wyrostek mieczowaty zwykle żółty z czarnymi brzegami.

 

 

Zielonkawa barwa ciała z czarnymi znaczeniami to charakterystyczne barwy X. nezahualcoyotl

Na ciele samca widnieje 6-7 poprzecznych, ciemnych pręg, które są mniej lub bardziej widoczne. Czasami ciało jest wyraźnie czarno nakrapiane. Samice są niepozorne, zielonkawo-szare z podłużną ciemną pręgą, która może być poprzerywana i miejscami zygzakowata z rzędami ciemnych punktów.

 

 

 

Zbiornik powinien być dość gęsto zarośnięty roślinnością

Rybę tę powinno się trzymać w zbiorniku gatunkowym w grupie. Dla 6-7 samic i 2-3 samców wystarcza zbiornik o pojemności 80 l. Woda powinna być średnio twarda do twardej, o temperaturze 19-23ºC i pH7-8,5. Bardzo wskazany jest jej lekki ruch, stąd należy zastosować filtr kaskadowy lub wewnętrzny z turbo głowicą. W normalnie ogrzewanym pomieszczeniu grzałka jest zbędna.

 

 

Samiec adorujący samicę

Zbiornik powinien być gęsto zarośnięty z pozostawieniem jednak 2-3 miejsc wolnych od roślin, do swobodnego pływania. Bardzo wskazana jest roślinność pływająca, wśród której kryje się narybek oraz kilka owalnych kamieni, które przy dobrym oświetleniu będą porastały glonami. Z tych ostatnich nie czyścimy tylnej szyby akwarium.

 

 

 

 

Samiec jest bardzo aktywny płciowo

Samce są bardzo aktywne i niezmordowanie adorują samice. Te ostatnie muszą mieć przeto liczne miejsca do ukrycia się (roślinność). Odłowienie mieczyka siatką w urządzonym, zarośniętym akwarium jest nie lada wyczynem. Ryby te są bowiem bardzo szybkie i zwinne. Ponadto charakteryzuje je wysoka ruchliwość i odporność tak na choroby, jak i warunki środowiskowe.

 

 

Xiphophorus nezahualcoyotl to ryba wszystkożerna

Ryba wszystkożerna, ale w jej diecie nie może zabraknąć komponenty roślinnej (spirulina, glony). Z upodobaniem zeskrobuje glony z szyb, kamieni i liści roślin (stąd oświetlenie zbiornika powinno być silne, i nieco tylko przytłumione przez roślinność pływającą). Najlepiej rozmnaża się, gdy w jej diecie przeważa pokarm żywy (rurecznik, larwy komarów, zooplankton itp.).

 

 

Dorosłe osobniki są skore do polowań na własny narybek

Po ciąży trwającej około 30 dni samica, w zależności od wielkości, wieku i kondycji, rodzi od kilkunastu do ponad 30 młodych. Często jednak hodowca jest w stanie odłowić zaledwie kilka osobników, gdyż dorosłe z chęcią polują na własny narybek. Samicę można przed porodem oddzielić do osobnego kotnika (obfita roślinność) lub zastosować kojec porodowy.

 

 

 

Xiphophorus nezahualcoyotl to ryba łagodna i towarzyska wobec współmieszkańców akwarium

Młode rosną najlepiej na larwach solowca i nicieniach „mikro”. Zastępczo podawać im można dobre karmy sztuczne, przeznaczone dla narybku ryb jajożyworodnych. Nieco starsze przyjmują chętnie drobny zooplankton i siekane rureczeniki. Bardzo wskazane jest podawanie w okresie odchowy tzw. zielonej wody, czyli kultur zielenic.

 

 

Xiphophorus nezahualcoyotl to gatunek nietuzinkowy, o bardzo ciekawym behawiorze

To, że gatunek ten ma w nazwie imię sławnego władcy, filozofa, poety i architekta Azteków o imieniu Nezalhualcoyotl (1402-1472) jest dużym dla niego wyróżnieniem i widać stało się tak nie bez powodu. Nezalhualcoyotl rządził miastem-państwem Texcoco (środkowy Meksyk). Jego imię tłumaczy się jako „nienasycony kojot”.

Proporczykowiec Gardnera (Fundulopanchax gardneri). Rozród, cz. I

Para „gardnerów” na tarlisku – samiec powyżej

Proporczykowiec Gardnera należy do grupy gatunków niesezonowych, czyli takich, u których nie występuje zjawisko diapauzy (przerwy, zawieszenia w rozwoju zarodka). Ponadto w porównaniu z gatunkami sezonowymi (u nich ikra wymaga okresu przesuszenia) nie mają one aż tak drastycznie nastawionego zegara biologicznego, dojrzewają znacznie później i żyją dłużej (zwłaszcza chowane w niżej temperaturze wody).

 

Dobrze odżywione, wyrośnięte oraz wybarwione tarlaki to podstawa sukcesu hodowlanego – samiec po prawej, odmiana gold

Okres inkubacji ikry trwa przeciętnie 16-23 dni, w zależności od temperatury wody. Dziennie samica składa od kilku do kilkunastu jaj, ale uzyskanie od niej w sumie około 50 larw jest już bardzo dobrym wynikiem. Rozciągnięte w czasie tarło sprawia, że wylęg pojawia się sukcesywnie, w miarę jak były składane jaja. Narybek jest jednak zróżnicowany pod względem wzrostu, stąd konieczność jego segregacji (kanibalizm) i zapewnienia kilku zbiorników – odchowalni.

 

Samiec adorujący samicę – napinanie płetw i eksponowanie barw

Od chwili osiągnięcia dojrzałości płciowej, w optymalnych warunkach środowiskowych, „gardnery” praktycznie znajdują się w ciągłej, mniejszej lub większej gotowości rozrodczej.  Występują jednak u nich krótsze lub dłuższe okresy wyciszenia płciowego, których długość można do pewnego stopnia modyfikować obniżając temperaturę wody i ograniczając żywienie.

 

Dorosła samica odmiany gold przy substracie. Jednym z najlepszych naturalnych substratów dla ikry są mchy

Do rozrodu wybieramy ikrzyce z najbardziej wypukłymi partiami brzusznymi (dobre wypełnienie jajników komórkami jajowymi) i pełne wigoru, najintensywniej wybarwione mleczaki. Ryby powinny być całkowicie wyrośnięte (ukończony rozwój somatyczny) i jednocześnie młode (co najmniej jednak w wieku 7 miesięcy). Wielu hodowców w momencie, gdy u osobników młodocianych można już rozpoznać płeć zaleca utrzymywanie samic i samców oddzielnie, aż do pierwszego w życiu tarła.

 

w mchu trwa miłosna gra

Zestawianie tarlaków parami często kończy się zagonieniem samicy na śmierć przez pełnego wigoru mleczaka. Do tarła powinno się zatem używać proporcji: samiec x 2-3 samice (niekiedy dobre efekty daje też zestaw: dwa samce x 3 samice) lub tarło grupowe – np. 2-3 samce x 5-6 samic.

 

 

Spleśniałe ziarno ikry

Dobrze jest na mniej więcej 7 dni przed planowanym tarłem rozdzielić osobniki rodzicielskie według płci i karmić obficie (2–3 razy dziennie) różnorodnym żywym (najlepiej) pokarmem. Po przeniesieniu do zbiornika hodowlanego tarlaki są tak spragnione godów, że przystępują do nich znacznie gwałtowniej i intensywniej. W efekcie samice w ciągu zaledwie kilku dni pozbywają się około 70% zapasu dojrzałej ikry. Daje to potem w miarę wyrównany wzrostem narybek, co ułatwia jego odchów.

 

„Gardnery” można rozmnażać także z użyciem substratu torfowego

Proporczykowiec Gardnera jest gatunkiem, który odbywa tarło zarówno w podłożu, jak i wśród roślinności (na liściach i/lub ich korzeniach). Jest to swoista adaptacja taksonu do niekorzystnych w danym momencie warunków środowiskowych w naturze (np. braku roślinności, krótkotrwałej suszy itp.). Mimo to większość hodowców rozmnaża „gardnery” z użyciem wyłącznie roślinności (w tym pływającej, z której najlepsza jest pistia rozetkowa z rozbudowanym, wiązkowym, delikatnym systemem korzeniowym) lub sztucznych „mopów”, czyli traktuje je jak typowy gatunek niesezonowy.

 

W zbiorniku tarliskowym ryby żywimy dość skąpo, a pokarm musi być od razu zjadany

Zbiornik tarliskowy o pojemności 15–25 l musi być zawsze szczelnie przykryty. Ustawiamy go w miejscu spokojnym i osłaniamy przed nadmiarem światła szarym papierem albo tekturą (pożądany jest półcień, bądź półmrok), a pod spód podkładamy czarny papier. Jako substratu dla ikry używamy gęstych kęp miękkolistnych roślin wodnych (szybko rosnące mchy, wywłócznik, różdżyca rutewkowa, a z pływających – pistia rozetkowa, wgłębka wodna itp.), włóczki/przędzy syntetycznej (dobrze wymytej!) przymocowanej do kawałka korka, styropianu albo pustej plastikowej buteleczki po lekarstwach („mop”).

 

Samiec kierujący samicę w stronę kępy mchu

Włóczka powinna być odkażona – najlepiej przelać ją wrzątkiem. Zwykle wystarcza 50–100 włókien/kosmków o długości 10–15 cm, na których zostanie złożona ikra. Poziom wody nie powinien być wyższy niż 20 cm, choć równie dobrze może on wynosić około 10 cm. Woda w zbiorniku tarliskowym może być miękka do średnio twardej (5-14°n). Zazwyczaj wystarcza przegotowanie wody wodociągowej lub dolanie do niej w odpowiednich proporcjach partii pochodzącej z filtra RO.

 

Samiec zachęcający samicę do zbliżenia

Jednakże omawiany gatunek od pokoleń jest hodowany w niewoli i znakomicie przystosował się do miejscowych warunków. Rozmnaża się bez problemu także w przeciętnej jakości wodzie wodociągowej, co niejednokrotnie miałem okazję obserwować. Wielu hodowców twierdzi wręcz, że twardość wody nie ma dla „gardnerów” większego znaczenia. Moim jednak zdaniem w miększej wodzie ikra rozwija się lepiej i jest mniej narażona na zakażenia grzybicze.

 

Akty tarła powtarzają się wielokrotnie

W celu nie tyle pobudzenia tarlaków do godów (te bowiem niemal zawsze są na nie gotowe), co zwiększenia intensywności tarła, należy co 1–2 dni podmienić 30–40% objętości wody na świeżą, najlepiej miękką i chłodniejszą o 2°C. Jej odczyn powinien być lekko kwaśny (pH około 6,5). Temperaturę wody ustalamy na poziomie 24-25°C. Wskazane jest też delikatnie filtrowanie przez zwykły filtr gąbkowy bez obudowy lub napędzany brzęczykiem. Rezygnujemy z napowietrzania.

 

Tarlaki w zbiorniku hodowlanym

Tarlaki w zbiorniku hodowlanym karmimy raczej oszczędnie i zawsze tak, aby pokarm był od razu w całości zjadany. Najlepszy jest oczywiście żywy (larwy komarów i wodzienia, grube wioślarki, doniczkowce, rureczniki).

 

 

 

Do zbliżeń tarlaków dochodzi zwykle przy dnie, na lub w substracie. Samiec po gonitwie za partnerką w pewnym momencie przywiera do niej bokiem i nakrywa swą płetwą grzbietową, często pomagając sobie dodatkowo płetwą ogonową. Po krótkim trzepotaniu się tarlaków uwalniane zostają gamety. Ikra jest dość przezroczysta, drobna, o średnicy około 1 mm.

Danio perłowe (Danio margaritatus). Rozród

Samiec adorujący samicę

Dymorfizm płciowy jest widoczny u dorosłych osobników. Samiec jest smuklejszy, nieco mniejszy i intensywniej ubarwiony – zwłaszcza w oczy rzucają się pomarańczowo-czerwone partie brzuszne i znaczenia na płetwach (bez piersiowych, z czarnymi paskami). W okresie tarła dojrzała ikrzyca może mieć czarny punkt w okolicach otworu moczopłciowego.

 

Para tarlaków w zbiorniku tarliskowym (samica po prawej)

W większym zbiorniku jednogatunkowym ze skąpą obsadą ryb i bogatą szatą roślinną (w tym gatunki pływające) samoistnie może odchować się kilka sztuk narybku. Są to wówczas najsilniejsze osobniki, dla których dostępna baza pokarmowa oraz umiejętność chronienia się przed kanibalizmem ryb dorosłych okazały się wystarczające.

 

Bujna, miękkolistna roślinność to najlepszy substrat dla ikry

Na 7-10 dni przed tarłem tarlaki (wybieramy najładniej wybarwionego samca i ikrzycę z pełną partią brzuszną) powinny dostawać więcej żywego pokarmu (osobiście podaję drobno siekany rurecznik). Na ten czas można je także rozdzielić według płci, co jeszcze bardziej wzmaga popęd płciowy i intensyfikuje przebieg tarła. Następnie przenosimy je do zbiornika tarliskowego o pojemności 10-15 l, wypełnionego wodą wodociągową (jednak dobrze odstaną i napowietrzoną) o temperaturze ok. 26ºC.

 

Obfita podmiana wody to jeden z elementów pobudzających tarlaki do godów

Ryby można wycierać parami, trójkami lub w grupach z przewagą samców. Dno akwarium wyściełamy szybko rosnącym mchem (odkażonym lub pochodzącym ze zbiornika bez jakichkolwiek zwierząt), ale można także użyć innych miękkolistnych gatunków roślin (wywłócznik, rotala), bądź wełny syntetycznej. Pod substratem można także ułożyć ruszt ikrowy, kulki szklane, w ostateczności także żwir. Samiec ochoczo zaleca się do samicy prężąc ciało i strosząc płetwy. Feeria barw jest wtedy najlepiej widoczna. Gonitwa za samicą (samicami) zdaje się być głównym elementem tarła.

 

Aby tarlaki czuły się dobrze muszą mieć wodę dobrze odstaną i napowietrzoną o temperaturze około 26C

Jeśli ryby nie przystępują do tarła to rozpoczynamy obfite podmiany wody w objętości 60-70%. Na tarlisku lepiej nie karmić tarlaków, chyba że bardzo małymi porcjami, aby pokarm był od razu całkowicie zjadany. Samica składa 20-30 jaj (niekiedy ledwie kilkanaście), które raczej słabo przytwierdzają się do substratu. We wspomnianej wyżej ciepłocie wody larwy wylęgają się po około 3,5 dobach. Wylęg jest bardzo drobny i początkowo przyczepiony do substratu resorbuje zawartość woreczków żółtkowych. Po kolejnych 1,5-2 dobach zaczyna pływać i żerować.

 

Samica dojrzała do tarła – wypełnione komórkami jajowymi jajniki i uwypuklone przez to powłoki brzuszne

Przez pierwsze 4–5 dni po rozpoczęciu swobodnego pływania zalecam karmić go wyhodowanymi wcześniej (na pożywkach organicznych lub z preparatu, np. Protogen) pierwotniakami (w tym także klejnotką zieloną) oraz wrotkami i larwami oczlika, czyli tzw. pyłem. Pokarm musi być zadawany często (początkowo co 2-3 godziny, a po kilku dniach co najmniej 3 razy dziennie).

 

 

W większym zbiorniku jednogatunkowym ze skąpą obsadą ryb i bogatą szatą roślinną może odchować się samoistnie kilka sztuk narybku

Dodatkowo można przenosić na 2-3 dni kępy mchów ze starego, długo już działającego akwarium – narybek znajdzie tu sporo pożywnych mikroorganizmów (ten sposób jest o tyle dobry, że liczba narybku jest zwykle bardzo mała). Stosowanie zawiesiny z ugotowanego na twardo żółtka jaja kurzego, drożdży lub mleka w proszku, często wymiennie ze wspomnianymi wyżej pokarmami jest dozwolone, ale ma pewne wady. Trzeba to bowiem robić bardzo ostrożnie, aby nie spowodować zepsucia się wody.

 

Od 10. dnia od rozpoczęcia pływania można zacząć skarmiać najdrobniejszymi larwami solowca. Po kolejnych 3-4 dniach do diety można włączyć węgorki octowe i/lub nicienie „mikro”. Dobrej jakości pokarmy sztuczne dla narybku ryb jajorodnych są także godne polecenia, ale moim zdaniem jedynie jako uzupełnienie diety.

 

 

Po tarle osobniki rodzicielskie odławiamy

Innym pokarmem awaryjnym jest tzw. przecier – doniczkowce i rureczniki bardzo drobno posiekane żyletką, starannie przepłukane, a następnie zmiażdżone w moździerzu ceramicznym (przed podaniem zalewamy papkę wodą i w zależności od wieku narybku dłużej lub krócej czekamy, aż grubsze cząstki opadną na dno.

 

 

Zawiesinę zbieramy strzykawką albo szklanym zakraplaczem i rozprowadzamy równomiernie po powierzchni akwarium. Przez cały czas odchowu niezbędne jest czyszczenie dna zbiornika (rezygnujemy z jakiegokolwiek podłoża) z wszelkich resztek organicznych, początkowo codzienne, a po mniej więcej miesiącu co drugi, trzeci dzień, oraz obfite (30–50%) podmiany wody na świeżą, odstaną, o takiej samej temperaturze. Do zbiornika z podrośniętym narybkiem dobrze jest wpuścić kilka małych (1–1,5 cm) zbrojników niebieskich lub ampularii, które znakomicie wyjedzą wszelkie niedojedzone resztki karmy.

 

Przypuszcza się, że blisko spokrewniony z danio perłowym gatunek, a mianowicie Danio erythromicron łatwo się z nim krzyżuje i oba taksony nie powinny być utrzymywane w tym samym akwarium. W handlu często trafiają się osobniki zdeformowane, mniej lub bardziej przygarbione, wychudłe, z wadami kręgosłupa. Takich ryb w żadnym razie nie używamy do rozrodu.

 

Proporczykowiec Gardnera (Fundulopanchax gardneri). Chów

Pięknie wybarwiony samiec odmiany Gold

Ryba ta należy do rzędu karpieńcokształtnych (Cyprinodontiformes) i zwana jest także proporczykowcem nigeryjskim. Jej nazwa w jęz. angielskim brzmi zaś: Blue lyretail. Należy do rodziny Nothobranchiidae, dorasta do około 6,5 cm i w naturze zamieszkuje wody w Afryce Zachodniej (południowa Nigeria, wschodni Kamerun).

 

 

Samica ma o wiele skromniejsze ubarwienie

Samiec jest nieco większy, ma wydłużone zewnętrzne promienie płetwy ogonowej (co u dorosłych okazów tworzy osobliwą, ale krótką lirę), jest nieco szczuplejszy i przede wszystkim przepięknie ubarwiony (czerwone kropki i kreski rozrzucone po całym ciele i płetwach oraz żółte znaczenia na tych ostatnich). W zależności od miejsca występowania znanych jest kilka odmian barwnych, które bywa, że znacznie się różnią.

 

 

Para dorosłych osobników odmiany gold – samiec poniżej

Ryby te mogą przejawiać zachowania agresywne zarówno wobec  innych gatunków ryb (często podgryzają im płetwy), jak i swoich pobratymców (szczególnie samce wobec siebie i niedojrzałych samic). Ewentualne utarczki mają jednak niegroźne zwykle następstwa, o ile warunki środowiskowe w akwarium są prawidłowe. Mimo powyższego obserwuję czasami osobniki zupełnie obojętne wobec współmieszkańców, zwłaszcza szybciej od nich pływających, ruchliwszych i większych.

 

Proporczykowce Gardnera to ryby odporne i niezbyt towarzyskie

Ryby te są generalnie odporne. Wielu hobbystów określa je nawet mianem „kałużaków”. Akwarium, najlepiej jednogatunkowe (w towarzyskim czują się wyraźnie gorzej, są o wiele bardziej płochliwe i większość czasu przebywają w przydennych kryjówkach), nie powinno być zbyt małe, ani za wysokie (do 30 cm). Dla kilku osobników wystarcza zbiornik o pojemności co najmniej 60 l, zawsze szczelnie przykryty (często wyskakują).

 

Para odmiany dzikiej – samica u dołu

Użycie drobnego żwirku o ciemnym odcieniu najbardziej eksponuje barwy samców. Warunkiem zachowania optymalnego dobrostanu „gardnerów” jest obfite (ale z pozostawieniem wolnych miejsc) zarośnięcie zbiornika roślinnością, w tym pływającą (tonuje oświetlenie, co stwarza lubiany przez ryby półcień). Niezbędne są także rozmaite kryjówki w postaci lignitów, korzeni, zatopionych gałęzi i liści itp.

 

W wodzie o temperaturze pow. 25C proporczykowce ulegają szybkiemu „wypaleniu się” pod względem rozrodczym

Do chowu wystarcza zwykła woda wodociągowa, o temperaturze 19-23ºC (w normalnie ogrzewanym pomieszczeniu grzałka jest więc zbędna). Długotrwała ciepłota wody powyżej 25ºC sprawia, że proporczykowce  ulegają szybkiemu „wypaleniu się” pod względem rozrodczym, dlatego też akwarium nieogrzewane wydaje się być dla nich optymalnym rozwiązaniem. Odczyn wody może wahać się od umiarkowanie kwaśnego do lekko zasadowego (pH 6 – 7,5).

 

W akwarium z jasnym podłożem barwy ryb są mniej atrakcyjne

Raz w tygodniu należy starannie oczyścić dno zbiornika z wszelkich resztek organicznych i podmieniać przy tym 10-15% wody na świeżą, zawsze odstaną. Większe podmiany oczywiście są możliwe, ale ryby mogą przystąpić po nich do tarła, co nie zawsze jest pożądane. W  zupełności wystarcza zwykły gąbkowy filtr wewnętrzny. W okresie letnich upałów (które ryby te źle znoszą) wskazane jest dodatkowe uruchomienie napowietrzacza.

 

 

Zatopione liście są znakomitą dekoracją dla „gardnerów”

„Gardnery” zjadają każdy żywy i mrożony pokarm, przy czym do ich ulubionych należą: larwy owadów (komarów, ochotek i wodzieni), rureczniki, doniczkowce, dorosła artemia, kryl itp. Po przyzwyczajeniu pobierają także karmę suchą (głównie płatkową), która jednak powinna być traktowana jako dodatek do diety. Karmienie ryb tylko karmą suchą nie gwarantuje ich dobrego wybarwienia i obniża chęć do rozrodu.

 

„Gardnery” zjadają chętnie karmę żywą, mrożoną i także suchą, zwłaszcza płatkową.

Żywienie omawianych ryb nie powinno być nigdy zbyt obfite (oczywiście poza okresem przygotowawczym do tarła). Karmimy je dość oszczędnie, ale codziennie. Głodówki przez 1-2 dni w tygodniu lub karmienie co drugi dzień raczej nie mają tu zastosowania ze względu na szybki metabolizm ryb i konieczność choćby niewielkiego, ale stałego dostarczania ich organizmom składników pokarmowych.